Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czytając historię o (nie)załatwieniu pracy Bartusiowi [http://piekielni.pl/74890], złapałam się na ciągłym potakiwaniu.…

Czytając historię o (nie)załatwieniu pracy Bartusiowi [http://piekielni.pl/74890], złapałam się na ciągłym potakiwaniu. Podobna roszczeniowa postawa różnych "krewnych i znajomych Królika" również dała mi się we znaki, choć bezpośrednio nie byłam stroną w sprawie.

Kiedy chodziłam jeszcze do liceum, mój tata został dyrektorem lokalnego oddziału pewnej firmy. Otrzymał przy tym zauważalną podwyżkę, ale nie na tyle wysoką, żeby znacząco zmienił nam się standard życia. Poza tym podlegał głównemu zarządowi firmy, który podejmował lub akceptował większość istotnych decyzji. Nie przeszkodziło to jednak dwóm rodzajom piekielności ze strony "bliskich".

1. Plotki.
Tuż po awansie taty dowiedzieliśmy się, że wg dalszej rodziny rodzice wybudowali dworek pod miastem, a w naszej klitce w bloku mieszkają nadal tylko po to, żeby gówniara (czyt. ja) miała bliżej do szkoły. Prócz dworku rodziciel rzekomo stał się także posiadaczem ferrari/jaguara/mercedesa (zależy od wersji). Dlaczego zatem wciąż jeździł do pracy starym fordem? Ha! Bo zawsze był dziwakiem. Proste, prawda? Gdy w wakacje poszłam do pracy, żeby sobie zarobić na wyjazd ze znajomymi, jedna z ciotek rozpowiedziała, że mój ojciec (nazwijmy go Marek) nie ma sumienia, bo sam się pławi w luksusach, a dziecko zmusza do niewolniczej harówki. Puenty niestety brak, bo z takimi argumentami trudno rzeczowo dyskutować.

2. "Załatw mojemu synkowi robotę".
Takich przypadków było co najmniej kilka. Opiszę jeden, który najbardziej zapadł mi w pamięć. Otóż pewnego dnia odwiedził nas daleki znajomy ojca, którego wcześniej znałam jedynie ze słyszenia. Przyniósł 0,7 litra Finlandii, co już wskazywało, że nie są na co dzień blisko, bo mój tata wódki nie cierpi, a i spotkań przy flaszce nie praktykuje. W każdym razie gość postawił butelkę i od razu przeszedł do rzeczy. Brzmiało to mniej więcej tak:

[K]olega: Marek, słuchaj no... Bo mój Piotruś roboty szuka... Znalazłbyś może coś dla niego?
[T]ata: Mam jeden wakat. Jeśli Piotrek ma prawo jazdy, to mógłby zostać kierowcą. Pozna branżę, podszkoli się, to zrobię z niego handlowca. Dla młodego chłopaka to dobre zajęcie na start i przyzwoicie płatne.
K: Marek, czyś ty oszalał? Jakim kierowcą? Nie po to Piotruś kończył studia, żeby teraz być jakimś robolem zwykłym! No weź mu coś innego znajdź po starej znajomości, żeby było zgodne z jego wykształceniem.
T: A jakie on ma wykształcenie?
K (z dumą w głosie): ZARZĄDZANIE skończył!
T: Pracował gdzieś?
K: Nie, skąd. Przecież mówię, że się uczył.
T: Nie ma doświadczenia, jest po zarządzaniu... To co tak właściwie ten twój Piotruś umie?
K: Wszystko!
T: Pytałem raczej... hmm... kim on jest z zawodu po tych studiach?
K: No jak to kim? DYREKTOREM!

Piotruś kierowcą, handlowcem ani tym bardziej dyrektorem nie został, za to kolega oczywiście porozpowiadał (dokładnie jak w historii o Bartusiu), że mój ojciec jest bucem, któremu kasa uderzyła do głowy i traktuje innych z góry. Od tamtej historii minęło już dobre kilkanaście lat, a ja nadal nie pojmuję podejścia tego faceta i jemu podobnych...

firma w mieście powiatowym

by LadyMakbet
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Kumbak
10 10

Absolwentów zarządzania to mamy chyba już tyle, że mogliby wykładać zarządzanie... w Empiku.

Odpowiedz
avatar LadyMakbet
15 15

@Kumbak: Kiedy ta historia miała miejsce, zarządzanie było szalenie modnym kierunkiem... Uczelnie zresztą reklamowały go jako studia przyszłości, po których każdy zrobi duży "byznes". Nie przeczę, że takie wykształcenie może być przydatne, ale tylko wtedy, jeśli idzie w parze z doświadczeniem lub chociażby kreatywnością. A nie liczeniem, że tatuś za flaszkę załatwi kierownicze stanowisko.

Odpowiedz
avatar Jasiek5
0 0

@Kumbak: a myślałem że w Biedronce ...

Odpowiedz
avatar Kumbak
0 0

@Jasiek5: w Biedronce to chemię ;)

Odpowiedz
avatar ethehotelier
13 17

Nie wiem kto jest bardziej piekielny: Piotruś, który ma aspiracje to bycia życiową niedojdą czy Tatuś Piotrusia, który syna na taką niedojdę wychował. Bo, nie ukrywajmy, jak ktoś sam nie umie szukać roboty tylko liczy na to, że rodzic to za niego zrobi to taką osobę można niedojdą nazwać.

