Wakacje to fajna sprawa, zwłaszcza gdy mieszkasz za granicą, a twoja rodzina wyraża ochotę, aby przyjechać w odwiedziny.
Właśnie odebrałam telefon od mojej szanownej rodzicielki. Mama ponownie zapragnęła mnie odwiedzić, jednocześnie obiecując, że "tym razem będzie inaczej".
Jak sobie przypomnę co się działo podczas jej ostatniej wizyty to skacze mi ciśnienie, a było to tak...
Moja mama, kobieta na poziomie, osoba bardzo wykształcona zaszczyciła mnie swoją wizytą w okolicach Wielkiej Nocy, a podczas 7-dniowego pobytu zdążyła:
1. Obrazić naszych (moich i męża) współlokatorów wołając do nich po nazwisku. Nie wiadomo czemu tak robiła.
2. Obrazić naszych sąsiadów, poprzez permanentne ignorowanie ich.
3. Obrazić mojego męża nazywając go leniem, który nic w domu nie robi
4. Podjąć próbę przemeblowania naszej części domu. Na szczęście była to próba nieudana
5. Wpaść do części domu, którą zajmują nasi przyjaciele i awanturować się, że "zajmują większą część!"
6. Zniknąć na cały dzień nie dając znaku życia
7. Podjąć próbę spalenia nam domu poprzez pozostawienie ścierki na odpalonej płycie indukcyjnej i wyjście z domu.
8. Wpaść do mnie do pracy, usiąść w kącie i robić mi zdjęcia "bo chce mieć pamiątkę jak pracujesz!"
9. Spowodować nerwicę u kota, a na prośbę, żeby go zostawiła oburzyła się, że przecież "musi go pomęczyć"
Oczywiście w pewnym momencie czara się przelała i postarałam przeprowadzić z rodzicielką poważną rozmowę. Rozmowa przerodziła się w awanturę, podczas której dowiedziałam się, że jestem niewdzięczna, bo przecież wszystko co osiągnęłam to dzięki niej, ale właściwie to nic nie osiągnęłam(?!) i ona nie akceptuje mojego życia, które zresztą jest na najlepszej drodze do zmarnowania.
Po jej wyjeździe otrzymałam histeryczne telefony od obu babć i dosyć zawstydzonego partnera mamy, żebym ją przeprosiła, bo jestem dla niej okropna, a ona tak się stara...
Także tego...po dzisiejszym telefonie, wakacje z bliskimi? Dziękuję postoję.
Edit do pkt.7 - Mój błąd, nasza kuchenka widocznie nie ma płyty indukcyjnej, a po prostu jest elektryczna, więc ścierka zdążyła się w pewnym stopniu sfajczyć. Katastrofę zażegnała przyjaciółka, która wróciła do domu na czas.
zagranica
Przeciez indukcja nie "pracuje" jak nie ma na niej odpowiedniego garnka...
OdpowiedzFajnie że płyta indukcyjna pracuje gdy nie ma na niej garnka i że w ogóle się nagrzewa.
OdpowiedzTa niestety pracuje :/ Być może nie jest to indukcyjna, a po prostu płaska ceramiczna, tudzież inna. Mój błąd, nie znam się niestety. W każdym razie swąd i dym się niósł...
Odpowiedz@Bryanka: no to nie indukcja
Odpowiedz@aaggnness: No to dodałam edit :) Co by nie usuwać, gdyż lubią się o to tutaj denerwować.
Odpowiedz@Brayanka: Dzięki, dziewczyno, bo udowadniasz mi, że jestem wspaniałą matką i materiałem na równie wspaniałą teściową (moja córcia mieszka ze swoim "narzeczonym osobistym" więc , jak z nim uzgodniliśmy - on jest "potencjalny zięć" a ja - "potencjalną teściową"). Czytam tutaj, słyszę też - i nie rozumiem- dlaczego własnym dzieciom ich rodzice tak niszczą czy utrudniają życie ?
