O tym, że nie każdy żul proszący o jedzenie (nie o pieniądze) jest biednym bezdomnym, któremu marzy się posiłek, nawet najskromniejszy.
Moja mam prowadzi bar mleczny w centrum miasta. Niestety równolegle do ulicy, na której się znajduje, biegnie inna, dość nieciekawa ulica, przy której swoje siedziby mają właśnie owi menele. Z tego co wiem, większość domów tam jest pusta, a oni tam przesiadują. Ale do rzeczy.
Pewnego dnia do baru mamy przyszedł taki jegomość, którego było czuć jeszcze zanim wszedł. Chociaż raczej od brudu niż alkoholu. Poprosił o jakiś obiad, czy nawet resztki, a że mama ma dobre serce to dała mu zupy i chleba. Poprosił jeszcze, czy nie ma jakiś ogórków kiszonych, a że miała to dała kilka. To już powinno ją zastanowić. Mama myślała, że po prostu sobie usiądzie przy stoliku na zewnątrz (na szczęście nie było klientów, bo gdyby go poczuli to by wyszli). Dała mu ten obiad, on wziął jednorazowe łyżki (myślała, że może chce się podzielić z jakimiś "znajomymi") i wyszedł.
Rozsiadł się na schodach przed wejściem, zeszło się kilku innych i oczywiście wyjęli z torby wódkę i raczyli się trunkiem, popijając zupą i zagryzając chlebem i ogórkami (wiadomo, po co mu były).
Skutecznie odstraszali klientów. Widząc, co robią, mama szybko wyszła, żeby ich przegonić, ale niewiele to dało. Pewnie słyszeliście ich gadki typu "kupiłem to mam prawo to zjeść w lokalu" itp. Na szczęście przyszedł stały klient, były policjant, który skutecznie sobie z nimi poradził. Jest nauczka na przyszłość.
Jeszcze mały smaczek:
Jakiś czas później przyszedł inny, tez prosząc o obiad. Mama powiedziała, że da mu, ale nie za darmo. Ma wypielić, a raczej po prostu wyrwać chwasty, które rosły przy schodach wejściowych.
Odpowiedź pana żula?
"A pi***ol się"!
Także uważajcie nawet na tych, którzy niewinnie proszą o coś do jedzenia.
Żule
Jak ktos ma za dobre serce, to musi miec tez twarda dupe, bo mu w nia niewatpliwie przyloza. Trzeba koniecznie myslec o innych, placacych gosciach, ktorzy chyba nie beda korzystali z lokalu, w ktorym uczeszczaja brudasy i smierdziele, bo to nie sympatycznie i nie higienicznie. Moze im tez ewentualnie zalatwic sledzika, bo dobra zagrycha, a jak poprosi menel, a wlascicielka ma, to da napewno, bo co, ma biednemu zalowac.
OdpowiedzPrzesadziłaś z konfabulacją. Panów meneli-żuli nie stać na wódkę, tylko na na litrowe piwo w plastiku typu "Jabłonowo mocne", doprawiane spirytusem, w cenie 2,70 za flaszkę. Względnie na 0,9 nalewki truskawkowej, też w plastiku, za niecałe pięć złotych - bo mocniejsza. Taniocha, a sponiewierać potrafi i popijać nie trzeba. Nawet zupą. Ponadto. Publiczne spożywanie alkoholu jest zabronione. A menele raczej lubią święty spokój. Żaden by się nie narażał na potyczkę ze strażą miejską, bo to wróży kłopoty. Tak więc, w życiu nie uwierzę, że menelstwo zrobiło sobie piknik tuż przed wejściem do jadłodajni. "...mama szybko wyszła, żeby ich przegonić, ale niewiele to dało." Mama zapomniała, że ma przy sobie telefon, i jak się z niego korzysta. Dopiero były POLICJANT opanował sytuację. Aha. BARY, tak zwane, MLECZNE - nadal są państwowe, z reguły dotowane, a jadają w nich najczęściej beneficjenci OPS swoje DARMOWE, cienkie obiadki. OPS za nie płaci, i dzięki temu bary mleczne funkcjonują jeszcze tu i ówdzie. Inaczej wszystkie dawno by zdechły. Dlatego powątpiewam również w ten "ogródek" przed barem. Dodatkowy problem, dodatkowa robota, dodatkowe koszty...
Odpowiedz@Armagedon: Jak zawsze wszystko wiesz najlepiej, zazdroszczę :) Zwłaszcza to pokazuje (bezdenną) głębię wiedzy: "Publiczne spożywanie alkoholu jest zabronione. A menele raczej lubią święty spokój. Żaden by się nie narażał na potyczkę ze strażą miejską, bo to wróży kłopoty." O tym, w jaki sposób funkcjonują bary mleczne, jakie można tam dostać posiłki i kto w nich jada też wiesz tyle, co o medycynie. Czyli nic.
Odpowiedz@Armagedon: Ci najwyraźniej się nie bali, i o ile piwo, czy nalewka mają jakiś kolor, oni pili coś przezroczystego, może to nie była wódka, tylko jakiś spirytus, który sami sobie zmieszali z wodą. I tak jak mówi le_szek nie masz zielonego pojęcia jak funkcjonują bary mleczne, a przynajmniej niektóre. Nie muszą być państwowe i nie jadają tam żadni beneficjenci niczego, tylko zwykli klienci. I bar mleczny (nie wiem jakie ty widziałeś, w jakich bywasz) ale to nie jest miejsce jak z PRLu, to zwykła w knajpa, w której dostaniesz domowe obiady, nie kupisz alkoholu, czy jakiś wymyślnych dań. I na koniec nikt nic nie pisał o ogródku, tylko o schodach, a to nie jest to samo :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 września 2016 o 7:33
@Armagedon: Z telefonem masz rację, a na funkcjonowaniu barów mlecznych się nie znam. Za to z resztą się nie zgodzę. Wódkę mogli po prostu ukraść lub pić spirytus. Co Ty myślisz, że taki menelik, to odkąd takowym się stał, nigdy nie miał w ustach nic "powyżej" nalewki? I nie ma czegoś takiego jak: "Publiczne spożywanie alkoholu jest zabronione."
OdpowiedzMeneliki żebrzące po ulicach to i tak małe piwo w porównaniu z mafią "mamuś z dziećmi", gdzie te dzieci zwykle są wypite albo naćpane, żeby spały cały dzień i nie przeszkadzały w koszeniu hajsu...
Odpowiedz@Grav: mamusie zwykle są mniej aromatycznie agresywne
OdpowiedzBezdomni ludzie mają sporo pomocy od państwa. Mogą przychodzić na darmowe posiłki, coś tam dostają od MOPSu. Naprawdę, jeżeli komuś to się nie należy to znaczy, że albo wyłudza, albo jest menelem, a może na stołówce panują zasady, że człowiek ma być trzeźwy i nie ma picia w środku. Dlatego ja nikomu nie daję nawet jedzenia.
Odpowiedz