Moja matka była pielęgniarką.
Zdarzyło mi się, będąc w podstawówce, zachorować na różyczkę. Gdy zauważyłam wysypkę, pojawiającą się na rękach w trakcie lekcji, udałam się do szkolnej pielęgniarki. Po jednym spojrzeniu wezwała woźną i kazała odtransportować mnie do domu, póki ostateczna epidemia się nie zalęgła.
Woźna chwyciła mnie za rękę i do domu przywiodła.
Nie zostałam tam długo.
Co zrobiła moja wspaniała matka?
Uznała, że to uczulenie, ja zmyślam, a ogólnie woźna przyszła nie wiadomo skąd. Następnego dnia - a jakże - ruszyłam posłusznie do szkoły. Rano dostałam porcję wapna i hajda! Pielęgniarka na mój widok załamała ręce. Cała byłam w czerwonych krostkach. Dzieci oglądały mnie zaciekawione.
Znów wróciłam w towarzystwie woźnej. Tym razem matka usłyszała, że w żadnym razie! Ma mnie do szkoły nie wysyłać. Usłuchała, mamrocząc pod nosem, że to uczulenie i pojąc mnie wapnem co 3 godziny...
Od mojego "uczulenia" zaraziło się pół szkoły, zaplanowana "zielona szkoła" nie odbyła się. Krzywo patrzono na mnie, jakbym sama wyrywała się do szkoły w tym stanie...
Po poprzedniej historii zarzucano mi zmyślanie - nie starczyłoby mi wyobraźni na zmyślenie wszystkich wyczynów mojej matki.
rodzina
ale jak? odprowadziła cię wozna,nikt nie próbował zadzwonić się do twojej matki aby cię odebrała? czy nie mogli się dodzwonić? nie to,że próbuję udowodnić fejk,bo mnie samą wysłano aby odprowadzić koleżankę do domu jak byłyśmy gdzieś w piątej klasie podstawówki,ale bardzo mnie to zastanawia.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Zależy, kiedy to było. Mogły nie mieć telefonu.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: 14-15 lat temu nie każdy miał telefon. Ani komórkowy, ani stacjonarny.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Jakieś 10-15 lat temu nie zawsze dzwoniło się po rodziców, tak jak teraz. A jak dziecko miało blisko do domu to i samemu je można było wysłać. Mi się zdarzyło w podstawówce być odesłaną do domu przez nauczyciela, raz z powodu biegunki a drugi raz gdy złamałam rękę (pielęgniarka kazała mi iść do domu, żeby mama zabrała mnie do lekarza).
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Bawi mnie przyznam podejście młodych ludzi którzy nie potrafią zrozumieć że niektóre udogodnienia technologiczne nie są od zawsze ;)
OdpowiedzW małych miejscowościach tak było jeszcze 15-20 lat temu ;)
Odpowiedz@nimrothel: moja miejscowość jest mała. W moim przypadku,pielęgniarka zadzwoniła do naszej sąsiadki,sąsiadka poszła do mojej mamy a mama po mnie do szkoły :)
OdpowiedzJeszcze fajniej byloby, gdybys miala otwarta gruzlice, bo z takim malym kaszelkiem, niewatpliwie uczuleniowym, poslalaby ciebie ta kochana, rozsadna mama 100%-owo do szkoly, bo co to za choroba, jak nawet nie ma wielkiej goraczki, a nauka jest przeciez najwazniejsza, a przynajmniej duzo wazniejsza niz zdrowie.
OdpowiedzNajwiększą plagą naszych czasów są ludzie, którzy myślą, że wiedzą wszystko i każdy musi ich słuchać. Najlepiej śmiać im się w twarz i robić swoje. Ale gorzej, kiedy łączy nas z kimś takim więź zależności, a już największa porażka, kiedy tacy są rodzice osoby nieletniej. Przynajmniej dobrze, że rozumiesz, jak toksyczną osobą jest. Większość dzieci "wychowywanych" w ten sposób jest do końca życia patologicznie uzależnionych od takich chorych relacji.
OdpowiedzNie twierdzę, że kłamiesz, ale pytam z ciekawości - w poprzedniej historii napisałaś, że Twoja matka jest osobą "po zawodówce". Teraz piszesz, że była pielęgniarką... Nie słyszałam o zawodówkach dla pielęgniarek, czy to jakaś zamierzchła edukacja, błąd czy jednak rozmijasz się z prawdą?
