Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wybaczcie, drodzy Piekielni, kolejną historię "silnej i niezależniej kobiety z kotami", ale…

Wybaczcie, drodzy Piekielni, kolejną historię "silnej i niezależniej kobiety z kotami", ale wydaje mi się, że ta sytuacja jak najbardziej zasługuje na miano piekielnej.
Jak już wspominałam, jestem kociarą. Miałam trzy koty (teraz już dwa) i to będzie historia właśnie o tym trzecim.

Zaczęło się kilka miesięcy temu, gdy mając dwa koty, stwierdziłam, że wezmę trzeciego. Nie wiedziałam, jak pozostałe na niego zareagują, więc dla bezpieczeństwa warunki były takie: kot musi być dorosły i dużej rasy (pozostałe dwa to duże rasy, nie chciałam, by ewentualnie zdominowały trzeciego). Wybór padł na kotkę Maine Coon, sprzedawaną przez profesjonalną hodowlę.
No właśnie, skoro profesjonalna hodowla, wszystkie papiery są, zapewnienia, że kotka zdrowa, nigdy nie chorowała, to nic złego się nie stanie. Nic bardziej mylnego.

Wzięłam kotkę i już przez pierwsze dni zauważyłam coś, co mnie zaniepokoiło. Mianowicie kotka robiła rzadkie kupki. No ale dobra, może kot jest zestresowany zmianą domu, postanowiłam dać jej czas. Gdy po dwóch tygodniach nie było żadnej poprawy, poszłam do weterynarza. Okazało się, że kotka cierpi na zaawansowany nowotwór jelita. Pisałam do hodowli, tak, nagle im się przypomniało, że kotka faktycznie miała biegunkę i to od dwóch lat (!). Oczywiście, żadne badania krwi ani kału nie zostały zrobione, gdy dopytywałam się, na jakiej karmie była, też nie umieli powiedzieć. Próbowałam ją leczyć na każdy możliwy sposób, zmieniłam karmę na bezglutenową dla kotów z biegunką, ale weterynarze nie dawali jej za bardzo szans. Kotka miała na tyle wyniszczone jelita, że nie trawiła w ogóle pokarmu, po prostu go wydalała. I niestety kotka, po kilku miesiącach walczenia, odeszła, wyniszczona i wygłodzona (mimo że jadła więcej niż wszystkie pozostałe koty razem wzięte).

Cieszę się, że chociaż przez te kilka miesięcy mogła mieć prawdziwy dom, gdzie nie była traktowana jak maszyna do robienia kociaków. Ale z drugiej strony czuję się ogromnie oszukana, bo zapłaciłam za nią niemałe pieniądze, a nikt nie powiedział mi ani słowa, że kotka cierpi na jakąś dolegliwość.
Hodowla stała się nagle bardzo niechętna do współpracy. "Zdechła? No trudno, oni nie mogli tego przewidzieć".
Czy ktoś z Was, drodzy Piekielni, wie może, co w takiej sytuacji można by było zrobić?

hodowla_kotów

by milly
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar TruskawkowyMuss
30 30

Jeżeli kupiłaś kota w profesjonalnej hodowli (medale-srale, super-duper) to zapewne spisaliście umowę. Powinien być tam zawarty taki punkt, że sprzedający kota - hodowca, gwarantuje że kot jest zdrowy a w razie czegoś (gdy choroba rozwinęła się jeszcze podczas pobytu u niego, nie u Ciebie) zobowiązuje się do zwrotu kosztów poniesionych z tego tyłu lub wymienia kota na innego. W Twoim przypadku jest to niedotrzymanie warunków umowy i spokojnie możesz iść do sądu. Co do profesjonalnych hodowli kotów- 2 lata temu zakupiłam kota, rodowód, szmery bajery, generalnie myślałam że wszystko jest ok więc się nie czepiałam, nie robiłam badań. Kot zmarł po dwóch latach z powodu wady genetycznej która mogła zostać w jakiś sposób sprawdzona (z hodowcą kontaktu brak, emaile wysyłane chyba w kosmos, telefon w innej galaktyce). Przymierzałam się ostatnio do kolejnego kota- po bardzo nieprzyjemnej wymianie zdań z hodowcą zrezygnowałam. W wielkim skrócie obraziłam hodowcę niemiłosiernie gdy poprosiłam o wyniki badań rodziców kota (choroby genetyczne, charakterystyczne dla danej rasy) oraz zapytałam o możliwość przebadania pod kątem różnych chorób, w tym genetycznych (od początku zaznaczałam że sama poniosę koszty ale zależy mi aby zrobić to wcześniej). Zostałam wręcz zbesztana jak dziecko, że nie mam prawa tego żądać, podważam autorytet hodowcy i generalnie wiadro pomyj jak to jestem nieodpowiedzialna (nieodpowiedzialna bo dbam o zdrowie zwierzęcia? fuck logic). Przy czym wyników rodziców wymagać nie mogłam jeśli nie byłam na kota zdecydowana, a zdecydowanie się równało wpłacie zaliczki (niemałej, choć i tak niska cena w porównaniu do kota). Jednym słowem- miałam sobie zapłacić w ciemno, zaufać bo hodowca tak mówi i cieszyć się, że zostałam wybrańcem który dostąpił zaszczytu zakupu kota. Szczerze, odechciało mi się. Łatwiej jest kupić samochód i nikt nie obraża się o pytania typu "bity, bezwypadkowy, ilu właścicieli". To co się teraz dzieje z hodowcami (wszelkich zwierząt) to jakaś paranoja. Zamiast kota za kilka tysięcy pieniądze zainwestuję albo sprawię sobie super-hiper wypasioną torebkę (przynajmniej nikogo nie urażę gdy zapytam czy na pewno jest ze skóry).

