Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Krótka kompilacja "piekielnych rodziców" - zaobserwowane w ostatnim czasie: 1. Piaskownica -…

Krótka kompilacja "piekielnych rodziców" - zaobserwowane w ostatnim czasie:

1. Piaskownica - kilkuletnie dziecko (zazwyczaj dziewczynka, ale niekoniecznie), ubrane w białe rajstopki i białą sukieneczkę (ewentualnie jasno-popielaty dres w przypadku chłopców). Rodzic (zazwyczaj mamusia) prowadzi takie dziecko do piaskownicy, mówiąc:
- Tylko się nie pobrudź!
Po czym co kilka minut raczy wszystkich okrzykiem:
- Kasiu (ew. Krzysiu), nie siadaj na piasku, bo się pobrudzisz!

Ja rozumiem, że czasami może zajść konieczność ubrania dziecka ładnie i elegancko. Ja rozumiem, że wtedy trzeba strasznie uważać, bo dziecko się potrafi wybrudzić wszystkim.
Tylko po co wystrojone dziecko prowadzić do piaskownicy?!


2. Środek sierpnia, piękna pogoda. Godzina 12. Plac zabaw typu "patelnia" - ani grama cienia. Dziecko cztero-pięcioletnie, ubrane w grube, dresowe spodnie, sweter, i wełnianą czapkę. Oczywiście w takich warunkach biedny dzieciak jest czerwony na twarzy z przegrzania i ledwie łapie oddech. Co słyszymy z ust mamusi (czasami babci)?
- Krzysiu, nie biegaj, bo się spocisz!
- Krzysiu, ale ty jesteś spocony! Może się przeziębiłeś? Ty chyba masz gorączkę!
- Krzysiu, usiądź na chwilę, bo się zgrzałeś!
Kiedyś nawiązałem rozmowę z taką mamą. Po krótkiej wymianie zdań, zapytałem, dlaczego to dziecko jest tak grubo ubrane. Odpowiedź?
- A, bo wczoraj wieczorem było strasznie chłodno.


3. Zabierasz dziecko nad wodę. Rozkładasz kocyk, ręcznik, zakładasz dziecku strój kąpielowy, wyciągasz koło ratunkowe, dmuchanego tygrysa, materac, i cały ten majdan. Po czym mówisz dziecku:
- Tylko nie wchodź do wody!


4. U lekarza - pobieranie krwi - poczekalnia.
Mój syn ma 2 lata, i potrafi powiedzieć raptem kilkanaście słów. Pomimo to potrafiłem mu wytłumaczyć, że przyszliśmy do pani doktor, która go ukłuje w rączkę, żeby był zdrowy, i że to troszkę zaboli, ale zaraz przestanie. Wiedział to już dzień wcześniej. Dzięki temu dziecko bez histerii samo weszło do gabinetu, samo nadstawiło rękę, i płakało raptem przez 10 sekund (w końcu powiedziałem, że zaboli i przestanie).
Nieskromnie się pochwalę - byłem jedynym rodzicem, który potrafił rzetelnie i uczciwie powiedzieć dziecku, co się stanie.
Rekordzistką była mama (na oko) 6-latka. Próbowała wmówić dziecku, że przyszli do kina. Z kontekstu rozmowy wnioskuję, że wychodząc z domu, dziecko myślało, że idzie na plac zabaw. Oczywiście, 6-latek głupi nie był, i nie wierzył w żadną ściemę - wył, kopał, i wyrywał się...

5. U lekarza - wizyta kontrolna i szczepienie
W "naszej" przychodni system wygląda tak: Najpierw wchodzi się do pokoju pielęgniarek, gdzie dziecko jest mierzone i ważone, oraz wypełniana jest cała dokumentacja. Następnie przechodzi się do sąsiadującego gabinetu lekarskiego na badanie, po czym wraca do pielęgniarek na szczepienie (gdzie czasami jest już kolejne dziecko do mierzenia i ważenia). Dzięki temu byłem świadkiem scenki:

Dziecko ok. 1 roku (jeszcze niechodzące), razem z obojgiem rodziców.
(P)ielęgniarka - Proszę rozebrać dziecko
(R)odzice - ...
(P)ielęgniarka - Proszę rozebrać dziecko
(R)odzice - Ale... Jak?
(P)ielęgniarka - No wszystko, proszę zostawić tylko pampersa
(R)odzice - Ale... Jak?
Z dalszej rozmowy wynikło: żadne z rodziców nie potrafiło dziecka rozebrać, ponieważ... zawsze robiła to babcia.
Dla osób nieobeznanych z małymi dziećmi - w praktyce oznacza to, że żadne z rodziców nigdy się nie zajmowało własnym dzieckiem. Kilkumiesięcznego niemowlaka w praktyce trzeba czasami przebierać co 3-4 godziny....

