Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Najbardziej oburzająca rzecz, której doświadczyłem, zdarzyła się niecały rok temu. Do dzisiaj…

Najbardziej oburzająca rzecz, której doświadczyłem, zdarzyła się niecały rok temu. Do dzisiaj na samą myśl o tym przeszywają mnie dreszcze.

Jestem szczęśliwym posiadaczem kocurka o imieniu Gucio. Jest leniwym, ale kochanym pupilem, który lubi sobie pobiegać na dworze. Czasami znikał na 1-2 dni, ale zawsze wracał. Gdy pewnego razu wyszedł i nie wrócił po kilku dniach, zacząłem się martwić. Córki zaczęły nawet rozwieszać ogłoszenia w okolicy o zaginięciu kota. Tydzień po zniknięciu Gucia dzwoni telefon. Odbieram. Kobieta mówi o tym, że znalazła mojego ukochanego pupila. Ulżyło mi. Wkrótce potem okazało się, że to sąsiadka z sąsiedniej ulicy. Ale zaraz potem zaczęła opowiadać o tym, w jakim strasznym stanie znalazł się kot. O tym, że znalazła go bez przednich zębów, zadrapanego i z mnóstwem robaków na sierści. Powiedziała o swojej wizycie u weterynarza, który zapisał leki dla kota.

Hm... weterynarz? Spytałem, kiedy kot został znaleziony. Odpowiedziała, że 5 dni temu (!). Spytałem, czy widziała ogłoszenia i wiedziała, że ten kot należy do mojej rodziny. Odpowiedziała, że naturalnie. Na pytanie, dlaczego poinformowała mnie dopiero po 5 dniach i potajemnie zabrała kota do weterynarza bez mojej wiedzy, zaczęła mówić o tym, że kocurek potrzebował spokoju, żeby dojść do siebie, i że nie wiedziała do końca, czy powinna oddawać nam tego kota. Wypowiedziała to w takim tonie, jakby sugerowała, że to ja stoję za złym stanem kota. Natychmiast zacząłem odpowiadać, że nigdy nie skrzywdziłem Gucia i że przez nią ja i moja rodzina byliśmy cali zmartwieni, zastanawiając się, co się z nim stało.

Ostatecznie umówiłem się na odebranie kota następnego dnia rano. Pani sąsiadka poinformowała o tym, abym wziął "drobną sumkę", która miałaby pokryć wydatki na weterynarza i leki.

Przychodzę do jej domu. Faktycznie z kotem coś nie tak, ale nie aż tak źle, jak sobie wyobrażałem. Brak kilku przednich zębów i kilka zadrapań na ciele. Mogło być gorzej.

Sąsiadka: Chwała Bogu! Jeszcze trochę i mogłoby się to skończyć tragedią!

Nie odpowiedziałem, lekko wkurzony całą sytuacją i informowaniem mnie dopiero po kilku dniach.

Sąsiadka: Musiałam z własnej kieszeni płacić na tego kota... A ja biedna kobieta jestem, ledwo mi starcza do końca miesiąca... Ojej...

Ja: Dobrze... Ile jestem winien?

Sąsiadka: Weterynarz, leki na odrobaczenie... To będzie jakieś 1200 zł.

Zatkało mnie. Wystarczająco orientuję się w kwestii kosztów wizyty u weterynarza i lekarstw, żeby wiedzieć, że to wszystko jest warte zaledwie jakieś 200-300 zł.

Ja: Pani próbuje mnie oszukać! Doskonale wiem, że to wszystko nie jest tyle warte.

Sąsiadka: To bezczelne! To ja mam serce i litość i staram się jak mogę, a pan mnie nazywa oszustką!

Ja: Proszę - oto 300 zł na pokrycie kosztów. Tak naprawdę nie mam pani obowiązku nic płacić, bo pani bez mojej zgody i wiedzy przywłaszcza sobie mojego kota, a potem bezczelnie żąda wyolbrzymionej sumy. Proszę teraz oddać moje zwierzę.