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
9 9

Zapomniałam tylko dodać, że z kocimi biedami z domów tymczasowych też miałam do czynienia. Zainteresował mnie względnie młody kot z problemami z agresją, zaniedbany. Pani z DT nie była w stanie przedstawić dokumentacji medycznej (skoro zaniedbany to chciałam wiedzieć wcześniej z czym przyjdzie mi się zmierzyć i czy podołam finansowo leczeniu). Badania (po raz kolejny na mój koszt) mogłam sobie zrobić po podpisaniu umowy, wcześniej były zawsze jakieś wymówki. Poza tym pani zatajała pewne rzeczy (jak np skrajną nietolerancję i ataki na mężczyzn, była mowa o strachu przed dziećmi) i nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie czy kot ma biegunki albo ile razy dziennie oddaje mocz (co widać jak sprząta się kuwetę). Także naprawdę dałam sobie spokój - i z hodowlami, i fundacjami. Schronisko wspieram ale mieć coś w domu to mi się odechciało.

Odpowiedz
avatar bedit
6 10

@TruskawkowyMuss: DT i fundacje to niezbyt przyjemne miejsca, zależy im często wyłącznie na wydaniu kota na swoich, trudnych do zaakceptowania warunkach. Moja znajoma chciała wziąć jednookiego kota z fundacji w Poznaniu, był jej już obiecany, ale gdy się po niego zgłosiła, okazało się, że pojechał do Warszawy, bo na facebookowym profilu lepiej wygląda, że ktoś po koty z fundacji przemierza pół Polski niż że anonimowa poznaniaczka wzięła drugiego jednookiego stwora. Może starają się pomóc, ale niezbyt potrafią. Porównując - przy wzięciu psa ze schroniska dopiero po wypełnieniu i przeanalizowaniu ankiety mogłam w ogóle zobaczyć psa, który spełniał moje oczekiwania, a potem spędziliśmy czas z behawiorystą by sprawdzić, czy będzie tolerował kota.

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
9 11

@bedit: Ankieta ankietą, też wypełniałam... Ale na badania zgodziliby się dopiero po podpisaniu umowy adopcyjnej co dla mnie jest nie do przyjęcia (mam awersję do ryzyka a zwierzę to obowiązek więc chcę być pewna że sobie poradzę). Widocznie mam dziwne podejście - i w odczuciu hodowców, i fundacji.

Odpowiedz
avatar sicca
3 5

@TruskawkowyMuss: Poczułam się złym właścicielem... Też nie wiem ile razy dziennie sika kot, bo mam 2. W takich DT bywają i po 4 koty trudno upilnować który ile razy leje i do której kuwety. Jeśli można zapytać ile razy dziennie powinno się to odbywać i o czym świadczy mniejsza lub większa liczba?

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
1 1

@sicca: Akurat w tym domu był jeden kot więc łatwo zauważyć. Jeżeli kot sika rzadko albo chodzi do kuwety często a nie może się załatwić i tylko"posikuje" to oznacza problem z nerkami (bardzo częsty w tej konkretnej rasie, poza tym z nerkami trzeba pilnować kastratów - dlatego było to dla mnie ważne). Wiedziałam że jest jedynym kotem bo byłam się z nim zapoznać (też oddzielna historia- prosiłam że chcę zobaczyć jak się zachowuje i jak objawia się agresja a kot został naszprycowany lekami i w sumie nie dowiedziałam się nic). Generalnie przyjmuję zasadę że kot powinien sikać mniej więcej tyle razy ile zdrowy człowiek.

