Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Weekend obfitował mi w dosyć nietypowe wrażenia. W sobotę byliśmy u znajomych…

Weekend obfitował mi w dosyć nietypowe wrażenia.

W sobotę byliśmy u znajomych na grillu - pogoda trochę nie dopisywała, ale do pewnego momentu impreza rozwija się dobrze.

Wspomnianym momentem było przybycie rodzonego brata gospodarza.
Gość nie tryskał humorem, raczej był mało rozmowny, za to bardzo go nęciły napoje wysokoprocentowe. Po zaspokojeniu pragnienia i jak mu już wypite "co nie co" weszło do łba i hamulce pościły to zaczęła się jazda ...

W pewnym momencie słychać jak gość zaczyna ku...ć, wyzywać nie wiadomo kogo, i nie wiadomo za co. Parę osób się zainteresowało i co wyszło - okazało się, ze szanowny ze względu na to, że potomka ma w drodze, postanowił się przeprowadzić wraz z lubą z zajmowanej do tej pory kawalerki na jakieś większe włości, nagle spotkał się w brutalny sposób z rzeczywistością.
Koleś liczył, że sprzedając 20 kilku metrowa kawalerkę z czasów wczesnego Gierka, dokładając 60 tys. przeprowadzi się do 70 metrowego mieszkania z garażem w nowym budownictwie (co do lokalizacji też miał nielichy target). Jak się okazało, że plany wielmożnego wzięły w łeb (bo razem z oszczędnościami to może miał na połowę ustalonego celu), zaczęło się szukanie winnych i długo sprawców swojego nieszczęścia nie szukał - "kredyciarzy".

No i się zaczęło - szmaty, złodzieje, dziady, skur....ny okradli go z oszczędności... i tak w te i nazad, na kilka sposobów.
Ktoś jeszcze próbował mu przemówić do rozsądku, że ma na 50% mieszkania to nie jest w tragicznej sytuacji - kredyt bez problemu dostanie to się jeszcze typ dodatkowo obruszył - co to za pierd...., jaki kredyt, jeb... kredyciarze go okradli.

W końcu nie wytrzymał gospodarz i powiedział bratu, żeby zamknął twarz, a najlepiej to by wyszedł, bo w towarzystwie jest co najmniej kilka osób, które na kredyt kupiły nieruchomości, w tym także on i nie życzy sobie, żeby ktoś jego ani jego gości obrażał - nawet rodzony brat.
Słowa brata zadziały na jegomościa jak płachta na byka - zamiast się zamknąć, zaczął naskakiwać na ludzi z pytaniem, który go okradł i jak ma mu to zamiar zrekompensować... Koniec końców trzeba było gościa w innym pokoju odizolować i zadzwonić po jego narzeczoną.

Generalnie atmosfera mocno padła i impreza zakończyła się jakąś godzinę po tym jak braciszek gospodarza został zabrany do domu.
Nie wiem jakim deklem trzeba być, żeby przyjść do rodzonego bata schlać się i wszczynać awantury.

by Vege
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Rak77
3 35

Zrobienie burdy to jedno a znajomość funkcjonowania rzeczywistości to drugie. Dalej uczmy w szkole budowy rozwielitki i bajki z mitologi (znaczy się religii) a wiedzę konieczną do funkcjonowania we współczesnym społeczeństwie olewajmy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 sierpnia 2016 o 11:45

avatar glan
18 24

@Rak77: Ja wiem, że w komentarzach powinno się hejtować i kłócić :P ale nie mógłbym się bardziej zgodzić. :) Znajomość znaków drogowych, jak policzyć podatek, procent składany, wypełnianie PIT, jak porównać oferty na komórkę/kredyt/abonament, jak działają karty kredytowe, jak działa ubezpieczenie, prawo pracy, tworzenie biznesu itp. Takie rzeczy powinny być obowiązkowe w szkole.

Odpowiedz
avatar MyCha
17 21

@glan: Akurat ja miałam w szkole znaki drogowe, w ramach techniki jako teoria do karty rowerowej, jak i na matematyce nauczono mnie jak wyliczyć procent składany. Jak liczyć podatki było co nieco na Podstawach Przedsiębiorczości, sprowadzało się to tylko do wyliczania procentów, trzeba tylko sprawdzić ile nasz rząd od tamtego czsu te procenty podwyższył. Co do PIT. Wszystkie potrzebne do jego wyliczenia umiejętności rachunkowe w szkole były ćwiczone, a konkretnych zasad wyliczania tego wszystkiego i tak by pewnie po latach nie pamiętał. Z resztą obecnie najłatwiej pomóc sobie programem z neta. Jak porównać oferty na komórkę/kredyt/abonament. Tego na prawdę trzeba się uczyć? Jak chodziłam do szkoły to żadnej porównywarki cen nie było ale odkrycie ich istnienia w czeluściach internetu to nie jest chyba czarna magia? Karty kredytowe, ubezpieczenia, prawo pracy. Co nieco było na tych Podstawach Przedsiębiorczości ale w pełni się zgodzę, że było tego trochę mało. Tworzenie Biznesu, tego nie da się prosto nauczyć. Mnie w szkołach bardziej brakuje ćwiczenia umiejętności krytycznej oceny znalezionej informacji. Rozróżniania dobrych źródeł od tych złych. Religia nie jest obowiązkowa od bardzo dawna, więc w czym problem?

