Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dawno, dawno temu byłam początkującą drużynową i po raz pierwszy organizowałam wyjazd…

Dawno, dawno temu byłam początkującą drużynową i po raz pierwszy organizowałam wyjazd moich podopiecznych na trzytygodniowy obóz harcerski. I tu kończy się baśniowość, a zaczyna piekiełko.

Po zbiórce, na której ostatecznie należało wpłacić całą kwotę za wyjazd (<400 zł), podeszła do mnie mama [A]si - jednej z harcerek. Gdy tylko zostałyśmy same, kobieta zaczęła płakać. Wydukała przez łzy, że Asia tak bardzo marzy o tym obozie, ale niestety - ona właśnie straciła pracę, mężowi szef od trzech miesięcy zalega z wypłatą, a mają dwoje dzieci... no i cóż, Asia nie pojedzie, bo ich nie stać.

Przejęłam się ogromnie. Jako, że nie miałam jeszcze doświadczenia organizacyjnego, obdzwoniłam kogo się dało - od hufcowej, poprzez komendanta zgrupowania, aż do wydziału finansowego okręgu. W końcu udało mi się załatwić Asi wyjazd za darmo. Chciałam tylko, żeby jej rodzice pokryli koszt ubezpieczenia, które organizowałam we własnym zakresie (dosłownie kilka zł), ale powiedzieli, że nie są w stanie zapłacić nawet tego. Poczułam się głupio, że w ogóle ich o to poprosiłam. Wyłożyłam ze swoich, mama dziewczynki prawie całowała mnie za to wszystko po rękach.

Nadszedł dzień wyjazdu. Asia siedziała w autokarze tuż za mną obok swojej koleżanki [E]wy. W pewnym momencie usłyszałam ich rozmowę:
E: Wzięłam ze sobą 70 złotych, a ty?
A: Rodzice dali mi 250, ale kupiłam sobie spodnie i zostało mi coś ponad 2 stówy.

W pierwszej chwili pomyślałam, że mała kłamie, bo wstyd jej przed Ewą, że nic nie dostała. Ale nie - jeszcze tego samego dnia przyniosła mi te pieniądze na przechowanie. Rozumiem, że rodzice chcieli dać dziecku parę groszy. Gdyby wpłacili choć symboliczną kwotę za ten obóz, nie miałabym pretensji. A tak - poczułam się zwyczajnie oszukana, żeby nie powiedzieć gorzej. Poza tym 200 złotych kieszonkowego na 3 tygodnie w lesie, to było (i jest) naprawdę bardzo dużo...

EPILOG:
Jesienią tego samego roku wybierałam się z drużyną na zlot. Kiedy podałam koszt (50 zł!), Asia jak na zawołanie się rozpłakała i powtórzyła mi mniej więcej to, co jej mama przed obozem. Nauczona doświadczeniem, oznajmiłam stanowczo, że żadnego dofinansowania nie dostanie. I wiecie co? Na następnej zbiórce Asia bez szemrania wręczyła mi 50 złotych...

obóz harcerski

by LadyMakbet
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Morog
22 22

Rodzinny sposób na życie.....

Odpowiedz
avatar LadyMakbet
15 15

@Morog: Rzecz właśnie w tym, że to nie byli tzw. "etatowi zasiłkowcy", wtedy może by mnie coś tknęło odpowiednio wcześniej. Mamie tej Asi naprawdę należałby się Oskar za grę aktorską. Z kolei ojciec pracował u lokalnego "byznesmena", który był znany z tego, że co prawda nie płacił głodowo, ale za to tylko wtedy, kiedy akurat mu pasowało albo kiedy sobie przypomniał.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@LadyMakbet: nie tylko etatowi zasiłkowcy traktują wyłudzenia jako sposób na życie. Ludzie mający kasę(nieraz kasy jak lodu) też tak robią. Przesuwają terminy płatności, żeby nie wykazywać dochodu i dostać dopłatę do mieszkania. Składają lipne skargi, żeby dostać coś za darmo. Żerują na czyimś dobrym sercu, żeby ktoś im coś zasponsorował. Ludzie są różni.

Odpowiedz
avatar LadyMakbet
3 3

@tysenna: Też racja. Ostatnio głośno było o jakimś polskim turyście za granicą, który dorzucił sobie robaki do pucharka po deserze, żeby za niego nie płacić...

Odpowiedz
avatar Adriana
21 21

Nie darowałabym małpie ubezpieczenia, które autorka pokryła z własnych funduszy-zadzwoniłabym do matki i poinformowała (nagrywając rozmowę) ze mnie oszukała i że kwotę za ubezpieczenie potrącam z kieszonkowego córki. Nosz kurtyzana, chamstwa i złodziejstwa nie zdzierżę!

Odpowiedz
avatar LadyMakbet
15 15

@Adriana: 100% racji. Byłam po prostu za młoda i za mało wyszczekana. Za to, szczerze mówiąc, nauczka mi się przydała. Już więcej takiego błędu nie popełniłam.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Powiem Ci tak...chociaż ja zostałam nauczona kultury w najwyższy i w najbogatszy z możliwych sposóbów (pełna uprzejmość, uśmiech, pomoc) tak po paru chamach i słowie "przepraszam" bo np. chciałam przejść słyszałam: "nic mi pani nie zrobiła" albo "wybaczam" i dalej stał taki młot utrudniając przejście to raz dwa się z kultury wyleczyłam i zaczełam bydło traktować jak bydło jawnie okazując im to, że uważam ich za gorszych od siebie.

Odpowiedz
Udostępnij