I znów korepetycje.
Trafił się Mamie chętny na korki w wakacje. Gagatek oblał ustny angielski, a co za tym idzie, nie zdał matury.
Teraz czas na piekielności:
1. Różnica oczekiwań. Na korki wysłał Gagatka ojciec, który liczy, że synalek zda poprawkę w sierpniu. Sam Gagatek chciałby zrobić sobie rok przerwy i potem podejść do poprawki.
2. Piekielność wynikająca z punktu pierwszego. Gagatek nie uczy się i nie odrabia prac domowych. Po co, skoro chce zdawać poprawkę za rok? A że tata wolałby, żeby chociaż spróbował w tym roku, to oj tam, oj tam.
3. Spóźnienia i odwoływanie. Gagatek jest spóźniony notorycznie, zdarza mu się nie przyjść, a nawet zadzwonić 5 minut po czasie (lub przed), że jednak nie przyjdzie, bo zaspał/zapomniał (umówiony jest na godzinę 10 rano).
4. Brak szacunku. Mama, chcąc zaradzić ciągłym spóźnieniom, zaproponowała, żeby przychodził na 11. Gagatek wolałby na 12. Nie ma opcji, mówi Mama. Przecież kiedyś trzeba zrobić zakupy, ugotować obiad, poza tym czasem chciałoby się gdzieś przy ładnej pogodzie pójść z młodszym dzieckiem, innymi słowy chciałoby się mieć trochę własnego życia. Ale jak to, mówi Gagatek, co pani szkodzi mnie wziąć na 12, i tak przecież siedzi pani w domu i nic nie robi. Komentarz zbędny.
5. 25 sierpnia Gagatek miał mieć swoją poprawkę. Mama jest na wakacjach od 20 do 28 sierpnia. Kilka dni przed jej wyjazdem Gagatek pyta, czy Mama nie poszłaby z nim na poprawkę. Mama przypomniała mu, że przecież wyjeżdża. Co na to Gagatek? "To nie może pani przyjechać na 25?" Tak, gnój chciał, żeby Mama przerwała lub skróciła wakacje, żeby odprowadzić go pod salę egzaminacyjną i potem poczekać, aż z niej wyjdzie! Został wyśmiany.
6. Ostatnia piekielność to jego ojciec. Niby sympatyczny, niby zatroskany o dobro syna, niby dobrze się z nim rozmawia, nie przejawia też typowych korepetycyjnych piekielności, jak obwinianie korepetytora o złe wyniki dziecka, płaci też na czas. Jednak jest jedna zasadnicza piekielność: pan oczekuje cudu. Mimo wielu rozmów o podejściu syna do nauki, nie jest w stanie pojąć, że 2 miesiące (jak odjąć wszystkie jego nieobecności, to najwyżej półtora miesiąca) to ciut za mało czasu, by wyrównać wieloletnie zaległości, przemóc blokadę przed mówieniem i pokonać lenistwo.
A najbardziej piekielne w tym wszystkim jest to, że Gagatek zwyczajnie marnuje czas swojej korepetytorki.
Mam nadzieje,że przynajmniej przyzwoicie zapłacili Ci za Twoją pracę. I to niezależnie, czy chłopak zda.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 sierpnia 2016 o 10:48
Jedno pytanie, czemu piszesz o sobie per "Mama" skoro nawet w swoim nicku nie masz tego słowa? Najpierw byłam pewna że chodzi o mamę Gagatka, choć wyglądało to idiotycznie. Dopiero przy drugiej sytuacji z "mamą" zorientowałam się że o sobie piszesz.
Odpowiedz@Pierzasta: Z jej poprzedniej historii wynika, że to mama autorki prowadzi korepetycje. Skąd wzięłaś to, że ona pisze tak o sobie? Nie czytając wcześniejszej historii od razu mi się nasunęła jej rodzicielka.
Odpowiedz@Imnotarobot: Ale tu nic nie musi się nawet nasuwać. Dumepaoli napisała: "Trafił się Mamie chętny na korki w wakacje. Gagatek oblał ustny angielski...".
