Jestem lektorką języka angielskiego.
Od jakiegoś czasu uczę (z dużymi przerwami) prywatnie pewną Panią Ewę. Ta Pani studiuje filologię angielską na prywatnej uczelni. Obecnie jest na trzecim roku studiów. Pani ma około 35-38 lat i z wykształcenia jest germanistką. Pani jest iście piekielną studentką i uczennicą. Dodam, że nie idzie jej nauka języka, całe trzy lata przejechała na poprawkach, warunkach. Więc zapadła decyzja, że pójdzie na korki. Pech chciał, że pocztą pantoflową trafiła do mnie.
Piekielność 1 - Pani mi wszystko przypomni.
Pani Ewa [E] gdy przyszła na pierwszą lekcję zażyczyła sobie powtórki z wszystkich czasów. Tak! Wszystkich na 1 lekcji 60-cio minutowej. Ok. Damy radę. Drukuję zadanka, a tu zonk. E nie pamięta budowy czasów, ich zastosowania i różnic. Dodam, że na drugim roku studiów każdy student powinien mieć tą wiedzę w małym palcu. A tu lipa! Powtórka od Present Simple, aż po Future Perfect Continuous. Niestety szło nam bardzo opornie, zrobiliśmy tylko 3 czasy. Reszta w domu. Ok, E happy, umówiłyśmy się na następną lekcję. Dwa dni później E wraca i kolejny zonk. Pracy domowej nie ma, bo zapomniała, materiałów też nie ma, bo zgubiła...
Piekielność 2 - prace domowe.
Tak jak wspominałam, E nigdy nie miała czasu by odrobić cokolwiek. Dodam, że nie pracowała, mieszkała u rodziców i studiowała zaocznie. Miała kilku uczniów prywatnych, ale bardzo krótko. Więc powinna mieć czas by odrobić 3-4 zadania i 1 tekst? Nie, bo:
1. Rodzina zjechała
2. Była na zakupach
3. Zapomniała
4. Patrz punkt pierwszy
I tak w kółko. Międzyczasie na studiach szło E coraz gorzej. Nie uczyła się, nie utrwalała wiedzy, słówek, a bez tego ciężko przetrwać na filologii. Zaczęły się problemy z zaliczeniem przedmiotu. To zwróciła się do mnie.
Piekielność 3 - Pani mi napisze.
E ma do zaliczenia przedmiot "Pisanie", musi oddać w przeciągu tygodnia 6 prac, po 350 słów każda. Eseje na różne tematy. Przychodzi do mnie i prosi bym jej JE napisała, oczywiście za pieniądze. Gdy odmówiłam i zasugerowałam, że ona napisze, ja sprawdzę i omówimy błędy, E się obraziła i nie przychodziła przez pół roku.
Błogą ciszę i spokój przerwała mi w maju tego roku. Zadzwoniła i poprosiła o spotkanie, by jej pomóc w przygotowaniu do sesji. Zgodziłam się. Umówiłyśmy się na wtorek na 19.45 u mnie.
Piekielność 4 - Ma Pani samochód??!!
Czekam na E w domu. Godzina 19.45 nie ma jej, czekam dalej bo MPK, może korki. Godzina 20, nadal nie ma E. Godzina 20.05 przestałam czekać. Lekko zirytowana, no cóż, nie raz kursant nie przyszedł.
Godzina 20.45 dzwoni domofon. Odbieram i cisza, pewnie ktoś już wszedł. Za chwilę pukanie do drzwi. Patrzę przez Judasza, a to ona! We własnej osobie stoi i wali do moich drzwi. Otwieram i widzę lekko zalaną E.
E - Dzień dobry. [I bez zaproszenia włazi do meszkania]
Ja - Dzień dobry, a co Pani tu robi? Jest prawie 21.
E - Przepraszam Panią, ale byłam na integracji z kolegami z pracy i uciekł mi MPK, i niestety musiałam czekać na następny, a on tak długo jechał. Telefon mi się rozładował i nie miałam jak zadzwonić, no ale już jestem, więc możemy zaczynać.
