Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ano hej! Jakiś czas mnie tu nie było, ale pora na powrót(bo…

Ano hej!
Jakiś czas mnie tu nie było, ale pora na powrót(bo mam chwilowo na czym pisać...)
Zaczniemy od ciężkiej artylerii.
Będzie długo i trochę smutno, chaotycznie(temat duży i bardzo mnie emocjonujący) ale z happy endem.

W jednej z moich poprzednich historii wspomniałem o Agnieszce. Dziś dowiecie się o niej nieco więcej.

Agnieszka urodziła się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Oprócz tego miała jakieś wrodzone wady wzroku. Była też wcześniakiem.
Pielęgniarki po umieszczeniu jej w inkubatorze nie raczyły zakryć jej oczek, co spowodowało kolejne wady wzroku.
Nikt za to odpowiedzialności żadnej nie poniósł.

Drugą sprawą było to, że zaraz po tym, jak się okazało że Aga ma wady wrodzone i trzeba będzie nieco więcej pracy włożyć w jej wychowanie, najzwyczajniej sp#@rdolił w długą i ślad po nim zaginął.

Mama Agi, nazwijmy ją Pani Ewa, bardzo się nią opiekowała. Od zawsze się nią zajmowała, chodziła na rehabilitacje, dwoiła się i troiła, by Aga mogła wieść jak najnormalniejsze życie.

Aga ma też rodzeństwo - brata oraz siostrę, starsze. Nietrudno się domyślić, że samotna matka pracując na trzy osoby i jeszcze pomagając w rehabilitacji niepełnosprawnej córki, nie miała za dużo czasu do poświęcenia pozostałej dwójce.
Do dziś to się odbija mniej lub bardziej w ich relacjach.

Agnieszka do szkoły poszła później, co jest zrozumiałe. Niezrozumiałe jest to, że szkoła podstawowa i gimnazjum miały generalnie wy#@bane(przepraszam za słownictwo i zwroty, ale zawsze wracając do tej historii szlag mnie trafia) w sprawy z Agnieszką związane.

Co to znaczy?
> Niespecjalnie przejmowali się rówieśnikami dokuczającymi dziewczynce(taka tam klasa hehe integracyjna)
> Nie starali się zapewnić jej odpowiednich materiałów(Aga potrzebuje np. powiększone sprawdziany, część jej wad wzroku jest niekorekcyjna, ma też spore problemy z chodzeniem czy pisaniem i bez poręczy lub pomocy nie ma szans pokonać schodów)

Moje losy z Agnieszką splatają się w liceum. Generalnie mam słabość do osób w jakiś sposób potrzebujących, szczególnie kiedy mają wspaniały charakter, więc szybko stałem się jej przyjacielem(ja osobiście pomimo, że jest starsza parę lat, traktuję ją jak młodszą siostrę).
Pomagałem jej z przedmiotami ścisłymi na ile mogłem, starałem się też walczyć z debilnymi pomysłami rówieśników którzy niekiedy jej dokuczali. W zamian ona się do mnie przywiązywała, zyskiwałem jej zaufanie i niezwykle cenną wiedzę z kategorii "kiedy jest jaki sprawdzian"(bo zawsze się w tym gubiłem).

W liceum Adze nie było łatwiej. W ogóle.
Wielu nauczycieli, mimo że ich lubiłem, też potrafiło być ułomna z tymi nieszczęsnymi powiększeniami.
Szkoła nie była nie wiadomo jak biedna, a ci kretyni potrafili żądać zaświadczenia, że Aga musi mieć powiększone sprawdziany. Cyrki związane z tym już opisywałem w jednej z poprzednich historii.
Koniec końców był taki, że po zrobieniu g#wnoburzy naszej pseudo-wychowawczyni i w dyrekcji wszystko W MIARĘ zostało ustawione jak trzeba(w trzeciej klasie liceum, sukces...)

