Byłam dziś zwiedzać pewien obiekt historyczny. Pani przewodnik oprowadzała grupę ok. 30 osób. Wśród nich było małżeństwo z ok. dwuipółletnim dzieckiem. Mniej więcej po półgodzinie chłopiec zaczął się nudzić. Nie dziwota, biegać nie wolno, dotykać nie wolno, zabawek nie ma itd.
Mały zaczął jęczeć, wiercić się, stękać, chciał na ręce do mamy, nie chciał być na rękach u mamy, chciał stać, a minutę później jednak nie chciał. Chciał pić, ale jednak nie chciał. Ręce taty mniej więcej po minucie okazywały tak samo niekomfortowe jak ręce mamy.
Na gesty przykładania palca do ust (tak go uspokajali rodzice), no doprawdy nie wiem dlaczego, nie reagował, podobnie jak na głośne "ciiii" uskuteczniane z częstotliwością 30 sekund. Po kilku minutach zaczął jęczeć coraz głośniej, kłaść się na podłogę, płakać i marudzić. I tak przez kolejne DWIE godziny. Płaczem zagłuszał przewodniczkę, uprzykrzał zwiedzanie gościom.
Dziecko, wiadomo, dziecko, ale rodziców uważam za głupków bez pomyślunku. Z takim maluchem nie chodzi się do nudnych dla nich miejsc. Może myśleli, że mały będzie cicho, że wytrzyma. Kiedy okazało się, że nie, to według mnie powinni sru, dziecko pod pachę i wyjść z obiektu. Jednak ja nie mam dzieci, mogę się nie znać. Może rodzicielstwo zwalnia z bycia kulturalnym.
Zamek w Malborku? Chyba tylko tam są tak duze grupy
Odpowiedz@Xintlaer: Nie tylko w Malborku. Pracuję w muzeum i też zdarzało mi się trzydziestoosobowe grupy oprowadzać. Choć teoretycznie powinno być max. 25 osób. Ale czasem jak jest wiele wycieczek, to brakuje przewodników, żeby za dużą grupę podzielić.
OdpowiedzI nikt nie zwrócił uwagi rodzicom? Jeśli nie potrafią uspokoić dziecka, to powinni przerwać zwiedzanie, żeby nie przeszkadzać innym.
Odpowiedz@Papa_Smerf: też mnie to dziwi, że prawie 30 dorosłych osób, które poświęcają swój czas na zobaczenie czegoś ciekawego, opłacają wstęp i przewodnika, nie potrafi uciszyć dwojga buców z pieluszkowym zapaleniem mózgu. Nawiasem mówiąc myślałem, że na to cierpią tylko matki.
Odpowiedz@timo: A mnie nie dziwi. https://pl.wikipedia.org/wiki/Spo%C5%82eczny_dow%C3%B3d_s%C5%82uszno%C5%9Bci Polecam również książkę Influence: Science and practice
OdpowiedzZ jednej strony racja - mogli dziecko zostawić pod opieką, wyjść z nim albo wychodzić na zmianę, jeśli w tym muzeum była taka możliwość. Z drugiej strony - Twój sposób pisania o tym jest bardzo pogardliwy. Zwłaszcza gdy piszesz, że dzieciak nie reagował na uciszanie - to co, mieli go przełożyć przez kolano? Na środku muzeum? :)
OdpowiedzNie, mieli wyjść i nie przeszkadzać innym. Ich dziecko, ich problem, reszta zapłaciła za bilety i zwiedzanie muzeum a nie za słuchanie ryków i wrzasków cudzego dziecka.
Odpowiedz@Skarpetka: wyjść ;)
Odpowiedz@Skarpetka: Nie, nie trzeba przełożyć przez kolano. Wystarczy wytłumaczyć dziecku, że ma być cicho, co to znaczy i dać mu jakąś zabawkę. Jeśli to nie zadziała, to trzeba zabrać dziecko i wyjść. A na przyszłość chodzić w miejsca przystosowane do dzieci, np. małpi gaj.
Odpowiedz@Skarpetka: Obawiam się, że posiadanie dzieci, szczególnie małych, nakłada na człowieka pewne ograniczenia. Bilety na wydarzenia kulturalne/do muzeum są drogie, dedykuję że stąd pogardliwy ton, jeżeli dla kogoś niewarte szacunku są pieniądze i czas innych osób, dlaczego inne osoby mają szanować jego? Zdarzyło mi się już zwracać uwagę pani, ktòra nalegała, żeby wiedzieć z głośno gadającym, piszczącym dzieckiem na koncercie muzyki poważnej. Nie rozumiała, w czym problem. Poza tym "Powiedziałem "Cśś, Jasiu" - moja rola jako rodzic jest spełniona" to nie jest prawidłowe podejście. Pomijając sytuacje kiedy tego zrobić się nie da (np samolot), obowiązkiem opiekuna jest zadbanie aby podopieczny nie przeszkadzał innym. I socjalizujmy dzieci, jak najbardziej, ale albo na eventach do nich dostosowanych albo bądźmy przygotowani na ewakuację po kwadransie czy dwòch.