Odpowiedz
avatar celulozarogata6
0 0

@TruskawkowyMuss: kupilam kota z hodowli. Dostalam rodowod, hodowcy przebadali kota na HCM i inne występujące w danej rasie ewentualne wady genetyczne. JEDYNYM związkiem hodowlanym kotow uznawanym na całym swiecie jest Polski związek Felinologiczny, zrzeszony w WCF. Wszelakie kluby miłosnikow itp. nie sa legalne. Hodowla powinna być zarejestrowana w tym związku , inaczej to pseudohodowla

Odpowiedz
avatar bedit
9 11

Z umową powinnaś sobie poradzić, warto dochodzić swoich racji nawet w sądzie - sprzedano Ci "wadliwy towar", a w umowie powinnaś mieć napisane, że zwierzę jest zdrowe, przebadane i z żadnego chowu wsobnego. Do hodowców zwierząt rasowych mam bardzo ograniczone zaufanie, tylko do znajomych hodowców psów rasy border collie nie mogę się przyczepić - krzyżują psy z Polski z czeskimi i słowackimi, dbają o psiaki, mioty wydają wyłącznie w odpowiedzialne ręce z zapisem, że co jakiś czas właściciel ma meldować o stanie zdrowia zwierzaka. Rozumiem Twój widzenia w poszukiwaniu trzeciego kota, ja po przeglądaniu kocich "hodowli" poddałam się i wzięłam kocią księżniczkę ze żwirowni, psa - zwykłego kundelka ze schroniska (marzył mi się border collie, ale uznałam, że nie wykorzystam w pełni jego możliwości - trzy, które są na stałe u moich znajomych hodowców właśnie wyrabiają upoważnienia na psich ratowników)

Odpowiedz
avatar bedit
11 11

Naprawdę warto zawalczyć - Twoja Kicia już jest za tęczowym mostem, ale może inne, jeszcze nienarodzone z tej "hodowli" nie podzielą jej losu

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 8

Moja koleżanka kupuje sobie yorka niedługo. Full wypas z rodowodem i innymi papierami. Da za niego coś około 1000zł. Ciekawe czy też dostanie wadliwy egzemplarz...

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
6 8

@Day_Becomes_Night: Z hodowli zrzeszonej w ZKwP? Bo to jedyny w pełni wiarygodny związek kynologiczny w Polsce. 1000 zl to cena za kota/psa z hodowli zrzeszonych w klubach lub mniejszych związkach, które powstały niedawno w związku z ustawą o sprzedaży zwierząt. Oferują pięciopokoleniowy rodowód (podczas gdy hodowla np istnieje od dwóch lat a dany klub od np pięciu lat - ich prawdziwość bardzo trudno zweryfikować). Znam przypadki że za grubo ponad 1000zl (bliżej €) zostały sprzedane chore zwierzęta, podczas gdy hodowca wiedział a nie powiedział bo ktoś nie pytał. Cena nie jest gwarancją uczciwości.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 czerwca 2016 o 8:32

avatar TruskawkowyMuss
4 4

@LupoMannaro: Powiem inaczej- hodowców z ZKwP obowiązują kontrole poporodowe szczeniąt, można wystawiać psa na wystawach a rodowód faktycznie obejmuje 5 pokoleń. Czy ludzie są dobrzy dla zwierząt i jak o nie dbają to już nie kwestia stowarzyszenia tylko sumienia i człowieczeństwa. Mówiąc wiarygodny miałam na myśli wystawiane rodowody- ciężko byłoby wystawić rodowód z 5 pokoleń wstecz związkowi istniejącemu np 2 lata. Nie odbieraj mnie jako osoby stojącej murem za ZKwP, FIFE czy WCF - gdybym miała aspiracje hodowlane i wystawowe pewnie bym się tam pchała i złego słowa nie mówiła ale u mnie zwierz zawsze był najpierw do kochania a potem pokazywania (i to też nie byle komu bo rodzinie i znajomym ;)). Miałam kota z rodowodem bo dałam się omamić wizją dbałości o zwierzęta, zdrowiem, itd a wyszłam na tym jak wyszłam. Dba się do pewnego momentu - dopóki kotka rodzi piękne młode a potem jest sterylizowana i oddawana- mnóstwo jest takich ogłoszeń o kilkuletnich kotach z rodowodem. Trzeba mieć serce do zwierząt a gdzie wkrada się biznes tam nie ma na to miejsca.

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
3 5

@LupoMannaro: Pseudo to osoba rozmnażająca niebędąca zrzeszona gdziekolwiek. A ja odniosłam się tylko do pewności co do rodowodów bo traktowanie jak mówiłam zależy od poziomu człowieczeństwa.

