Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na fali szpitalnych opowieści. Niekoniecznie przyjemna przy jedzeniu i bardzo długa ;)…

Na fali szpitalnych opowieści. Niekoniecznie przyjemna przy jedzeniu i bardzo długa ;) Piekielność lekarzy, pacjentów i ich rodzin.

Prawie rok temu w nocy przed podróżą dostałam mdłości. Wymiotowałam jak kot i bolał mnie brzuch. Ale pomyślałam wraz z rodzicami, że to najwyżej grypa żołądkowa i pojechaliśmy wszyscy do miasta, gdzie miałam rozpocząć studia, aby podpisać umowy (dlatego nie mogłam pozostać w domu-umowy były i na mnie i na mamę).

W drodze umierałam. Ale krople żołądkowe, tabletki przeciwbólowe i rozkurczowe i jakoś daję radę. Jeść to jadłam tylko cukierki, bo szybko odkryłam, że nawet bułka powoduje wymioty.
Przypomniało nam się, że miałam już raz taką chorobę, gdy byłam mała, a więc następnego dnia poszłam do lekarki. Ta przypisała lekarstwa, ale w razie, gdybym nawet po jogurcie naturalnym i sucharkach, zwymiotowała, mam się do niej zgłosić na następny dzień.

Tak, wymioty przyszły wraz z bólem. Dostałam skierowanie do szpitala. Pominę oczekiwanie, bo to każdy zna. W końcu mnie "obejrzano". Najpierw jednak lekarz X wyzwał mnie za to, że nie czekam na niego rozebrana od pasa w górę-nie było parawanu, a leżankę dalej był dziadek i jakaś jego rodzina. Krępowałam się po prostu. Gdy odmówiłam rozebrania się przy ludziach parawanik się znalazł. Lekarz pomacał brzuch, spytał czy boli. Co jadłam i czy miałam ostatnio wysiłek fizyczny. Odpowiedziałam, że tak, bo wykorzystywałam pogodę na maksa i dużo nurkowałam. Stwierdził rozstęp mięśni brzucha i położył na salce przy rejestracji wraz z kroplówką przeciwbólową. Pobrano mi krew i mocz. Znowu zwymiotowałam kilkakrotnie. Żółcią.

I wyszło coś nie tak. Ten sam lekarz co stwierdził rozstęp mięśni brzucha, przyszedł z pytaniem czy wyrażam zgodę na przyjęcie na oddział. Spytałam co wyszło na wynikach. Nie otrzymałam odpowiedzi, ale wyraziłam zgodę na przyjęcie na oddział.
Lekarz X pozostał na dyżurze, a mnie przejął inny. Pomarudził, że młoda, że się chorować zachciało i musieli dla mnie łóżka szukać, a mają dużo ludzi. Łóżko się znalazło. Siedziałam chwilę z rodzicami, dostałam zakaz jedzenia czegokolwiek i kroplówki. Normalnie mam słabo widoczne żyły, a wtedy byłam osłabiona. Wenflon założono mi za 5 próbą.
Rodzice pojechali i na oddział przyszedł inny lekarz. Pierwszy dobrze skojarzył moje objawy. Zabrał mnie na USG. Kamyki w pęcherzyku, które "rzuciły się" na trzustkę-to ona dawała mi popalić i przez nią rzygałam żółcią. Była na wykończeniu, jak to stwierdził. Przyszłabym 3 dni później, a mogłabym wybierać sobie na 90 %, sukienkę do trumienki.

Następnego dnia lekarz, który mnie zdiagnozował, wyjeżdżał na urlop. Powrócił do mnie X i on był moim prowadzącym. Nie uwierzył na wieść o kamykach, bo to byłby najmłodszy przypadek w historii tego szpitala. Miałam 19 lat, więc nie było to dla niego możliwe. USG pokazało to samo. I pojawił się problem.

Poratowywali mnie kroplówkami. Nie jadłam nic przez 8 dni (3 w domu, 5 w szpitalu). Nastraszyli mnie, że nie mają laparoskopu, więc będę miała szramy gdy dojdzie do operacji (na szybko sprawdzone w necie-kłamstwo); że będę miała jeszcze większe prawdopodobieństwo raka jelita, czy żołądka (zmarł na to mój dziadek, babcia i brat ojca). Wszystko, aby mnie nie operować. Gdy stwierdzili, że żyję jako-tako, dali mi wypis i polecenie przeprowadzenia badania, które miało sprawdzić, czy kamyki nie zalegają w przewodzie żółciowym. Robili je najbliżej we Wrocławiu.

