Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O tym jak zmieniło się podejście do dzieci i kontroli nad nimi.…

O tym jak zmieniło się podejście do dzieci i kontroli nad nimi.

Lata mojego dzieciństwa to lata dziewięćdziesiąte. Normą wtedy było chodzenie całymi dniami po podwórku, przychodzenie tylko na 16.45 na Dragon Balla i z powrotem na dwór. Jedliśmy jabłka prosto z drzewa, marchewki tylko wycieraliśmy w spodnie, były bitwy na patyki...to znaczy miecze, oranżady na spółkę i gra w gumę od kostek aż do pasa...

Żyję, mimo tych wszystkich ostrych patyków, zatrutych jabłek, i bakterii, którymi powinni mnie zarazić koledzy poprzez picie z tej samej butelki. I w ten sam hardcorowy sposób chciałam wychować moją córkę - teraz 6-cio letnią dziewczynkę.

O to co słyszę o moim patologicznym podejściu do dziecka:
1. Córka chodzi sama na plac zabaw pod blokiem (nawet nie musi przez ulicę przejść, widzę ją z okna) - "porwą ją", "nie powinna być sama", "nie wiesz co jej przyjdzie do głowy", "pedofile tylko czyhają na samotne dziecko".
2.Córka chodzi sama rano po pieczywo do piekarni - "ja bym się bała, przecież nie widzisz jej cały czas", "to nie jest obowiązek małego dziecka", "wpadnie pod samochód" (mała osiedlowa uliczka) "porwą ją", "pedofile tylko czyhają na samotne dziecko".
3. Córka lubi "bawić się" z okolicznymi zwierzątkami (podkreślam - nie robi im żadnej krzywdy) - "fuj, jak możesz jej pozwalać dotknąć żaby", "od ślimaków można się czymś zarazić", "nie pozwalaj jej wchodzić w krzaki, bo tam są kleszcze*",
4. Córka sama decyduje w co się ubiera (mówię jej tylko czy jest zimno czy ciepło) - "jest za mała żeby decydować o sobie", "nie możesz jej ładniej ubierać?" (mała ma specyficzny gust - lubi założyć np. czerwona bluzkę, zielone spodenki i niebieskie buty, żeby być tęczowa).
5. Córka nie je na podwórku - tzn. nie noszę ze sobą torby matki Polki z soczkami, wodą, ciasteczkami, bułeczkami i kanapkami. Jeśli jest głodna - wraca do domu i znów może wyjść - "jak możesz głodzić dziecko?", "moje to cały czas coś jedzą" - (widać!), "smutno jej jest, gdy inne dzieci jedzą, a ona nie ma".
6. Córka może chodzić sama do sąsiadki-koleżanki (ten sam blok, druga klatka) - "czemu puszczasz ją samą?", "przecież to kilka kroków, możesz ją odprowadzić", "zabłądzi", "porwą ją", "pedofile tylko czyhają na samotne dziecko".
7. Córka sama robi sobie proste posiłki - płatki z mlekiem, kanapkę z serem i picie - "ona jest taka malutka", "nie zabieraj jej dzieciństwa", "ma jeszcze na to czas".
8. Córka sama decyduje kogo lubi, z kim chce się bawić, kogo zaprosić na urodziny itp. Myślałam, że jest to oczywiste, niestety ostatnio usłyszałam komentarz, że to ja powinnam jej wybierać kolegów, bo "wiem lepiej co jest dla niej dobre". W domyśle chodziło chyba o majętność potencjalnych kolegów, bo wypowiedziane było w kontekście kontaktu z nieśmiałą, skromnie ubraną dziewczynką.
9. Córka nie chodzi na zajęcia dodatkowe w przedszkolu (co prawda chodzi poza przedszkolem, ale dla mamusiek nie jest to istotne). Nie podobały się jej i została wypisana - "wykluczasz ją z grupy" "powinna robić to co inne dzieci", "hamujesz jej rozwój, tylko tak będzie kimś w przyszłości".

Całe szczęście nie wiedzą, że pomaga mi śmieci wynosić, bo by MOPS wezwali...
A ja tylko czekam na moment jak zaczną biadolić, że ich dzieci nic nie chcą robić i są takie niesamodzielne - oczywiście nie wiadomo dlaczego.
Niedługo przenosimy się na wieś - tam nauczę ją jeść nieumyte marchewki - o ja wyrodna matka.

*córka jest szczepiona na choroby odkleszczowe, bo jesteśmy często w lesie.

by menevagoriel
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar katzschen
27 53

Niby racja, ogólnie się zgadzam, ale... nie ma co udawać, że świat wokół nas się nie zmienił. Nie chodzi tylko o podejście rodziców, ale i o takie czynniki, jak więcej samochodów na ulicach (może nie na Twojej ulicy, ale ogółem i stąd z automatu obawa), więcej mam pracujących i tym samym mniej tych wyglądających na podwórko :P wiem ze to brzmi zabawnie, ale zmiany w zachowaniu ludzi nie zachodzą bez przyczyny.

Odpowiedz
avatar menevagoriel
28 46

@katzschen: ludzie są poprzez media nakręcani, że muszą się wszystkiego bać. Bakterii w niemytym jedzeniu (nie piszę tu o chemikaliach), kontaktu z drugim człowiekiem - choroby, pedofilów i gwalcicieli czytających za każdym rogiem. Matki nie pozwalają dzieciom nawet bawić się patykiem, bo sobie oko wydłubie. Czyżby patyki również (razem z tym strasznym światem) się zmieniły w smiercionośną broń?

Odpowiedz
avatar katzschen
21 33

Napisałam wyraźnie, że NIE TYLKO podejście rodziców się zmieniło. Po prostu - część nowych obaw jest uzasadniona, część nie. Uproszczona konkluzja "kiedyś było lepiej" jest niewystarczająca.