OdpowiedzWszystko super, dużo już było o uczniach, którzy nie chcieli się uczyć. Ale moim zdaniem i tak komfortowa sytuacja - uczeń się nie uczy, to mama się nie narobi, a pieniądze płaci tatuś. Denerwujące jest jedynie, że G zdarza się nie przychodzić. Spóźnienia? Wystarczy nie przedłużać lekcji o tyle, ile się spóźnił i problem z głowy.
OdpowiedzGorzej jak później będą robić złą opinię o korepetytorce, że niby przez nią nie zdał. Czasami nie chodzi o kasę za korki, a o złą reklamę którą zrobi oczekujący cudu rodzic.
Odpowiedz"Mamie", "Gagatek", "Sierpnień" - nie przesadzaj z wielkimi literami. Piekielny jest tatuś gagatka, który ciągle traktuje go jak małe dziecko. Chłopak chce podejść do poprawki za rok, czyli nie zależy mu na zdaniu matury. Skoro może się spotykać o 12, to nie ma pracy i raczej nie będzie miał i będzie żerował na rodzicach. Przykre. Co do Twojej mamy, to ona dostaje za to pieniądze. Piekielne jest marnowanie pieniędzy taty gagatka, ale jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz.
OdpowiedzZ ostatnim zdaniem się nie zgodzę. Z pierwszego zdania wynika, że Twoja Mama już po pierwszej lekcji wiedziała z kim ma do czynienia i mogła odwołać te korki. A skoro i tak ich udzielała to już jej decyzja. No i zawsze wpadł jej jakiś grosz. Aczkolwiek co do Gagatka i jego ojca to się zgadzam ;)
OdpowiedzTragedia. Z takim podejściem nie powinno się w ogóle podchodzić do tej pracy, bo grozi nerwica lub wyrok za zabójstwo. Uczeń został narzucony ustawą pod groźbą odpowiedzialności karnej? Jeśli nie, podziękować, bo z tego co widzę zarobku na nim nie ma.
OdpowiedzOjciec robi co może. Nie jest piekielny. Miał na nim od razu kreskę postawić?
Odpowiedz@takatamtala: Wg moich obserwacji ciągnięcie na siłę lenia to najgorsze co w ogóle można zrobić. Dalej zapewnia mu dach nad głową. Płaci za jego korepetycje. Nie wymaga, żeby poszedł do pracy. Ten dzieciak nie ma w ogóle pojęcia o wartości pieniądza (nie przykłada się do płatnych zajęć), o wartości czyjegoś czasu (odwoływanie zajęć kilka minut przed ich rozpoczęciem), nie ma poczucia obowiązku (niezdanie tak banalnej matury, opuszczanie korków), a poza tym jest strasznie roszczeniowy (oczekiwanie, że korepetytorka pójdzie z nim na egzamin). Najprościej byłoby postawić takiemu człowiekowi ultimatum - albo się uczysz i poprawiasz, albo idziesz do roboty, albo wypad z domu. To dorosły człowiek i niańczenie go to najgorsze co można zrobić.
OdpowiedzWszystko spoko i cacy, ale ten "gnój".. Nie można napisać nieuk, nygus? Tylko od razu "gnój"? Jeśli Twoja mama uczy, to raczej znasz postawę współczesnej młodzieży. Więc takie oczekiwania są normą z ich strony. Nie upoważnia Cię to jednak do pisania per "gnój". No i mamie na siłę nikt go nie wcisnął, dostaje pieniądze... Mogła odmówić, prawda?
OdpowiedzZ ostatnim zdaniem się nie zgadzam - klient płaci, klient wymaga. Jeśli klient płaci za czas korepetytora, żeby patrzeć jak farba schnie na ścianie, to nadal za ten czas została uiszczona opłata.
OdpowiedzNie łapię, o co chodzi z tym pisaniem nazwy miesiąca wielką literą. Coraz częściej to widzę, nie tylko tutaj. Dziwne...
Odpowiedz@Golondrina: To pewnie jest kalka językowa z angielskiego- po angielsku piszemy nazwy miesięcy z wielkiej litery.
OdpowiedzPo co się tyle czasu użerać? Nie można było wcześniej zrezygnować?
Odpowiedz