Odpowiedz
avatar Rak77
4 4

@MyCha: Z religią są trzy problemy. Finanse, czas, prestiż. O finansach już nawet nie będę się wypowiadał, czas bo to są kolejne godziny zabierane z czasu spędzonego w szkole. Co do prestiżu to muszę przyznać że to moja opinia ale zrobienie z religii przedmiotu szkolnego przyniosło samemu KK więcej szkody niż pożytku.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 14

Standard. Niestety, niezwykle często zdarza się łeb, który wleje w siebie wodę ognistą i obarczy świat o wszystkie winy / włączy agresora / tryb mistrza świata lub po prostu kogoś lub coś malowniczo pokryje pawiem. Niepotrzebne skreślić. To się nazywa - kultura spożywania alkoholu. Dla niektórych pojęcie abstrakcyjne.

Odpowiedz
avatar Meliana
3 15

Sytuacja piekielna, bez dwóch zdań. Niemniej, ceny nieruchomości również się od rzeczywistości oderwały już jakiś czas temu... Niedaleko mnie jest do sprzedaży dom z działką ok. 10-12 ar (klin). Dom niezamieszkały od prawie 20 lat, przez 10 służył miejscowym "literatom" za miejsce spotkań. Ruina na zapuszczonej działce. Cena? 200 tysięcy złotych polskich. Zakładając, że chce się go kupić bez kredytu, para zarabiająca średnią krajową (3000 zł netto) każdy, musiałaby odkładać jedną wypłatę przez ponad 5 lat. Ponad 5 lat życia za 3000 miesięcznie, żeby kupić sobie ruderę bez okien, z wyprutymi instalacjami (bo złom) i dziurawym dachem oraz 10 arów amazońskiej dżungli do wykarczowania... Za tę kwotę jedyną alternatywą jest dwupokojowe mieszkanie w starym budownictwie, o metrażu 50-60m2, w zapyziałej dzielnicy pobliskiego miasta. A potem zdziwienie, że ludzie do czterdziestki mieszkają z rodzicami...

Odpowiedz
avatar Arcialeth
0 2

@Meliana: Właśnie miałam to pisać xD

Odpowiedz
avatar Vege
0 0

@Meliana: Jakiś czas temu wpadł mi w ręce pokaźnych rozmiarów elaborat na temat rynku nieruchomości w Polsce i w Europie - i niestety sytuację mamy taką , że wspomniane przez Ciebie odrealnienie jeszcze długo będzie funkcjonowało. Na tle Europy jeśli chodzi o liczbę mieszkań (liczba lokali na 1000 mieszkańców - w Polsce coś koło połowy tego co np. we Francji) to jesteśmy daleko z tyłu, nie wspominając o standardzie powyższych. Rynek najmu leży (z jednej strony regulacje z drugiej brak tradycji/kultury najmu), duża ilość mieszkań niedostosowywanych do współczesnych wymogów z ograniczoną możliwością modernizacji (np. mieszkania w budynkach zabytkowych) itp. Także do nasycenia rynku i urealnienia cen to jeszcze daleka droga.

Odpowiedz
avatar Lajfisbrutal
-1 1

To prawda, ceny są koszmarnie wysokie w stosunku do pensji. Moja pięćdziesięciometrowa klitka w bloku jest warta ok. 500 000 zł, bo nowa i w dobrej dzielnicy. Jakbym chciała dom na obrzeżach miasta wybudować, to razem z ceną małej działki byłaby minimum bańka. I weź tu, człowieku, poradź sobie bez kredytu...

Odpowiedz
avatar MrSZ
6 8

Piekielny jakoś to argumentował? Że niby kredyciarze zawyżają ceny czy jak?

Odpowiedz
avatar Maelstrom
2 2

@MrSZ: Przypuszczalny tok myślenia - "kredyciarze", czyli osoby biorące kredyty, zalewają rynek "nieswoimi" pieniędzmi, przez co piekielnego nie stać na mieszkanie, którego cenę sztucznie zawyżają kredyciarze. Teraz on nie ma za co kupić mieszkania, bo przecież nie jest kredyciarz i nie weźmie (fuj) kredytu (ble).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 sierpnia 2016 o 15:52

avatar konto usunięte
1 1

@Maelstrom: jeśli tak (a myślę, że tak) to w tej wyliczance zapomniał o jednym: gdyby nie ci "kredyciarze" windujący ceny to za swoją kawalerkę wziąłby jeszcze mniej.

Odpowiedz
Udostępnij