Odpowiedz
avatar LupoMannaro
0 0

@TruskawkowyMuss: Jak piszesz, troska i miłość do zwierzęcia są najważniejsze. Widzę, że w tym mamy podobny pogląd i mogłaby być z tego ciekawa dyskusja ;) Tylko, że ja głównie za psami, a Ty za kotami ;)

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
1 1

@LupoMannaro: Za kotami ze względów czasowych i mieszkaniowych, bo psowate i kotowate uwielbiam na równi ;)

Odpowiedz
avatar LupoMannaro
1 1

@TruskawkowyMuss: U mnie odwrotnie ;) Trzy psy i na razie żadnego kota.

Odpowiedz
avatar celulozarogata6
0 0

@TruskawkowyMuss: kot raczej do związku KYNOLOGICZNEGO nie należy. Jest Polski Związek Felinologiczny

Odpowiedz
avatar paninene
4 4

Ktos im musial wydac zgode na hodowle. Nie Wiem dokladnie jak ten zwiazek kociarzy sie nazywa, ale mozesz tez tam napisac. Podejrzewam jednak, ze raczka raczke myje.

Odpowiedz
avatar Okocim
2 4

O hodowli kotów można powiedzieć, że jest z prawdziwego zdarzenia tylko jeśli jest zarejestrowana w WCF. Tak samo hodowle psów są wiarygodne gdy są zarejestrowane w ZKWP. Wtedy mamy pewność, że hodowla jest prowadzona od lat i rzeczywiście krzyżuje się zwierzęta tak aby uniknąć chorób genetycznych. W takiej hodowli nie byłoby też problemu z uzyskaniem papierów potwierdzających stan zdrowia zwierzaka.

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
2 2

@Okocim: ZKwP psi ma odzwierciedlenie w Związku Felinologicznym. WCF czy FIFE to związki kociarzy międzynarodowe a przynależność do nich nie gwarantuje zdrowego kociaka czy łatwości uzyskania badań (dwie opisane wcześniej sytuacje miały miejsce z hodowlami zrzeszonymi w WCF lub FIFE). Generalnie zauważyłam że jeżeli się o coś nie zapyta to nie zostanie się poinformowanym.

Odpowiedz
avatar fanalegwana
2 4

podstawowe pytanie- to była hodowla czy pseudohodowla?

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
3 3

@fanalegwana: W pseudo nie spisuje się umowy i nikt nie pyta o badania bo nikt tego nie wymaga przy kociaku np za 300zl.

Odpowiedz
avatar Suctoria
2 2

@TruskawkowyMuss: teraz nawet jakieś "związki przyjaciół psa" są w stanie wydawać rodowody i spisywać umowy. Wydawać by się mogło, że to hodowla. A to po prostu ładnie nazwany pseuduch :/

Odpowiedz
avatar fanalegwana
2 2

@TruskawkowyMuss: dlatego właśnie pytam :) bo w historii tylko jest nadmienione "wszystkie papiery są". Jakie? 5-pokoleniowy rodowód? książeczka zdrowia? umowa? Poza tym pseudohodowle jak chcą się podszywać pod prawdziwe to i pseudoumowę spiszą i cenę kociaka podwindują Właśnie przed chwilą znalazlam ogłoszenie-kotka tej rasy za 800 zl z lakoniczną informacją "koteczka 3mc,z książeczką zdrowia,kocha ludzi i lubi mruczeć"

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
1 1

Z prawnego punktu widzenia wszystkie hodowle zarejestrowane gdziekolwiek są legalne, odprowadzają podatki a cena zależy od "jakości" rodowodu- tylko z krajowych związków mogą być wystawiane i zdobywać nagrody, walczyć o championaty itd. Z klubów i innych stowarzyszeń już nie. Stąd te ceny- np koty po dobrych rodzicach bez prawa hodowlanego, wystawowe (np syberyjskie, perskie) zaczynają się od 1,5tys. Z prawem hodowlanym kilkukrotnie wyższe. Z hodowli zarejestrowanej w jakimś klubie Puchatego Ogonka kota kupi się za ok 1000 i to bez szczególnych obostrzeń w stylu"na kolanka po wczesnej sterylizacji/kastracji". A od osób rozmnażających we własnym zakresie, bez zrzeszenia, kota "rasowego" można kupić za kilka stów a najczęściej są oddawane za darmo (jedynie płaci się koszty utrzymania)- inaczej jest nielegalnie.