dzieci rodzice plac_zabaw

by yakhub
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Iras
32 32

Co do ostatniej kwestii - mieszkam wraz z matką, siostrą i rodzinką siostry ( mąż + córka - jakoś ponad roczna) Ja z matką na piętrze, które do małych dzieci absolutnie nie jest przystosowane. Dodatkowo matka ma 66 lat i jest chora na serce. Siostra z dzieckiem potrafią przyjść przed 8 rano, nie dając się wyspać ani matce, ani mnie. Dziecko ściaga wszystko co się da, psuje, próba zabrania kończy się wrzaskiem (wybitnie ciągnie małą do telefonów) No i siostra matce robi bez przerwy wyrzuty, że w ogole się nie zajmuje dzieckiem i co z niej za babcia... Podczas gdy nie ma dnia, żeby z dzieckiem nie została, czy nie poszła z nim na spacer. Główny argument siostry, że inne babcie to o wiele więcej się zajmują.. Cóż.. inne babcie zazwyczaj widują wnuka raz na jakiś czas, a nie od rana do wieczora...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 7

@Iras: ja mam podobnie z siostrzenicą. Tylko tu problem jest taki, że jestem jej ulubioną ofiarą. Pobaw się ze mną, wymasuj mi stopy/plecy, daj mi pić, odrób ze mną lekcje etc, etc. Lubi spać u mnie w pokoju, często wbija w środku nocy a ja mam suprajsa rano. Kiedyś jakoś o 01:00 próbowałam przenieść ją do jej łóżka. Ledwo wróciłam do siebie a ta się wybudziła i z płaczem wbija mi do wyra. Albo jak wrócę z zakupów to grzebie mi po torbach. Wkurzająca jest niesamowicie ale ja też jestem tu winna

Odpowiedz
avatar konto usunięte
24 24

Jak ja to dobrze znam! Na naszym placu zabaw, też typu patelnia, więc gotowane dzieci widzę tam ciągle, jest mamusia, która ubiera córkę na plac zabaw jak na slub czy I komunię (w sensie dziecko gość) czyli bardzo elegancko. Jak już córkę przyprowadzi to się zaczyna, ale nie biegaj bo jak się przewrócisz to podrzesz ubranko, ale nie właź na zjeżdzajnię, bopójdzie Ci oczko w rajstopkach i tak wszystko. Zastanawiam się, czy ta kobieta jest chora, przecież takie coś to jakaś forma znęcania się. Żeby raz, ale małą widuję tam ponad dwa lata i ZAWSZE jest to samo. najgorzej jest w niedzielę, wtedy spora część dzieci jest tak wystrojona. Najśmieszniejsze jest to, ze żyjemy w dobie pralek automatycznych, proszków, odplamiaczy itd Na szczepieniach ludzie notorycznie kłamią dzieciom (potem się dziwią, ze dzieci im nie ufają). U nas na topie są układanki, kupuje układankę dyskretnie daję pielęgniarce a ta mówi dziecku, ze jak będzie dzielne to w nagrodę dostanie taką układankę. Młode sobie ja ogląda, pani pielęgniarka zabiera i mówi to szybko pobierzemy/zaszczepimy i już układanka jest twoja. Mie mówię, ze nie popłakuje, owszem chlipie, ale się nie wyrywa i z dumą wraca do domu całą drogę niosąc układankę. To może być dowolna inna nagroda, jakiś drobiazg. Kupiłam w promocji zapas układanek na 15 puzzli za 9 zł sztuka. A system przynajmniej u nas sprawdza się świetnie

Odpowiedz
avatar LittleM
16 18

Co do ubierania. Też raz postanowiłam spytać, czy dziecku nie jest za ciepło. Mamuśka powiedziała, że przecierz jest maj. To nic, że było 30 stopni i sama siedziała w letniej sukience. Gruby dresik musi być.

