Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Miał być komentarz do historii piekielni.pl/74881 ale już mi ręce opadły i…

Miał być komentarz do historii piekielni.pl/74881 ale już mi ręce opadły i postanowiłam dodać historię.

Dwa przypadki ukazujące, że to nie kwestia "durnych pedalarzy" ani "wrednych pieszych" tylko ogólnego zdebilenia w narodzie, oraz empatii tak małej że nie umiemy współistnieć w przestrzeni publicznej.

Sytuacja nr.1
Jechałam ostatnio nowo oddaną ścieżką rowerową - mocno uczęszczaną bo prowadzącą do jednego z dużych parków. Naprawdę długi odcinek, odpowiednio oznaczony i od chodników oddzielony słupkami lub szpalerem zieleni. Nie da się nie zauważyć, że jest podział na trasę rowerową [czerwona kostka] i chodnik[komunistyczne płyty betonowe].

Jako, ze ruch na trasie spory, spadek drogi znaczny a i oznaczenia solidne, to co chwilę wymijał mnie ktoś na rozpędzonej kolarzówce [tak, mają do tego prawo na ścieżce].

W jednym miejscu piesi przechodzą górą - po kładce, a ścieżka dla rowerzystów prowadzi w dół pod kładką, ostrym zakrętem przecinając ulicę. I po tej ścieżce zasuwają sobie z wózkiem dziecięcym dwie Karyny. Obie z twarzą w telefonie, nie widzą świata.
Jak można się domyślić - w pewnym momencie wpadł na nie rowerzysta. Nie miał prawa zobaczyć panienek, bo wcześniej ukrywało je przed wzrokiem rowerzystów przęsło kładki oraz zakręt. Na szczęście dziecku w wózku nic się nie stało, ale cała grupka wylądowała na ziemi, a telefon jednej z Karyn na ulicy - rozsypany w drzazgi.

Do kogo była pretensja? Oczyyywiście - do rowerzysty! Bo to jego wina! Bo telefon popsuty! Bo on na nie wpadł! Specjalnie! I z rozpędu!

Kiedy ja tam dotarłam, zebrał się już niezły tłumek gapiów [tak, pieszych. Młodych, sprawnych ludzi, którzy także nie umieli ruszyć dupy na kładkę]. Część krzyczała na rowerzystę, część zaczęła rozważać czy aby to nie wina "pokemonów w telefonie"... Ale co zrobili, kiedy Karyny sobie polazły? Oczywiście wrócili na ścieżkę rowerową!

Absolutnie nikt nie wysnuł wniosku, że być może nie powinien łazić po ścieżce rowerowej.

Sytuacja nr.2
Na tej samej trasie - święcącymi od nowości rowerami porusza się parka - pan i pani. Pani na modnej różowej holenderce w koszu na kierownicy wiezie yorka. Pan zasuwa na ciężkim sprzęcie [rower typu fat boy]. Powinno być oczywiste, że jadą ścieżką, prawda?
Ależ skąd - jadą chodnikiem. Kiedy zwróciłam im uwagę, że powinni jechać ścieżką, zaczęli sie na mnie wydzierać, ze oni nie będą jechali ścieżką, bo na kostce ich Ksaweremu niewygodnie, bo trzęsie. Ręce mi opadły... Ksawery jadąc po betonowych płytach i tak ledwie się utrzymywał w koszu i wyglądał jakby miał dostać wstrząsu mózgu, ale co ja się tam znam na yorkach?
Państwo pojechali dalej chodnikiem, a ja, mocno zasmucona ścieżką.


Jestem rowerzystą, motocyklistą i pieszym - ja wiem, że można, tylko trzeba chcieć. I widzę wyraźnie, że po prostu ludziom się nie chce.

Tak więc, Drodzy Piekielni, po prostu obydwu stronom brakuje empatii oraz woli współistnienia zgodnie i kulturalnie we wspólnej przestrzeni, którą, zgodnie z prawem, dzielić muszą.

rowery miasto piesi ruch drogowy

by cassis
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar pasia251
10 22

Pytanie: Czy rowerzysta mając ograniczoną widocznośc nie powinien przypadkiem zwolnić? Bo jadąc samochodem przed zakrętem zwalniam, kiedy nie wiem co się za nim znajduje zwalniam. Równie dobrze mógł wpaść na innego rowerzystę, któremu np. zepsuł sie tym miejscu rower... albo mogło tam byc cokolwiek innego. Łażenia po ścieżce nie popieram, tak samo jak jeżdżenia rowerem po drodze, kiedy obok znajduje się ścieżka. A to też jest nagminne...

