W sobotę jadę na wesele koleżanki i chyba popcorn wezmę, bo to istny cyrk będzie.
Bardzo dobra koleżanka 3 lata temu zaręczyła się z naszym wspólnym znajomym. Nie przepadam za nim, bo każdy wiedział (łącznie z nią), że lubi poimprezować, lubi panienki i tematy z nimi związane. No cóż, miłość jest ślepa. Znajomi mieszkają dość daleko, więc kontakt ograniczał się do rozmów z koleżanką przez telefon i skypa.
Na miesiąc przed ślubem koleżanka przyjechała do mnie na parę dni w odwiedziny. I co się okazało? Ona wcale nie chce tego ślubu. Nie kocha go, wie jaki on jest i nie chce spędzić z nim życia, ale machina (mama i teściowa) ruszyła z przygotowaniami do ślubu i trzeba się hajtnąć. No generalnie zaniemówiłam. Po wielu godzinach rozmów koleżanka postanowiła, że nie może zniszczyć sobie życia. Odwoła ślub i zacznie spełniać swoje plany i marzenia, bo przez ostatnie 3 lata jej życie było podporządkowane jemu.
Z takim postanowieniem wróciła do domu. Najpierw porozmawiała z rodzicami. Myślała, że będą ja wspierać, bo przecież szczęście dziecka jest najważniejsze. Bardzo się myliła. Rodzice za przeproszeniem zje***i ją jak burą s**ę. Że jak ona może IM to robić, co ludzie powiedzą, ile to pieniędzy na marne. Szkoda tylko, że Młodzi sami sobie wesele organizują. Koleżanka się podłamała, ale nie poddała. Porozmawiała z narzeczonym. Było jeszcze gorzej. Zmieszał ją z błotem strasznie i kazał jej się leczyć.
Finał jest taki, że koleżanka się poddała. Po wielu bojach wychodzi za mąż. Wie, że źle robi, ale nie ma tyle odwagi żeby uciec. I piekielny jest tu każdy z nich: Ona, że tak późno postanowiła odejść, narzeczony, który mimo, że wie że ona go nie kocha zmusza ją do małżeństwa i rodzice, którzy zamiast wspierać córkę martwią się o gadanie ludzi.
I gdyby nie to, że ona będzie potrzebowała wsparcia w dniu ślubu to bym odpuściła. A tymczasem szykuje popcorn.
Jeżeli naprawdę tego nie chce, powinnaś pomóc jej się z tego wywinąć. Ślub pod przymusem jest nieważny.
Odpowiedz@Monomotapa: Próbowałam i dalej próbuje. Jednak to jej najważniejsza decyzja. Jednakże w razie gdyby zdecydowała się uciec to zostawiamy auto odpalone przed kościołem i pokój jej z mężem naszykowaliśmy ;)
Odpowiedz@Ekkel_Jente: Jeśli ślub jest kościelny, to w ramach zapowiedzi masz prawo (a może i obowiązek) udać się do księdza w kościele gdzie odbywa się ślub i o wszystkim go poinformować. W każdym momencie, choć w czasie trwania obrzędu to już troszkę niestosowne będzie (kiedyś praktykowało się znane z filmów "ktokolwiek wiedziałby... niech wyjawi teraz lub zamilknie na wieki", patrz choćby "Cztery wesela i pogrzeb"). Jak zrozumiałem, to ślub kawałek drogi od Ciebie jest. Na telefon to chyba nie rozmowa, jeśli nie chcesz/nie masz możliwości jechać, może zajrzyj do swojego proboszcza i zapytaj go o radę?
Odpowiedz@Ekkel_Jente: ona musi porozmawiać ze specjalistą, może on by do niej dotarł.
Odpowiedz@mki: Autorka obowiązek ma, ale tylko jeżeli jest katoliczką. Albo chrześcijanką, choć wtedy to wynika raczej z ogólnochrześcijańskiego szacunku do sakramentów, a nie konkretnych przepisów prawa kościelnego, które między odłamami działa raczej słabo. Co do cywilnego, to zawarte pod wpływem groźby też chyba można unieważnić. Ale to już prawnika trzeba by pytać o detale.