Odpowiedz
avatar Jorn
21 21

@LittleM: Kiedy ja byłem dzieckiem, moja mama też mierzyła temperaturę kalendarzem.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
12 14

@LittleM: Kiedyś spotkałam taką mamusię. Jedno dziecko w wózku, niemowlę ubrane adekwatnie do pogody (upał był taki że najchętniej chodziłoby się w stroju kąpielowym z przenośnym prysznicem), mamusia zwiewna lekka sukienka, a chłopczyk grube dżinsy, gruba bluza i ciężkie buty na nogach. Cały czerwony, sapał i ledwo szedł. Nie wiem czemu tak matki postępują.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@mlodaMama23: A później takie matki się dziwią dlaczego dziecko jest zaziębione latem, a skoro się zaziębia, to trzeba je jeszcze cieplej ubrać. Przerabiałem na własnej skórze, nie polecam :(

Odpowiedz
avatar bloodcarver
15 21

Ad 3) Oczywiście że dziecko samo do wody wchodzić nie powinno. nie widzę w tym upomnieniu nic niestosownego - o ile potem zabierają dzieciaka do wody.

Odpowiedz
avatar xenomii
4 4

@bloodcarver: Są też miejsca, gdzie są brodziki. Dorosłemu woda sięga trochę ponad kostki (lub w wersji głębszej poniżej kolan-przynajmniej mi, a mam tylko 160cm...), więc można puścić dziecko, oczywiście mając je cały czas na oku

Odpowiedz
avatar konto usunięte
22 22

Ja się tylko zastanawiam czy coś odwaliło rodzicom teraz czy było tak zawsze :p swoje dzieciństwo przeżywałam w latach dziewięćdziesiątych i na początku dwutysięcznych. I szczerze - rodzice na placach zabaw byli rzadkością (nie mieszkałam na żadnym zamkniętym osiedlu), chyba że w przypadku małych dzieci. Cała reszta miała meldować się co jakiś czasu. A jak już wieczorem wracało do domu to w pobrudzonych ciuchach (nieuniknione), z kilkoma nowymi siniakami/zadrapaniami, ale było się szczęśliwym :)

Odpowiedz
avatar Jorn
15 15

@ZimnaBlondyna: Ja z mojego dzieciństwa (końcówka lat '70 i lata '80) też mam podobne wspomnienia. Ale pamiętam też, że takie wystrojone dzieciaki, którym w zasadzie wolno było tylko stać i się przyglądać, jak inne się bawią, nie były aż taką rzadkością.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
16 16

@ZimnaBlondyna: Ja miałam taką sąsiadkę, miała dwie córki. Podczas kiedy ja i siostry wychodziłyśmy na dwór same, ubrane w krótkie spodenki przerobione z długich spodni, i starych podkoszulkach, te małe były ubierane w piękne sukieneczki, wychodziły z mamusią na osiedle, robiły dwie może trzy rundki wokół bloku i powrót do domu.

Odpowiedz
avatar menevagoriel
8 8

@ZimnaBlondyna: niestety odbiło i na takich rodziców jakich my mieliśmy, patrzą jak na patologię. Dziwne to strasznie.

Odpowiedz
avatar KatiCafe
25 27

Chwała tobie autorze , że tlumaczysz wszystko dziecku. Ja też tak robię i nigdy nie ma histerii czy spazmow. Ale i tak słyszę od innych: po co tłumaczyć,on i tak nie rozumie, po prostu go weź i zaprowadz. Ta jasne... Róbmy dalej z naszych dzieci idiotow.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

@KatiCafe: Oni myślą,z ę ich dzieci niczego nie rozumieją a potem ich dzieci myślą, ze rodzice niczego nie rozumieją. Takie błędne koło

Odpowiedz
avatar saperka
3 3

@KatiCafe: Jak mój kolega był mały to jesienią często mama zabierała go do parku na kasztany. Tylko po drodze zawsze był dentysta. Jak mi to opowiadał jako dorosły to się zawsze z tego śmiał. Nie dopytałam się, czy w inne pory roku jego mama miała inne sposoby na zabranie go do dentysty.

Odpowiedz
avatar KatiCafe
3 3

Straszne z tym dentystą. Kurczę jakie to ważne być uczciwym wobec własnych dzieci