Odpowiedz
avatar katzschen
23 29

A i co do mediów, uważam ze tylko częściowo masz rację. Owszem o zagrożeniach mówi się dużo, ale to nie znaczy że wcześniej nie istniały. I tu też generalizacja jest groźna, bo niektóre dzieciaki wskutek wynikającej ze strachu nadopiekunczosci rodziców staną się niesamodzielne, inne być może dzięki ich ostrożności uchronione przed faktycznym niebezpieczeństwem. Trzeba włączyć rozum - jednym się to udaje, inni (jak ci których opisalas) w pewnych aspektach przesadzają, ale czy to wyłącznie wina mediów?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 22

@katzschen: Nasze place zabaw to był gułag w porównaniu do obecnych. Teraz na placu jest bezpiecznie za naszych czasów trzeba było uruchomic tez rozsądek

Odpowiedz
avatar menevagoriel
19 27

@katzschen: nie wiem czy tylko, ale polecam zrobić eksperyment i zaobserwować o czym mówi telewizja. Dzienniki, fakty, ukryta prawda, seriale, a nawet programy na discovery, itp. Jak bedzie choć jedna pozytywna informacja - strzelasz kielicha. Spokojnie, gwarantuję, że pijacką zabawą to się nie stanie, bo nikt się przy tym nie upije. Za to nie polecam takiej zabawy przy negatywnych informacjach. :)

Odpowiedz
avatar katzschen
3 21

Mam wrażenie że nie przeczytalyscie tego, co napisałam, a już na pewno nie postaralyscie się zrozumieć. Skoro wyłącznie media są odpowiedzialne za zmianę wszystkich postaw, to jakim cudem Ty autorko uchowalaś się z innym nastawieniem?? Jedyna na świecie? Zaręczam Ci że znam sporo osób podobnie wychowujących dzieci, co więcej to nawet popieram - ale taki zerojedynkowy tok myślenia, jaki tu obserwuję, zniechęca do jakiejkolwiek dyskusji.

Odpowiedz
avatar naija
8 26

@menevagoriel: zgadzam się z większością tego co opisałaś co do nadopiekuńczości ale.. "uczyć jeść niemyte marchewki"? Czasy się zmieniły, pewne rzeczy są gorsze a pewne lepsze. Nie sadzę jednak żeby wzrost podstawowej higieny zywnosci był negatywny. Rozumiem, że oburzenie mogą wywoływać matki, które zabraniają jeść dziecku coś co spadło na podłogę w domu itp. Ale uczyć dziecko jedzenia niemytych warzyw tylko dlatego, że ty tak robiłaś w dzieciństwie? Z nieumytych warzyw, szczególnie takich prosto z pola, można złapać czy to tasiemca czy toksoplazmozę. Podejście "nauczę specjalnie jeść brudne warzywa bo walić współczesne standardy" jest dla mnie również przesadą, tak chuchanie na swoje dzieci

Odpowiedz
avatar menevagoriel
-2 20

@naija: jemy niemyte warzywa i owoce, chodź akurat nie marchewki (z piachem smakowały mi tylko w dziecińsywie) całe życie i jest ok. Truskawki, kalafiory, cukinie - wszystko co wystaje ponad ziemię i nie chrzęści w zębach. Hehe. Nie dotyczy to warzyw kupowanych, bo te zawsze myję.

Odpowiedz
avatar menevagoriel
2 16

@katzschen: chętnie bym podyskutowała nie zero-jedynkowo, a w formie takich komentarzy się nie da. Tu zamieszczasz raczej swoje stanowisko, a nie poszczególne poglądy i odstępstwa od nich :) inaczej byśmy tu mieli rozprawki. A jak się uchowałam? Nie uchowałam właśnie. Dopiero jako dorosła osoba zdałam sobie sprawę, że to czego słucham/ co oglądam bardzo negatywnie na mnie wpływa, że zaczęłam wyszukiwać w sobie chorób, bać się i uznałam, że nie jest to dla mnie dobre i właściwe. Może dlatego tak bardzo jestem kontra, bo odrzuciłam to wszystko. Mamuśki (moje podwórkowe) jak widzą pszczołę, to mówią "uważaj żeby cię nie użądliła, a ja nie chce, aby mój dzieciak w ten sposób myślał o otaczającym go świecie.

Odpowiedz
avatar jedendwatrzy
-4 16

@naija: całe życie (a już trochę na karku mam) jem warzywa i owoce prosto z krzaka/ziemi i najwyżej po opłukaniu wodą, jeśli wyjątkowo ufajdane w piachu. nikt mi nigdy nie powiedział, że złapię tysiąc strasznych chorób, jeśli zjem pomidora bez polania go litrem płynu antybakteryjnego, i wciąż nie złapałam.

Odpowiedz
avatar naija
5 15

@jedendwatrzy: Jeżeli opłukujesz warzywa to znaczy że je myjesz... Nie polewam owoców i warzyw domestosem czy alkoholem tylko bieżącą wodą i nie sądzę żeby czyniło to ze mnie mizofoba. Po prostu nie widzę sensu wystawiania się na potencjalne ryzyko złapania tasiemca dla poczucia swojskości marchewki z piachem. Może to kwestia świadomości, ale na studiach biologicznych napatrzyłam się na wszelkie płazińce czy bakterie i wiem, czego nie chce mieć w sobie i czemu można zapobiec minimalnym wysiłkiem.

Odpowiedz
avatar menevagoriel
-3 19

@naija: truskawka prosto z krzaka (jeszcze ciepła id słońca), a umyta truskawka, to dwie różne truskawki.

Odpowiedz
avatar szafa
6 10

@katzschen: Co do pasożytów - ja też jadłam prosto z gałęzi, krzaków itp. I po prawdzie to jako dziecko non stop miałam owsiki. Mało to chyba miłe dla dziecka? Moja mała siostrzenica myje owoce i warzywa i nie ma z tym problemów w domu.

Odpowiedz
avatar pat_ula
0 6

@szafa: owsiki mialas przede wszystkim bo nie mylas rak po skorzystaniu z toalety...