Odpowiedz@mki: tego tekstu nie ma ale ksiądz przed udzieleniem sakramentu małżeństwa pyta przyszłych małżonków czy dobrowolnie chcą zawrzeć związek małżeński
OdpowiedzW kwestii składania życzeń dla pary młodej. Jeśli znajdujemy się na ślubie przypadkiem, tj. jesteśmy osobą towarzyszącą i nie znamy w ogóle parki biorącej ślub, jesteśmy w dobrym położeniu. Zamiast strzępić ryja i pier*olić to co reszta gości ludziom których nie znamy, możemy po prostu zniknąć gdzieś za winklem i zapalić szluga, olać ten rytuał srania sobie do gęby banałami. Ale możemy też zaryzykować i powiedzieć parce parę słów prawdy, do czego zachęcam z punktu widzenia obiektywisty, racjonalnego egoisty i sk*rwiela. Panu młodemu powinniśmy rzec: "Pracuj ciężko, ale mądrze, by mieć siły i pieniądze na realizację swej życiowej pasji, gdyż tylko to się w życiu liczy, twoja osobista pasja. Nie pozwól, by na przeszkodzie w jej realizacji stanęli inni ludzie a zwłaszcza kobieta." Teraz zwracamy się do panny młodej: "Życzę ci, by nigdy nie przeszło ci przez myśl nabić się na innego bolca gdy twój mąż będzie realizował się i zarabiał hajs na twoje zachcianki. By nigdy nie przyszło ci do głowy zeszmacić się jak to kobiety w dzisiejszych czasach robią bo im puściły już wszelkie hamulce. Jeśli twoją pasją nie jest pasjonowanie się pasją twojego męża - zabij się." I tyle. Wesele możemy już sobie odpuścić, to i tak najbardziej żenujący element tej całej szopki.
Odpowiedz@Drill_Sergeant: Ciekawe podejście, ma tylko jeden feler. Ze swojego doświadczenia (daaawno temu) i doświadczeń moich dzieci (mniej dawno, jak się można spodziewać) - młoda para nie pamięta kompletnie nic z tych życzeń.
Odpowiedz@mki: Bo wszystkie są podobne i banalne. Myślę, że takie od Drill_Sergeant by zapamiętali ;)
OdpowiedzCzy urzęnik nie pyta się przypadkiem o "z własnej, NIEPRZYMUSZONEJ woli"? Skoro została przymuszona to nie z własnej woli.
OdpowiedzNie mieści mi się w głowie, że ktoś chce sobie zmarnować życie na własne życzenie... A jeszcze bardziej nie mieści mi się w głowie, że jak dziewczyna próbuje się wyplątać z nieudanego związku to nie ma wsparcia w najbliższej rodzinie. Ważniejsze od córki jest "co ludzie powiedzą"... Swoją drogą rzeczywiście dobrze byłoby komuś powiedzieć, zwłaszcza jeśli ślub jest kościelny, bo w innym przypadku obstawiam, że za parę lat będziesz wzywana na świadka w sprawie o stwierdzenie nieważności.
OdpowiedzCzy słusznie podejrzewam że przyszły małżonek ma jedną zaletę? Konto, nie puste i nie na FB.
Odpowiedz@Rak77: no właśnie nie bardzo, bardziej ona ma pełniejsze ;)
Odpowiedz@Ekkel_Jente: Czyli przyszły (daj losie niedoszyły) małżonek leci na kasę Twojej koleżanki?
Odpowiedz@GburciaFurcia: a zawsze chodzi o kasę? Obydwoje zarabiają dobrze, po prostu ona ciut więcej. Kasa akurat nie ma tu żadnego znaczenia.
Odpowiedz@Ekkel_Jente: Nie odnosiłem się do bohaterki ale do jej rodziny. Często rodzina naciska że warto poświęcić się dla wygodnego życia
Odpowiedz@Rak77: raczej tu chodzi o to, że wszystko już jest pozałatwiane, popłacone, goście pozapraszani i wstydem będzie w ostatniej chwili się wycofać. Tylko, że to krótkowzroczne patrzenie, bo będzie musiała się męczyć z facetem nastepne lata, albo po prostu wkrótce przechodzić przez nieprzyjemny rozwód.
