Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wakacje to wysyp historii związanych z szukaniem pracy lub tragicznymi warunkami pracy…

Wakacje to wysyp historii związanych z szukaniem pracy lub tragicznymi warunkami pracy - żałosna stawka, brak umowy, praca po kilkanaście godzin dziennie itd.
Piekielne, nie da się ukryć.

Historia powinna wyglądać tak:
- szukałam/em pracy - zobaczyłem, jakie warunki proponują, przekonałem się, że to co mówili na rozmowie mija się z rzeczywistością - niezwłocznie zareagowałem (rozmowa z pracodawcą/sprzeciw/odejście) - koniec historii.

Jak wygląda większość historii?
- szukałam/em pracy - zobaczyłem jakie, warunki proponują, przekonałem się, że to co mówili na rozmowie mija się z rzeczywistością - kontynuowałam/em pracę przez kolejne miesiące - opisałem piekielność na portalu.

W zdecydowanej większości historii nie ma słowa o próbie zwrócenia uwagi pracodawcy na warunki, wyrażenia niezadowolenia.
Z perspektywy pracodawcy - jeżeli oferuję takie warunki i nikt nie ma obiekcji, to jasne jest, że warunki odpowiadają. Co z tego, że stawka 4-5 zł za godzinę - na umowie cywilnej mogę tak napisać. Co z tego, że kilkanaście godzin dziennie - na umowie cywilnej wszystko przejdzie.

Podsumowując - piekielni są tacy pracodawcy, choć bardziej pasuje: wyzyskiwacze. Ale piekielni są także pracownicy, którzy nie mają odwagi/ nie chcą zawalczyć o swoje, czy nawet wyrazić niezadowolenia z warunków, a później żalą się, jak to zostali wykorzystani.
Rozumiem, że niektórych sytuacja życiowa stawia pod ścianą i biorą cokolwiek. Ale jeżeli szukasz pracy sezonowej lub by sobie dorobić, dostajesz beznadziejne warunki i dalej pracujesz bez sprzeciwu - to jesteś współwinna/y piekielności.
Mój dziadek mawiał: "Jeżeli sam się nie szanujesz, to inni też nie będą cię szanować". Moim zdaniem pasuje.

praca pracodawca

by losegzekutores
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar chiacchierona
20 20

Problem z pracą na wakacje jest taki, ze szuka się jej na góra trzy miesiące. Nie ma czasu na przebieranie w ofertach bo zaraz przyjdzie wrzesień i będzie po zawodach. Dodatkowo, dla wielu dzieciaków i młodych ludzi, jest to pierwsze zetknięcie z rynkiem pracy i muszą się dopiero pewnych rzeczy nauczyć. Dla mnie, powinni mieć jakieś wsparcie ze strony rodziców, nie wiem jak można się nie zainteresować w jakich warunkach pracuje dzieciak zwłaszcza niepełnoletni. Jak w którejś historii przeczytałam o piętnastolatce, która po pracy nie miała siły iść to w pierwszej kolejności zaczęłam się zastanawiać gdzie, do cholery, byli rodzice. Łatwo jest wykorzystać takiego młodego człowieka, który nie ma wsparcia ze strony nikogo dorosłego.

Odpowiedz
avatar InessaMaximova
-3 3

Gdyby pracodawcy rodziców dowiedzieli się, że mają dzieci, od razu stracili by ciepłe posadki a dzieci stały dopływ gotówki na nowe ciuchy z sinsay lub nike czy torebki gallantry.

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
7 9

@yannika: w takim razie może trzeba się zastanowić nad wyjazdem? Już nawet nie mówię o takim za granicę, ale chociażby w lepszy rejon.

Odpowiedz
avatar Papa_Smerf
6 8

@yannika: Masz rację, lepiej pracować w wakacje za 4,50 zł na godzinę, niż poszukać lepszej pracy i zgłosić nieludzkie warunki i łamanie prawa do PIPu. To może lepiej od razu dopłacajmy pracodawcom, żeby nas zatrudnili?

Odpowiedz
avatar Ochraniacz
8 8

O, to, to. Już kiedyś napisałem na Piekielnych, że pracodawca zrobi z nami tyle, na ile mu pozwolimy. Pozwalasz na wszystko, bierzesz na swoje barki prace, które nie leżą w zakresie twoich obowiązków i pracujesz za marne grosze? W dużej mierze sam sobie jesteś winien. Rozumiem, że są regiony kraju, gdzie bieda aż piszczy, a o pracę niełatwo. Ale może warto się wtedy zastanowić nad wyjazdem w inny region kraju, gdzie pracy jest więcej/ dają lepsze warunki?