Jednak to w połowie pierwszej liceum zaczęło się najgorsze:
U jej rodzicielki wykryto nowotwór. Złośliwy. Z przerzutami - generalnie dawano jej do dwóch lat życia.

Aga to bardzo przeżywała - wiadomo. Przejęła matczyne obowiązki w domu - sprzątanie i tak dalej... Co z rodzeństwem?
Siostra "wyjechana" z mężem, czasem wpadała w odwiedziny, natomiast brat wiecznie zajęty graniem na kompie.
Aga nigdy mnie do siebie nie zaprosiła bo wiedziała, że sam bym tego jej brata naprostował jak należy...

Kilka miesięcy przed odejściem Pani Ewy pojawił się...
Kochany tatuś.

Jak gdyby nigdy nic zawitał w domu i wrócił do życia rodzinnego.

Siostra i brat Agi prze-szczęśliwi, w końcu ich kochany tata który "przez nią" uciekł - wrócił.
Pani Ewa szczęśliwa, choć według mnie tylko na pozór, bo chciała zdobyć od niego pieniądze dla Agnieszki i zapewnić jej jego wsparcie finansowe.
Aga natomiast... była roztrzęsiona odkąd wrócił.
Nie muszę mówić, że go nienawidziła.

On natomiast jak gdyby nigdy nic próbował się do Agi zbliżyć. Ba, żeby jeszcze rzeczywiście żałował tego co zrobił, taki ch#j.

Potrafił próbować nią dyrygować, wchodzić jej do pokoju, grzebać po rzeczach, ba, nawet chciał ją w pewnym momencie ubezwłasnowolnić, bo jej babcia od strony mamy zapisała jej mieszkanie i chciał sobie nieco skubnąć!

Chciałem go zabić. Z ręką na sercu, gdybym miał jej adres to bym tam pojechał i zatłukł gołymi łapami.

W połowie drugiej liceum Pani Ewa zmarła. Totalny brak wyczucia ze strony naszej pseudo-wychowawczyni doprowadził Agę wtedy nie jeden raz do płaczu, przez parę tygodni nie pojawiała się ona też w szkole.

A tatuś? Zaraz wprowadził się do domu.
Ze swoją nową dziewczyną.
I to nie pierwszą, odkąd go z domu wywiało.

Otóż tatuś przez ponad dwadzieścia lat absencji podobno znalazł sobie około dwudziestu wybranek serca.

Aga wie to od swojej siostry, której z kolei to... zupełnie nie przeszkadza...

Generalnie ten zj#b wsiadł jej mocno na psychikę. Mieszkał tam, wtrącał się do Agnieszkowego życia, uprawiał sobie radośnie seks ze swoją laską w łóżku, w którym miesiąc wcześniej umierała jego była żona.

Epilog:

Adze udało się dotrwać do matur, które zdała bardzo dobrze i dostała się na wybrane studia - wbrew zapewnieniom kochanej rodziny, która zapewniała ją, że w życiu sobie nie poradzi.

Gdy studia się zaczęły, Agnieszka jeszcze przez jakiś czas mieszkała w domu rodzinnym, po czym wprowadziła się na spokojne "dziadkowe" osiedle, do odziedziczonego mieszkania.

Od tego czasu zerwała kontakty z ojcem, nie wiem jak wyglądają więzi z resztą rodziny(wiem, że rodzina ze strony matki ją wspiera).

Na studiach radzi sobie bardzo dobrze.
Wybrała jak na razie pedagogikę, marzy o tym by zmienić oświatę na bardziej przystępną osobom niepełnosprawnym.
Prodziekan i profesorowie są przychylni, jeżeli są rozdawane materiały, to ona zawsze dostaje wersję powiększoną.
W tym roku Agnieszka obroniła licencjat na piątkę(robiłem za korektora, praca o eugenice była ciekawa)
Jako pierwsza osoba w historii tej uczelni pisała specjalnymi, dobranymi pod siebie standardami(rozmiar czcionki, marginesy i tym podobne)
.
W sprawach domowych nie ma problemów. Czasem do niej wpadam, porządek większy niż u mnie(a ja zajmuję tylko jeden pokój...), gotuje sobie normalnie jedzenie pomimo dość dużych problemów motorycznych.

