Byliśmy z mężem w kinie w warszawskiej Arkadii - wielkim centrum handlowym. Przed wejściem głównym jest przyjemna fontanna, tryskająca prosto z chodnika, między fontanną a pobliskimi przystankami (ok. 50 metrów w każdą stronę) chodniki i małe trawniczki. Generalnie bardzo ruchliwe centrum, z masą ludzi przetaczających się w obie strony, zwłaszcza na przystanki.
Gdy wychodziliśmy właśnie obok fontanny uderzyły mnie dwie rzeczy.
Pierwsza: dzieci w fontannie. 5 metrów od wejścia masa dzieciarni w kostiumach, samych majtkach albo i bez, w wieku od ledwo stojącego po na oko 8-10 lat, biegająca w wodzie. Ochrona najwyraźniej już dawno zarzuciła próby ingerencji, bo tylko jeden z obstawy kręcił się w okolicy. Pominąwszy już fakt, że płytki chodnikowe na fontannie są rozklekotane, a dzieciaki biegają gołe i półgołe w takim miejscu - przypominam wszystkim rodzicom chcącym im fundować takie atrakcje, że w fontannach obieg wody jest zamknięty, a nie raz i nie dwa służą za prysznic/wc zwierzętom, bezdomnym i ludziom pod wpływem. Miłej zabawy.
Druga: idziemy chodniczkiem od fontanny na przystanek. Sporo ludzi, chodnik oddzielony od trawniczka niskimi krzaczkami, takimi do kolana. Na trawniczku opalają się dwie panie w bikini - panie raczej z gatunku po czterdziestce. Obok nich biega chłopiec w samych majtkach, lat 2-3. Podchodzi do krzaczków przy chodniku, ściąga majtki i zaczyna sikać - na krzaczki i chodnik. Ten, którym idziemy właśnie my i jakieś 20 innych osób. Zdziwiona patrzę na męża i zastanawiam się na głos, że w sumie nie dość, że to wiocha straszna, to do toalet w centrum jest, z grubsza licząc, 30 metrów, może 50. Jedna z pań uniosła się znad ręcznika, obrzuciła mnie pogardliwym spojrzeniem i trąciła koleżankę, chłopiec sika dalej, ludzie się na nich gapią, my idziemy na tramwaj. W końcu co mam zrobić?
Dodam tylko, że w okolicy jest park - dwa przystanki tramwajowe/10 minut szybszego spaceru stamtąd, w stronę Wisły, oraz w stronę Żoliborza jeden przystanek dalej jest parku namiastka, zieleń z drzewami przy al. Wojska Polskiego. O plażach nad Wisłą też można wspomnieć, 4 przystanki plus chwila spaceru brzegiem rzeki.
Można rzec, że sezon "lato w mieście" został oficjalnie otwarty.
Obieg zamknięty nie oznacza, ze woda krążąca nie podlega żadnej kontroli. Przed powrotem jest najpierw filtrowana, a następnie uzdatniana. Pod nawet niepozornie wyglądajaca się fontanną kryje się skomplikowana aparatura. Jeśli wystrzegać się wody w fontannie to raczej ze względu na dodatki chemiczne, ale te dobierane są do rodzaju fontanny. Fontanny posadzkowe - o takiej tu mowa - zwykle nie mają zakazu kąpieli, więc woda powinna spełniać określone normy i tym się zajmuje branża sanitarna.
Odpowiedz@Eko: dodał bym że woda w basenach działa jest filtrowana tak samo. Podejrzewam że w fontannie jest tylko więcej chloru. Małe dzieci sikajace po krzakach to też nic piekielnego dla mnie, zresztą tak samo jak małe dzieci nago.
Odpowiedz@grruby80: nic piekielnego jeśli blisko jest galeria handlowa z toaletami? ostatnio widziałam jak jakaś taka własnie genialna mamunia wysadzała synka na środku ulicy- tj. na takim skrawku pomiędzy przejściem podwójnym, zamiast przejść przez ulicę i wejść do galerii.
Odpowiedz@hulakula: znasz dzieci? Czasami czas kiedy dziecko mówi siku, a realnym siknięciem to 5 sec, dobiegnie sprintem?
OdpowiedzGdzie sa czasy, kiedy to my pluskalismy sie w fontannach i nasze mamy sie opalaly na trawie kolo chodnika przed blokiem? Naprawde jestem szczesliwa, ze nie musialam dla chwili pluskania jezdzic tramwajem. Teraz to juz tylko psy moga sikac wszedzie i nikt o tym nie pisze...