Odpowiedz@katem: Nie bądź taka pewna swojej wspaniałości. Nie bądź też taka pewna tego "niszczenia życia". Bez egzaltacji. Wszystkie 9 punktów wymienionych w historii to zwykłe bzdety. Jeśli takie, rzekłabym, krótkotrwałe uciążliwości związane z wizytą matki raz w roku (albo rzadziej) nazywasz niszczeniem życia, to co powiesz o przemocy, pijaństwie i codziennych awanturach z rękoczynami, głodzeniu, lub molestowaniu?
Odpowiedz@Armagedon: przemoc ma różne oblicza, nie tylko fizyczne. A ta emocjonalna często jest dużo bardziej subtelna i trudna do uchwycenia w słowa. Broń Boru nie chcę sugerować, że matka autorki jest przemocowa, z łatwością jednak uwierzę, że jest toksyczna - w przypadku takich osób nawet takie uchodzące za banalne "uciążliwości" to tylko przejaw głębszych mechanizmów i tak, połączone z ogólną postawą rodzica i jego zachowaniem wobec dziecka trwającym od lat jak najbardziej mogą być przemocą.
Odpowiedz@mitzeh: Wiesz co? Czytając tu różne historyjki, oraz komentarze pod nimi, odnosi się wrażenie, że dzisiaj wszystkie MATKI (o ojcach jakoś cisza) są toksyczne. Wybacz, ale aż trudno w to uwierzyć. Nie bardzo mogę zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Może czasy takie, że każdy, kto dostanie do ręki DO - od razu uważa, że rodzić od tego momentu już nie jest rodzicem, tylko wrogiem. Nie ma prawa wtrącać się do niczego, wyrażać swojego zdania, niczego radzić, a już w ŻADNYM WYPADKU krytykować, lub czegoś oczekiwać. Na przykład pomocy, albo troski. W dniu osiemnastych urodzin swojej latorośli - rodzic powinien zapomnieć, że ma dziecko i przestać interesować się jego sprawami w całości. W przeciwnym wypadku jest TOKSYCZNY. Nie kupuję tego. Moja matka nie jest aniołem, ma swoje wady. Czasem żremy się ostro, nie zaprzeczam. Bywają też "ciche dni". Ale zawsze któraś ustępuje, bo żyć bez siebie nie umiemy. No i potrafimy wybaczać i zapominać. Bez wahania oddałabym za nią życie, a wiem, że ona za mnie też. Tak, tak, wiem, patosem zaleciało, bo czasy spokojne i potrzeby takiej nie ma. Ale tu chodzi o to przekonanie i tę pewność. Nie wyobrażam sobie, żebym moją matkę miała odciąć od swojego życia, żebym miała przed nią tajemnice, żebyśmy nie mogły na sobie polegać w trudnych sytuacjach, unikać próśb o pomoc, albo pożyczkę, lub żeby moja matka miała jakieś konflikty z moim facetem, bo, na przykład, ON nie lubi starych bab, więc sobie NIE ŻYCZY kontaktów. Może dlatego, że nie mam już dwudziestu lat, tylko trzydzieści z okładem.
Odpowiedz@Armagedon: wg twojej logiki absolutnie nie masz prawa mieć problemów, bo zawsze będzie ktoś, kto ma gorzej. aż mam ochotę przejrzeć wszystkie twoje historie i komentarze, ale szkoda mi życia na to.
Odpowiedz@jedendwatrzy: A co byś się spodziewała tam znaleźć? Powiedz, mogę ci ułatwić sprawę i wskazać, w którym miejscu czego masz szukać. Bo, faktycznie, przejrzeć ponad 4000 komentarzy byłoby ci zbyt trudno.
Odpowiedz@jedendwatrzy: Nie warto. Możesz dostać zatwardzenia, rozwolnienia, duszności, opadu rąk i na końcu zawału. Armagedon to kobietka, która zawsze ma do wszystkiego swoje trzy grosze. Zawsze wie lepiej. Bezbłędnie rozpoznaje zmyślone historie bo jeśli jej się coś nie wydarzyło, to taka rzecz nie mogła się wydarzyć... Dużo by jeszcze pisać o niej a czasu mało...
