Z pamiętnika laborantki.
Uwaga, będzie trochę niesmacznie.
Tak, zdaję sobie sprawę, że słoiczki na badania moczu nie są zbyt szczelne, że trudno je prosto zakręcić i koszmarnie ciekną w transporcie, dlatego nigdy nie narzekam, jeśli komuś się rozchlapie, ale też stykając się z tym kilka/naście razy dziennie naprawdę wiem co zrobić i takie, a nie inne polecenia wydaję bynajmniej nie dla zabawy.
Przychodzi [P]an w średnim wieku, wyciąga pudełko z siatki foliowej, w siatce potop, z pudełka leci ciurkiem.
Ja - Poproszę ten słoiczek nad zlew, bo widzę, że pociekło.
P - Ale ja mam nieopisany. (Wyciąga rękę ze słoikiem w moją stronę)
J - Dobrze, zaraz się tym zajmiemy, ale na razie proszę postawić na zlew, bo cieknie na podłogę. (Zlew na wyciągniecie ręki).
P - Ale ja mam nieopisany! (Podaje mi jeszcze bliżej, odsuwam się, żeby nie zostać oblana - siedzę twarzą w twarz z pacjentem, nie mam przed sobą biurka itd).
J - Proszę odstawić, ja podpiszę. (Nieco głośniej i wyraźniej; może niedosłyszy, może zestresowany, że zaraz będzie miał pobieraną krew nie do końca "kontaktuje").
P - Ale ja mam NIEOPISANY! (Podepchnął mi gwałtownie pod nos, nie przesadzam, 20-30cm od twarzy, zawartość ciur ciur ciur na moje spodnie.
No nie ukrywam, poziomy mojej cierpliwości gwałtownie się zmniejszyły.
J - (stanowczo, wskazując kierunek otwartą dłonią) Proszę odstawić słoik na zlew. Cieknie i właśnie mnie pan oblał.
P - Toż mówię pani, że nieoznaczony mam.
Co pani taka drażliwa, wielka mi afera!
J - A pan lubi być oblany czyimś moczem?
P - Jak się pani brzydzi, to nie powinna pani tu pracować!
Nie rozumiem takich ludzi. To, że ktoś pracuje w laboratorium to jeszcze nie oznacza, że ma ochotę się kąpać w cudzym moczu... Swoją drogą, ciekawe rozumowanie pacjenta...
Odpowiedz@littlemouse: Pracowałam w oczyszczalni ścieków. Nie wiedziałam, że nie nadaję się do tej roboty, bo nie włożyłabym rąk do ścieków przeznaczonych do badań laboratoryjnych :D A co mają powiedzieć ludzie pracujący przy badaniach kału... Albo pielęgniarki, które muszą umyć jakiegoś zawszawionego, zarzyganego, zaszczanego i zas*anego menela. Ale o co chodzi? :)
Odpowiedz@burninfire: Że za mało zarabiają?
Odpowiedz@Ursueal: ja zwykłam mówić, że powinnam za to być żywcem do nieba wzięta ;P
OdpowiedzJeszcze nigdy w życiu mi kubek z moczem nie przeciekł, ale zabezpieczam zawsze tak, jakbym conajmniej nitroglicerynę wiozła...
Odpowiedz@pasia251: Witaj w klubie.
OdpowiedzJa miałam na to sposób. Rano dwie szklanki wody, w przychodni do toalety, słoiczek napełnić i opłukać pod kranem. Zakręcić prosto się dało. Nie umarłam od myślenia...
Odpowiedz@singri: No, ciekawe. Po pierwsze, mocz do badania musi być z nocy, a nie z dwóch szklanek wody przepuszczonej przez nerki w drodze do przychodni. Po drugie. Bezpośrednio przed nasikaniem w pojemnik, nawet do zwykłego, ogólnego badania moczu, należy się, że tak powiem, w "dolnych partiach" nieco odświeżyć. Wiec sądzę, że jednak bardziej komfortowo można to zrobić we własnej łazience. Po trzecie. "...słoiczek napełnić i opłukać pod kranem. Zakręcić..." Yyyy... nie odwrotnie, przypadkiem? Najpierw zakręcić, potem opłukać? I wypadałoby go jeszcze wytrzeć jakoś do sucha, nie? Ręce umyć... A w "przychodnianych" kiblach różnie bywa, czasem nawet papieru brakuje. "Nie umarłam od myślenia..." - Wcale mnie to nie dziwi.
Odpowiedz@Armagedon: Mhm............. 2 ti 2 rum 2 ! No abla gimba bo ślipa!