J - Przepraszam Pani Ewo, ale nie. Jest prawie 21, to po pierwsze, po drugie zaraz wychodzę, a po trzecie jest Pani pod wpływem...
E - Jakim wpływem? To były TYLKO 4 piwa!
J - Jednak nalegam, żebyśmy przełożyły lekcję na jutro lub pojutrze. Muszę jechać po chłopaka.
E - A to Pani ma autko?? To może w ramach rekompensaty Pani mnie podrzuci?
Tu mnie zatkało. Nie dość, że kobieta przychodzi godzinę spóźniona, to jeszcze mam ją podwozić?
J - Raczej nie, ponieważ jadę zupełnie w inną stronę. Jadę do galerii P.
E - Nic nie szkodzi. Pojadę spod galerii do siebie.
Kobieta nie mogła zrozumieć dlaczego nie chcę jej podwieźć. Trochę wkurzona stanowczym tonem powiedziałam, że nie jestem taksówką, że nie czuję się zobowiązana jej wozić, i stanowczo proszę by już wyszła.
E walnęła focha i wyszła. Nie odzywa się do tej pory. Chyba straciłam kursantkę.
Na twoim miejscu już na początku zakończyłabym współpracę. W dodatku podstawowe czasy powinno się opanować już w podstawówce, maks w liceum, a nie dopiero na studiach ;)
OdpowiedzJak jest po 30 to angielskiego po prostu w szkole nie miała. Ale skoro studiuje to chociaż teorię powinna znać. A tak przy okazji to ile kosztuje godzina u Ciebie? Bo moim zdaniem jak się za coś płaci to (przynajmniej ja) starałabym się jakies postępy robić.
Odpowiedz@Czarnechmury : Twierdzi, że miała dopiero w liceum. Inna moja uczennica (42 lata) też miała w liceum i na studiach. Kwestia szkoły. Godzina u mnie kosztuje 40 zł. Nie są to małe pieniądze, ale to rodzice jej fundowali lekcje u mnie i oplacali studia.
OdpowiedzWiesz co? Nie do końca rozumiem. Ty się generalnie zajmujesz udzielaniem korepetycji, czy tylko robisz uprzejmość niektórym znajomym? Bierzesz za to pieniądze? Bo tak mnie kilka spraw zastanowiło... "Dodam, że nie idzie jej nauka języka, całe trzy lata przejechała na poprawkach, warunkach." Myślę, że gdyby jej nauka "szła" - raczej korków by nie potrzebowała. A czy przejechała na poprawkach i warunkach - to jakby nie jest twoja sprawa. "...gdy przyszła na pierwszą lekcję zażyczyła sobie powtórki z wszystkich czasów. (...) E nie pamięta budowy czasów, ich zastosowania i różnic. Dodam, że na drugim roku studiów każdy student powinien mieć tą wiedzę w małym palcu. Dziwna jesteś. Sądzisz, że gdyby miała tę wiedzę w małym palcu przychodziłaby do ciebie? Skoro nie pamiętała budowy czasów to chyba oczywiste, że chciała to powtórzyć? "Tak jak wspominałam E nigdy nie miała czasu by odrobić cokolwiek. Dodam, że nie pracowała, mieszkała u rodziców i studiowała zaocznie." I znów. Jej życie prywatne to nie jest twoja sprawa. Poza tym, tak mi się przynajmniej wydaje, jeśli nie chciała "odrabiać lekcji" - to jest, z kolei, jej sprawa. Nie jesteś jej nauczycielką, nie wystawiasz jej ocen, nie promujesz do następnej klasy... A wygląda na to, że najchętniej wpisałabyś jej w indeksie "niedostateczny" i wyrzuciła za drzwi. To jest dorosła kobieta, odpowiada za siebie i ponosi konsekwencje. Powinnaś chyba przyjąć do wiadomości, że jesteś TYLKO korepetytorką. Jeśli ktoś uczyć się nie chce - to nie chce. I dopóki płaci ci regularnie ustaloną kwotę, a do twoich kwalifikacji pretensji nie zgłasza, ja problemu nie widzę. Jeśli zaś podchodzisz