W czasie mojego pobytu nr.1 na oddziale wewnętrznym (zwanym również umieralnią) leżałam z 3 paniami. Jedna z nich- Pani G, nadawała się do hospicjum. Niezbyt kontaktowała rzeczywistość, nie mogła wstawać do toalety. Pielęgniarki powiedziały mi, że jest u nich po raz 5 i mają nadzieję, że ostatni, bo kobieta tylko się męczy. Rodzina odwiedzała ją 3 razy w tygodniu na pół godziny. Nie interesowali się jej stanem zdrowia, przychodzili pogadać ze sobą. Wymienili ploteczki i wychodzili. A najgorsze przychodziło wieczorem/ w nocy. Wieczorem Pani G. krzyczała o pielęgniarkę, bo mówiła, że się zsiusiała i trzeba zmienić jej pieluchę. I tak co 3 minuty. Pani G miała podłączony cewnik. Moją nocą kryzysową, po której i ja zaczęłam życzyć Pani G spokojnej śmierci we śnie, była moja 4 noc na oddziale. 3-4 rano budzi mnie wrzask. Pani G się rzuca, patrzy w stronę drzwi i wrzeszczy do wyimaginowanej postaci "po coś tu przylazł; wyjdź stąd; zimno i śnieg przyniosłeś <był środek lata>". Potem w jej wyobraźni zapanował chwilowy spokój, bo pojawiła się chyba jej siostra (tak wnioskuję z "rozmowy"). I potem znowu wrzask. Przebijał się przez słuchawki rozkręcone na maksa. Pielęgniarki mają związane ręce, bo lekarz reanimuje innego pacjenta, a one same nie mogą dać jej już żadnych nadprogramowych leków. Noc kończę na kanapie w pokoju pielęgniarek za ich uprzejmością.

Wychodzę ze szpitala. Na tydzień. Umawiam się na "Wrocław" i we Wrocławiu jeszcze dostaję kolejnego ataku. Nie jestem z ich rejonu, więc kroplówka i spływaj. Wracam do domu. Trzymam się diety, w którą był wpisany szpinak. Kolejny atak w nocy, gdzie zwijam się z bólu i ledwo udaje mi się zejść do auta. Lekarz twierdzi, że moja wina, bo szpinaku nie ma w diecie, którą dostałam ze szpitala na kartce. Po przyjrzeniu się, ups, jednak był. Ich błąd. Za 3 atakiem po jogurcie mówimy dość. Albo robią mi operację, albo podpisują dokument odmówienia mi pomocy, a ja sprawę kieruję do sądu. I nagle znajduje się łóżko, znajduje się laparoskop, a nawet 3 lekarzy do operacji. Tak, standardową operację przeprowadzało aż 3 lekarzy (w tym ordynator), gdy zwykle robi to 1. Bali się tego, że pęcherzyk może mi pęknąć i się wylać, więc trzeba będzie ciąć. A jakbym zeszła im na stole, mieliby problem, bo byłam najmłodsza w ich szpitalu z kamica pęcherzyka.

Przed operacją to ja okazałam się trochę piekielna. Dostałam jednego "głupiego jasia" i nic. Przytomna całkiem wjeżdżam na blok i czekam w części przygotowawczej. Dostaję drugiego. Znowu nic. Leżę pod tlenem, opóźniam operację już 30 min, a dalej "spać" mi się nie chce. Dzięki temu miałam większą wiedzę niż studentka 1 roku medycyny na temat czynności przed operacyjnych :) W końcu narkoza w żyłę i padam. Podobno walczyłam jeszcze 10 min, ale ja już tego nie pamiętam, a przez moją narkotyczną gadkę, byłam hitem szpitala.

Operacja udana, wszystko pięknie, ładnie. I znowu, teoretycznie powinnam cały dzień przespać po takiej ilości środków. Ale ja już przebudzałam się, gdy zwozili mnie po operacji na salę, a godzinę po niej kłóciłam się z pielęgniarką o to, że do basenu siku robić nie będę. I tak, ten nieszczęsny basen. O ile w dzień było fajnie, bo byli rodzice i chłopak i oni się zajmowali opróżnianie go, tak w nocy było gorzej. Pielęgniarka miała gdzieś dzwonek i w końcu musiała mi go opróżnić sąsiadka z drugiego łóżka. Potem odwdzięczyłam jej się tym samym. Na pielęgniarkę poszła skarga. Na szczęście na basen skazana byłam tylko dobę.