Odpowiedz
avatar fanalegwana
0 2

@TruskawkowyMuss: ależ nie musisz mi tego tłumaczyć- ja przez kupnem kota ładnych parę miesięcy wertowałam wszelakie wiadomości na temat rasy, hodowli, stowarzyszeń związków itp Dlatego postawiłam powyższe pytanie bo pseudohodowla zostanie pseudohodowlą niezależnie od liczby stowarzyszeń do których będzie należeć

Odpowiedz
avatar dontaskmeforname
3 3

Jeśli była to certyfikowana hodowla ze związku, można to rownież tam zgłosić by cofnięto im certyfikat. Sama posiadam kotkę ragdoll, myśle ze podobna relacja cenowa (około 2 do 2,7tys za wysterylizowanego kociaka). Ja dobrze ze swoją trafiłam z jednej z lepszych hodowli w Polsce, potem była w mniejszej, ale była na tyle godnie traktowana ze hodowczyni wiedziała ze trzeba dać ja do adopcji. Jednakże jest hodowla w B........ której najwyraźniej coś nie idzie. Ludzie zgłaszają ze kupują kocięta za niemałe pieniądze, a po kilku miesiącach kociaka chowają ze względu na najcześciej nowotwory. Sprawa została zgłoszona do związku i zwyczajnie utracili status oficjalnej hodowli i możliwość wystawiania rodowodów.

Odpowiedz
avatar stokrota89
1 1

@LupoMannaro: większość "związków" powstała jednak po wprowadzeniu tej ustawy. Jeśli ktoś jest zarejestrowany w innym związku niż ZKwP, ale jest w stanie mi udowodnić pochodzenie zwierzaka do kilku pokoleń wstecz to ok, ale to zdarza się bardzo rzadko. Co do autorki - jeśli hodowla jest zarejestrowana w Związku Felinologicznym możesz tam interweniować.

Odpowiedz
avatar LupoMannaro
0 0

@stokrota89: Sporo, to fakt i to jest przykre. Spotkałam się nawet ze stowarzyszeniem, gdzie rodowód dostawało się bez udowadniania, że zwierzę jest rasowe. Nie wiem, czy nadal istnieje, ale jeśli tak... Zgroza.

Odpowiedz
avatar ciotka
-2 14

Wiem, że zaraz zostanę na maxa zminusowana, ale cóż... muszę to napisać. Wcale mi nie żal nikogo kto zostaje oszukany przez hodowców, pseudohodowców itp. Bo popyt napędza podaż, czyli "produkcję" zwierzaków, a mnie się wydaje, że lepiej wziąć jakiegoś bezdomnego malucha. Mojego kochanego kocurka znalazł mój kumpel na leśnej drodze. W zawiązanym worku. Z wyrzuconego miotu przeżył on jeden. Kumpel niestety nie mógł się nim zaopiekować, na szczęście ja i owszem. Wygląda na to, że niedługo małemu dojdzie kolega/koleżanka, bo z kolei znajoma z pracy szuka domu dla kociaków sąsiada, a jemu przyda się towarzystwo - ja pracuję i biedak musi siedzieć sam.

Odpowiedz
avatar Kostroma
10 10

@ciotka: Daje minusa za plytkie rozumowanie. Zaznacze na wstepie, ze sama posiadam 5 sztuk ze schronisk\przybled i jak najbardziej jestem za tym, ze jesli istnieje mozliwosc powinno sie brac zwierzaka ze schroniska a bezwzglednie kazde zwierze nie rasowe, nie przeznaczone do hodowli (np rasowiec oddawany do domu prywatnego lub mieszaniec) powinno byc kastrowane. Jednak... sa przypadki kiedy istnieje potrzeba kupienia pewnej rasy ze wzgledu na jej przeznaczenie\ cechy rasy. Oczywiscie sa w schroniskach zwierzeta o cechach danej rasy (chbarakter, typ budowy i zachowania) ale sa ludzie, ktorzy musza miec pewnosc co biaora a nie loterie ze schroniska. A kupwania psa w typie rasy "bo modny, bo ladny, bo babcia Olki z parteru ma i mi sie spodobal", po kosztach z pseudochodowli jest idiotyzmem w czystej postaci.

Odpowiedz
avatar Kostroma
7 7

@ciotka: Tak jak w historii byla potrzeba kupienia DUZEGO kota dla jego dobra, a nie sadze zeby w schronisku znalazl sie taki....

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
9 9

@ciotka: Gdyby wszyscy rozumowali jak ty, nie byłoby żadnych ras ani psów, ani kotów. Bo pierwotnym zamysłem hodowli jest dbanie o czystość i trwałość rasy. Jak to się odbywa, co się za tym kryje to już inna bajka. A każdy ma prawo kupić to co chce - czy to rasowe zwierzę, pozłacane ferrari czy torebka Chanel- dopóki ktoś ma pieniądze z legalnych źródeł to jego sprawa co z nimi robi. Każdy ma (jeszcze) prawo wyboru.

