Byłem na urodzinach kuzyna, z którym zawsze trzymaliśmy sztamę (tak samo, jak z całą tamtejszą gałęzią rodziny), toteż dwieście kilkadziesiąt kilometrów na wiejskie party nie stanowiło problemu, tym bardziej, iż na okoliczność czterdziechy Erwina, zacny prosiaczek położył swój żywot i pięknie prezentował na porcelanie.
Przyjechałem w ubiegły czwartek, z kuzynami (łącznie ich tam pięciu), zawładnęliśmy barem, następnego zaś dnia, w ramach ekspiacji za nieumiarkowanie w piciu, poszliśmy na cmentarz, by wujkową mogiłę ogarnąć, obejrzeć i następnie pojechać do kamieniarza po nagrobek. Obiecałem rodzince pomoc w zakupie i postawieniu tego szpeju, wszak to dla mnie chleb codzienny, a do budowy nagrobków nie potrzeba doktoratu, tylko zestawu: jeden wiedzący i ze dwóch silnorękich.
No i jazda.
Rodzina upatrzyła sobie nagrobek, kamieniarz wali cenę, że proszę siadać, ja się nie wtrącam, pytają, ile bez robocizny, nooooo, "bydzie minus szejset".
"A napis?" "to twarde jest, to będzie dwajścia za znak, takie o, jak tu widzo" - rzekł, wskazując wypiaskowany szablon na gotowej ściance.
Parsknąłem śmiechem, bo cóż mi zostało. Podszedłem do pana szefa tego biznesu, podałem wizytówkę i wytłumaczyłem, jakim trzeba być złamasem i oszustem, by próbować opylić laikom taniuśki, krajowy strzegom, wmawiając, że to Hiszpański azul oraz, że cena za liternictwo została zawyżona jakieś pięć razy...
Może to mało piekielna historia. Ma służyć jednak ku przestrodze. Cóż, żyjemy w kraju nad Wisłą, gdzie często gęsto Polak Polakowi Polakiem, toteż decydując się na poważniejszy zakup, weźcie ze sobą zaufanego fachowca...
zakład kamieniarski
Kuźwa, już w grobie a jeszcze go ruch.. znaczy się dupczą.
Odpowiedz@Rak77: No, jego to może niespecjalnie, za to rodzinkę, owszem, w każdej możliwej pozycji.
Odpowiedzlepiej napisz jak się zakończyła historia z samochodem - or didn't happen!
Odpowiedz@Szn: Historia zakończyła się absolutnie bez piekielności. Winny - z-ca kierownika serwisu został szybko odnaleziony, mój wkur zagłaskany przeprosinami tak słownymi, jak i materialnymi, w postaci zniżek na usługi oraz części, słowem sprawę załatwiono w sposób, jaki można tego oczekiwać w cywilizowanym świecie.
Odpowiedz"Zacny prosiaczek" i dźwięczy w uszach: "U cioci, na imieninach..."
OdpowiedzMieszkańcy tego kraju tak szybko dziczeją, czy zawsze tak było, ale ja jakimś zbiegiem okoliczności nie trafiałem na oszustów?
Odpowiedz@Fomalhaut: zapewniam Cię - trafiałeś. Tylko po prostu się o tym nie dowiedziałeś...
Odpowiedz@Bestatter: A tak konkretnie, to ów fachowiec, kaleczący polszczyznę, chciał pieniądze za coś, czego faktycznie nie zrobił bądź nie dał, czy po prostu dla ciebie było za drogo i na tej podstawie nazywasz go oszustem, cepie?
Odpowiedz@whateva: Rozumiem, że według ciebie wykorzystywanie niewiedzy klienta by wcisnąć mu towar bądź usługę po kilkukrotnie zawyżonej cenie w porównaniu do wartości rynkowej - jest etycznym zachowaniem?
Odpowiedz@whateva: no jeśli sprzedawał inny towar jako hiszpański azul to mi podbiega pod oszustwo, a tobie?
OdpowiedzO tak, kiedy coś się załatwia, dobrze wziąć kogoś, kto się zna. Nie tylko ze względu na oszustów, ale również dlatego, że taki ktoś może znać nas, wie co się u nas sprawdzi, o co pytać itd. Ja bym tylko dodała, żeby brać kogoś, kto się faktycznie zna, a nie wujka Mietka, który zna się na wszystkim i zamiast pomóc - nabroi ;-)
Odpowiedz@Bestatter: czyli jednak czytujesz komentarze do swoich historii. ładnie piszesz opowiastki ale z rzeczywistością to chyba nie mają za wiele wspólnego, historia z samochodem wyprodukowanym w stu-kilku egzemplarzach była chyba strzałem w kolano - bo nie za bardzo jest teraz jak z tego wybrnąć, żeby trzymało się jak to mówią "kupy" czy też czekasz aż wszyscy zapomną o tym co niefortunnie napisałeś?
Odpowiedz@Szn: Ehh ludzie ogarnijcie sie. Wypytywaniem na sile nic nie zyskacie.
OdpowiedzJak wiadomo oszustwo i cwaniactwo to tylko Polski wynalazek, nigdzie więcej na świecie nie występuje........
Odpowiedz