do tematu bardzo ambicjonalnie, a wiesz, że z miernoty nie zrobisz orła mimo wysiłków - po prostu rezygnujesz z ucznia podając byle jaki powód, albo - mówisz mu prawdę. Zaś jeśli chodzi o punkt trzeci. Mogłaś jej zaproponować, że teksty będziecie pisać razem, na korepetycjach. Przecież doskonale wiedziałaś, że sama tego nie napisze. Ona też to wiedziała. Więc twoja propozycja "pani napisze, ja poprawię błędy" była CO NAJMNIEJ złośliwa. Jedyna prawdziwa piekielność, którą tu widzę to to, że przyszła nawalona na lekcję. Powinna była spotkanie odwołać, albo, w ostateczności, po prostu nie przyjść, a nazajutrz przeprosić. W końcu zmarnowałby twój czas i "uciekłaby" ci kasa, na którą liczyłaś. Co, w sumie, i tak się stało. W tej sytuacji prośba o podwiezienie była raczej nie na miejscu. I na koniec taka uwaga. "Lekko zirytowana, no cóż, nie raz kursant nie przyszedł." Kursant czasem nie przychodzi nie dlatego, że zlekceważył, czy olał, tylko, akurat, kasy mu zabrakło. Niemniej, zawsze powinien zadzwonić i spotkanie odwołać. Odpowiednio wcześniej. PS "...byłam na integracji z kolegami z pracy i uciekł mi MPK..." No to ona pracuje, czy nie pracuje?
OdpowiedzJeśli bierzesz się do nauki kogoś to chcesz, żeby dawało to jakieś efekty. Prace domowe przy korepetycjach trzeba odrabiać, w innym wypadku nie mają sensu te spotkania. To jest jednak w interesie korepetytora, bo ma płacone za efekty... Miałem osobiście przypadek, jak przyszedł do mnie w marcu uczeń liceum i chciał przerobić materiał do matury z matmy, a nie wiedział nawet co to jest ułamek(serio, bym nie uwierzył, gdyby mnie to nie spotkało), ale nie chciało mu się robić zadań domowych. Taka współpraca nie ma sensu, szkoda pieniędzy osoby przychodzącej na korepetycje i czasu korepetytora. Do każdego spotkania trzeba przygotować przecież jakieś materiały, obrać kierunek nauki, itp. Samo "chodzenie" na korepetycje nic nie daje bez wkładu własnego. Nie da się nalać wiedzy do głowy, jak w Panu Kleksie.
OdpowiedzZnajoma poleciła mnie bym pomogła E oczywiście za pieniądze. Nie udzielam korepetycji bezpłatnie. Jeśli chodzi o wypracowania. Moja uwaga nie była złośliwa. Nie dałoby rady napisać wszystkich sześciu wypracowan na 1 lekcji, tymbardziej że nie chciała dodatkowych lekcji. Wymyśliła, że ona mi zapłaci 100 zł, ja jej napiszę te 6 wypracowań i ona zda. Lecz bez przesady. Miałam ją uczyć a nie odwalać za nią lwią część roboty. To nie byłaby nauka. Jeśli chodzi o jej życie prywatne, mówisz że nie moja sprawa. Po części tak. Tylko z doświadczenia wiem, że osoby dorosłe mają słomiany zapał. Chcą się uczyć, ale na tym jest koniec. Dlatego wypytalam czy ma warunki (nie byłam wścibska). Ona zapewniała, że ma czas i będzie przygotowana z lekcji na lekcję. Zrozum, studiowanie języka wymaga dużej nauki, tymbardziej, dla kogoś kto nie ma do tego zdolności. Mówisz, że gdyby umiała to by na korki nie chodziła. A wyobraź sobie że taka absolwentka anglistyki ma plecy w jakiejś szkole, broni się i bez dokładnej wiedzy idzie i uczy albo Ciebie albo kogoś innego, uczy czegoś czego nie umie. Myślisz, że da to efekty? Jeśli chodzi o pracę, fakt pomyłka. Nie dopisałam, że zdążyła w te pół roku znaleźć pracę.