Odpowiedz
avatar ethehotelier
6 10

@pasia251: Pewnie, że powinien. A nawet jeśli nie jest to w żaden sposób określone, to zdrowy rozsądek to nakazuje. Wypadki biorą się z tego, że za kierownicą siadają idioci bez wyobraźni. Wiadomo, że wszystkiego się nie przewidzi. Ale akurat pieszy łażący po ścieżce rowerowej to nagminny przypadek.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

I mnie się wydaje, że u nas nie ma aż takiej tragedii z tymi ścieżkami rowerowymi :P W mojej mieścinie baaardzo rzadko widuję, żeby ktoś po niej spacerował, a jeśli już się to zdarzy, to jeden dzwonek rowerzysty wystarczy - obywatel już się tam nie pcha. Nawet w Zakopanem, gdzie na dniach byłam, był straszny ścisk na chodniku, ale nikt nawet kroczka na ścieżkę rowerową nie dał (a rzadko kiedy rower przejechał) :P

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@demotywatoor: mi się nieraz zdarzyło mijać pieszysz turystów na ścieżce rowerowej (bo nowa, bo płasko, bo chodnik obok kłuje). Może I dzwonek wystarczy, żeby się jakiemuś rowerzyście łaskawie usunąć ze ścieżki, ale w większości przypadków państwo sobie wraca spowrotem na ścieżkę.

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

@demotywatoor: Pewnie zależy od miasta. W jednych ludzie są bardziej ogarnięci i empatyczni, w drugich mniej.

Odpowiedz
avatar gbdlin
0 0

@demotywatoor: no widzisz, a ja ostatnio jadąc w Krakowie nad Wisłą ścieżką rowerową spotkałem dosłownie 100 metrów od siebie 2 skrajne przypadki... w obu przypadkach miałem do czynienia z mamusią i córeczką. Przypadek 1. jadę ścieżką rowerową, widzę dziecko na niej, dzwonię dzwonkiem zapobiegawczo wcześniej + zwalniam, bo dzieci mogą w każdym momencie zrobić coś nieprzewidywalnego. Idąca obok mama tej dziewczynki, chodnikiem, łapie dziecko za rękę ściąga ze ścieżki i poucza ją, że na ścieżkę rowerową wchodzić nie wolno, tak jak na ulicę, bo nie jest miejscem dla pieszych itp itd. Przypadek 2. znów dziewczynka, ok 3 lata starsza od poprzedniej, na ścieżce rowerowej. Dzwonię, dziewczynka sama się usuwa... podbiega do mnie jej matka i zaczyna swój wywód "CO TY NA MOJĄ KARINKĘ DZWONISZ, STRESUJESZ JĄ TYLKO, TAKIM JAK TY NIE POWINNI POZWALAĆ NA ROWERACH JEŹDZIĆ!!" i tak przez dłuższą chwilę... odjechałem nawet nie wysłuchując do końca jej krzyków, powiedziałem tylko, żeby się w głowę popukała i poczytała trochę przepisy ruchu drogowego.

Odpowiedz
avatar Izim
2 4

Mi wystarczyło rok jeździć po Holandii, żeby nauczyć się szukać rowerów na drogach. Tam tego pełno, jeżdżą szybko, a i swoje prawa baaardzo dobrze znają ;)

Odpowiedz
avatar Jorn
2 2

@Izim: W Amsterdamie jedyny raz w życiu byłem świadkiem zderzenia dwóch rowerów. Było to w miejscu, w którym typowa miejska ulica ze drogą rowerową wzdłuż jezdni przecina inną ulicę zamienioną w deptak. Jedna rowerzystka jechała drogą rowerową, druga pustawym w tym miejscu deptakiem. Obie jechały z dużą prędkością i się spotkały na przecięciu. Ta z deptaka nawet nie pomyślała o tym, żeby przed przecięciem drogi rowerowej, chodnika i jezdni z ruchem samochodowym zwolnić i się rozejrzeć. Do jezdni nie dojechała, bo zatrzymała się na rowerze poruszającym się prawidłowo droga rowerową. Obie panie na szczęście nie odniosły obrażeń, ale rowery nie nadawały się do dalszej jazdy. Nawiasem mówiąc, podczas tej samej pieszej wycieczki po Amsterdamie zdarzyło mi się kilka razy widzieć samochód zaparkowany na ścieżce rowerowej, więc nie jest tak w 100% różowo, jak się niektórym wydaje.