Odpowiedz
avatar LadyMakbet
15 15

@ethehotelier: Równie dobrze Piotruś mógł nie wiedzieć o wizycie tatusia. Może tatuś był taki nadopiekuńczy, nadambitny czy jak to jeszcze nazwać, że próbował syna ustawić po swojemu. Co nie zmienia faktu, że mogło też być dokładnie tak, jak piszesz. I trudno się z Tobą nie zgodzić. :)

Odpowiedz
avatar Malibu
3 5

@ethehotelier: Nie widzę w tym żadnej niedojdy, w dzisiejszym świecie znajomości są bardzo ważne, w tłumie absolwentów bez doświadczenia oprócz praktyk ciężko się wybić. Pracy należy szukać wszystkimi dostępnymi kanałami.

Odpowiedz
avatar Jorn
4 4

@LadyMakbet: Różnie może być. W jednej z firm, w których pracowałem, do moich obowiązków należały między innymi kontakty z pewnym urzędem. Któregoś dnia pani urzędniczka zapytała mnie, czy nie załatwiłbym pracy jej córce, która się zna na marketingu. Akurat dział marketingu miał wakat (może pani urzędniczka widziała ogłoszenie i dlatego do mnie uderzyła, nie wiem), więc powiedziałem, żeby córka przysłała CV, ale niczego nie obiecuję. CV przyszło, zaniosłem do kadr 15 razy powtarzając, że ja tej osoby nawet nie znam i proszę, aby jej absolutnie nie faworyzować ze względu na mnie, i o sprawie zapomniałem. Po jakimś czasie koleżanka z kadr mi powiedziała, że wspólnie z szefowa marketingu wybrały tę właśnie osobę, ale nie ze względu na mnie, bo ona rzeczywiście była najlepszą kandydatką. I rzeczywiście się później w tej pracy sprawdziła, a ja miałem łatwiej w urzędzie:)

Odpowiedz
avatar ethehotelier
1 3

@Malibu: Oczywiście, że znajomości to dobra sprawa. Ale nie wyobrażam sobie, że mój ojciec zaniesie komuś flachę, żeby mi pracę załatwić. Dla mnie byłoby to upokarzające. Jak Bartuś chciał robotę mógł sam pójść i zagadać, ewentualnie poprosić ojca o kontakt do taty autorki albo po prostu wysłać swoje CV (kolega mógł wtedy napomknąć ojcu LadyMakbet, żeby spojrzał przychylnie na CV jego syna). @LadyMakbet: Możliwości tego jak mogło być jest na pewno co najmniej kilka, Twoja wersja jest również prawdopodobna :) jakie są fakty - tego się pewnie nie dowiemy.

Odpowiedz
avatar Malibu
0 0

@ethehotelier: Tyle, że Bartuś mógł wcale nie wiedzieć lub wiedzieć i nie chcieć tej pacy. Niektórzy rodzice są nadgorliwi i bez wiedzy dorosłego już dziecka będą cyrki odwalać przed potencjalnym pracodawcą. Gdybym ja poprosiła mojgo ojca żeby się zorientował czy w firmie jego kolegi kogoś nie potrzebują ojciec zapytał by czy szuka kogoś, zapytał jak mogę aplikować i może opowiedział coś o moich studiach i dotychczasowym doświadczeniu, ojciec mojej koleżanki bez jej wiedzy zachowywał by się jak ten z historii.

Odpowiedz
avatar timo
2 10

Może nie bezpośrednio odnośnie historii, ale odnośnie absolwentów podobnych kierunków. Choć jestem po studiach humanistycznych, to moim hobby - jednym z kilku - jest między innymi szeroko rozumiana technika. Samochody nie mają dla mnie tajemnic (poza elektroniką), sam wykonuję nawet dość skomplikowane naprawy typy wymiana sprzęgła czy składanie od zera głowicy z elementów. Mam pojęcie o materiałoznawstwie, szczególnie jeśli chodzi o tworzywa sztuczne i metale. I spotykam w pubie przy piwie gościa, który podważa absolutnie fundamentalne rzeczy dotyczące pewnego technicznego zagadnienia (w sumie było takich dwóch - jeden nie akceptował powszechnie znanego wzoru na obwód koła i przedstawiał swój...) i ma własne teorie na wszystko. A o swojej racji jest przekonany, bo... jest INŻYNIEREM. Pytam więc, jakiej specjalności. Odpowiedź utwierdziła mnie w przekonaniu, że dalsza dyskusja nie ma sensu. Otóż facet miał tytuł inżyniera, bo ukończył studia pierwszego stopnia na kierunku... zarządzanie i inżynieria produkcji. Osobom nie w temacie wyjaśniam: na tym kierunku nie ma praktycznie żadnych przedmiotów typowo inżynierskich, jak wytrzymałość materiałów, mechanika techniczna itd., matematyka i fizyka jest okrojona do poziomu technikum mechanicznego, jest chyba jedynie rysunek techniczny i metrologia.

Odpowiedz
Udostępnij