A wszystko dzięki Pani Ewie, która nie pozwoliła by córka została zdefiniowana przez niepełnosprawność. Jako "starszy brat" mam do tej kobiety niesamowity szacunek, mimo że nie miałem okazji jej nigdy poznać.

Czy to wymaga jakiegoś podsumowania? Myślę że nie. Jestem dumny z Agi, że to wszystko przetrwała i stoi prosto na nogach, mimo że nie jest to proste.

słuzba_zdrowia szkoła oswiata rodzina

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Lynxo
0 24

Historia piekielna, ale proszę na przyszlość pisz w ładniejszy sposób. Wcale nie trzeba rzucać przekleństwami aby historia dotarła do czytelnika. Pozdrów Age od piekielnych ;)

Odpowiedz
avatar Dasiamru
13 23

Historia naprawdę piekielna, ale Twoja postawa wspaniała. Dobrze, że Aga ma takiego oddanego przyjaciela. Uściskaj od nas swoją siostrzyczkę :) Mam nadzieję, że uda jej się spełnić marzenia.

Odpowiedz
avatar mokry42
-3 29

Uwaga!Achtung!Wnimanie! Mam zaszczyt przedstawić państwu scenarzyste trudnych spraw

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 sierpnia 2016 o 19:42

avatar iks
6 8

Swoją drogą ciekawy temat pracy ;)

Odpowiedz
avatar dzikaciekawosc
10 18

Jak to się wszystko zmieniło. W pierwszej połowie lat osiemdziesiątych, w podstawówce, mieliśmy dziewczynkę niepełnosprawną. Ale i cudowną wychowawczynię z powołaniem. Dziewczynkę ZAWSZE ktoś odprowadzał po schodach z lawiną dzieciarni z ery wyżu - bagatelka, podstawówka z dwutysięczną bandą wielkich chłopów z ósmej klasy i dzieciaczków do pasa z pierwszej, trzy piętka, każda lekcja gdzieś indziej, dziewczynka nigdy nie szła sama po schodach, na początku była otaczana wianuszkiem dzieci, zresztą wszyscy uważali. Nauczono nas także, że śmiecenie jest nieładne, wrzeszczy się tylko w przypadku wzywania pomocy, a w lesie należy się szacunek i szczególne zachowanie przeciwpożarowe, butelek, zwłaszcza szklanych się nie zostawia, bo las daje nam życie... Że warto czytać stare książki wolne od propagandy, a informacje czerpać z wielu źródeł.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
10 16

@dzikaciekawosc: to bardzo wzruszające. Moja mama kończyła szkołę średnią na początku lat 70. Od dziecka ma ogromne, bardzo poważne problemy ze wzrokiem, normalną szkołę skończyła niemal cudem. Ponieważ jej liceum było daleko od domu mieszkała w internacie. Władze internatu ZABRONIŁY jej kupienia lampki nocnej, żeby miała choć trochę lepsze światło - w słabym świetle mama niemal nic nie widzi, więc nie była w stanie czytać ani odrabiać lekcji. Dlaczego? Bo tak. Bo lampka nocna nie należała do standardowego wyposażenia pokoju, bo inni nie mają, to jakim prawem ona ma mieć. Rzeczywiście, ależ to były lepsze czasy.

Odpowiedz
avatar grruby80
7 11

@grupaorkow: Tutaj raczej chodzi o ludzi, a nie kiedy to było.

Odpowiedz
avatar slothqueen
-2 2

@dzikaciekawosc: Ja przepraszam, ale co to są książki wolne od propagandy? :>

Odpowiedz
avatar vera
1 1

@slothqueen: No, za PRL-u większość książek była albo cenzurowana, albo z dopisaną propagandą. O Mysiej 3 słyszałaś?