Sąsiadka: Ja panu kota nie oddam! To nawet nie połowa sumy, którą wydałam!

Ja: W takim razie proszę pokazać paragony i dokumenty, aby udowodnić, że właśnie tyle pani wydała na opiekę nad moim kotem. Wtedy zapłacę.

Sąsiadka: W życiu nie oddam panu kota! Pan maltretuje zwierzęta! Jesteście katami! Gdyby nie moja reakcja, byłoby już za późno! Ja ocaliłam życie biednemu zwierzęciu! Gdybym zgłosiła to odpowiednim służbom, już by dawno go wam zabrali! Czy pan myśli, że ja nie wiem, co wy robiliście z tym kotem?

Ja: Nigdy ja ani nikt z mojej rodziny nie skrzywdził żadnego zwierzęcia. Pani jest bezczelna, oskarżając mnie i moją rodzinę o znęcanie się!

Sąsiadka: Ja mam dowody! Byłam u weterynarza! Mam obdukcję! Wszystko powiem Policji i pana zamkną!

Ja: Nie pozwolę się szantażować. Proszę oddać mojego kota, natychmiast!

Sąsiadka: Ja dzwonię na Policję! Ja mam dowody! Wybiliście zęby, pobiliście i wyrzuciliście na ulicę biedne zwierzę!

Ja: Proszę bardzo. Niech pani dzwoni. Oskarżę panią o przywłaszczenie sobie mojej własności, znęcanie się nad zwierzęciem i próbę wyłudzenia pieniędzy poprzez szantaż!

Sąsiadka: Nikt panu nie uwierzy! Ja mam papiery! Byłam u weterynarza! A teraz proszę wynosić się z mojego domu! Kotu będzie lepiej u mnie, nikt nie będzie go torturować!

Ja: Dzwonię na Policję! Niech spiszą nasze zeznania. Ja mogę tu sterczeć cały dzień i nie mam zamiaru ruszyć się bez mojego pupila!

Sąsiadka: Już się panu śpieszy do więzienia? Ja pokażę dokumenty i oskarżą pana! Jak ma pan odrobinę przyzwoitości, niech wynosi się teraz z mojego mieszkania i już nie wraca!

Ja (biorąc do ręki telefon): Dzwonię na Policję. Niech wszystko zostanie wyjaśnione.

Sąsiadka: Tu nie ma nic do wyjaśniania! Jesteście mordercami i zwyrodnialcami. Ja nie mam czasu na zabawy z Policją! Ja muszę obiad ugotować, ziemniaki obrać, a nie udowadniać winę mordercom!

Ja: Proszę oddać kota albo wzywam Policję.

Sąsiadka (rzucając mi chamsko kota na ręce): Masz se pan tego kota! Niech pan nie myśli, że pana nie zgłoszę! Przyjdą i pana zabiorą, i pana rodzinę! Ja mam syna w Policji i mogę do niego zadzwonić w każdej chwili!

Nie odpowiadałem. Po prostu wyszedłem. Nie miałem już żadnej siły się kłócić. Minął rok i nie odwiedził mnie żaden "syn policjant" ani nikt inny. Do dziś nie mam pojęcia, co się dokładnie stało. Nie miałem żadnych dowodów, aby oskarżyć sąsiadkę o znęcanie się, więc postanowiłem odpuścić.

Gucio ma się już dobrze, wyzdrowiał i mam nadzieję, że nigdy mu się nie przydarzy podobna sytuacja.

Wrocław

by ~SomethingAboutCat
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Czarnechmury
0 8

Mój kot też był Gucio:(

Odpowiedz
avatar gdziemojnick
13 13

Ciekawi mnie Autorze, czy zostawiłeś tej oszustce te pieniądze ?

Odpowiedz
avatar Bubu2016
19 33

"...i mam nadzieję, że nigdy mu się nie przydarzy podobna sytuacja" - jeśli nadal będzie biegał samopas, może się zdarzyć dużo gorsza sytuacja, niestety...