Mówiłam, że mam słabe i ledwo widoczne żyły? Trzeba było zmienić wenflon, bo już robiła się bańka. Młoda pielęgniarka nie potrafiła się wkłuć. Ok, rozumiem, mało praktyki, a ja jestem ciężkim przypadkiem. Woła starszą stażem. Znowu to samo. Po 9 próbach wołają anestezjolog. Pielęgniarki nawet nie zdążyły powiedzieć, że chodzi o mnie, a sama zgadła. Ona trafiła za 5 razem. I o ile krew mam pobieraną co roku od małego i takie zabiegi mnie nie ruszają psychicznie, to ręka potem bolała i była posiniaczona, jakby mi ktoś po niej czołgiem przejechał.

Najgorsze dla mnie, poza bólem i zlewaniem mojego stanu do czasu szantażu, było oczekiwanie na wyjście. Wyobraźcie sobie, co czuje młoda osoba wśród starszych osób, z którymi do ładu dojść nie można. Dodatkowo lekarze nie mówili mi nic-wszystko mówili rodzicom, ba, nawet rodzicom chłopaka, gdy ci wpadli w odwiedziny. I słyszysz, że wyjdziesz jutro. Już myślisz, że się spakujesz, a tu nic. "Wyjdziesz jutro" usłyszałam jeszcze 3 razy. Za 4 dostałam na wyprowadzkę aż 30 min. Nie miał mnie kto odebrać, bo rodzice w pracy. Nie mogę zostać na łóżku i poczekać do 15, bo moje łóżko jest potrzebne. W sumie na korytarzu też nie mogę, bo już pacjentem nie jestem. Na szczęście zgarnął mnie chłopak.

Do domu wróciłam chudsza o 9 kilo, ze straszną cerą i włosami, no i bez felernego pęcherzyka oraz jego kolegów-kamyczków, nie życzę nikomu ;)

szpital operacja lekarze pacjenci

by Habiel
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar sutsirhc
5 7

Daję plus za KAMIENICE ( kamica żółciowa)

Odpowiedz
avatar Habiel
4 6

@sutsirhc: Mój błąd. Poprawiam. Tak jakoś weszło mi po tym, jak ludzie mówili ;) Dzięki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 sierpnia 2016 o 0:22

avatar RozowaBiedronka
1 1

@Habiel: miałam to samo, kiedy miałam 15, może 16 lat. Wiem co to za ból. Niestety miałam dwie operacje, bo we Wrocławiu stwierdzili, że jestem za młoda na laparoskopie (to w ogóle możliwe??) i mnie cięli normalnie i tylko usunęli kamienie (wiem, że dziwne). Kiedy po roku mi się odnowiły, w innym szpitali zrobili mi laparoskopie. Więc ciesz się, że w tym Wrocławiu Cię nie wzięli :)

Odpowiedz
avatar JanMariaWyborow
4 6

No straszne, kiedy czytam takie rzeczy, cieszę się że mieszkam za granicą... bo też miałem kamicę. Co prawda jestem trochę starszy (ale i tak byłem jednym z najmłodszych z tym schorzeniem na oddziale). Nie rozumiem w ogóle jak można tego nie rozpoznać, kamica żółciowa powoduje bardzo wysokie wartości wątrobowe i odbarwienie stolca, to jest jednoznaczne - a jak nie jest, same wartości wątrobowe są powodem żeby zatrzymać pacjenta w szpitalu aż będzie wiadomo co mu jest.

Odpowiedz
avatar Asazi
1 1

@JanMariaWyborow: jeśli dobrze pamiętam to odbarwienie stolca oznacza caałkowite zatkanie przewodu żółciowego i wzmożone ryzyko żółtaczki mechanicznej, nie jest to chyba jednak jednoznaczny objaw kamicy

Odpowiedz
avatar JanMariaWyborow
0 0

@Asazi: Nie znam się ;) wiem że u mnie lekarze po tych objawach od razu podejrzewali kamicę (oczywiście USG jeszcze zrobili). Kamica to chyba najczęstsza przyczyna zatkania przewodu żółciowego.

