Musiałam dziś oddać próbkę krwi do badań. Do przychodni dojechałam o 6:55, od 7 otwarte laboratorium. Kilka osób przede mną, ktoś już siedzi w gabinecie zabiegowym. Z relacji innych pacjentów wiem, że mężczyzna wszedł ok. 6:45.
Ok. godz. 7:15 wyszła pielęgniarka, żeby poinformować kolejkowiczów, że Pan stracił przytomność przy pobieraniu krwi i musi się nim zająć.
Jak najbardziej postawa prawidłowa.
Co w tym piekielnego?
Ludzie zaczęli się przekrzykiwać, że oni nie mają czasu czekać, wystawić go (tego pacjenta po omdleniu) na korytarz, jak wydobrzeje to wstanie i pójdzie i wiele, wiele innych.
Czyli pielęgniarka zaczęła przyjmować kilkanaście lub kilkadziesiąt minut wcześniej, zajęła się potrzebującym opieki pacjentem, poinformowała o tym ludzi i przeprosiła, że muszą tyle czekać, a oni mieli jeszcze do niej pretensje...
słuzba_zdrowia
No przecież mamy tak wychwalaną demokrację. Wiekszosc nie może się mylic co do postepowania z pacjentem, wkoncu to sa ludzie którzy maja prawo wybierac władze Panstwowe;]
OdpowiedzZachowanie ludzi piekielne, ale i pan omdlewający się nie popisał... Nie rozumiem, po co ludzie takich chojraków zgrywają? Bo nie uwierzę, po prostu nie uwierzę, że facetowi pstryk i zgasło światło, knock-down, leży. Zawsze jest te kilkanaście, kilkadziesiąt sekund słodkiego smaku w ustach, szumu w uszach, zimnych potów i rozmywania się obrazu przed oczami, które jak byk informują, że coś się dzieje - tak ciężko gębę otworzyć i powiedzieć "odpływam"? Jeszcze pół biedy, jak zdarzyło się to pierwszy raz w życiu. No ok, może myślał, że mu przejdzie. Jednak jeśli nie, to gratuluję. Znam ten problem z autopsji, też zdarza mi się zemdleć przy pobieraniu krwi, ale zawsze informuję o tym pielęgniarkę na wstępie - komentarz prawie każdej jednej: "dziękuję, że pani uprzedza, bo większość siedzi twardo, a potem jak już się ich uda dobudzić, to tylko stwierdzają "znowu zemdlałem?"". Widocznie przyznanie się do słabości i prośba o położenie na kozetce w zabiegowym, to jakaś ujma na honorze.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 lipca 2016 o 14:17
@Meliana: Ja również mam tę przypadłość, że mdleję za każdym razem ilekroć mam pobieraną krew, a i zdarzyło się przy zwykłych szczepieniach czy innych kontaktach z igłami. Zawsze jak muszę mieć zrobiony zabieg wymagający użycia igieł to informuję wcześniej pielęgniarkę. Omdlenie nie zawsze jest poprzedzone złym samopoczuciem. Mi się kilka razy zdarzyło, że po pobieraniu krwi leżałam ok 10 minut na kozetce, dobrze się czułam, wyszłam o własnych siłach na korytarz, przeszłam parę metrów i nagle w jednej chwili uczucie słabości i mrok przed oczami. Czasem dzieje się to tak szybko, że nie zdążę się nawet podeprzeć o ścianę, a co dopiero zawołać pomoc.
Odpowiedz@EireneK: Ja akurat zrozumiałam, że ktoś mógł gorzej się poczuć, zemdleć czy coś. Swoje odczekałam i tyle. Nie rozumiem jedynie dlaczego ci ludzie mieli pretensje do pielęgniarki czy tego pacjenta.
Odpowiedz@anonimowa94: Przypuszczam, że mimo iż tak wyrażone w sumie nie było bezpośrednio do pielęgniarki/pacjenta. Zachowanie nie jest godne pochwały ale ciężko się dziwić, godziny poranne, większość ludzi śpieszy się do pracy, część z nich obawia się, że się spóźni, część już spóźniona w kraju gdzie rynek pracy jest ciężki a wielu szefów buraków sugeruje, że spóźnienie może być ostatnim bo chętnych na tę pracę jest wielu.
Odpowiedz@Meliana: Bardzo mądra wypowiedź, doprawdy nie wiem skąd tyle minusów. Nie popieram tego, by frustrację wylewać na pielęgniarkę ale rozumiem powód zachowania. Jedna osoba mdleje a reszta osób, personel i pacjenci muszą odczuwać tego skutki. W tym przypadku pielęgniarka mogła zawołać kogoś z personelu do pomocy (chyba że w tej przychodni są niedobory ludzi).
Odpowiedzciekawe, czy ci panstwo sami ww stanie omdlenia/zagrozenia zdrowia badz zycia chcieliby byc wystawieni na korytarz az sie ockna, a moze i nie? albo czy by wlasnego ojca/matke wystawic pozwolili?
Odpowiedz