Odpowiedz
avatar GlaNiK
23 29

Ja jestem pod wrażeniem :-) Jesteśmy w podobnym wieku, Dragon Balla się oglądało nawet w szkole (czasem było to możliwe). Życzę powodzenia i wytrwałości. I niech Ci córka wyrośnie na zdrową i silną kobietę :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
33 39

Moje dzieciństwo przypadało na lata 80 i początek 90 i mam identyczne wnioski. Do tego my nadawaliśmy przedmiotom znaczenie: patyk - miecz, pistolet, koń itd. Zauważyłam, ze teraz dzieci tak nie umieją. Widziałam matkę która odkażała rączki od kogutka na sprężynie. Widze małe dzieci z wystylizowanymi fryzurami! Szczególnie chłopców

Odpowiedz
avatar konto usunięte
22 30

@Windowlicker: Zgadzam się z nimi w 100%! Jeszcze jedną rzecz zauważyłam: za moich czasów nie istniał temat pieniędzy. teraz w kółko słyszę jak dzieciaki dyskutują ile co kosztuje

Odpowiedz
avatar Windowlicker
27 31

@maat_: To także moje czasy :). Fakt, jedyne gadki z dzieciństwa o kasie, które pamiętam to te, kiedy kombinowaliśmy z kumplami, ile brakuje na oranżadę, którą wypijało się potem "na spółę: :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 września 2016 o 17:38

avatar konto usunięte
13 29

@Windowlicker: A wiesz co mnie ostatnio zniszczyło? Plasterki znieczulające na ugryzienie KOMARA!!!! No ludzie! Nie dość, ze to skrajny kretynizm to jeszcze ćpuny z dzieci chcą robić!!!!!

Odpowiedz
avatar Windowlicker
12 16

@maat_: Ja bardzo przepraszam, ale... Że co? :D Nie bardzo wiem, czy mam się śmiać, czy płakać.

Odpowiedz
avatar menevagoriel
13 17

@maat_: masakra. Do tego kropelki na apetyt są moim osobistym hitem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

@menevagoriel: Tak, a w składzie różne postacie cukrów

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@menevagoriel: a to juz bylo we wczesnych latach 90' gdy bylam mega niejadkiem :) moje dziecinstwo to tez wczesne lata 90' i wtedy tez sie znikalo na caly dzien, nie mialo sie telefonu i komputera. Piekne czasy

Odpowiedz
avatar Zmora
-1 9

@maat_: Ogółem się zgadzam, ale nie wiem jak te plasterki miałyby dzieci w ćpunów zmienić, jak w nich nie ma nic czym można by się naćpać. Ba, nawet przeciwbólowego nic tam nie ma. O.o

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

wcale takie plasterki to nie glupi pomysl, bo ile sie w dziecinstwie nadrapalam.. teraz to albo komary wyginely, albo mnie omijaja, bo rzadko kiedy mam jakiegos babla, raz na kilka lat

Odpowiedz
avatar jedendwatrzy
4 4

@nursetka: może mieszkasz w dużym mieście bez wody w okolicy, bo u mnie komarów dalej jest pełno ;)

Odpowiedz
avatar Alien
7 7

@maat_: A co jest strasznego w tych plasterkach? Ja tego lata przez ukąszenia tych cholerstw ledwo mogłam spać...

Odpowiedz
avatar natalia
0 0

@maat_: Akurat w łagodzeniu ukąszeń nie ma nic złego. Sama namiętnie okładałam się octem w dzieciństwie, bo na wsi fajnie, wolność i swoboda, ale wszelkie osy, pszczoły i komary czasami nie dawały żyć, a o spaniu nie było mowy. Zresztą moja koleżanka z dzieciństwa tak się drapała, że potem długo leczyła nadkażenia, do tej pory ma blizny. Co prawda delikatne, na pierwszy rzut oka niewidoczne, ale ma.

Odpowiedz
avatar Pierzasta
22 24

Ostatnio na grupie "mamowej" z mojego miasta była podobna dyskusja na temat w jakim wieku można dziecko samo gdzieś puścić (w sensie: plac zabaw, przed blok, do/z szkoły itd). I zatrważająca ilość mamusiek twierdziła że dziecka samego nigdzie nie puści wcześniej niż skończy on 10-12 lat. PS- jak mogłaś na samego Dragon Balla iść, a Rycerze Zodiaku i reszta anime przed i po DB to co ;-)?!

Odpowiedz
avatar menevagoriel
13 13

@Pierzasta: czasu nie było - priorytety :D

Odpowiedz
avatar menevagoriel
20 24

@Day_Becomes_Night: w tamtym roku próbowałam córkę "samą" do przedszkola puszczać. Samą w cudzysłowie, bo szłam z nią do budynku, otwierałam domofon, po czym się z nią w holu żegnałam i szłam do pracy, a córka się rozbierała, zakładała kapcie i szła do sali. Nie wyobrażacie sobie jaka córka była dumna z siebie. Niestety zostałam poinformowana o tym, że dzieci odprowadza się do sali, nie do przedszkola. Trudno, trzeba było się dostosować.

Odpowiedz
avatar Bryanka
5 5

@Day_Becomes_Night: To zależy gdzie w Anglii :) U mnie "na wiosce" dzieciaki 8-9letnie w większości maszerują do szkoły same, albo dojeżdżają busami szkolnymi.

Odpowiedz
avatar dodolinka
1 11

Zasadniczo mass racje. Nie zgodzę się jednak z dopiskiem - na boreliozę nie ma szczepionek. A uwierz, gowno straszne

Odpowiedz
avatar menevagoriel
12 18

@dodolinka: wiem, że nie ma. Niestety sama mialam tę "przyjemność". Alemimo to będę chodzić do lasu, po łąkach i po parkach. A kleszcza można złapać wszędzie.

Odpowiedz
avatar szafa
4 6

@menevagoriel: Dokładnie, ja na trawniku potrafiłam złapac kleszcza.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
19 21

Ło matko... Co by było jakby te mamuśki zobaczyły zucha po obozie...

Odpowiedz
avatar menevagoriel
8 14

@metaxa: właśnie chcemy córkę zapisać w nastepnym roku do harcerstwa. Mam nadzieję, że tam spotkam ludzi z podobnym podejściem do życia.