Odpowiedz
avatar GythaOgg
-3 13

@Bubu2016: Niektórzy mają koty wychodzące. Tak są przyzwyczajone, taka ich wolność. Mają teraz zamknąć kota na cztery spusty?

Odpowiedz
avatar jass
4 8

@GythaOgg: Owszem. Wzięli za to życie odpowiedzialność, więc powinni o nie zadbać. A kota da się nauczyć chodzić w szelkach - miałam takiego bandziora, przybłąkał się do nas na działce. Gonił wszystkie psy i był przyzwyczajony do życia na dworze, a my mieszkamy na co dzień w bloku. I nie było wielkiego problemu z tym, żeby go przyzwyczaić do szelek, a później do spacerów (pewnie że wymagało to trochę cierpliwości i czasu, bo koty mają zwyczaj się takiemu "spętaniu" początkowo mocno opierać, ale zwierzak to nie zabawka, więc poświęcenie mu swojego czasu nie jest żadną wielką łaską ze strony właściciela). Wszystko się da, no ale to trzeba mieć odrobinę rozumu i odpowiedzialności za to, co się oswoiło, tłumaczenia, że oto biedny kotek musi być wychodzący bo musi być wolny to zwykłe lenistwo i krótkowzroczność ze strony właściciela.

Odpowiedz
avatar Shineoff
6 36

Po pierwsze kot nie jest Twoją własnością, bo to nie jest rzecz, którą można kupić, tylko żywa, czująca istota. Po drugie - gdyby kot miał chipa to w momencie jakiejkolwiek wizyty u weterynarza od razu zostałbyś o tym poinformowany i mógł kota odebrać z lecznicy, bądź zostawić na ewentualne leczenie i żadna baba by ci nic nie mogła powiedzieć. Warto zatem przemyśleć zachipowanie kota. Mi to pomogło jak zwiał mi kundel. Bez chipa pewnie niełatwo byłoby go odnaleźć (o ile w ogóle). Dodatkowo poznaliśmy w ten sposób genialnego weterynarza ;) Po trzecie - przemyśl poważnie dalsze wypuszczanie kota na dwór bez opieki. Są przeróżne sposoby, nie trzeba kota trzymać w domu - można z nim wychodzić na szelkach, osiatkować ogród bezpiecznie, zrobić mu wolierę w ogrodzie... Bo tym razem udało się znaleźć kota w miarę zdrowego, ale następnym razem może mu się stać o wiele większa krzywda niż spotkanie nawiedzonej babki.

Odpowiedz
avatar Tiganza
10 26

@Shineoff: ręcyma i nogyma, plus zębami jeszcze podpisuję się pod Twoją wypowiedzią. Niestety - za moment zaroi się tutaj od wypowiedzi w stylu "ale bzdury, mój kot wychodził .... lat i ma się świetnie", a fakt, że na jednego kota, który wychodzi ... lat i ma się świetnie przypada kilkanaście kotów, które wypuszczanie "na spacerek" przypłaciły jelitami owiniętymi na kole samochodu, petardą lub baterią wepchniętą do pysia albo obciętymi łapkami.... eh, temat rzeka i szkoda słów.

Odpowiedz
avatar Eander
-3 17

@Tiganza: A mogę wiedzieć skąd ta proporcja ci się wzięła? Bo naprawdę nijak mi się nie zgadza z moim doświadczeniem i wiedzą znajomej weterynarz (aż z ciekawości do niej zadzwoniłem)?

Odpowiedz
avatar Shineoff
7 19

Ostatnio czytałam takie wypociny na FB, gdzie paniusia chwaliła się kotkiem, który jest taki mądry, że przed godziną 22 pojawia się w domu. Pani miała również dwa inne kotki, które też były takie mądre, ale jeden został zastrzelony przez sąsiada, a drugi potrącony przez samochód, ale nic jej to nie nauczyło i w dalszym ciągu wypuszcza swojego kotka, bo przecież przed 22 wraca...