OdpowiedzMoja droga. Ty mi powiedz, jak wielki był ten słój i ile moczu zmieścił w niego ów pacjent, skoro "w siatce był potop", "z pudełka leciało ciurkiem" (pęknięte było?), a jeszcze "towaru" starczyło, by ci "zaciurkał" spodnie (do góry dnem ten słoik trzymał?) i na badanie została odpowiednia ilość? Nie wiem, gdzie ty pracujesz, ale tam gdzie ja wykonuję badania, od lat... a) nie przyjmuje się słoików/pojemników/pudełek przyniesionych przez pacjentów; do badania moczu pobiera się bezpłatnie w rejestracji pojemnik z tworzywa wielkości średniej próbówki, ciasno "kapslowany" a nie zakręcany; nie ma buta, żeby z niego coś "pociekło" b) do badania wystarczy GÓRA 30 ml moczu; nawet, gdyby to wszystko się wylało - nakapałoby nieco na podłogę i tyle c) pacjenci nie "opisują" swoich pojemników; podczas rejestracji otrzymują blankiet klejących kodów paskowych, jeden z nich "na siki" naklejają sami, pozostałe oddają pielęgniarce, która nakleja je na fiolki z krwią pobraną od pacjenta. Chyba w twoim laboratorium czas się zatrzymał już dawno temu...
Odpowiedz@Armagedon: a - te co mówisz są super, u nas niestety przynoszą apteczne, zakręcane. B - prawda, ale weź to ludziom wytłumacz. Jeśli do pełnego brakuje pół cm pada standardowe: pani, ja mam tak mało, to starczy? C - kody naklejamy i opisujemy też. A nawet, gdyby byly tylko kody ten człowiek najwyraźniej o tym noe wiedział i nic by to nie zmieniło,co najwyżej jedno słowo w moich wypowiedziach: zaraz okleję/okoduję. Cóż, mogę tylko zazdrościć luksusów, u mnie wszystko od a do z odbywa się na kilku metrach kwadratowych, a ja jestem sama do wszystkiego ;-)
Odpowiedz@Armagedon: Moja mama jest laborantka i zawsze wszystko pacjentom tlumaczy. Ludzie i tak nie rozumieja, mama tlumaczy zeby przyniesc probke kalu wielkosci groszka, a pacjent za przeproszeniem przynosi calego klocka.
Odpowiedz@nursetka:Masakra, aż poplułam monitor ;) Ale jednocześnie współczuję Twojej mamie, bardzo niewdzięczna robota, ale za to bardzo potrzebna - czapki z głów.
Odpowiedz@nursetka: Ja powiedziałem gościowi żeby przyniosł troche odchodow konia, około grama najlepiej, z częsci nie dotykającej ściółki. Gość przyniosł dwa wielkie wiadra, w tym połową było siano. :D
OdpowiedzTa panika pacjenta, wynikająca z nieoklejonego słoiczka, mogła wynikać z wcześniejszych krzyków pań pielęgniarek. Sama nieraz słyszałam jak pacjent dostawał opierdziel za to, że: na słoiczku była karteczka i gumka recepturka, że podpisane flamastrem, który się zmywa, że niewyraźnie napisane na plastrze bez opatrunku... Ja sama zostałam kiedyś ostentacyjnie zjechana za to, że moczu było za dużo i pielęgniarka ze złością wylewała ponad połowę do zlewu.
Odpowiedz@LenaMalena: Zgadzam się. Mnie się zdarzyło w ogóle zapomnieć moczu, był ostatni po serii badań krwi, ojejku, jejku, jakby nie wiadomo co się stało.
Odpowiedz@Lena Malena: dla mnie to oczywiste, że pojemnik musi być odpowiednio opisany. Marker ma się nie zetrzeć, kartka nie odpaść. Ludziom dorosłym trzeba o tym mówić? Przecież może dojść do pomyślenia wyników, gdyby każdy niedbale opisywał pojemniki. Gdyby to pielęgniarka niedbale opisała próbki krwi to dopiero by było.
Odpowiedz@KrowaNiebianska: W nowoczesnych przychodniach sami drukują naklejki na próbki moczu i krwi, naklejają przy pacjencie i proszą o sprawdzenie.
Odpowiedz@KrowaNiebianska: Nie neguję tego, że próbka ma być opisana, ale mozna to wytłumaczyć pacjentowi, a nie na niego krzyczeć. Wcale nie trudno wyobrazic sobie sytuację, że rano ktoś szykuje się do wyjścia do lekarza i mysli o tym jak opisać pudełeczko. Markera np. do płyt nie ma, to stara się jak może.