Odpowiedz
avatar cassis
17 23

@menevagoriel: nie spotkasz... Rok temu po biegu biszkopta kumpel, który zajmuje się grupami młodszymi dostał od mamusiek OP jak stąd do jutra, że dzieci były w lesie po ciemku [z opiekunem!!!] a jedna nawet groziła zgłoszeniem na policję. Obozy to tez już nie to, bo jest sanepid i kontrola. Nie ma samodzielnego rozbijania namiotów, ani gotowania [musi byc kucharka z książeczką SANEPIowską] Nie ma łowienia ryb. Rozpalanie ogniska przez dzieci do 15 r.ż - zabronine :/

Odpowiedz
avatar Katka_43
11 13

@cassis: No żartujesz! Rany boskie, to już nawet harcerze nie potrafią z ciućmoka zrobić człowieka?

Odpowiedz
avatar menevagoriel
1 5

@cassis: to moja pod okiem tatusia już rozpala ognisko- taką zapalniczką do zniczy :p z dłuższą szyjką.

Odpowiedz
avatar Kosiciel
3 5

@cassis: To gdzie cała frajda z rozbijania obozu? Gnanie z ciężkim plecakiem parę kilometrów przez las, rozbijanie namiotów, wyprawa do lasu po drzewo na maszt i prycze, budowa kuchni, latryn i "łazienki"? W latach 90' to wszystko było! Jakże miłe to teraz wspomnienia :)

Odpowiedz
avatar 4525882ulasok
1 1

@Katka_43: A to zależy ;) Mój obecny 18-latek pojechał na swój pierwszy obóz, tfu, kolonię zuchową mając lat sześć- po zerówce. 1. Obóz trwał 3 tygodnie. Dzieciarnia brała udział we wszystkich pracach obozowych (bajer był wg. mojego Młodego, jak trzeba było wielkie gary poszorować piaskiem i bili się, kto włazi i szoruje od środka) 2. Maluchy wart nocnych nie miały, ale drużyna uczyła się rozpalać ogniska, obrabiać tyczki, wyplatać prycze a w pierwszym możliwym terminie walczyli o bycie na kwaterce. W efekcie Młodego miałam "z głowy" na co najmniej 5 tygodni wakacji 3. Drużynowe (dwie po kolei, żeby było śmieszniej siostry) trzymały towarzystwo za mordeczki, dzieciaki wpatrzone w siostry fruwały na wysokości lamperii, zbierając punkty na kolejne sprawności ( Młody pobił rekord onego czasu zdobywając 39 zuchowych i obrzędowych (zuchy i harcerze wiedzą o co kaman;)) sprawności. Nauczyły tego, czego w domu czasem się nie da- działania w grupie, odpowiedzialności za nią, uzupełniło się to co dzieciaki powinny wynieść z domu, było to to, co idealne harcerstwo powinno wnosić w wychowanie takiego człowieczka. I bez bogoojczyźnianej śpiewki, za co do dziś błogosławimy dh.Gosię i dh.Kasię Pozdrawiam siostry Wrzosek- szkoda, że odeszłyście, wiele dzieciaków, dziś już dorosłych dzięki Wam przeżyło wspaniałą przygodę. Brygadki Puchatka też już nie ma.

Odpowiedz
avatar Habiel
17 17

Już w latach 90 zdarzały się szalone mamuśki- jedna z nich oskarżyła moją o to, że o mnie nie dba, bo potrafiłam odgrzać sobie rosół na kuchence (byłam w 2-3 klasie podst.) :D

Odpowiedz
avatar GythaOgg
24 28

O szlag, tylko nie mów o tej szczepionce, bo zaraz się dowiesz, że autyzm, rtęć i abortowane płody (serio, znam człowieka, który twierdzi, że szczepionki robi się z abortowanych płodów).

Odpowiedz
avatar Axisss
5 7

FikMikfeegiel - nie wiem kto i czemu minusuje. Do stworzenia szczepionek potrzebny jest wirus, wirus trzeba na czymś wyhodować, tym czymś są ludzkie komórki. Część linii komórkowych na których się to robi wywodzi się z komórek pobranych od ludzkich płodów (tych dwóch o których wspomniałeś). Ten fakt jest wykorzystywany przez antyszczepionkowców i rozgłaszany w "nieco" zniekształconej formie, w efekcie niektórzy naprawdę myślą, że do szczepionek ktoś dodaje zmielone płody z aborcji - ot taka tycia manipulacja.

Odpowiedz
avatar Vileyka
2 14

Konto zalozylam, zeby to napisac.. Uciekaj z bloku jak najszybciej bo w koncu ktos wezwie ten mops. I wiem to niestety z doswiadczenia bo dwa lata temu trafilam do sadu rodzinnego wlasnie za 6 latke sama na podworku (zamkniete osiedle). Dzisiaj juz nie wolno wychowywac dzieci tak jak my bylismy wychowani.

Odpowiedz
avatar katzschen
3 3

Do ukończenia przez dziecko 7 lat (tylu na pewno, czy 7,5 też, nie pamiętam) trzeba np. trzymać je za rękę podczas spaceru - nie w tym sensie, że ktoś łapie niesubordynowanych :P ale jeśli zdarzy się wypadek, odpowiedzialny będzie opiekun. :/

Odpowiedz
avatar RoseMadder
2 2

@katzschen: Zgodnie z polskim prawem dziecko do 7 r.ż. musi przebywać w przestrzeni publicznej pod opieką osoby dorosłej.

Odpowiedz
avatar jeery22
-3 21

Wybrałaś sobie kiepski portal do opisywania swoich wywodów. Tu też są przewrażliwione mamuśki.