OdpowiedzJeśli dziewczyna serio nie chce tego ślubu, to niech go nie bierze. Lepszy foch jej rodziców czy niedoszłych teściów albo chłopaka, niż męczenie się z kimś, co do kogo ma się poważne wątpliwości. A ludzie będą gadać tak czy siak, czy wesele/ślub się odbędzie czy nie. Lepiej się wycofać przed i posłuchać przez pewien czas smęcenia, niż męczyć się w związku, który nic jej nie daje. Plus tak bardzo zaangażowana w organizację ślubu rodzinka, zapewne jak coś złego się wydarzy, nie będzie tak zaangażowana w ew. pomocy w wyplątaniu się z tego związku dziewczynie, więc tym mocniej nie pakowałabym się w taki interes.
OdpowiedzJak ja nie znoszę "coludziepowiedyzmu"...
Odpowiedz@Agness92: dokladnie takie to nasze narodowe
OdpowiedzAle nienormalna sytuacja! Z jednej strony szkoda dziewczyny, a z drugiej strony nie wyobrażam sobie aż takiej uległości/braku siły przebicia, żeby dać się zmusić do małżeństwa, bo "co ludzie powiedzą". Dziewczyna powinna pójść do psychologa i popracować nad asertywnością. Może teraz "poddać", ale kto ją zmusi do powiedzenia "tak" w dniu ślubu?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 września 2016 o 17:47
Mam pytanie po czytelników, czy kiedyś spotkaliście się z choć trochę podobną sytuacją? Zastanówcie się, czy ktokolwiek mógłby się tak zachowywać?
Odpowiedz@Morog: Niestety, ale tak. 4 miesiące po ślubie dziewczyna się zastanawia po co jej to było. Miała wątpliwości już przed, ale wygrało podejście "wszystko już zorganizowane, a po ślubie na pewno się jakoś ułoży".
Odpowiedz@Morog: Ja też spotkałam się z taką sytuacją. Dziewczyna tuż przed ślubem poznała innego chłopaka i chciała wszystko odwołać, ale jej rodzina nalegała na nią. Koniec końców był ślub, a 2 miesiące później rozstanie.
Odpowiedz@Morog: Też znam taką sytuację. Rozwiedli się rok po ślubie.
Odpowiedz@Morog: nie spotkalam sie osobiscie, ale prababcia opowiadala o takiej historii, tylko, ze akurat dziewczyna jednak zrezygnowala ze slubu. Podobno byl wstyd na cala wies, placz i lament, bo kolacze byly napieczone..
Odpowiedz@Morog: Tak. Dwa tygodnie przed ślubem nakryła go na zdradzie. Kiedy chciała odwołać imprezę jej rodzice powiedzieli, że jeśli to zrobi to przestaną mieć córkę. Uległa. Nadal są razem bo "w tej rodzinie nie było i nie będzie rozwodów"
Odpowiedz@Morog: Też znam taki przypadek, u mojej koleżanki. Zaiskrzyło między nią a kim innym, bo w stałym związku się nie układało mocno, ale ślub za pasem (głównie z nacisków rodziców pana młodego). To odpuściła sobie "głos serca" i wyszła "rozsądkowo" za mąż. Po dwóch miesiącach małżeństwa i tak nawiązała romans z nową miłością, bo po ślubie miedzy nią a mężem zaczęło się robić jeszcze gorzej niż wcześniej. I kilka miesięcy potem przeprowadziła się do kochanka. Co prawda ten nowy związek nie przetrwał z różnych względów, ale teraz ma kogoś kogo NAPRAWDĘ pokochała i z kim chce ten ślub, a ze "starym" mężem są właśnie w trakcie oficjalnej rozprawy rozwodowej, kilka lat po rozstaniu (bo wcześniej się jakoś nie złożyło tego załatwiać).
Odpowiedz@Pierzasta: Piszecie o zupełnie innych sytuacjach, tu kobieta przed ślubem wie że nie ma sensu, ale chce ślubu bo rodzina, dla mnie niewiarygodne
Odpowiedz@Morog: calkiem powszechna sytuacja, jesli rodzina ma bardzo duzy wplyw na dana osobe. Co innego ktos zupelnie niezalezny emocjonalnie od rodziny,
Odpowiedz@Morog: Ależ wcale to nie jest zupełnie inna sytuacja- moja koleżanka też wiedziała że ślub nie ma sensu (bo skoro potrafiła zwrócić uwagę na innego), ale wyszła za mąż właśnie "bo rodzina" naciskała , bo opłacone, bo brak wsparcia przy ewentualnym rozstaniu (coś tam przebąkiwała że może jednak nie, bo się nie układa i zero zrozumienia).