Odpowiedz@LenaMalena: Absolutnie nie usprawiedliwiam krzyczenia na kogoś, ale z tłumaczeniem bywa różnie. Nierzadko naprawdę proste polecenia typu: "proszę postawić na szafkę", "proszę zacisnąć pięść" trzeba powtarzać kilka razy, bo ludzie nie kontaktują.
Odpowiedz@LenaMalena: gdzie do pracy przy diagnostyce laboratoryjnej przyjmują pielęgniarki? I co na to diagności, nie burzą się. Swoją drogą, współczuję im, jak widać sporo ludzi nie wie nawet, że istnieje taki zawód... :/
Odpowiedz@Caron: Pielęgniarki przyjmują w przychodniach, gdzie pobierana jest krew i mozna oddać próbki do badań.
Odpowiedz@Caron: w wielu laboratoriach pielegniarki i polozne pobieraja badania, a diagnosci laboratoryjni zajmuja sie reszta
OdpowiedzJak miałem robione takie badania, to pojemnik kupiłem w aptece (najtanszy) i nie przeciekal ani nic. Więc wydaje mi się, że nie w pojemniku tkwi problem.
Odpowiedz@ZebThan: Mnie tez nigdy się nie zdarzył wyciek z pojemnika, ale też żaden z pojemników, jakie miałem, nie wyglądał na taki, który na pewno nie przecieknie.
Odpowiedz@ZebThan: Pojemniki fakt, nie są doskonałe, ale w większości przypadków ludzie (często starsi/zniedołężniali/niedowidzący) przynoszą krzywo zakręcone i tu jest główny problem. Choć nie uogólniam, młodym też się zdarza wpadka. A nieraz niby wszystko jak trzeba, a jakąś drogę ucieczki sobie znalazło.
OdpowiedzCzuję główną :D
OdpowiedzTo pacjent, mnie pielęgniarki na nocnym dyżurze w szpitalu (miałyśmy malutkie dwa pokoiki) potrafiły badania na stół z jedzeniem materiał stawiać - krew, mocz, i co tylko.
OdpowiedzI w taki oto sposób, zostałaś oblana zimnym moczem :D
OdpowiedzJak po polski nie zrozumiał, to może trzeba było w JEGO języku zagadać: WYPIER... MI KUR... Z TYM NAD ZLEW CIULU!
Odpowiedzwylalabym mu to na leb... swoja droga trzeba bylo powiedziec dos w stylu- " odwazny pan jest, byc chamskim dla osoby, ktora za chwile bedzie panu wbijac igle w zyle... jeszcze sie zestresuje i nie trafie za pierwszym razem?"
OdpowiedzTo ja się zrewanżuję historią odwrotną, której finału sama nie rozumiem. Zaniosłam wyjałowiony pojemniczek wraz z zawartością do laboratorium (nie wiem jakim cudem komuś przecieka bo mi nigdy się nie zdarzyło), wyjmuję rzeczony pojemniczek z nieprzezroczystej folii i skromnie kładę (według polecenia) na kontuarze. Tuż obok umywalki. Więc stawiam i pytam: Przepraszam, czy mogłabym umyć ręce (no jakieś takie skrzywienie mam- niby zawartość moja, niby niedotykana i niewychlapana ale mimo wszystko...)? Piekielna laborantka: NIE! (caps celowy). No ale dlaczego nie? Może mi to ktoś wyjaśnić? A żeby było weselej- toaleta dla pacjentów zamykana na klucz, który jest w rejestracji trzy piętra niżej. No świątynia higieny normalnie. Nie chcę nawet myśleć, kto przede mną dotykał klamek-być może jemu się akurat rozchlapało.... Szczęściem mam przy sobie nawilżane chusteczki. Następnym razem od razu zaopatrzę się w żel antybakteryjny i jednorazowe, lateksowe rękawiczki. Dwie pary. Jedną założę przed dotknięciem klamki wchodząc a drugą wychodząc.
Odpowiedz@mijanou: A tego akurat laborantki zapewne nauczyli pacjenci :( Czysto w teorii rączki umyjesz, posprzatasz itd. Ale trafi się "Janusz z Grażyno" albo "Sebix z Karyno" i po gościu będziesz sprzątać TY. Nic przyjemnego - uwierz mi. Nie dziwie się, że nie chciała Ci dać skorzystać z toalety, niestety :(
Odpowiedz