Odpowiedz
avatar slothqueen
0 0

@vera: nie słyszałam o Mysiej 3, za to odrobinę nie rozumiem odpowiedzi. zdaję sobie sprawę, że większość książek po PRLu była ocenzurowana/"wzbogacona". jednakoż przed nim, a nawet teraz, książki także puchną od propagandy, tyle że innej :) warto pamiętać o tym, że nasze czasy nie są wolne od manipulacji i przekłamań, choć może nie aż tak ewidentnych i jednostronnych, jak za PRLu.

Odpowiedz
avatar scandalum
2 12

4 akapit - kto uciekł? Bo historia nam tego nie mówi. Ogranicz wulgaryzmy, nietrudno jest napisać historię z wulgaryzmami, a po godzinie wrócić do niej i je usunąć, kiedy agresja już opadnie. Po zastosowaniu strzałek przestałam po prostu czytać, bo musiałam wracać do początku zdania kilka razy, by móc zrozumieć Twój tok myślenia.

Odpowiedz
avatar Fisstech
-4 10

Powtarzasz się, chłopcze i dodajesz kolejną historię, która jest grubymi nićmi szyta. Zaczynam podejrzewać, że jesteś kolejnym wcieleniem Malinowej - poziom dramaturgii w wymyślanych historiach mniej więcej ten sam. Mama tej Twojej koleżanki tyle wkładała w jej wychowanie, że nawet nie sprawdziła, czy szkoła, do której posyła dziecko, jest przygotowana na jego przyjęcie? Weszła do placówki, zobaczyła brak poręczy i pomyślała sobie: "A wuj, i tak poślę tam dziecko"? Nie zapytała o kompetencje nauczycieli i odpowiedni sprzęt wspomagający? Może Cię to zdziwi, ale nie każda klasa integracyjna ma obowiązek być dostosowana do każdego rodzaju niepełnosprawności u ucznia i nie każde niepełnosprawne dziecko może (a raczej powinno) w takiej klasie pobierać naukę. Dziwi mnie, że mama Agi nie zainteresowała się posłaniem jej do szkoły z wyspecjalizowaną kadrą pedagogiczną i odpowiednim przystosowaniem budynku - możesz to zawrzeć w kolejnej wymyślonej historii, będzie bardziej wiarygodna. Pozdrowienia od osoby, która na co dzień czyni oświatę bardziej przystosowaną do potrzeb niepełnosprawnych ;).

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
6 6

@Fisstech: Mnie dziwi, że wychowała tylko jedno dziecko a miała troje. A potem szok, że pozostała dwójka pozostawia wiele do życzenia.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
1 1

@Fisstech: Poczytam resztę i wtedy wyrobię sobie zdanie, ale to nie Malinowa. Nie ten styl ;]

Odpowiedz
avatar slothqueen
5 7

@Fisstech: Chłopak pisze, że to była szkoła integracyjna. W poprzednich historiach zaznaczał, że sam do takiej chodził, więc wszystko się zgadza. Koleżanka Aga jest, sądząc po terminie napisania licencjatu, rok-dwa młodsza ode mnie. Nie wiem jak teraz, ale w czasach, kiedy chodziłam do podstawówki/gimnazjum w szkołach integracyjnych się nie przebierało, a już szczególnie nie, mając trójkę dzieci do ogarnięcia (odpadają choćby codzienne dojazdy do odległej placówki czy wysokie czesne za szkołę prywatną). Jeśli Pani Ewa naprawdę była samotną matką z trójką dzieci, którymi tatuś się nie interesował, to już widzę, jak wybrzydza i kręci nosem nad wyborem placówki integracyjnej. Ech, nadgorliwość w tropieniu fejków gorsza od faszyzmu...

Odpowiedz
Udostępnij