Mieszkam w bloku, który jest poniemieckim zabytkiem (miał zostać zburzony po targach architektury w latach 20., ale jakoś to nie wyszło). Miasto ogłosiło przetarg w poszukiwaniu firmy, która ten blok wyremontuje. Wygrała rzecz jasna najtańsza, firma Piasecki z Oleśnicy.
Jeżeli kiedykolwiek natkniecie się na tą firmę (mało prawdopodobne, nie mają strony internetowej), uciekajcie od nich jak najdalej.
W czasie remontu odbyło się u nas tyle piekielności, że musiałabym napisać książkę, żeby je wszystkie opisać. Także ograniczę się tu do kilku najistotniejszych. Pominę już brak kultury względem mieszkańców i syf jaki po sobie zostawili.
1) Remont miał zacząć się na początku lata w czerwcu. Zaczął się w marcu... rok później.
2) Firma już 3 razy musiała do nas wracać i kłaść na nowo kafle na klatce schodowej, gdyż za każdym razem ich fuszerka oblewała egzamin po miesiącu.
3) Mieli wstawić dźwiękoszczelne okna. Takiego wała.
4) Nie rozumieli pojęcia "umawianie się na konkretny dzień i konkretną godzinę". Właścicielką naszego mieszkania jest nasza dobra koleżanka, która mieszka obok. Kilkakrotnie umawiała się z nimi na wymianę okien u nas, u niej i w jeszcze innych mieszkaniu, które posiada. I specjalnie brała wolne w pracy, bo mieli przychodzić rano. NIGDY się nie zjawiali o wyznaczonej porze, a prawdziwym cudem było, jeśli zjawiali się umówionego dnia. Zwykle jeśli wymiana miała mieć miejsce w piątek to potrafili przyjechać... w niedzielę. I nie rozumieli, czemu nikt ich wpuścić nie chce.
5) Wymontowali nam suszarkę z balkonu. Oni nie wiedzą co się z nią stało.
6) Zdarzyło im się połamać drzwi jednego z mieszkań w.w. właścicielki. Dali jej wybór - albo naprawiamy, albo wstawiamy nowe. Zdecydowała się na drugą opcję. Mimo to, CZTERY razy próbowali jej wcisnąć stare drzwi, "bo nie wiedzieli, że miały być nowe". Za piątym razem właścicielka się poddała. Nie dziwie jej się.
7) Nawet nie próbowali udawać, że nie piją w pracy. Na rusztowaniu codziennie zostawiali kilka butelek po czystej. Miałyśmy na nie piękny widok z okna.
8) Własność prywatna - kolejne pojęcie, którego nie rozumieli. Kiedy już udało się doprowadzić do wymiany okien w naszym mieszkaniu, poczuli się jak u siebie. Na papierowych kartkach wiszących na ścianie (z rożnych powodów je wieszamy), namalowali typowe, polskie kutasy. Do tego bawili się świetnie, brzdękając na mojej gitarze (nie było mnie w domu) i bawiliby się dalej, gdyby moja współlokatorka ich nie ochrzaniła.
Częściowo mam nadzieję, że wrócą, przynajmniej do naszego mieszkanka, gdyż po ich wizycie na ścianie zawisła nowa karteczka. A w zasadzie kartka A4, z dużym, wyraźnym sformułowaniem "PIASECKI TO CH*J" (a pod spodem dwu centymetrowy odcinek z dopiskiem "taki malutki").
Jak wyglądają typowe polskie kutasy, a jak np. angielskie?
Odpowiedz@shatus: Angielskie jeżdżą lewą stroną.
OdpowiedzZa gitarę bym chyba zamordowała! Poza mną, są może trzy osoby, którym pozwalam dotykać mojego skarbu bez pytania. Reszta musi dostarczyć podanie i zaświadczenie o niekaralności! A te brudasy z budowy, tymi łapskami, brrr... nie zazdroszczę!
OdpowiedzBrudasy? Dobrze, że Ty masz czystą pracę. Gdyby nie "brudasy" mieszkalabys w szałasie
Odpowiedz@mala_blondyneczka: Wyluzuj dziewczyno. Mój Mąż też chwilowo pracował na budowie i bynajmniej czysty nie wracał. Zaraz biegł pod prysznic. A moja praca wcale nie jest czysta.