Odpowiedz
avatar dontaskmeforname
2 2

@ciotka: Zdarzaja sie tez przypadki jak moja kotka - rasowiec, z medalami, tytulami i dyplomami, ale tez odratowana dzieki adopcji. kotka na swoja 4 wiosne zycia miala depresje, nikla w oczach i potrzeba bylo jej nowego domu - mojego. A mieszkanie i jego mieszkancy tez mieli swoje potrzeby - kot nie powinien zachowywac sie calkiem jak kot, czyli nie wskakiwac nigdzie i nie broic. Rasa ktora sobie upodobalam byla pod tym wzgledem idealna, a i misja przygarniecia kota w potrzebie tez spelniona. Mozna wiec pogodzic jedno z drugim, a poszczegolne rasy sa wlasnie po to by dostosowac potrzeby obu stron.

Odpowiedz
avatar ciotka
-2 8

@Kostroma: Hm... Kiedyś faktycznie była potrzeba hodowania np psów o specjalnych cechach choćby do polowania na określony rodzaj zwierzyny, włażenia do jam, nor itp. A teraz? Wystarczy porównać zdjęcia (choćby w internecie jest ich pełno) "wzorcowych" psów określonych ras kiedyś i dziś - przecież te dzisiejsze to często potworki, efekty chowu wsobnego po to, żeby pożądana (przez człowieka, a nie psa!) cecha była jak najbardziej widoczna. Stąd zbyt skrócone kufy, problemy z kręgosłupami, biodrami itp. Potworki, które dobór naturalny by wyeliminował w ciągu 1-2 pokoleń po zniknięciu człowieka. Może i płytko rozumuję, ale w dalszym ciągu nie rozumiem po co przeciętnemu człowiekowi pies specjalnej rasy, jeśli nie dla pochwalenia się przed znajomymi. Jeśli chodzi z kolei o rasowe koty (o nich mowa w historii) to jakoś nie przychodzi mi do głowy ŻADNE ich specjalne zastosowanie. Chętnie się dowiem.

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
7 7

@ciotka: Jeżeli chodzi o specyfikę ras kotów to poczytaj sobie o charakterach i typie. Pers jest kotem spokojnym, nie skacze wysoko, dobrze znosi nieobecność właściciela (w granicach rozsądku - wyjście do pracy itd), sfinksy i rexy są "gadatliwe", towarzyskie, maine coony i norweskie są dość dużymi kotami o psim usposobieniu - właśnie dlatego wybiera się rasę kota, żeby mniej więcej wiedzieć czego można się spodziewać. Dachowiec będzie fruwał po firankach i szafkach albo nie - loteria. Wybór rasy zwierzęcia nie opiera się obecnie na jego cechach i zdolnościach do pracy - pasterskie (owczarki podhalańskie, border collie, itd), myśliwskie (setery, wyżły) czy odporne na warunki atmosferyczne i chętne do fizycznej pracy (husky, malamute) - ludzie wybierają rasę po to, żeby mieć zwierzę o w miarę znanych, usystematyzowanych cechach charakteru a nie poddawać się loterii bo może kot będzie towarzyski, a może nie, może pies będzie bronił posesji a może pozagryza wszystkie kury.

Odpowiedz
avatar jass
2 2

@TruskawkowyMuss: dokładnie tak, rasowy kot to pewność pewnych zachowań i cech charakteru. I owszem - można ich chcieć ze względu na konkretną sytuację (np: gdy potrzeba kota który dobrze będzie się czuł w towarzystwie dziecka) albo - fakt, dla fanaberii. Sama mam dwie rasowe kotki, kupione dlatego, że to bardzo "przytulaste" rasy. Biorąc zwierzę bierzesz na siebie odpowiedzialność na najbliższe kilkanaście lat, co złego jest w tym że szuka się takiego zwierzaka, którego charakter najbardziej odpowiada naszym potrzebom? W końcu w dzisiejszych czasach trzymanie zwierząt w domu samo w sobie można by nazwać fanaberią, w końcu co ci z takiego kota czy psa w bloku? Myszy nie złapie, zwierzyny nie upoluje, no bezużyteczny stwór ;) Poza tym przy zwierzaku z dobrej hodowli jest znacznie mniejsza szansa na to, że zachoruje na coś poważnego.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 czerwca 2016 o 20:49