Odpowiedzmamy małego syna, 3 letni berbeć nie zawsze potrafi dostosować się do sytuacji, aczkolwiek nie chcemy go wychowywać jedynie w czterech ścianach mieszkania z tabletem w ręku. to nie znaczy że musi każdy tolerować nasze płaczące-piszczące dziecko seans w kinie wybieramy w porę najmniejszego ruchu, muzeum, wystawy w dni rodzinne lecz gdy przestaje wychodzimy wyciszyć i wracamy lub nie, ale na zakupach w markecie jeśli młody ryczy to trudno chwila tłumaczenia i przestaje albo i nie i dajemy koncert
OdpowiedzDzisiejsi rodzice uważają, że dziecko musi chodzić wszędzie, zobaczyć jak najwięcej i nie ograniczać świata do swojego podwórka. I bardzo dobrze! Jednak rozrywki i wyjścia powinni dostosować do wieku swojej pociechy, a nie włazić z tymi dziećmi wszędzie, bo przecież nikt im nie zabroni. Nie wydaje mi się żeby 2 letnie dziecko w przyszłości zapamiętało coś z wizyty w muzeum. I tak zwiedzając kopalnię (jak to w kopalni- ciemno, zimno i wilgotno) musiałam wysłuchać ryków 5 dzieciaków, w wieku 0-3 lata, bo zimno, nudno i źle. I jeszcze podziwiałam bardzo mądrych rodziców, którzy do jaskini weszli z wózkiem dziecięcym. Wiadomo przecież, że jaskiniowcy wozili swoje dzieci w wózkach, więc na pewno są tam alejki do tego przystosowane, prawda?
OdpowiedzRodzicielstwo to naprawdę ciężka robota, koszmarnie ciężka. Sama mam córkę, lekko ponad dwa lata. Jak kto woli, 27 miesiaczkow. Wychodzę z założenia, że córka ma słuchać mnie a ja mam słuchać tego co ma do powiedzenia. Zabieram ja w miejsca publiczne, ale nie jestem na tyle naiwna i pewna swoich umiejętności "parentingowych" żeby się z nią pchać do muzeum czy na jakiekolwiek wymagające refleksji wydarzenia. Żadna to dla mnie rozrywka wtedy zabawiac dziecko. Rodzicom z historii gratuluję super podejścia. Do takich miejsc zabiera się dzieci, które wiedzą po co tam idą. Dwulatek za nic w świecie nie zrozumie o czym mowa, co ogląda i dlaczego to ważne i fajne. I to uciszanie "ćśśś", juz bo posłucha. Dwulatek...
OdpowiedzJak byłem mały+młody (jakoś 6 wiosen) często jeździliśmy na różne wycieczki. Pewnego dnia nie chciałem nigdzie jechać, tylko bawić się w domu. Rodzice mnie namawiali przez chwilę, niczym nie dałem się przekupić. Sam po chwili wypaliłem: - A pójdziemy do muzeum? - Pójdziemy - No to pojadeee Jakoś od małego lubiłem atmosferę tych przybytków
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 lipca 2016 o 8:27
W kościele Mariackim robię zdjęcia do referatu dla mojego męża, on w tym czasie coś notuje. Obok przechodzi przewodniczka i mowi: no tu jest klasztor ale już go nie ma i leci dalej. Zziajane nauczycielki dopadly ja i dyszą: pani zaczeka, przecież dzieci. A dzieci? W tym czasie zwiedzaly. Autentycznie zwiedzaly. Patrzyły czytały, robiły zdjęcia oglądały freski z wielkim wow na twarzy. I niestety z tego powodu nie nadazaly za przewodniczka, która naprawdę miała w d...e edukację i cała wycieczkę. Cóż tym razem to nie dzieci piekielne.
OdpowiedzWiem o czym mówisz, jestem przewodnikiem po zamku i czas wakacji to jest czas rodzin z dziećmi. Piekielni nie są tylko rodzice z małymi berbeciami, ale też z dojrzewającą młodzieżą. Wychodzę z założenia że nic na siłę.
Odpowiedz