Odpowiedz@annabel: Pod blokiem a pod przystankiem i centrum handlowym to chyba jednak różnica.
OdpowiedzJuż to gdzieś niedawno czytałem. Tylko nie pamiętam, gdzie.
Odpowiedz@Jorn: już była identyczna historia na głównej, z tym że autor dodał jeszcze, że taki widok to gratka dla pedofili robiących zdjęcia itd.
OdpowiedzWrocilem w niedziele z Rzymu, gdzie mnie strasznie zaskoczylo, ze dorosla kobieta (a nie zaden maly chlopczyk) ni stad ni zowad przykucnela sobie w bialy dzien, na chodniku dosc centralnym (gora 1/2km odleglosci od dworca glownego Termini, w dzielnicy z wieloma ambasadami) i odlala sie spokojnie na trotuar, nie krepujac sie ani odrobinke. Troche nas zaszokowalo, mimo, ze chyba nic, co ludzkie nie jest nam obce. Moze chciala cos ochrzcic, bo ponoc miasto swiete, a cos jej pomylilo sie?
OdpowiedzSię zastanawiam, po co nam w ogóle łazienki? Chce ci się sikać, albo i co więcej - myk na trawniczek, kieca w górę, albo nachy w dół i robisz, co tam potrzebujesz. A na cholerę to to do domu dźwigać, zwieracze na dyskomfort narażać, skoro zachciało się tu i teraz? To samo z fontanną. Mydełko, ręczniczek, rozbieramy się do goła, pod wodę, pucu-pucu - i już człowiek czyściutki, świeżutki, schłodzony... Warto to sobie zawracać głowę jakąś tam intymnością? To przesądy są! W końcu wszyscy mamy to samo i robimy tak samo, czy to dziecko, czy dorosły. Mamuśki mądre są. Od pieluch uczą młode swobody. Wolność mamy! No i jaka oszczędność na licznikach! Zimą trochę gorzej, bo fontanny zakręcone i mróz w dupsko szczypie, ale cóż... taki mamy klimat... A odlać się, czy odkasztanić na śniegu też przecież można. W końcu dupa nie odpadnie.
OdpowiedzZakaz "kąpieli" w fontannach wynika zazwyczaj głównie z faktu możliwości uszkodzenia konstrukcji fontanny. Były w Krakowie przypadki uszkodzeń przez kąpiące się stada. Tych, gdzie woda tryska bezpośrednio z chodnika raczej to nie dotyczy, no bo i jak? Widok rozebranych bachorów w centrum miasta jest sam w sobie obrzydliwy, ale zdrowiem czy bezpieczeństwem cudzego dziecka nie mam ochoty się przejmować.
Odpowiedz@urbandecay: Oczywiście, że też dotyczy. Woda w takich fontannach nie tryska z chodnika, tylko ze specjalnych płyt wmontowanych w chodnik. Łatwo je uszkodzić (połamać, ale dużo częściej pokrzywić), bo nie są przystosowane do chodzenia. Poza tym pomiędzy płytami muszą być przerwy, żeby woda mogła spływać do podziemnego zbiornika, dlatego nie są zmontowane na sztywno i się gibią we wszystkie strony. Nie raz widziałam, jak dziecko potknęło się o taką płytę.
Odpowiedz@panna_d: właśnie coś takiego spotkało fontannę pod Arkadią - płyty są powybijane ze swoich miejsc, ruszają się i łamią. Cała powierzchnia fontanny i okolice są zdewastowane.
Odpowiedz@panna_d: Pewnie masz rację, nigdy im się specjalnie nie przyglądałam. "Wyrażenie "z chodnika" było skrótem myślowym, wszyscy wiedzą, o co chodzi.
OdpowiedzWydaje mi sie, ze Arkadia sama zacheca rodzicow, zeby przychodzili z dziecmi, ze woda w tych fontannach jest czysta... :( Przynajmniej w zeszlym roku tak bylo.
OdpowiedzJa rozumiem, że dzieci biegające nago w centrum miasta mogą być piekielnością, rozumiem, że ludzie załatwiający swoje potrzeby w miejscu publicznym są piekielne ale u licha, co Cię obchodzi jakość wody w jakiej kąpią się cudze dzieci?
OdpowiedzChodniczek, krzaczki, trawniczek... Mam już dwa latka.
OdpowiedzAle z was sztywniaki. Trochę luzu.
Odpowiedz