Odpowiedz
avatar Pierzasta
22 24

Co do punktu pierwszego- moja córka też najczęściej jest ubierana "elegancko", bo po prostu większość ubrań takich dla niej mam. Teściowa kupuje małej ubranka w ilościach hurtowych (przede wszystkim w lumpeksie, ale jak nowe) i głównie właśnie takie eleganckie, jasne i "śliczniusie". My nie kupujemy młodej ciuchów, bo nawet tych nie mamy już gdzie trzymać. Ale też nigdy nie zabraniam córce się bawić i brudzić- pobrudzi, to się wypierze, potarga, to się wyrzuci, bo i tak ma tego tyle, ze połowy ani razu nie założy. I nie ma znaczenia czy akurat jest w legginsach czy białej sukieneczce. Bardziej niż kwestie ubrań zastanawia mnie to chodzenie krok w krok za dzieciakami starszymi niż moja niespełna dwuletnia córa. "Nie wchodź tam, bo spadniesz", "nie rób tego" bo sobie zrobisz krzywdę", plac zabaw dostosowany do maluchów tak, że jeżeli spadnie- to na miękkie, a moja mała już od dawna sama włazi po schodkach na zjeżdżalnie... Za to kiedy ich "nie właź, nie rób" wyrywa innym zabawki z rączek, to magicznie tego nie widzą i nie poczuwają się do zwrócenia uwagi dziecku ;-)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 września 2016 o 8:55

avatar Locust
13 13

Tez czasem ubieram córki w sukieneczki i tez nie mam ciśnienia, żeby wszystko pozostało nieskalanie czyste. To tylko ubrania :) Jednak jestem zdania, ze wygodniej bawić się, wspinać i biegać w leginsach i koszulce niż w sukience, zwłaszcza, gdy dziecko dopiero się uczy i wymyślne kreacje po prostu przeszkadzają. Z tym pilnowaniem to cos jest na rzeczy. Dzieci już są tak wytrenowane, ze starsze dziewczynki (6-8 lat) na placu zabaw nieraz usiłują "pilnować" mojej córeczki, żeby przypadkiem nic sobie nie zrobiła. I patrzą dziwnie, bo jej pozwalam wchodzić na drabinki i samodzielnie zjeżdżać na ślizgawce :P

Odpowiedz
avatar Pierzasta
3 3

@Locust: Z tą wygodą to się zgadzam, ale co zrobić, jak nieliczne "dresowe" ciuchy są w praniu. Trza wtedy kieckę założyć. A podkoszulki i legginsy też wszystkie jasne, "urocze" itd. Na mnie "dziwnie" patrzą inne mamuśki, kiedy pozwalam młodej samodzielnie się wspinać i tylko siedzę na trawie koło zjeżdżalni, zamiast córkę podsadzać czy wprowadzać za rączkę na nią ;-)

Odpowiedz
avatar Ondyna
19 19

Punkt 1 ...widzę to na codzień.. Mieszkamy w domku, obok mieszka kuzynka ze swoją córką w wieku mojej... Jak to na wsi bywa, mamy swoją piaskownicę itp..ciągle słyszę od kuzynki' "nie siadaj na piasku bo się pobrudzisz", "nie zjeżdzaj ze zjeżdżalni bo pobrudzisz rajstopki, getry, spodnie itp"... Na moją sugestię, żeby do piaskownicy ubierała ją w coś starszego co by mogła pobrudzić usłyszałam: "a jeśli ktoś przyjdzie i zobaczy ją tak ubraną??!!" ja moim pozwalam babrać się w piachu, błocie...skończylo się na tym, że gdy moje robale zaczynają "brudniejszą" zabawę, kuzynka wynosi wrzeszczące dziecko ;-)

Odpowiedz
avatar katem
8 10

Wytłumaczenie dziecku, że ukłucie trochę boli, nie zawsze działa - u mnie działało w przypadku syna,który co najwyżej się skrzywił przy wkłuciu czy zastrzyku, a córka jakiś czas darła mordę niesamowicie i żadne tłumaczenie nie działało - nie znosiła zastrzyków (jak i mamusia ;-). Ale kiedyś, gdy brała serię i każdy z wrzaskami, przy przedostatnim powiedziałam jej, że to ostatni z tych codziennych i za tydzień już tylko jeden i koniec, to mała wredota nawet nie skrzywiła się przy tym przedostatnim chociaż wcześniej bardzo głośno było. I mąż, który poszedł z nią na ten ostatni był zaskoczony jej brakiem reakcji na wkłucie (bo nie chciał mi uwierzyć, że już nie wrzeszczy). Nie miałam też problemu z dentystą - nawet córka nie protestowała, potulnie otwierała buzię i pozwalała dentyście robić spokojnie, co było potrzeba. Chyba ona tylko zastrzyków się bała (jak i ja do tej pory, tyle że nie wrzeszczę, gdy się trafi).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 7

@katem: Nie mogliscie drobnych nagródek za bycie dzielnym wprowadzić?

Odpowiedz
avatar pasia251
2 2

@maat_: histryzujące dziecko w nosie ma "nagródki"...