Odpowiedz@mahisna: w latach siedemdziesiątych, kilka dziewczyn z klasy mojej mamy nie zdało matury i poszły one potem na jakieś studium (?) pielęgniarskie, czy cos takiego. Więc w pełni wierzę Autorce.
Odpowiedz@mahisna: Nie znam starego systemu edukacji, ale nie ukończyła liceum i nie miała matury, natomiast skończyła "szkołę pielęgniarską" - sądzę, że taka po prostu zawodówka.
Odpowiedz@Ajsza: nigdy nie bylo zawodowek pielegniarskich, ale byly 5 letnie licea pielegniarskie po ktorych nie trzrba bylo zdac matury a dostalo sie dyplom pielegniarski. Chyba, ze twoja mama byla higienistka, one chyba mialy szkole zawodowa
Odpowiedz@mahisna: Kiedyś było dokładnie tak, jak pisze nursetka - funkcjonowały szkoły pielęgniarskie, czasem nazywane liceami bo trwały 5 lat i można było zdawać w nich maturę. Moja babcia nawet w takiej uczyła. To, że w tej chwili pielęgniarki są osobami po studiach wynikło z reformy edukacji, gdy masowo usuwano szkoły (zawodówki, technika czy właśnie takie szkoły "specjalistyczne"), żeby zrobić miejsce dla gimnazjów.
Odpowiedz@TheCuteLittleDeadGirl: Dlatego teraz pielegniarki są po studiach bo na całym świecie, a szczególności w Unii Europejskiej przeszło się na kształcenie pielęgniarek na poziomie akademickim. Polska musiała system kształcenia dostosować/ Zamykanie zawodówek i techników to rzeczywiście związane jest z reformą i jest to jeden z większych błędów jakie ministerstwo edukacji popełniło.
OdpowiedzJest coś takiego jak "studium pracowników medycznych i społecznych". Od asystentki stomatologicznej po technika masażystę.
Odpowiedz@InessaMaximova: Ale po pierwsze: 1) Należało skończyć szkołę średnią - nie musiało być matury. A po drugie: 2) Nigdy zawodu pielęgniarki nie było w szkole policealnej.
Odpowiedz@Ajsza: Piszesz brednie. NIGDY osoba po szkole zawodowej nie mogła skończyć szkoły pielęgniarskiej. Były 5-letnie licea medyczne.
Odpowiedz@InnesaMaximova one też są już powoli likwidowane, jestem na kierunku technik masażysta i za kilka lat ma już go nie być. Chciałem iść na ratownictwo, ale mi zamknęli kierunek rok wcześniej :D
Odpowiedzbo to uczulenie było! Byłaś uczulona na wapno!
OdpowiedzMnie też Woźny odwozil. Telefon był na pewno więc nie wiem o co chodziło.
OdpowiedzMoja matka wysłała mnie do szkoły z ostrym zapaleniem oskrzeli, po tym jak musiała mi pomagać podnieść się z łóżka. Oczywiście wróciłem po 20 minutach po tym jak zobaczył mnie pierwszy nauczyciel.
OdpowiedzAjsza coś tutaj mooocno kręci. W tej historii jej matka jest pielęgniarką. Zaś w innej jej historii - kobietą po zawodówce. Aiszo - dlaczego kłamiesz i wymyślasz?
Odpowiedz@WychwytujacaBledy: Wybacz, że nie wygooglowałam sobie systemu edukacji w tamtych czasach. Z matką odkąd popuściła sobie cugli zbyt wiele nie rozmawiałam, wiedziałam, że w wieku 21 lat gdy rodził się mój brat pracowała - i że nie zdawała matury. To był dla mnie jasny przekaz, że szkoła była zawodowa. Mój błąd.
Odpowiedz@WychwytujacaBledy: Cóż, właśnie sprawdziłam - funkcjonowało coś takiego jak 5letnie liceum medyczne kształcące pielęgniarki w tych rocznikach. Błąd nazewnictwa.
Odpowiedz@Ajsza: Prawie czyni różnicę...
OdpowiedzMoja mama też jest pielęgniarką a w dodatku na OIOMie przez co jest zupełnie niewrażliwa na moje choroby. Grypa? Nah, przejdzie ci, weź polopirynę. Angina? Jak będę pojutrze jechać na zakupy to pojedziemy też do lekarza. Krwotok z nosa? Idź po chusteczki. Płaczesz i wymiotujesz przez bóle menstruacyjne? Dziecko, ty jeszcze bólu w życiu nie zaznałaś.
Odpowiedz