Odpowiedz
avatar Asazi
0 0

@JanMariaWyborow: Jeśli dobrze zrozumiałam moją lekarkę to ten objaw jest już bardzo poważny, bo gdy zadzwoniłam z tym do niej ( pierwszo byłam tylko z bólem, który wtedy trwał już z 3 dni, dopiero potem pojawiło się odbarwienie kału) to natychmiast nadała priorytet mojemu usg.

Odpowiedz
avatar JanMariaWyborow
0 0

@Asazi: Mnie ta diagnoza uspokoiła ;) moja lekarka powiedziała że mam alarmujące wartości wątrobowe i natychmiast do szpitala (w szpitalu dopiero zapytali o stolec) - bałem się że mam zniszczoną wątrobę, mam znajomego który miał transplantację, nagle, facet prawie niepijący, nie wiadomo skąd się to wzięło, musiał mieć kontakt z jakimiś chemikaliami.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 7

Ja, dwie godziny po przebudzeniu z narkozy, już opie*dalana przez panią pielęgniarkę (bo dzwoniłam, że siku), zostałam zaprowadzona pod rękę do toalety na drugim końcu korytarza (minęłam po drodze dziewięć sal), po czym mnie tam zostawiła. Nie wiem, jak długo zajął mi powrót do łóżka, bo nie miałam zegarka. Ale długo. Miałam 10 lat. Leżałam ze starymi babciami na obskurnym wewnętrzym, zamiast na dziecięcym z innymi dziećmi, kolorowymi ścianami, motylkami i Kubusiem Puchatkiem (gdzie dwa lata później położyli moją koleżankę z tą samą sprawą). Umierać, nie żyć.

Odpowiedz
avatar Arcialeth
0 0

@Candela: Rozumiem Twój ból. Ja po 3 miesiącach pracy jako pielęgniarka na oddziale wewnętrznym miałam dość. Traktowanie ludzi biedniejszych (bezdomny czy alkoholicy po przejściach, np. Pan stracił X lat temu całą rodzinę w wypadku i nie mógł sobie poradzić psychicznie), czy trochę z odchyłami było na porządku dziennym. Zawsze mnie dziwiło, że ja się z nimi dogaduję i rozmawiam, a inne "koleżanki" traktują ich jak zło z wzajemnością. Co z tego, że koleżanki pielęgniarki miały wiedzę i ambicje jak dla pacjentów były jak zwiastun smierci.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
-5 7

Ja miałam tylko jedną szpitalną przygodę w życiu i oby tak pozostało. Zwichnęłam łokieć bo spadłam z konia. Nigdzie mnie przyjąć nie chcieli, bo z innego województwa byłam... W końcu, po dwóch godzinach jeżdżenia z miejsca na miejsce, jeden szpital mnie przygarnął, ale najpierw wysłali gdzieśtam po skierowanie na RTG, oczywiście kolejka, na izbie przyjęć kolejka. Dostałam opieprz, bo nie umiem się podpisać zwichniętą ręką... Uparli się nastawiać pod narkozą, chociaż przekonywałam, że przeżyję trochę bólu na żywca (w końcu zwiedziłam już pół Mazur z tą zwichniętą ręką radośnie sobie dyndającą), a nie uśmiecha mi się rzygać przez trzy dni (koleżanka tak miała po narkozie). Ale się uparli i co zrobisz? Oczywiście trzeba być na czczo, a ja po drodze piłam wodę, bo miałam piasek w ustach (i nie tylko, walnęłam z konia w piach), więc musiałam jeszcze kilka godzin czekać na zabieg. Myślicie, że ktoś pomógł mi się przebrać, umyć? Nie, przecież ze zwichniętą ręką, która boli przy każdym ruchu, można z łatwością samemu wyskoczyć z pełnego stroju jeździeckiego... Ewentualnych leków przeciwbólowych też szkoda było mi dawać, bo po co? No, ale przy narkozie było zabawnie, najpierw musieli mi nakłamać, że ta kroplówka to tylko sól fizjologiczna, bo chciałam im uciekać, później jak się wybudzałam opowiadałam lekarzowi że śniło mi się, że jeżdżę sobie konno i galopuję na pięknym ogierze przez łąki pola lasy.. ale musiał mieć ze mnie ubaw. Żadnych nieprzyjemnych skutków narkozy nie odczułam i tutaj też dałam pielęgniarkom w kość, bo strasznie nie chciało mi się leżeć w łóżku. Tak z godzinkę po wybudzeniu spotykam pigułę na korytarzu, a ta do mnie z przerażeniem: - A pani to gdzie...?! - Do toalety. - Pani! Pani nie wolno! Niech pani do łóżka wraca, ja pani kaczkę przyniosę! - Chyba pani ocipiała. I poszłam w swoją stronę. Tak długo je męczyłam, aż mnie puściły na fajkę. Po kolejnych pertraktacjach mogłam sobie pochodzić po sali, zamiast leżeć jak kołek, no bo co miały zrobić, do łóżka mnie przywiązać? :D Haha, ciężko ze mną miały, biedaczki.