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
10 18

@Shineoff: Tez podpisuję się pod tym. Sam mam dwa koty. Nie są wypuszczane na dwór. Wystarcz im otwarte okno z siatką. Byłem niestety świadkiem potrącenia kota. I nie było to umyślne. Po prostu kot przeleciał prze ulicę, nagle mu się odwidziało i zza aut wpadł prosto pod koła. Facet nawet nie zauważył. Nie życzę nikomu tego co widziałem potem. A już w szczególności ludziom, którzy mają koty i mózg na miejscu...

Odpowiedz
avatar Morog
4 18

@Shineoff: Kot jest jego własnością, może go dowolnie kupować i sprzedawać.

Odpowiedz
avatar egow
3 15

@Shineoff: po pierwsze, kot jest zywa istotą, ale prawnie jest własnością. Takim niewolnikiem. Handluj z tym. Po drugie, zachipowanie - OK. Po trzecie - kot nie jest zwierzeciem, które będzie zadowolone ze spacerów w szelkach.

Odpowiedz
avatar Shineoff
2 12

@egow: A skąd wiesz, że kot nie będzie zadowolony z takiego spaceru? Pytałeś jakiegoś?

Odpowiedz
avatar Tiganza
-3 5

@Eander: ze styczności z takimi przypadkami w realu i w opisach wypadków na stronach i forach, z którymi mam styczność.

Odpowiedz
avatar egow
0 6

@Shineoff: z własnego doświadczenia. Mam znajomego, który takiego kota widział(sarkazm)

Odpowiedz
avatar Iceman1973
0 0

@Shineoff: Odwracając pytanie. A Ty pytałaś jakiegoś kota czy jest zadowolony z szelek?

Odpowiedz
avatar Morog
2 30

Wypuszczanie kotów powinno być karalne i to taką karą by właściciel dobrze zapamiętał...

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
3 15

@Morog: Najpierw robienie z kotów dzieci a potem olaboga inwazja myszy i szczurów o.O

Odpowiedz
avatar Lapis
4 8

@SzatanWeMnieMocny: naturalnie, dziki kuzyn kota czyli żbik ma terytorium wielkości 3-4km2, taki Wrocław ma ok300km2, czyli w naszym pięknym, 640tys mieście jedynie 100 osób powinno mieć wychodzącego kota, żeby dać żyć ptakom. Ptaki są dużo bardziej przydatne od kotów, bo zjadają owady, np. gąsienice, komary itd, a żeby się pozbyć szczurów wystarczy nie śmiecić.

Odpowiedz
avatar KittyDevil
3 7

Największym brakiem odpowiedzialności jest wypuszczanie kota samopas. Mi juz ręce opadają, ''szczęśliwy wychodzący kotek'' - niejeden skończył pod autem. I uwierz, wizyty mogą tyle kosztować - konsultacja na cito - około 70-100 pln plus leki, do tego kroplówki, rekonwalescencja, dalsze zalecenia, bo wet to za darmo ma pracowac...

Odpowiedz
avatar aegerita
4 4

@KittyDevil: Co do wypuszczania kota bez opieki - podpisuję się rękami i nogami. I jeszcze to beztroskie "mam nadzieję", świadczące, że nawet na swoich błędach autor nie zamierza się uczyć. To jakby ktoś wypuszczał kota na niezabezpieczony parapet, ignorując zagrożenie upadku, kot spadł i połamał się, ale już wyzdrowiał, więc troskliwy opiekun znowu wypuszcza go na ten sam niezabezpieczony parapet i "ma nadzieję", że więcej wypadków nie będzie... Ale co do kosztów leczenia - nie, nie wierzę, że było to 1200zł. Z opisu stan kota nie wyglądał na tak poważny, by były potrzebne kroplówki czy poważne operacje, a zachowanie babki (agresja, ciągłe zmiany taktyki, przede wszystkim brak prezentacji rachunków) wskazuje na próbę wyłudzenia.

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 3

bylo od razu zadzwonic i zlozyc doniesienie o probie wyludzenia :)

Odpowiedz
Udostępnij