avatar TruskawkowyMuss
2 2

@jass: Ciężko jest trafić na hodowlę naprawdę dobrą, z prawdziwego zdarzenia, taką w której zwierzę (a nie medal czy zysk) jest na pierwszym miejscu. Mój ostatni kocur był wzięty z super-duper hodowli, bo liczyłam (naiwnie), że będzie zdrowy. Nie był, sprawy genetyczne. Dlatego teraz tak trudno jest mi znaleźć hodowlę, która odważyłaby się przedstawić wyniki badań (żeby nie było - badań podstawowych w danej rasie które przeprowadza się na rodzicach, argumentem jest że muszę zaufać; co do badań ponad - zawszę mówię że koszty ponoszę ja jednak tu argumentem jest stres kota co notabene jest dziwne bo jakoś comiesięczne kąpiele kociaków są na porządku dziennym i widać tylko weterynarz powoduje traumę). Zniechęciłam się tak skutecznie, że jedyne puchate "coś" to w tej chwili dywan. Może mi z czasem przejdzie. Co do rasy - wybierałam również ze względu na cechy charakteru (i nie zawiodłam się) a nie fanaberię, jednak z natury nie lubię ryzyka i w miarę możliwości chciałam je zminimalizować (z charakterem trafiłam, ze zdrowiem było już gorzej).

Odpowiedz
avatar Kostroma
0 0

@ciotka: dokladnie w ten sam sposob wprowadzany byl kot pewnej moje krewnej- jako maly kociak byl ustawiany przez 3 domownikow, ale rosl na tyle szybko ze tamte szybko zaniechaly "nekania". Gdyby nie wielkosc kota, moze i by go zameczyly...

Odpowiedz
avatar milly
2 2

@ciotka: Mam kocura i kotkę. Jak wprowadzić kociaka innej płci? Nie bardzo się da :) z kocurem nie ma problemów, jak każdy Ragdoll jest kompletnie nieagresywny w stosunku do innych zwierząt i ludzi. Kotka jest dominująca, jeśli spotka się z innym kotem to zaczyna go atakować. Ale raz miała styczność z kotem większym od siebie - wtedy zachowywała się idealnie, bo bała się atakować ze względu na jego wymiary. Stąd ta decyzja o kupnie kota dużej rasy. U mnie zadziałało, nie było walk między kotami.

Odpowiedz
avatar blaueblume
0 0

@ciotka: Moim zdaniem masz rację, nie rozumiem skąd tyle minusów?

Odpowiedz
avatar blaueblume
0 0

@dontaskmeforname: Dokładnie!My tez psa wybieraliśmy "pod wymiar", tzn. pod mozliwości i potrzeby naszej rodziny:musiał byc niewielki, nie wymagajacy dużo ruchu, łagodny i z włosami (ze względu na alergię córki).Kupowaliśmy od hodowcy w dobrej wierze i zgodnie książecka zdrowia- wszystko ok, zresztą zakochalismy się od pierwszego spojrzenia w energicznej i ciekawej świata futrzanej kuleczce.PO przegladzie u naszego veta okazało sie,ze piesek ma dwustronna przepuklinke na brzuszku (juz zoperowaną) i niedrozne kanaliki łzowe- wg. hodowcy rzeczy nieważne.

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
10 10

@imonthehighwaytohell: Ajajaj... A wyobraź sobie, że są tacy nieodpowiedzialni ludzie, którzy w "betonowej klatce" trzymają również dwoje - troje dzieci. To dopiero są potworne potwory!

Odpowiedz
avatar Kostroma
4 4

@imonthehighwaytohell: A co dopiero ludzie, ktorzy trzymaja ptaki w klatkach! Sokoly w wolierach! Konie w zagrodzie! Jesli zwierze ma zapewnione dobre pozywienie, cieple legowisko i odpowiednia dawke ruchu- czemu nie?

Odpowiedz
avatar milly
1 1

@imonthehighwaytohell: Czy w którejkolwiek historii pisałam o wymiarach mojego mieszkania? Czy kiedykolwiek pisałam, że mieszkam w bloku? Mieszkanie jest duże, koty nie są "jeden na drugim", do tego mam duży ogrodzony taras. Wydaje mi się, że zapewniam moim kotom dobre warunki. A nawet, gdyby mieszkanie było małe, co z tego? Ważne, żeby zwierzak dobrze się w nim czuł i miał dobrą opiekę.