Odpowiedz
avatar Czarnechmury
5 5

Głupi jaś to chyba nie jest środek nasenny tylko otępiająco / uspakajająco /rozweselający. Po samym jaśku raczej się nie zasypia tylko gada głupoty.

Odpowiedz
avatar Habiel
0 0

@Czarnechmury: Pielęgniarka twierdziła, że po nim powinno chcieć mi się spać i się "odstresować". A mnie nawet lekko nie otępił.

Odpowiedz
avatar vonflauschig
-2 2

@Habiel: Tak, otepić, ale po głupim jasiu nie zaśniesz...

Odpowiedz
avatar MaryAnnn
0 0

Różnie bywa z tym Jasiem. Miałam operację (powikłania po cesarce) i w sali przedoperacyjnej w kolejce były jeszcze dwie dziewczyny. Jedna po jasiu mówiła od rzeczy i lampy na suficie się do niej uśmiechały, ja poczułam tylko relaks i odprężenie, trzecia - zero efektu. Ale na nią nie działała też moralna po operacji i krzyczała o coś innego, wszystko zależy od organizmu. Moje dziecko miało operację rok temu (przepuklina wrodzoną) i po dziecięcym głupim jasiu śmiał się i szalał. Każdy przypadek jest inny.

Odpowiedz
avatar MaryAnnn
0 0

Nie mogę edytować. Miałam na myśli morfinę (nie działała na koleżankę), telefon nieoczekiwanie podstawił inne słowo.

Odpowiedz
avatar Asazi
0 0

Kiedy miałaś ten zabieg bo coś długo Cie trzymali. Ja byłam w szpitalu całe 3 dni. No i ten basen trochę mnie dziwi bo ja już 4h po wybudzeniu byłam w stanie iść sama do łazienki. Może jednak zależy to od organizmu albo ja miałam jakiegoś farta.

Odpowiedz
avatar Habiel
0 0

W sumie byłam 2 tygodnie +3 dni na izbie przyjęć po kroplowki (ale leżałam do zejścia kroplowki i do domu). Po operacji trzymali mnie 4 dni, bo miałam problem z bilurbiną. Mnie zakazano wstawać przed dobę, żeby nic nie naruszyć.

Odpowiedz
avatar Asazi
0 0

@Habiel: To naprawdę musieli bać się, że ten woreczek pęknie bo u mnie najpierw wyrównali bilurbinę a dopiero potem zapisali mnie na zabieg. Mi nic nie mówili o leżeniu tylko spytali czy chce basen ale powiedziałam, że nie :). No a jak z dietą, trzymasz się jej?

Odpowiedz
avatar Habiel
0 0

@Asazi: Odpisałam na PW ;)

Odpowiedz
avatar nutellafly
0 0

znam ten bol i wspoluczje. Tez mialam kamice, ktora zaczela sie w wieku 15 lat (prawdopodobnie przez stres i nadmiar kawy). Przez rok w Polsce i dwa lata za granica nie chcieli z tym nic zrobic. Wmawiali moim rodzicom, ze cpam, ze pije, ze to watroba wiec kroplowka i do domu. Nigdy nie zrobili mi usg. Po 3 latach poszlam prywatnie na USG, gdzie swietny lekarz wydrukowal mi zdjecia, ktora zabralam ze soba do UK, bo inaczej by mi nie uwierzyli... teraz mam je wyciete, ale dni spedzonych w szpitalach pod kroplowka nikt mi nie zwroci. Nie wiem, dlaczego lekarze uwazaja, ze jesli ktos jest mlodszy nic powinien to znaczy, ze nie musza nic z tym robic.

Odpowiedz
Udostępnij