Stare powiedzonko, że "starość się Panu Bogu nie udała" wróciło dziś do mnie z pełną siłą podczas godzinki spędzonej w przychodni lekarskiej.
Jest ona specjalistyczna, a przyjmuje zarówno pacjentów na fundusz jak i prywatnych, więc ruch jest spory.
Do lady rejestracji przepycha się oburzona staruszka, z krzykiem, że ona miała umówione badanie, a gabinet zamknięty na głucho i macha karteczką z przychodni. Rejestratorka wzięła rzeczony świstek i stwierdziła, że godzina się owszem zgadza, ale data już nie - badanie było zarezerwowane na 8 sierpnia. Niespeszona staruszka: "No to mi się pomyliło" i dalej się domaga badania- zaraz, teraz, natychmiast- nie przyjmując do wiadomości, że lekarz jest na urlopie.
W kolejce przede mną kolejna starsza pani- chce się umówić na to samo badanie, co tamta. Tym razem pani miła, grzeczna, uśmiechnięta, ale jest problem, nie może się dogadać z rejestratorką, która uparcie powtarza to samo: 29.08 b.r. godz. 11 , 4 godziny przed badaniem na czczo, a pani na to z nadzieją: "to dzisiaj?". W końcu staruszka prosi - niech Pani mówi głośniej, bo ja nie dosłyszę. Dosłyszała już chyba cała przychodnia, a pacjentka - ciągle nie. W końcu zdesperowana rejestratorka na odwrocie potwierdzenia rejestracji wypisuje dużymi literami najważniejsze informacje. Na to starsza pani z rozbrajającym uśmiechem: "ale ja nic nie przeczytam, bo zapomniałam okularów".
Przeniosłam się pod gabinety RTG i USG, poinstruowana jak każdy z pacjentów, że należy czekać na wywołanie swojego nazwiska i uzbrojona w cierpliwość. Po ok 20 minutach przychodzi kolejna starsza pani i usiłuje wejść do pracowni RTG-ale nie daje rady - brak klamki na zewnątrz. Na zwróconą przez kilka osób uwagę, że czekamy wszyscy i do gabinetu wchodzimy po usłyszeniu swojego nazwiska, stwierdza, że jej się bardzo spieszy ,a dość się w życiu naczekała i atakuje drzwi pracowni USG, mimo ostrzeżeń ,że ktoś jest właśnie badany i czerwonej lampki nad drzwiami z napisem "Nie wchodzić". Ona jednak wchodzi i bardzo szybko wychodzi na werbalnych kopach lekarza.
Czy siada grzecznie i czeka na swoją kolejkę? Nie, idzie robić awanturę do rejestracji...
starsi ludzie a służba zdrowia
Historia jak najbardziej dobra, jednak coraz częściej odnoszę wrażenie, że zachowania takie (no może poza 'nie dosłyszę') nie mają nic wspólnego z wiekiem. Jak ktoś jest upośledzony społecznie za młodu to i na starość, najprawdopodobniej, taki pozostanie. Obstawiam, że Pani 'ja się w życiu naczekałam' 40 lat temu też miała bardzo solidne argumenty dlaczego nie może w tym momencie poczekać.
Odpowiedz@Filrean: ostatnimi czasy jest wręcz nagminne takie zachowywanie się ludzi starszych. A już szczególnie "ja tylko po receptę" u rodzinnego doprowadza mnie do szału.
Odpowiedz@vonavi: Bo to pokolenie wychowane za komuny, w duchu "mi się należy i to już".
Odpowiedz@Painkiler: dlatego jak coś takiego słyszę to nie wpuszczam przed siebie albo jak już się wepchnie to stanę tak, żeby nie mogła zamknąć drzwi od gabinetu. Bo inaczej potrafią siedzieć po pół godziny.
OdpowiedzStarzy ludzie to lamusy co w młodości byli jednostrzałowcami. Pod koniec życia robią awantury żeby ktoś ich zauważył bo nikt pruchna nie tknie, jeszcze się połamie i będzie przypał.
Odpowiedz