Odpowiedz
avatar Locust
19 19

Mnie zawsze rozwala, gdy rodzice nie tylko pilnują dziecka krok w krok na placu zabaw, ale tez instruują: wejdź tu, patrz na to, ślizgawka, huśtawka, usiądź, wstań, stan na głowie :P jakby dziecko nie mogło nawet samo zdecydować, czym woli się bawić. Przeżyłam tez spory szok, gdy starsza córa chodziła do zerówki. Jakis czas po rozpoczęciu roku szkolnego nauczycielki ogłosiły, aby rodzice odprowadzali pociechy tylko do wejścia do szatni, dalej dzieci powinny same się rozebrać, odwiesić rzeczy na właściwy haczyk i iść do klasy. Niestety, dla niektórych rodziców było to zbyt dużo samodzielności i do końca roku musieli wchodzić z dziećmi i rozbierać je. Niektórzy wybrali zdejmowanie kurtki dziecka na zewnątrz, żeby nie robić tłoku w środku :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

@Locust: I jeszcze decydują w co i jak się bawić, jak budować zamek, jak się wspinać, gdzie pójść. Jacyś nienormalni

Odpowiedz
avatar BlueBellee
13 15

I tak trzymaj, bo masz bardzo dobre podejście. Jak teraz patrzę na niektóre dzieciaki i ich rodziców, to mi się nóż w kieszeni otwiera. Bo co one będą z dzieciństwa pamiętać? Plasterki odkażające na milimetrowe zadrapania i wychodzenie pod okiem mamy do 12 roku życia? Ale coś mi musisz wytłumaczyć.. Jak to w gumę tylko do pasa?! :P

Odpowiedz
avatar menevagoriel
12 14

@BlueBellee: tak wiem, do szyi się grało :D ostatnio próbowałam z córką i byłam taaaaka nieszczęśliwa, bo mi nie szło hehe. A pamiętam co wyprawiałam z gumą - jakie zaplatanki robiłyśmy. Za to się pochwalę, że w klasy obie szcześciolatki ograłam :D

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 września 2016 o 1:35

avatar konto usunięte
0 4

@BlueBellee: ja niestety nigdy sprawna fizycznie nie byłam, wiec do gumy do pasa nigdy nie doszlam :(

Odpowiedz
avatar Katka_43
7 7

@menevagoriel: To moje bardzo smutne wspomnienie z dzieciństwa, bo w gumę byłam beznadziejna:((( Za to najdalej skakałam z huśtawki:)))

Odpowiedz
avatar BlueBellee
7 7

@menevagoriel: No co Ty, ja pamiętam, że po szyi były jeszcze "półgłówek", głowa, uniesione i zgięte ręce i wyprostowane na końcu :D To ostatnie robiło się "gwiazdą", ale reszty nie pamiętam jak :P Heh, to teraz się pewnie na Ciebie zbierają. @nursetka ja za dzieciaka byłam całkiem sprawna, za to teraz szkoda gadać...

Odpowiedz
avatar menevagoriel
5 5

@BlueBellee: nie, to my max do szyi, a najczęściej właśnie do pasa z zaplataniem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@menevagoriel: a przed pasem było PD czyli "półdupek" ;)

Odpowiedz
avatar Irasiad
26 28

ja ostatnio dowiedziałam się, że nie interesuję się dzieckiem i narażam je na stres i niebezpieczeństwo, ponieważ nie poszłam z nim na rozpoczęcie roku szkolnego. Mało tego, dałam w łapę pieniądze na bilet miesięczny i pogoniłam maluszka, ucznia 1 klasy gimnazjum na autobus.

Odpowiedz
avatar menevagoriel
31 31

@Irasiad: za moich czasów (jak to staro brzmi) stresem było właśnie z matką przyjść... obciach maksymalmy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

@menevagoriel: Dokładnie!!!! Moja chciała iść ze mną na rozpoczęcie I klasy w LO (stary system - miałam 15 lat) Myślałam, ze umrę!

Odpowiedz
avatar katem
8 12

@Irasiad: Kiedyś na piekielnych napisałam, że jako dziecko wychowywane na wsi, sama chodziłam do przedszkola, do którego trzeba było przejść przez tory, albo pod mostem pod torami i przez most na rzece ( 15 minut drogi dla dziecka). Takie czasy były. Skomentowano to tu, jacy to moi rodzice i dziadkowie nieodpowiedzialni byli. Nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że może oni akurat dobrze wiedzieli, czy mogę sama iść czy nie.

Odpowiedz
avatar Kosiciel
3 5

@Irasiad: za moich podstawówkowych czasów (schyłek lat 80') samodzielnie chodziło się na przystanek i dojeżdżało "na dworzec", skąd pieszo drałowało się do szkoły (jakiś kilometr dalej), nikt za rączkę nie odprowadzał, z rodzicem/ami było się tylko raz na rozpoczęcie pierwszej klasy... w słoneczne dni nieraz wracało się "na autonogach", na przełaj, skrótem (jakieś 4 kilometry), z kilkoma kumplami. I jakoś dawało się radę, nikt nie zaginął, nikogo nie porwano.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@katem: Ja do 1 klasy podstawówki sama dojeżdżałam autobusem mając 7 lat. Mama tylko 1 dnia w 1 klasie mnie odprowadziła na autobus, później dalej już jeździłam sama i jakoś krzywda mi się z tego powodu nie stała. Na wsi ganiało się po polach, zbierało kukurydzę i gotowało w domu, czasami nawet surową. Rozbijało się buraki cukrowe o drogę i jadło, a teraz... Pamiętam jak z kolegami ganiałam po starych budynkach, jeździło się wszędzie rowerem. Piękne czasy.

Odpowiedz
avatar mobydickk
8 14

Ale jak to tak, żeby nie umyte jeść? To przecież trzeba za to zielone złapać, z ziemi wyrwać, a potem w beczce z deszczówką co pod rynną stoi wypłukać. Marchewkę zjeść, zielone wyrzucić kurom. No proste, co nie? ☺

Odpowiedz
avatar menevagoriel
9 13

Przypomniała mi sie jeszcze jedna niebezpieczna zabawa, od której powinniśmy wszyscy zginąć - gra w noża. Kto grał, niech pierwszy rzuci ślizgacza :D

Odpowiedz
avatar misiafaraona
5 5

@menevagoriel: Koledze nóż podczas takiej gry wbił się w dłoń.

Odpowiedz
avatar Kosiciel
4 4

@menevagoriel: My bawiliśmy się w "straty materialne" - na jezdni układało się kasztany, a po przejachaniu samochodu liczyło, ile z nich zostało rozjechanych. Na szczęście nie była to bardzo uczęszczana droga, i zawsze było nas kilku, by się rozglądać na obie strony - ale mimo wszystko nie była to chyba najbezpieczniejsza zabawa pod słońcem :P

Odpowiedz
avatar GoHada
7 9

No to mnie zagięłaś O.o Byłam święcie przekonana, że Dragon Ball leciał zaraz po 15:00, kiedy akurat wracałam z kolegami z budowy sąsiedniego osiedla, gdzie szukaliśmy po szkole kawałków gipsu, które zastępowały nam kredę, by po emisji kreskówki móc znów wyjść na dwór i "kredą" namalować klasy na ulicy. O dziwo wszyscy moi znajomi z dzieciństwa żyją, nie zabili się spadając z balkonów bez barierek czy nie skaleczyli o druty i inne badziewia czyhające w nowo wybudowanym domu w stanie surowym otwartym. Co do historii, przypomniała mi pewien obrazek z internetu, na którym dialog leciał mniej więcej tak: - Jak pani to robi, że pani córka jest taka samodzielna? - Pozwalam jej.

