Z serii 'szukanie mieszkania do wynajęcia'.
Jakoś 2 tygodnie temu znalazłam interesujące mnie mieszkanie. Na pierwszy rzut oka było idealnie dopasowane do tego, czego szukam, koszty też na moją kieszeń. Dzwonię, aby się umówić.
Akt pierwszy:
Umawiamy się przez telefon, że jeszcze tego samego dnia przyjdę obejrzeć mieszkanie. Ale wieczorem, po 18 do mnie zadzwoni żeby się dokładniej umówić, bo ona (i tu wstaw historię całego jej dnia, łącznie z tym gdzie, kogo odwiedza i po co). Wybija godzina 18, nic. Godzina 19 - dzwoni.
[K]obieta (raczej starsza niż młodsza): Bo ja tutaj już od godziny czekam, bo się umawiałyśmy na oglądanie, i czy nadal jestem zainteresowana.
Ja: Yyyy no miała pani zadzwonić po 18, nawet mi adresu nie podała...
K: Ach no tak no tak! Bla bla bla...
W końcu na oglądanie dotarłam, mieszkanie jak mi się podobało tak na żywo zaczęło jeszcze bardziej. Zdecydowana na 100%.
To ona w przyszłym tygodniu (była niedziela) zadzwoni i się umówimy na podpisanie umowy.
Akt drugi:
Kończy się tydzień, to się przypominam.
K: Ach no tak, no tak, ale ja jeszcze muszę coś załatwić, a wie pani, czasu brak (i tu znowu historia życia jej, jej bliskich, psa, kota, rybek).
No ok, to przyszły tydzień. Nie spieszy mi się, po prostu chcę mieć pewność, móc wszystko załatwiać, meble kupić.
Ale NA PEWNO jest dla mnie zaklepane, nic się nie zmienia, jest cacy.
Akt trzeci, finał:
Kończy się kolejny tydzień. Nie lubię być upierdliwa, więc dzwonię dopiero dzisiaj. I się we mnie zagotowało.
Ja: Dzień dobry, w zeszłym tygodniu miała pani do mnie zadzwonić w sprawie podpisania umowy najmu. Dzwonię, aby się przypomnieć :)
K: Ale to już nieaktualne (zupełna zmiana tonu na 'zgniatanie robaka')
Ja: Yyyy, ale jak to nieaktualne, co się stało?
K: Po prostu, zrezygnowałam, sama się tam wprowadzam.
Ja: Mogła pani chociaż się ze mną skontaktować i powiadomić.
K: Wnuczek bawił się moją komórką i pokasował mi wszystkie konwersacje, a numeru sobie nie zapisałam. Nieaktualne.
No to nici z przeprowadzki. Straciłam tylko czas, człowiek się nastawił, planował, skoro NA PEWNO sfinalizujemy sprawę.
Ludzie są niepoważni. Serio.
wynajem
kiedyś oglądałam mieszkanie w centrum, mały, ale przytulny pokój, w odpowiadającej mi cenie. pan przez czterdzieści minut wyłuszczał mi zasady dotyczące mieszkania tam, sprzątania i ogólnie współżycia z resztą lokatorów, na które się zgodziłam, wszystko cacy. specjalnie jechałam po raz kolejny do tego miasta, żeby zapłacić zaliczkę do ręki, bo pan nie ufa bankom i musi mieć zaliczkę, żebym JA go nie oszukała - zrozumiałe, pojechałam, pieniądze wręczyłam... dwa tygodnie przed rozpoczęciem roku akademickiego pan zadzwonił i tak mimochodem rzucił, że w sumie NAGLE okazało się, że dziewczę z jego rodziny idzie na studia do tego miasta i nie mogę tam mieszkać, a jak przyjadę, to mi odda zaliczkę :)
Odpowiedzna pewno to umżesz i musisz zapłacić podatek, reszta jest niewiadomą
Odpowiedz@thebill: minusy są dla mnie czy dla Benjamina Franklina - autora tego stwierdzenia?
OdpowiedzŚmierć i podatki - John Black :)
Odpowiedz@thebill: weź ty umŻyj juRZ teraz
OdpowiedzTo dobrze, że tak wyszło, bo to nie była dobra osoba do robienia interesów. Przypuszczam, że jakby się udało to by potem albo wydzwaniała o jakieś pierdoły, albo nachodziła, z rozliczaniem się byłby problem itp. Polecam od razu podpisywać umowę. Skoro ktoś przychodzi na oglądanie to bardzo możliwe, że wynajmie, jak właściciel nie ma umowy to jest niepoważny (chyba, że faktycznie coś mu strasznego się stało).
OdpowiedzMieszkanie było niedawno co kupione, pod wynajem. Najpierw miała załatwić jakieś sprawy, m.in. liczniki etc. i dać znać w celu podpisania umowy.
OdpowiedzI jak ten kraj ma funkcjonować, skoro tacy niepoważni stanowią większość?
Odpowiedza ja bym sie pokusila o powiadomienie US, bo moze jednak nie mieszka tam sama ona ;)
OdpowiedzA ja nie jestem zawistna. Nie zniżyłabym się do poziomu niższego niż ten, który właśnie ganię w tej historii.
Odpowiedz