Market budowlany. Jak to często bywa, obsługuję klienta ubranego w strój roboczy. Ciężkie buty, zabrudzone od cementu spodnie, koszulka też swoje przeżyła. Klient stoi nieopodal punktu informacyjnego, bowiem składa u mnie zamówienie. Nagle zza moich pleców, nadchodzi Piekielna, lat około 25, z podejściem "wszystko mi się należy", i zasugerowana prawdopodobnie strojem mojego klienta, nawet bez "zbędnego" przywitania wypala:
- Czy dostanę te drzwi w innym kolorze?!
Klient lekko zdziwiony, mimo wszystko odpowiada - Mnie Pani o to pyta?
- No a kogo?! Pana! Wydaję mi się że nie mam zeza?!
Na co jeszcze bardziej zdziwiony mężczyzna ze stoickim spokojem odpowiada - Nie wiem na co Pani choruje. Nie jestem lekarzem. Tak samo jak nie jestem pracownikiem tego sklepu.
Mina Paniusi? Bezcenna. Ucieczka ze sklepu - naprawdę szybka. ;)
sklepy
No i co? Pomyliła się. Jeśli ktoś tu był piekielny, to ten drugi klient, który dziewczynę przepłoszył. Ale to już byłoby takie doszukiwanie się piekielności na siłę.
Odpowiedz@Jorn: Wszystko zależy jakim tonem i od wyboru zwrotów grzecznościowych albo ich braku. Jeśli podchodzi do kogoś takiego i odzywa się jak do uniżonego sługi masz mi podać to i tamto to jest to piekielne. Z resztą niby która odpowiedź klienta była nieprzyjemna? Według mnie dostosował się do poziomu rozmówcy aby zostać w pełni zrozumianym.
Odpowiedz@MyCha: Na temat tego jakim tonem dziewczyna zadała pytanie - nic nie ma w historii. Natomiast pewne jest, że gdyby mężczyzna normalnie od razu odpowiedział, że nie jest pracownikiem sklepu - dalszy zbędny zupełnie dialog nie miałby w ogóle miejsca.
Odpowiedz@Jorn: Piekielny, to jest Twój sposób myślenia, którym jak widzę usprawiedliwiasz poniżanie innych tylko dlatego, ze jest pracownikiem obsługi klienta.
Odpowiedz@ewilek: Nie no sorry, ale wystarczy przeczytać ze zrozumieniem, żeby wywnioskować z jakim podejściem i tonem zaczęła rozmowę ta dziewczyna. Sam niejednokrotnie byłem w takiej sytuacji i jako sprzedawca i jako klient innego sklepu, bo robiąc tam zakupy w stroju firmowym swojej firmy też byłem mylony z pracownikami tego sklepu: jest wyraźnie napisane "nawet bez "zbędnego" przywitania wypala" Podstawowe zasady dobrego wychowania nakazują min. przeprosić, nie mówiąc już o tym, ze powinna zaczekać, aż sprzedawca obsłuży aktualnego klienta. No ale przecież jej wolno wszystko, bo ona przyszła kupić drzwi...
Odpowiedz