Odpowiedz
avatar Izim
-3 3

@Jorn: Amsterdam jest najmniej Holenderski ze wszystkich miast. Brzydki i brudny :)

Odpowiedz
avatar Malibu
7 9

przedwczoraj jadę rowerem po ścieżce. Wytracam prędkość bo dojeżdżam do skrzyżowania przez które muszę przejechać. Przede mną na chodniku dziewczyna zagadana przez telefon, w ręku smycz a na jej końcu kudłacz. Kudłacz niestety stał na DDR i przez całą jej szerokość przeciągnięta była smycz. Dalej tłum ludzi pośpiesznie opuszcza przejście dla pieszych pakując się na ścieżkę bez obejrzenia czy nic nie nadjeżdża. Decyduję się na zwolnienie do granic możliwości i minięcie dziewczyny z psem chodnikiem i wjechanie na prostopadłą cześć ścieżki rowerowej (akurat wykalkulowałam, że w momencie kiedy znów znajdę się na DDR to nie będzie już tam pieszych). Słysze jak panna od psa komentuje do telefonu "nienormalni ci rowerzyści, strach wychodzić". Chciałam odkrzyknąć, ze gdyby jej szczur nie zajmował mojego miejsca nie musiałabym kombinować ale w połowie zdania dotarło do mnie, że to i tak bez sensu.

Odpowiedz
avatar singri
4 4

Jedziemy rowerami "na miasto", matka moja i ja. W pewnym miejscu chodnik się rozwidla. Na lewo ścieżka, potem pas zieleni, chodnik i znów zieleń. Ja na ścieżkę, matka na chodnik skręca. JA: Dawaj, na ścieżkę! MATKA: E tam. Tu przynajmniej mam cień...

Odpowiedz
avatar zikol
3 3

Jestem kierowcą, rowerzystą i pieszym, oszołomów i osób nie przestrzegających KD nie brakuje w żadnej z tej grup, mniej więcej wypada równo na każdą z nich. Ostatnimi czasy najbardziej irytującymi są dla mnie rowerzyści którzy jadąc po chodniku, w piękną słoneczną pogodę, dzwonią by ich przepuścić. Jeszcze na początku takich incydentów byłem na tyle miły że schodziłem na bok chodnika, ale teraz stało się to na tyle codzienną sytuacją, że po szybkiej ocenie sytuacji, już nie grzecznie informuje że mają obowiązek poruszać się drogą nie chodnikiem, a oburzenia nigdy wtedy nie brakuje :3

Odpowiedz
avatar szafa
4 6

@zikol: Ja często jeżdżę chodnikiem, gdy nie ma ścieżki. Wiem, że zaraz na mnie się tu rzucą ludzie, ale mam to gdzieś :P. Skoro jadę zazwyczaj 10 km/h, najczęściej obładowana zakupami, to nie mam zamiaru się pchac na drogę. Poza tym jakbym dostała nagłego zawrotu głowy, wolę klapnąc sobie na chodnik niż pod koła. Tak czy siak nigdy nie dzwonię na pieszych na chodniku, tylko się dostosowuję i grzecznie zsiadam z rowera albo grzecznie przepraszam i dziękuję, jeśli mnie przepuszczą. I co? I co chwilę dostaję z*eby, że czemu nie używam dzwonka?! Co to ma byc w ogóle?! Co ciekawe 90% ochrzanów to właśnie ochrzany, że dzwonka nie używam, a nie, że chodnikiem jadę. Nie wiem, w czym tkwi problem, że jak zadzwonię to jest ok, a jak przeproszę, to jest problem, ale wniosek jest, że nie dogodzisz ;)

Odpowiedz
avatar gbdlin
1 1

@zikol: osobiście zdarza mi się w szczególnych przypadkach jechać na rowerze chodnikiem. Zwykle jeśli nie mam możliwości włączenia się do ruchu ulicznego, a ścieżki rowerowej nie ma. Nigdy jednak nie dzwonię na pieszych, tylko dostosowuję swoją prędkość do ich prędkości i czekam cierpliwie, jeśli ktoś mnie zauważy i celowo przepuści, zawsze serdecznie dziękuję, bo wiem, że chodnik to nie jest miejsce dla mnie i jest to w 100% dobra wola pieszego, że mnie przepuścił. No i bardzo miło jest widzieć na czyjejś twarzy uśmiech w odpowiedzi na moje podziękowanie :)

Odpowiedz
Udostępnij