Odpowiedz
avatar Mad
1 5

Aż się musiałam zalogować! Moja córa chodzi sama na podwórko i do sklepu od kiedy skończyła 4,5 roku :) Na szczęście nikt za bardzo tego nie komentował, ale widziałam mordercze spojrzenia ludzi - najbardziej bawiły mnie te od sąsiadów, którzy znają mnie jeszcze z czasów kiedy sama byłam takim podlotkiem! W weekend mogę się wyspać, bo młoda wie gdzie jest lodówka i napoje, zrobi sobie śniadanie albo weźmie gotowca w postaci jogurtu i wraca do swojego pokoju się bawić. Ubiera się też sama, od kiedy skończyła 3 latka, tylko że wtedy miała przygotowane w co ma się ubrać. Twoja przynajmniej wygląda kolorowo, moja często jest cała różowa! Nie wyobrażam sobie, że jakaś 6 latka nie potrafi wykonywać takich czynności. Moja w styczniu skończy 7, chodzi do szkoły już dwa tygodnie i trzy dni temu zapytała czemu nie może sama iść :D

Odpowiedz
avatar Golondrina
14 14

Ostatnio w moim gimnazjum trafiło się dziecko, które nie umie sobie zawiązać sznurówek w butach, bo to zawsze mama albo babcia wiąże... Trzynastolatkowi mama wiąże sznurówki, wyobrażacie sobie? Córka Autorki raczej nie będzie miała takich problemów, i oby więcej było takich rodziców :)

Odpowiedz
avatar mijanou
-3 7

Wiesz, niby racja. Ale jednak w latach 90-tych nie było tylu samochodów, tylu ruchliwych ulic a uliczny chuligan stawał na baczność przed policjantem. To se ne vrati.

Odpowiedz
avatar Moby04
5 9

@mijanou: A teraz co drugi młodzieniec biega z kijem do baseballa, nie? Poza tym fakt, jest więcej aut ale dziecko ma się nauczyć jak ich unikać. Prosta sprawa: więcej aut, większa ostrożność.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

@mijanou: Jak wspomnę jakie bandy grasowały po moim osiedlu w latach 70-tych i 80-tych i jakim ryzykiem dla dorosłej osoby było przejście skrótem przez park nocą, to dochodzę do wniosku że teraz jest nieporównywalnie bezpieczniej niż wtedy. Rejony miasta gdzie w latach 80-tych bałem się w ogóle zapuszczać wieczorem tak się teraz ucywilizowały, że spokojnie mogę po nich chodzić w środku nocy.

Odpowiedz
avatar syzyf4400
12 12

Tak jak niektórzy, Ja również musiałem się zalogować ;) powiem Ci, że pozytywnie mnie zaskoczyłaś. A już zwłaszcza komentarzami. Wszedłem w nie oczekując gównoburzy, ale koniec końców pomyślałem "wow, Ona na prawdę jest normalna. Co więcej, 99% komentujących są normalni!". Alen mam jedno "ale". Jedzenie owoców prosto z krzaka czy zerwanych z drzewa i nie umytych wcześniej, to co innego, niż jedzenie czegoś ubrudzonego w ziemi. Od tego pierwszego najwyżej dostanie się biegunki (w skrajnych przypadkach cos gorszego). A z ziemi można nabawić się niejednej choroby czy pasożyta. Tak więc, na wszelki wypadek lepiej opłukać coś co miało kontakt z ziemią, bo niestety w tym wypadku, wytarcie o koszulkę, może nie wystarczyć. A co do reszty. W stu procentach się zgadzam! :D

Odpowiedz
avatar JemParowkeNosem
5 17

Majac 14 lat w wakacje moglem wracac o ktorej chcialem robic co chcialem tak samo jak reszta kolegow z ekipy. Byl jeden taki co do domu musial przed 21 30 wracac ciagle sie tlumaczyc itp Ku zdziwieniu jego rodzicow teraz on jest cpunem i alkoholikiem a my sobie w zyciu dobrze radzimy :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 16

@JemParowkeNosem: Skąd minusy? Dzieci nadopiekuńczych rodziców bardzo często źle kończą, im bardziej nadopiekuńczy rodzic, tym gorsze dorosłe życie dziecka.

Odpowiedz
avatar JemParowkeNosem
3 7

A potem jest ze rodzice sie boja 15 latka w domu zostawic bo jeszcze dom spali jak bedzie chcial jedzenie zrobic :)

Odpowiedz
avatar RoseMadder
6 8

@JemParowkeNosem: Wnuki mojej cioci mają po 12 i 13 lat. Nigdy nie zostają same w domu dłużej niż 2h. Obiadu nie mogą same odgrzać, bo to przecież dzieci! Wnusio śpi dalej z babcią, chociaż ma 13 lat. Te dzieci są niańczone całymi dniami, nie mają kontaktu z rówieśnikami, tylko z elektronicznymi gadżetami. No, i dodać trzeba, że są zainteresowane wyłącznie pieniędzmi... Ile kosztowała ta zabawka? Ile ciuchy? A czy ten prezent, który dostały na pewno był drogi?! Mają tak od małego. Ja w życiu się takimi sprawami nie interesowałam za dzieciaka, nie miałam telefonu i bawiłam się normalnymi zabawkami.

Odpowiedz
avatar MalaArtystka
5 7

Aż się boję, że też będę "wyrodną matką". Mnie babcia wypatrywała lornetką jakoś co godzinę i nikt nie miał z tym problemu. Na osiedlu byli ludzie chorzy psychicznie, ale przecież w koło są ludzie. Teraz dzieci poniżej 10 r.ż nie mogą wyjść same, bo to złe i od razu po sekundzie ktoś je porwie/zabije/zgwałci..