Odpowiedz
avatar yakhub
1 1

@katem: A może w tym ostatnim zastrzyku kluczowe było to, że z dzieckiem poszedł mąż, a nie Ty? Dzieci bardzo łatwo przejmują emocje od rodziców.

Odpowiedz
avatar Nieniecierpliwa
19 21

Co do szczepień i innego bólu związanego z zabiegami medycznymi, mnie rodzice okłamywali i mówili, że nie będzie bolało. Miałam do nich przeogromny żal, że kłamali. Jako pięcioletni berbeć straciłam do nich zupełnie zaufanie, co wydawać się może śmieszne, ale dla mnie to była życiowa zdrada :-) Dlatego mojej córce mówiłam, że wiercenie w zębie boli, szczepienie boli, pobieranie krwi boli, ale pewne rzeczy trzeba przecierpieć, żeby być zdrowym. I co? Dokładnie jak w Twoim przypadku, młoda w żadne histerie nie popadała, po prostu siedziała sztywno, a jak było po wszystkim, to uroniła łzę i mówiła, że bolało.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 14

@Nieniecierpliwa: Dokłądnie, ja zawsze małej mówię, ze lekarstwo jest ohydne, najgorsze na świecie i w ogóle fuj, a ona sie ze mnie śmieje, ze wcale nie jest tak źle. Jak kiedys trafi na wstrętne to przynajmniej nie będzie miała poczucia, ze ją okłamałam. Zawsze mówię prawdę. Skoro nie może dziecko zaufać w takiej oczywistej i szybko weryfikowalnej rzeczy to jak ma uwierzyć w bardziej abstrakcyjnych rzeczach

Odpowiedz
avatar liberiana
1 3

@Nieniecierpliwa: Mi mama mówiła, że w kościele przy Komunii to ksiądz Ci daje miętówkę a nie opłatek. Jak poszłam do Komunii pierwszy raz to byłam bardzo zdegustowana i myślałam, że mnie oszukali:)

Odpowiedz
avatar lady0morphine
17 17

Przegrzewanie dzieci to plaga. Obsługiwałam raz kobietę w centrum handlowym. Była zima, więc wiadomo, wszyscy ciepło ubrani, ale przecież kurtkę można zdjąć. No i kobieta płaszcz i szal trzymała w rękach i marudziła, że strasznie ciepło (budynek ogrzewany). Obok stoi wózek, w wózku siedzi bobas ubrany w czapkę, puchowy pajac i jeszcze przykryty kocykiem. Gdzieś pod tymi warstwami widać czerwoną buzię dziecka, widać że zgrzany i spocony niemiłosiernie. Mówię że JEMU też musi być ciepło, a ona na to: "Przecież na dworze jest minus dziesięć!". Aha.

Odpowiedz
avatar ellee
10 10

Plac zabaw typy "patelnia" to nieporozumienie, moim zdaniem, bo użytkować się go da w lecie przy pięknej pogodzie dopiero w godzinach popołudniowych. Ale cóż zrobić jak wokół nie ma drzew. Co do tego, że dzieci się brudzą... no taka kolej rzeczy. Ja swojego czterolatka odbieram w ciepłe dni z przedszkola w takim stanie nieraz, że zastanawiam się jak on w ogóle dał radę się tak na podwórku przedszkolnym ubrudzić. W dodatku z piaskiem w butach i kieszeniach :-) Jak przyjeżdżamy do domu to z tych brudnych ciuchów przebieram go w ciuchy "gorsze", które jeśli się zniszczą (już nawet nie chodzi o brudzenie - bo pralkę mam) to nie będzie mi żal, gdyż wiem, że po obiedzie wypruje na podwórko i będzie kopal w piasku, ziemi itp.

Odpowiedz
avatar yakhub
0 0

@ellee: Nie zgodzę się z oceną placów-patelni. Ostre lato w Polsce trwa raptem 2 miesiące, w tym czasie plac jest "wyłączony z użytku" przez 3-4 godziny dziennie. Poza tym jest OK.

Odpowiedz
avatar cassis
15 15

A jak za każdą taką historią piszę, że znaczna częśc ludzi nie nadaje się do posiadania dzieci... to mnie minusują. No nie nadaje sie. Smutna prawda, ale prawda. Autorze - dla Ciebie medal za bycie rodzicem na piątkę :-)

Odpowiedz
avatar PanienkaUtena
2 8

No niestety niektórym trudno wytłumaczyć, że życiowym celem kobiety wcale nie musi być posiadanie potomstwa, a świat i tak jest przeludniony. Ludzie chcą się stawiać ponad zwierzętami, a ulegają tak pierwotnym instynktom jak chęć prokreacji BO TAK.