Odpowiedz@karol2149: "Taka współpraca nie ma sensu, szkoda pieniędzy osoby przychodzącej na korepetycje i czasu korepetytora." - dlaczego szkoda czasu korepetytora? Przecież będzie miał za to zapłacone.
Odpowiedz@imhotep: Spróbuj popracować z kimś bystrym, kto się chce uczyć i z głąbem, który wszystko olewa. Poczujesz różnicę. Pieniądze w życiu to nie wszystko, czasem po prostu nie warto się męczyć i "nerwy tracić".
Odpowiedz2. rok studiów i wszystkie czasy? Ich jest ledwie 12, i tyle miałem ich uczonych w podstawówce.. potem w gimnazjum było przypomnienie, w 1. i 2. klasie... cóż, albo trafiam na świetne szkoły (no dobra, byłem w świetnych szkołach), albo większość ludzi to idioci. Cóż, oba fakty wróżą mi łatwą przyszłość.
OdpowiedzWidać jest to dla niej zbyt tajemna wiedza, której nie udało jej się zgłębić.
OdpowiedzW tej chwili w podstawówce poznaje się cztery czasy, a mój brat chodzi do najlepszej szkoły w województwie, więc wątpię, że w twojej było czasów 12.
Odpowiedz@Patrycja0: To zależy. Cześć moich uczniów w klasach 4-6 poznaje od 4 do 6 czasów. Wszystko w rękach nauczyciela i podręcznika, który używa. Miałam kiedyś uczennice, która w 6 klasie uczyła się już 0, 1 i 2 okres warunkowy.
Odpowiedz@Patrycja0: Szkoła "Społeczna" (czyt. prywatna prowadzona przez fundację coby na podatkach oszczędzić) w centrum Wrocławia - tak, miałem 12 czasów, "conditionale" (tryby warunkowe, 3 z 4 istniejących, bez mieszanych) i jeszcze trochę gramatyki.
OdpowiedzTacy ludzie powinni tylko dwa razy byc klientami (uczniami, czy pacjentami) = po raz PIERWSZY i OSTATNI!
OdpowiedzZwykle nie czepiam się aspektów językowych, ale w tym przypadku muszę. Jak rozumiem jesteś filologiem, zatem powinnaś także poprawnie operować językiem ojczystym. Bez tego uczenie kogoś języka obcego jest trochę syzyfową pracą. Kiedyś, w zamierzchłych czasach, żeby w ogóle dostać się na filologię, należało mieć opisane przez Ciebie kwestie gramatyczne w małym palcu. I recytować je na żądanie przez sen.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 lipca 2016 o 11:13
@metaxa: teraz by dostać się na filologię trzeba zdać maturę rozszerzoną z polskiego i angielskiego. Lecz w dobie niżu przyjmują prawie wszystkich. Miałam na roku dziewczyne, która zdawała tylko podstawę ( po 60% z polskiego i angielskiego). Zrobiła licencjat i uczy w państwowej szkole u siebie na wsi:)
Odpowiedz@lektorkaaa: No to nie jest najszczęśliwszy argument... A potem ja się dziwię, że dostaję do korekty jakieś kalecznie przetłumaczone teksty...
Odpowiedz@metaxa:.Tak niestety jest. Uczę już pięć lat i jestem załamana poziomem wiedzy młodzieży, która idzie na studia. Brak wiedzy ogólnej o świecie, brak zaangażowania i chęci by to zmienić. Oby od sesji do sesji, bałaganie o trójkę. Nie raz dyrektor mnie prosił bym nie oblewała uczniów bo źle to wygląda w statystykach. Idzie się załamać.
OdpowiedzChyba od imprezy do imprezy... :x
OdpowiedzFajnie napisane, przyjemnie sie czyta. Na przyszlosc, pisanie Ewa zamiast E nie kosztuje duzo, a bardzo oprawia komfort czytania :) (+)
Odpowiedz@Pusio: A dziękuję bardzo. Pisałam skrótem, bo tekst tworzyłam na telefonie i nie chciało mi się ciągle pisać pełne imię:)
Odpowiedzja tam o 2 "zapomnianej" pracy powiedzialabym, zeby przyszla jak jej sie pamiec poprawi
Odpowiedz