Odpowiedz
avatar didja
-1 5

Generalnie popieram Twoje podejście, mam tylko dwa spostrzeżenia: 1. Bez butelki z wodą, zwłaszcza latem, jednak jej nie wypuszczaj. Dzieci, jak sam pamiętasz, potrafią zatracić się w zabawie, a teraz o odwodnienie nietrudno. 2. Nie daj się wpuścić w maliny ze szczepieniem na rzekome choroby odkleszczowe. Zaszczepić się możesz tylko na kleszczowe zapalenie mózgu, które jest baaardzo rzadkie. Większość problemów powoduje borelioza, na którą nie ma szczepionki, czasem w koinfekcji z bartonellozą, babeszjozą czy anaplasmozą. Lepiej więc oglądaj małą - albo może żona, żebyś nie wyszedł na pedofila ;) - i w razie "w" zrób badanie w laboratorium, które bada borrelię afzeli, bo ten gatunek u nas występuje. To ważne, bo w USA występuje b.burgdorferi i pierwsze testy, które przychodziły stamtąd, były na ten gatunek, więc robione naszym pacjentom dawały wynik ujemny.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 10

@didja: Bez przesady, znasz przypadek dziecka które "zatraciło się w zabawie" i umarło z odwodnienia? Jak dziecku zachce się pić, to po wodę samo przyjdzie.

Odpowiedz
avatar gzygza
2 2

A kleszcza można złapać wszędzie. Ostatnio jednego wywaliłam z parapetu. Mieszkam na I. piętrze, a naokoło nie ma drzew, czy nawet krzaków. Sporadycznie zdarzy się, że rośnie jakaś kępa trawy. Lekkie toto, z wiatrem przyleciało.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 5

Jak gdzieś pisałam wcześniej - moje dzieciństwo przypadło na lata dziewięćdziesiąte i dwutysięczne. Ulubionymi zabawami na przerwie w podstawówce było (chodziłam do 2 różnych ze względu na przeprowadzkę): 1) W pierwszej klasie biegaliśmy po kupach żwiru i piachu pozostałych po budowie/rozbiórce (?). 2) Od drugiej klasy (inna szkoła) zabawa podobna, tyle że zamiast żwiru i piachu była kupa ziemi i sporo drzew. Wspinanie, skakanie, bieganie. Przerwa idealna. Teraz w tych miejscach jest "idealny", nowoczesny plac zabaw. Podczas wizyt u taty bawiliśmy się z dzieciakami z osiedla w chowanego. Na parkingu. Wiem, ze bieganie i chowanie się między autami nie należało do najbezpieczniejszych, ale wszyscy mieliśmy na tyle dużo instynktu samozachowawczego by nie pakować się pod jadące auta. Zabawy na polach? Norma. Bawienie się ziemią w ogródku dziadków? Jak najbardziej. Całe przedszkole przechodziłam z obdartymi i posiniaczonymi kolanami. Żyję, blizn nie mam. Od drugiej klasy podstawówki jeździłam też na różnego rodzaju obozy i zielone lekcje. Na obozie konnym w ramach chrztu biegaliśmy po padoku, na dworze po błocie i każdy miał obowiązek zjeść trochę owsa. Ktoś się skarżył? Absolutnie nie. Za parę lat, gdy będę miała swoje dzieci, chciałabym je wychować tak samo. Jednak obawiam się, że społeczeństwo, nakazy, może mi to uniemożliwić...

Odpowiedz
avatar klarens
0 6

@ZimnaBlondyna: idealizowanie dziecinstwa bywa jednak ciut przesadzone. Moj syn 15l jest w pelni samodzielny. Ale od czasu do czasu dostał mimochodem takie opowiastki od rodziny jak "a pamietacie jak sie najedlismy takiej kolorowej surowej fasoli? Albo jak miskowi wybilismy oko strzelajac z procy? Albo jak tate pszczola ugryzla w jądro w wygódce?" Ja do 12 r zycia mialam zakaz ogladania tv a w wieku 14 lat pierwszy raz bylam nielegalnie w kinie. Przez cale liceum uciekalam na wagary ogladac filmy i palic fajki w krzakach. Ze zdumieniem stwierdzam ze moje dziecko jest bardziej asertywne ☺

Odpowiedz
avatar RoseMadder
5 7

@ZimnaBlondyna: Dobrze, my mieliśmy instynkt samozachowawczy, bo nas tego nauczyli rodzice, ale jak patrzę na dzieci moich sąsiadów, które po otwarciu furtki wybiegają bezpośrednio na ulicę nie patrząc, co się dzieje, to zaczynam wątpić w coraz to młodsze pokolenia...

Odpowiedz
avatar yakhub
5 5

Punkt 4. - POTWIERDZAM! Według wielu rodziców dziecko jest jak krowa - musi bez przerwy coś przeżuwać...

Odpowiedz
avatar yakhub
6 6

Ja dodam od siebie jeszcze taki paradoks: Wiele spośród tych dzieci, którym "nic nie wolno", jest jednocześnie... zwyczajnie zaniedbana. Z rozmów ze znajomą nauczycielką/wychowawcą świetlicy: - spora część dzieci nie myje zębów. W ogóle. Dopoki chodziły do przedszkola, to myły tylko w przedszkolu. Gdy przedszkole się skończyło, przestały myć. - dzieci przychodzą do szkoły brudne. Z opowieści dzieci - kąpiel wygląda tak, że rodzic nalewa wodę d wanny i wkłada dziecko. Po jakimś czasie wyjmuje. A że nikt dziecka wcześniej nie nauczył, jak się myć, to dziecko nie jest umyte. W efekcie od wielu dzieci po prostu śmierdzi starym, niedomytym potem. - kiedyś zrobiła eksperyment statystyczny - na ~30 dzieci na świetlicy, ŻADNE nie miało umytych uszu... I to nie jest pojedynczy obraz, czy jakaś patologia - normalne rodziny, dzieci w nowych, czystych ciuchach, pozornie zadbane, takie, które rodzice odwożą samochodem 500m do szkoły, żeby nie zabłądziły po drodze...