Odpowiedz
avatar Irasiad
5 5

3. robiłam tak samo i zawsze tłumaczyłam dziecku, że nie może wejść do wody samo, nigdy. Jeśli chciał, miał powiedzieć, wtedy szedł z kimś dorosłym, lub sam i ktoś go pilnował. 4. dodałabym do tego rodziców nakręcających własne dzieci. "zaraz będzie zastrzyk, więc się przygotuj, bo będzie cię bardzo piekło. Pani wyjmie dużą igłę i wbije ci w rękę" itd. Koszmar.

Odpowiedz
avatar arokub
2 2

Ad 1) Są niekiedy sytuacje, że jesteś z dzieckiem w gościach, ładnie ubrani, dziecko się nudzi i wychodzisz z nim na plac zabaw. Wtedy to normalne, że nie chcesz żeby dziecko za bardzo ubrudziło odświętne ubranie. Mi też tak się niekiedy zdarzało, zbyt się człowiek szczegółami przejmuje niekiedy niestety. To jedyna sytuacja, którą jestem w stanie zrozumieć, gdy odświętnie ubrane dziecko jest na placu zabaw i słyszy upomnienia.

Odpowiedz
avatar PENETRATOR
0 4

Co za problem rozebrać dziecko.Czasem wystarczy snickers.A serio umiem przebierać,karmić,myć,becikować,zmienić pieluchę itd. Dla mnie rodzic który tego nie potrafi to nie rodzic.

Odpowiedz
avatar pasia251
-1 5

Mój 8-letni obecnie syn pomimo tłumaczenia po co jest szczepienie wyje, kopie, płacze i nie chce wejśc nie tylko do gabinetu, ale w ogóle do przychodni... jak miał 2 lata nie było problemu, a potem miał problemy zdrowotne i trafił na piekielną pielęgniarkę - i od tego czasu nie ma opcji, zeby na hasło zastrzyk obeszło się bez histerii... więc nie wrzucaj wszystkich do jednego worka - pogadamy za kilka lat.

Odpowiedz
avatar yakhub
0 0

@pasia251: Nie twierdzę, że nie. Z dzieciorami nigdy nic nie wiadomo. :)

Odpowiedz
avatar tweety
2 2

ad.3 Muszę się na ten temat wypowiedzieć, bo na wakacjach, jeśli tylko pogoda pozwalała, co tydzień byłam nad jeziorem. Za każdym razem trafia się rodzinka (lub dwie), które przychodzą z dzieckiem na plażę, rozkładają kocyk, zabawki, itd. ale dziecku nie pozwalają wejść do wody. Nie chodzi nawet o to, że samemu maluchowi. Któregoś razu ojciec dziecka chciał z nim pobawić się w wodzie, to mamusia nie pozwoliła, bo mały wyjdzie z wody wytarza się w piasku i się pobrudzi! Olaboga! Standardem są teksty: - nie pójdziesz do wody, bo nie masz kąpielówek (ale wyprawka plażowa łącznie z dmuchanymi delfinami i innymi łabędziami jest. Dziecko w ryk. Tekst matki: nie rycz, bo za karę zaraz stąd pójdziemy! - nie będziesz się bawił w piasku, bo się pobrudzisz i wniesiesz ten piach na koc! No straszne rzeczy, biorąc pod uwagę, że przyszli na plażę...z piaskiem :) - 30 stopni, godz. 13:00, niedziela, ludzi nad jeziorem miliard, rodzinka chyba z dwulatkiem, przyszli na plażę, ubrani, spacerują z dzieckiem przy brzegu, ale tak, aby maluch przypadkiem nie dotknął wody. Mały płaczę, że chce się zamoczyć, tekst rodziców; przyszliśmy tylko na spacer a nie żeby się kąpać, nie płacz! Po co ludzie zabierają te dzieci nad wodę? Żeby im pokazać jak inne się fajnie bawią/kąpią/cieszą? Przecież do jasnej cholery, to tak jakby wziąć dorosłego człowieka do kina, pokazać jakie ekstra filmy są do obejrzenia, w jakich super klimatyzowanych salach z mega dużymi ekranami, a później powiedzieć: dobrze, zobaczyłeś? To teraz wychodzimy, bo jeszcze niechcący obejrzysz jakiś film!

Odpowiedz
Udostępnij