Odpowiedz
avatar Locust
2 4

@Ochraniacz: Jeśli piszesz o pracy sezonowej, wakacyjnej, której podejmują się glównie studenci lub uczniowie, przeprowadzka nie ma sensu. Nie ma gwarancji, ze w innym rejonie znajdzie się szybko odpowiednią ofertę, za kilka miesięcy trzeba będzie wracać na uczelnię, wyjazd to dodatkowe koszty itd. Niestety, wiele osób jest w takiej sytuacji, ze woli się przemęczyć ta dwa miesiące i zarobić cokolwiek, niż nie zarobić wcale. Pracodawcy doskonale o tym wiedzą, zawsze znajdą kogoś do pracy, więc po co oferować lepszą płacę czy warunki?

Odpowiedz
avatar Ochraniacz
6 6

@Locust: Powinienem doprecyzować, wybacz. Chodzi mi o pracę generalnie, głównie stałą. Mało to historii o tym, jak ludzie pracują po kilka, kilkanaście miesięcy w miejscu, gdzie nikt nie powinien pracować ze względu na fatalne warunki pracy oraz żałosne wynagrodzenie? Praca poniżej 9zł/h, zwłaszcza stała, mija się z celem. 9zł/h to taka dolna granica, poniżej której oferty powinno się z miejsca odrzucać, chyba że chce się dorobić jako student- wtedy zależy.

Odpowiedz
avatar Millianar5
1 1

@Locust: I tu się z Tobą nie zgodzę. Pochodzę znad morza i przynajmniej połowa osób pracujących w typowo letnich miejscach to osoby przyjezdne. Poznałam masę ludzi z różnych zakamarków kraju i nikt nie narzekał na warunki. Pracodawcy zapewniali nocleg a z zarobionych pieniędzy spokojnie mogli wyżyć i jeszcze odłożyć "na rok". Dodatkowo jak pracowało się w jakiejś budce z jedzeniem to zazwyczaj spokojnie mogło się coś przekąsić więc wydawało się mniej. Fakt,osoby przyjezdne miały trochę mniejsza stawkę ze względu na koszty noclegu ale nie było to aż taka różnica, żeby komuś to nie odpowiadało. Kolejnym plusem była super przygoda,imprezy na plaży, nowe znajomości i spędzenie dwóch miesięcy bez rodziców(to akurat bardziej do uczniów niż studentów). Wystarczy chcieć i gadki typu "nie opłaca się" nie są dobrym argumentem. Więc prawda jest taka, że nie ważne czy praca jest sezonowa czy stała, to od Ciebie zależy czy chcesz coś zmienić i czy to zrobisz. Niestety sporo osób woli narzekać i nie zrobić nic żeby zmienić niekomfortową sytuacje, bo tak jest wygodniej.

Odpowiedz
avatar anonimowa94
1 1

Jak miałam 17 lat - rozdawałam ulotki za 5zł/h. Nie szukalam innej pracy, bo umowy i tak nikt by mi nie dał. Bez doświadczenia i ukończonej szkoły też nie miałam co liczyć na nie wiadomo jaką stawkę.

Odpowiedz
avatar burninfire
1 1

Zgadzam się. Pracowałam w firmie, gdzie pracownicy mieli różne stawki, bo tak (nie ma sensownego argumentu, wszyscy wykonywali taką samą pracę, mieli taki sam rodzaj umowy). Było ogłoszenie wywieszone ile proponują, więc nawet nie chodziło o to, że ktoś sobie wynegocjował czy miał duże kwalifikacje, to ma. Różność stawek wynikała tylko z tego, że firma się spodziewała, że więcej osób się do nich zgłosi za niższą stawkę, przeliczyli się, więc dorzucili kilka złotych więcej. Umowa była odnawiana co miesiąc, więc pracownik na niższej stawce mógł powiedzieć, że zwiększamy, albo on odchodzi. Ile osób tak powiedziało? ZERO. Ile osób narzekało na wypłatę? Wszystkie.

Odpowiedz
Udostępnij