OdpowiedzDałem plusa za to, że ujawniłaś nazwę firmy. Prawdopodobnie właściciel (ten Piasecki) wziął na robotę pierwszych lepszych z ulicy, dlatego takie fuszery odpierniczają. I dlatego właśnie złożył najtańszą ofertę, bo dobrzy budowlańcy się cenią i nie pozwolą na fuszery, więc i koszty w ofercie przetargowej byłyby znacznie większe. Pozdrawiam
OdpowiedzA mnie zastanawia najbardziej fakt, dlaczego MIASTO ponosi koszty remontu PRYWATNEJ kamienicy? A także, DLACZEGO ta kamienica jest prywatna i jakim cudem ZABYTEK może należeć do prywatnych osób? Domniemywam, że domostwo było już ruiną w latach 20. ubiegłego stulecia. Z różnych przyczyn (głównie brak mieszkań) w okresie PRL chałupę ogacono z grubsza i stała sobie jako własność państwowa, kwaterunkowa. Potem, zapewne, kilka osób się skrzyknęło i odkupili od miasta ruinę za psi grosz. A teraz miasto remontuje kamienicę, BO TO ZABYTEK? A należności czynszowe kto pobiera? Nosz, urwał, nic z tego nie rozumiem!
Odpowiedz@Armagedon: ale się ciskasz, nic dziwnego nie ma w tekście. W wielu miastach miasto dokłada do remontu prywatnych budynków np. kamienic.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 sierpnia 2016 o 19:18
@Grejfrutowa: DOKŁADA? Mnie wyszło, że finansuje całość. Kto niby ogłosił przetarg? Prywatni właściciele? I, owszem, jak dla mnie jest to CO NAJMNIEJ dziwne. Miasto sprzedaje chałupę za bezcen, a potem ładuje w nią kasę? A nie mogło władować tej kasy w remont ZANIM pozbyło się "zabytku"? Jeśli nie ma tu jakiegoś logicznego wyjaśnienia, to "transakcje" (obie, czyli i sprzedaż i przetarg) z daleka zalatują przekrętem. Ale osoby prezentujące nabożny wręcz szacunek dla słowa "właściciel", potrafią tylko oburzać się na beneficjentów OPS, czy innych "zasiłkowiczów", bo "żrą za ich podatki". Ale już remont czyjejś własności z tych samych podatków jest OK! Posesjonatom należy pomagać i wspierać ich państwową kasą. Dlaczego? - Aaa, bo to posiadacze są, "wyższa warstwa" społeczeństwa, znaczy.
Odpowiedz@Armagedon: Jeśli masz zabytkowy budynek masz lekką pomoc (jeśli potrafisz się zakręcić i zasypać papierami) za to nie masz pełnego prawa decydować o jego wyglądzie, bo to podlega pod konserwatora. Np znajomy żeby zmienić okna i odmalować kamienicę musiał mieć na to zgodę wszystkich świętych budowlanki. Chciał zmienić miedziany dach na coś bardziej praktycznego i tańszego? Nie może, musi być dach miedziany taki jaki był cena 1,5mln euro chyba padła. Normalny człowiek nawet z dobrą pensją i czynszem nie dałby rady uzbierać takiej sumy.
Odpowiedz@sicca: Nie rozumiemy się. "Jeśli masz zabytkowy budynek..." Owszem, jeśli go JUŻ MASZ od lat, a jest on zabytkowy, możesz się starać o DOTACJĘ na remont. A tu wygląda na to, że niczyją (czyli państwową) sypiącą się kamieniczkę miasto "spuściło" za pół-darmo kilku dotychczasowym mieszkańcom. A teraz, na własny koszt, remontuje tę nieruchomość od podstaw w całości. Do tego najtańszym kosztem. I wątpię, żeby dbano o "zabytkowość" tego domu, skoro okna wymienia się na plastiki, a elewacje pewnie ociepla styropianem. I zapewniam cię, że nikt tam nie kładzie miedzianego dachu.
OdpowiedzLudzie , zdecydujcie się. Chcecie tanio czy dobrze? Różnice w cenie są czymś podyktowane. Jeśli firma ma fachowców to logiczne ze weźmie więcej za taką robotę niż jakaś firma która ma Heńka i pracuje tak naprawdę tylko na wódę.Niestety,znam to z doświadczenia.
Odpowiedz@rudzia250695: Nam to mówisz? Czy osobom które wybierają takich dziwolągów, ja np. wiem że Jeżeli mi spec wycenia robociznę na MINIMUM powiedzmy 200 tyś. a przychodzi pan Zdzisio i mówi że on to ze swoją "firmą" zrobią za 100 - 130 tyś. To wtedy rozumnemu człowiekowi powinna się zapalić czerwona lampka. Ale biurokraci po usłyszeniu tego aż pośladami klaskają ze szczęścia tylko że potem okazuje się że trzeba dopłacić do tego interesu 500 tyś. Bo wszystko jest rozpier-papier i wygląda gorzej niż przed remontem/budową.
OdpowiedzPrzetargi z kryterium 100% cena. Nic dodać, nic ująć.
OdpowiedzPiekielności w historii jest multum. Gdyby to dotyczyło mnie albo mojej rodziny podał bym firmę do sądu o takie odszkodowanie z ich działalności ze nie pozbierali by się.
Odpowiedz