Odpowiedz@Armagedon: trzydzieści lat z okładem, Boru Szumiący, nestorka rodu z Ciebie. Bardzo przepraszam - ale co to miał być za argument? Ad meritum: czego się spodziewasz znaleźć na portalu Piekielni.pl? Że będą tu opisywane wspaniałe matki (i ojcowie - ech, przecież mnóstwo było historii o ojcach-pijakach, ojcach-przemocowcach, ojcach, którzy olali rodziny...), takie najlepsze, o których złego słowa nie da się powiedzieć? Słuchaj, cieszę się, że masz dobre relacje ze swoją matką. Naprawdę. Ale, jak już pisałam wyżej, przemoc psychiczna ma różne formy i to, co dla Ciebie będzie z zewnątrz wyglądało na "zwykłą troskę" (także ze względu na Twoje własne, pozytywne doświadczenia z matką), w danej relacji może być wyrazem przemocy.
OdpowiedzDo ciebie, autorko, mam tylko jedno zasadnicze pytanie. Czy ty kochasz swoja matkę? Trudno wyrokować, jakie układy są między wami, może twoja matka stosowała wobec ciebie, tak zwany, "zimny wychów", nauczyła cię obowiązków, a nie nauczyła uczuć. Wtedy twoja postawa byłaby zrozumiała. Tylko po co twoja matka miałaby chcieć odwiedzać ciebie? Z tęsknoty? Bo, że ty za nią nie tęsknisz - to oczywista oczywistość. I ona pewnie o tym doskonale wie. Myślisz, że jest jej przykro, czy też tylko "kombinuje", jak by ci tu "zniszczyć życie" za karę?
Odpowiedz@Armagedon: Nietrafiona analiza psychologiczna :) Bardzo nietrafiona. Moja matka odwiedza mnie przy okazji odwiedzin u swojego partnera, nie jest tak, że jeździ specjalnie do mnie. U niego jest częściej niż u mnie, ale jak jest u mnie to odwiedziny wyglądają zawsze tak samo. Po ostatnim razie powiedzieliśmy dosyć. Jej jest przykro tylko z jednego powodu - że dzieci jej znajomych robią wielkie kariery, a mną to się nawet pochwalić nie może. Ot, nie spełniłam jej wygórowanych oczekiwań. Każdy w jakimś sensie matkę kocha.
Odpowiedz@Bryanka: A nie możesz jej wprost powiedzieć "Mamo, mam cię gdzieś, zerwijmy kontakty, bo mnie kompromitujesz wśród moich serdecznych przyjaciół, wstyd mi za ciebie i nie zamierzam dłużej przed nimi oczami świecić. Do tego stresujesz mi kota, obrażasz męża i palisz ścierki do naczyń. Nie dzwoń, nie pisz, sajonara!"?
Odpowiedz@Armagedon: Taka rozmowa już się odbyła :)
Odpowiedz@Bryanka: i co ona na to? A dlaczego nie przebywa u swojego faceta tylko u was?
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: No cóż, teraz stosuje chyba metodę wyparcia, bo cokolwiek z mężem powiemy, to jest jak grochem o ścianę. Także z braku innych pomysłów powiedzieliśmy jej, że wtedy gdy chce przyjechać to nas nie ma, bo mamy zawody/pokazy/urlop/pracujemy (niepotrzebne skreślić). I na razie chyba jest spokój.
OdpowiedzOch, nie wierzycie w toksyczne mamuśki? Chętnie wypożyczę swoją. Ależ oczywiście, ona robi to wszystko w trosce o moją przyszłość... Tylko jeszcze nie wymyśliła, jak ma za mnie oddychać. Powiem krótko: nie każdy powinien mieć dzieci.
Odpowiedz@czekoladziara: Masz świetny nick :)
OdpowiedzChcesz pomóc mamusi, to jej poszukaj jakiegoś psychiatry. Nie chcesz, to jej nigdy nie zapraszaj do siebie. Ta kobieta ma focha zwanego z angielska "attention whore". Musi zwracać na siebie uwagę, nawet za cenę wk...wiania wszystkich dookoła.
OdpowiedzZapewniam Cię że tym razem będzie tak samo.
Odpowiedz@Morog: albo jeszcze ''lepiej''
Odpowiedz"7. Podjąć próbę spalenia nam domu poprzez pozostawienie ścierki na odpalonej płycie indukcyjnej i wyjście z domu" nie masz chyba takiej płyty...musi stac garnek
Odpowiedz