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 września 2016 o 8:22
Prawda jest taka, że zdecydowana większość ludzi bierze ślub tylko dlatego, że "tak trzeba", "bo już czas", "bo wszyscy biorą". I później są kwiatki typu zmarnowane życie itede, itepe. Podobnie jest z posiadaniem dzieci. Społeczne parcie na "zakładanie rodziny" jest tak duże, że ludzie nie zastanawiają się nad tym czego właściwie od życia chcą. Lecą w wiatrem. A później szloch, rozwody, publiczne pranie brudów, mszczenie się na byłych nastawianiem dzieci przeciwko nim, walka o majątki. Żałosne. Szkoda, że tak rzadko ludzie rozumieją, że rodzina to także ludzie bez papierka, z dziećmi lub bez ale kochający się. Wyznacznikiem związku jest miłość, wzajemny szacunek, przywiązanie, przyjaźń, a nie złożony w urzędzie podpis. Ślub to nie jest jakaś magiczna peleryna ochraniająca ludzi przed zdradami, nienawiścią, zazdrością czy zwykłą głupotą. Niby XXI wiek, a ludzie wciąż myślą, że ślub ich przed czymś chroni. Oczy może powinny otworzyć statystyki rozwodowe. W sumie zapomniałam jeszcze wspomnieć o tym, że w naszej szerokości geograficznej pokutuje jeszcze przekonanie, że kobieta bez mężczyzny nie istnieje i takie tam. Kobiety ślubem dowartościowują się, definiują się przez posiadanie męża, coś w stylu "ha! ktoś mnie chciał". A prawda jest taka, że związek, ze ślubem czy bez to słabe podbudowanie ego. Ale ludzie często umierają nie zdając sobie sprawy z tego, co ich od zawsze cisnęło gdzieś tam z tyłu głowy. To jednak jest wszystko pikuś przy tym co robi Twoja koleżanka autorko. Robi to, bo rodzice jej każą? Przecież to jest niedorzeczne! Nielogiczne! Rodzice przeżyją za nią życie? Będą za nią męczyć się w związku, w którym ona się źle czuje, dusi? Serio interesuje ją zdanie ludzi, nie ważne, że bliskich, ale takich którzy nie liczą się zupełnie z jej zdaniem, nie liczą się z tym, że kiedyś być może będzie niesamowicie cierpieć będąc niekochaną, zdradzaną, oszukiwaną? Pieprzyć zdanie takich ludzi, nie ważne, że to najbliższa rodzina! Ja wiem, że łatwo mówić, sama kiedyś nie byłam taka mądra, strasznie byłam zmanipulowana przez rodzinę, zwłaszcza matkę i siostrę, bardzo zależało mi na ich poklasku. Na takie dolegliwości polecam terapię. Koleżanka powinna się na nią zdecydować zanim popełni być może największy błąd w swoim życiu. Nigdy nie jest za późno.
Odpowiedz@malami1001: święta racja. Wiele osób nie rozumie, że ciągłe spełnianie cudzych oczekiwań to trochę jak ratowanie przed zatonięciem podziurawionego statku. Jedną dziurę załatasz, to woda wlewa się drugą dziurą, pójdziesz załatać tę drugą, to na pierwszej puści plomba, a na dokładkę zacznie się lać trzecią dziurą, której się w pośpiechu nie zauważyło. I tak w koło - miotanie się od dziury do dziury, od pęknięcia do pęknięcia, w końcu wyczerpią się materiały, pomysły, aż wreszcie siły na ewakuację. A wtedy, no cóż... statek idzie na dno. Razem z nami. Tak samo jest z próbami zatamowania "potoków" ludzkiego gadania. Weźmiesz ślub? Nie przyczepią się, że żyjesz bez ślubu, owszem. Ale przyczepią się do tysięcy innych rzeczy - do tego, jaką jesteś żoną, jaką jesteś matką, jak się ubierasz, jakie masz poglądy. Małżeństwo będzie złe? Kolejne pole do popisu, bo wiadomo - nawet najgorszy partner/partnerka ma swoich stronników i choćby wszyscy oni widzieli, jak zdradza, pije i bije, to i tak wynajdą usprawiedliwienia zaczynające się na ciężkim dzieciństwie, a kończące na plamach na Słońcu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 września 2016 o 2:22
wsparcia? chyba nkwd, ani kroku w stronę ołtarza, czy jako to było...