Odpowiedz
avatar natalia
1 1

@yakhub: Kazać dzieciom się myć? No przestań, tak zabierać dzieciom dzieciństwo? ;)

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
1 5

Nie może być! Normalna matka! To już wymierający gatunek :) Ja w 93 roku miałem 10 lat. Obok osiedla była betoniarnia i wytwórnia pustaków. Całe dnie tam przesiadywałem i czasem pomagałem. Pomagałem też "odnowić" tarą betoniarkę, tatrę. Potem z jej kierowcą wybrałem się jednego dnia na kilka kursów z betonem do pobliskiej miejscowości. Miałem frajdę i spóźniłem się do domu 9h. Póki betoniarnia nie zwinęła się z tamtego miejsca, regularnie ich odwiedzałem, choć po tej akcji nie wybierałem się już na wycieczki. Teraz sami kreujemy problemy. Dzisiaj własnie przeczytałem, że warzywa i owoce, które spadną i odbite miejsce zacznie się psuć, automatycznie dyskwalifikuje to do spożycia bo wydziela się jakaś trucizna, która może powodować raka i problemy z przewodem pokarmowym. Nie wystarczy wyciąć tego miejsca bo substancja rozpuszcza się w wodzie i obejmuje cały owoc lu warzywo. Ilu z Was miało takie odbitki w poważani i często zjadało owoc razem z tym? Teraz będą masowo wyrzucane owoce bo takie rewelacje na fundują. Mam nadzieje, ze nie dożyję czasów kiedy żywność będzie tak sterylna jak powinna być sala operacyjna, a cały świat będzie wyglądał jak z jednego filmu: "Człowiek Demolka". Kto nie widział, niech obejrzy i zobaczy do czego zmierzamy...

Odpowiedz
avatar natalia
0 0

@Doombringerpl: To odbite jest najsmaczniejsze.

Odpowiedz
avatar Mroovkoyad
-1 5

W ogóle nasze społeczeństwo ma jakieś spaczone podejście do opiekuńczości. Widać to było np. po ogólnokrajowej histerii w temacie wieku szkolnego. A przecież Polska jest jednym z ostatnich krajów na świecie, gdzie dzieci kisi się w domu przez całe 7 lat.

Odpowiedz
avatar JemParowkeNosem
4 8

Za duzo samodzielnosci XD smieszne

Odpowiedz
avatar Xenopus
4 8

@LenaMalena: Znasz tę dziewczynkę lepiej niż jej rodzice? Każde dziecko jest inne i powinno mieć obowiązki i swobody takie, z jakimi jest w stanie sobie poradzić. Jeśli mała się nie boi, ma ustalone granice, jakich się trzyma i jakie rodzice kontrolują, to powinna się jak najbardziej uczyć samodzielności i odpowiedzialności za siebie.

Odpowiedz
avatar Matsurika
0 6

Ja zauważyłam jeszcze coś. Jak byłam mała i widziałam psa to zachwycałam się, podbiegałam, pytałam czy mogę pogłaskać. Teraz jak idę z moim psem, miniaturowym sznaucerem który idzie spokojnie a jak wydaje odgłosy, to piski a nie szczeknięcia to większość dzieci reaguje, jakby panicznie się go bała, mimo że on nawet nie patrzy w ich stronę. Ja rozumiem gdybym przyszła z Rottweilerem, gdyby to była jakaś osoba z traumą, albo mój pies warczał na każdą osobę przechodzącą obok, nie mówię też, że powinny podbiegać i zaczepiać każdego napotkanego psa. Ale one chowają się za rodziców, szybko odwracają się i uciekają lub wpadają w panikę...

Odpowiedz
avatar Maelstrom
5 5

@Matsurika: Nie dziwię się, że dzieci sięboją twojego mobilnego mopa, piski i kwęki małego psa fizycznie bolą osoby o czułym słuchu, np. dzieci. Mogę Cię zapewić, że odkąd sięgnę pamięcią, wolałem podchodzić do wilczurów, rottweilerów i sznaucerów olbrzymów, niż do hiperaktywnych alarmów zbliżeniowych.

Odpowiedz
avatar JemParowkeNosem
4 4

Wlasie, po co podchodzic do małej kulki ktora cie oszczeka?

Odpowiedz
avatar ellee
0 2

Ja mam to szczęście, że wprowadzam się niedługo na wieś... taką prawdziwą wieś - z gospodarstwami rolnymi w sąsiedztwie. Moi synowie mają 4 i 2 lata. Uwielbiają tam spędzać wszelkie wolne dni. 4latek jak wychodził w wakacje rano na pole to widywałam go tylko na obiad i wieczorem ;-) Bawią się z bandą kumpelstwa na zmianę u sąsiadów z prawej, u nas albo sąsiadów z lewej :-) Jak go nie widzę, to wychodzę co jakiś czas z domu kuknąć, gdzie jest (ewentualnie dostarczam im jakąś przekąskę). I tak po prostu zerkamy na nich na zmianę z sąsiadami (zależnie od tego u kogo aktualnie się bawią). 2 latek na razie jest jeszcze pod moim okiem, ale już zaczyna ciągnąc do "bandy". W miejscu gdzie mieszkam obecnie (w bloku) nie puściłabym go samego na podwórko... wszędzie dookoła ulice, dużo aut a i dzieci i rodzice z innym nastawieniem. Odliczam dni do przeprowadzki...

Odpowiedz
avatar Dzikus
0 0

@ellee: widuje go tylko na obiad i jak wraca czyli razem z sąsiadkami co jakiś czas patrzymy gdzie są

Odpowiedz
avatar cheburashka
0 2

- "Ojej! A co ty robisz, że to twoje dziecko takie samodzielne? - Pozwalam mu". Koniec cytaty.

Odpowiedz
avatar Dzikus
-1 1

Generalnie spoko uważam, że masz rację, ale numerek 2 czyli osiedlowa piekarnia, to chyba lekka przesada. Co prawda nie znam trasy, jednak 6 latka moim zdaniem nie powinna rano chodzić do piekarni

Odpowiedz
Udostępnij