Odpowiedz@Trepan: "Ani kroku w przód" ;)
OdpowiedzTrzeba szukać pozytywów. Skoro rodzina naciska (wiadomo, z rodzicami trzeba żyć w zgodzie), a on tak lubi imprezy, panienki itp. - to wziąć ten ślub i zbierać haki. Kiedy przyszedł pijany, może się trochę awanturował, może go przyłapać z inną. Zdjęcia, świadkowie... A potem, proszę państwa, występujemy o rozwód z wyłącznej winy męża. Sądy, które nawet w niejasnych sytuacjach chętnie przyznają rację kobiecie - w tej sytuacji nawet pana męża słuchać nie będą, tylko przywalą mu takie alimenty na rzecz byłej żony, a i może jakie odszkodowanie za straty moralne się znajdzie. Wychodząc z sali sądowej, można swojemu byłemu mężowi pomachać, mówiąc przy tym: "Jednak rodzice mieli rację - ten ślub to był całkiem dobry pomysł" ;-)
Odpowiedz@JasniePanQrdupel: za dużo amerykańskich filmów :D
OdpowiedzJest jeszcze dodatkowa piekielność - możliwe, że już ktoś wie o decyzji panny młodej i o tym, że cały ślub to ściema. To dopiero przyjemność dla pana młodego, że wszyscy wiedzą, że narzeczona go nie chce. Nie wiadomo nawet jak składać życzenia parze. Podwójnie piekielna jest panna młoda, bo podjęła działania, żeby zrezygnować ze ślubu, ale nie pociągnęła tego do końca, więc wszyscy wiedzą, że ona ślubu nie chce, ale się na niego zgodziła.
Odpowiedzja przepraszam, nie obraź się, ale Twoja przyjaciółka jest po prostu idiotką. krzyż na drogę.
OdpowiedzZrób z nia maraton filmów w których panna młoda lub pan młody mówi "nie" przy ołtarzu. Ewentualnie odezwij się przy "jesli ktokolwiek ma powód, żeby ta para sie nie pobrała"... qrwa, małżeństwo z rozsądku/bo tak wypada moge, z pewnym obrzydzeniem, zrozumieć. Ale małżeństwo z kims, kto miesza narzeczona/narzeczonego z błotem?
Odpowiedzdo psychologa, ale juz! a najlepiej do centrum interwencji kryzysowej
OdpowiedzSkoro sama się przyznała, że ona ślubu nie chce i to rodzina ją do tego przymusiła bo "co ludzie powiedzą" to ślub będzie nieważny, bo czy to cywilny czy kościelny musi być brany z własnej i nieprzymuszonej woli. To, co możesz zrobić to przed ślubem pójść do księdza i mu powiedzieć, że wiesz że Młoda ślubu nie chce. Tylko problem pojawia się taki, czy ona będzie miała na tyle odwagi by w momencie konfrontacji to przyznać. Rozsądny ksiądz powinien wtedy do ślubu nie dopuścić. Ale trzeba mieć właśnie sporo odwagi, żeby w tym krytycznym momencie powiedzieć "Nie" a skoro ona tę odwagę straciła przy pierwszym starciu z rodzicami, to nie wiem czy znajdzie ją w sobie w takiej chwili.
OdpowiedzZero współczucia. Sorry ale jak sie jest taką droną żeby wziąść ślub z kims kogo sie niecierpi to sie potem cierpi. Byle rozwielitka ma wiecej jaj niż ta twoja koleżanka.
OdpowiedzI jak, pobrali się czy nie?
Odpowiedz@Davy: też jestem ciekawa jak się to dalej potoczyło
Odpowiedz