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
6 6

@xyz2: HCM? Współczuję. Jeśli czytałaś moje poprzednie komentarze - ogromnie przeżyłam stratę, nawet nie wyobrażasz sobie jak. Odszedł na moich rękach, choroba przebiegała bezobjawowo - dowiedziałam się o niej po sekcji zwłok. Był młodym, radosnym, pełnym życia i energii zwierzęciem - ale jeżeli kiedykolwiek zdecyduję się ponownie na futrzaka to przebadam i sprawdzę dokładnie, nie po to żeby oszczędzić pieniądze na "wadliwym egzemplarzu" ale po to żeby oszczędzić sobie bólu i cierpienia. I uwierz, autorka historii ma pełne prawo czuć się oszukana, jeżeli była zapewniana o żelaznym zdrowiu kota. Bo to jest zwykła ludzka nieuczciwość. Jeżeli np wada genetyczna ujawni się później (w wieku kocięcym niemożliwa do wykrycia) lub kot zachoruje (np na nowotwór) to jest całkiem co innego i tu nie ma mowy o rozczarowaniu, byciu oszukanym czy czymkolwiek innym. Ale jeżeli hodowca wciska chorego kota do którego nie przyłożył ręki żeby wyleczyć i jeszcze się zapiera to wybacz, ale to zwykłe chamstwo i brak uczciwości, bo to zwyczajne cedowanie obowiązków na nowego właściciela. Są ludzie którzy podejmą się opieki nad chorym a są tacy którzy nie, dlatego powinni być informowani od początku. Chodzi o uczciwość, tu nie ma co płakać.

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
5 5

@xyz2: W którym momencie zrównałam? Bo napisałam że każdy ma prawo kupić to co chce? To jest zrównanie z przedmiotem? Rzeczywiście jestem dziwna skoro kupując /adoptując zwierzę oczekuję że będzie zdrowy (bo to na co zachoruje w przyszłości to inna sprawa i za to biorę pełną odpowiedzialność). Powinnam się cieszyć że hodowca wybrał mnie i przyjmować każdy kit który mi wciska. Dopóki podejście kupujących się nie zmieni to nic tak naprawdę się nie zmieni - jeżeli jedyna rzecz jakiej się oczekuje to ładny puchaty koteczek a nie przede wszystkim zdrowy. PS. Poczułam się naprawdę urażona - z torebką nie siedziałabym kilkunastu nocy kiedy cierpiała na nowotwór, nie szukałabym różnych (raczej nie darmowych) rodzajów pomocy ani nie wpadłabym w depresję po tym jak odeszła mi na rękach. PS2. Sama wsparłaś jak to określiłaś"fabrykę" - skoro masz rasowca.

Odpowiedz
avatar xyz2
-4 6

@TruskawkowyMuss: mam "rasowca" ze względu na jego genetyczne uwarunkowania charakterologiczne, o czym sama wspominałaś wcześniej. Myśle, że każdy posiadacz zwierzęcia zakłada długie i szczęśliwe życie swojego przyjaciela. Zastanawia mnie tylko to jak zmieniasz wersje, bo raz twierdzisz ze diagnozę poznałaś dopiero po sekcji, ponieważ nie było objawów, innym razem twierdzisz, że było wprowadzone leczenie.

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
0 0

@xyz2: Bo miałam dwa koty :) Pierwsza kocica odeszła z powodu nowotworu a drugi, kocur, miał wadę genetyczną. O ile w pierwszym przypadku pretensje jakiekolwiek są bezpodstawne (bo tak jak u ludzi nie wiadomo skąd i dlaczego), o tyle w drugim przypadku pretensje mam po części do siebie - zaufałam hodowcy i nie sprawdziłam sama "na czym stoję". Naiwnie założyłam że jest jak mówi hodowca - bo przecież zaufanie, itd.

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
1 1

Może zgłosić do TOZu albo jakiegoś stowarzyszenia zajmującego się hodowcami?

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
4 4

Oto porada, którą ktoś mi podesłał na forum, cytuję: ,,Można jak najbardziej. Odzyskać pieniądze. Tu już nie chodzi o kotka bo tak jak napisałaś dobrze że choć przez chwilę miał normalny dom i odeszła wśród osób które ja pokochali Tym gnojom trzeba dokopać. Wszystko zależy od tego co jest w umowie i trzeba od swojego weta wziąć opis leczenia i potwierdzenie, że kot był z zaawansowanym nowotworem w momencie kupna. Zebrać papiery i pojechać do nich i powiedzieć że chcesz zwrotu pieniędzy gdyż w umowie zostało zatajony fakt choroby kotka. Postraszyć ich, że nagłośnisz sprawę we wszystkich portalach społecznościowych i nie tylko. Jak oddadzą pieniądze to wtedy dokładnie tak zrobić. Nagłośnić sprawę gdzie tylko możliwe. Tu nie chodzi o pieniądze ale o to żeby tępić takich ludzi."

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
5 5

@FlyingLotus: I tępić, i uświadomić potencjalnym kupującym jak jest i że kot ma nie być tylko ładny, grzeczny i utytułowany ale PRZEDE WSZYSTKIM zdrowy.

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
0 0

@TruskawkowyMuss: zgadza się

Odpowiedz
avatar Rafikk222
2 2

Taki kot z hodowli to jak samochód Za wady które zostały ukryte podczas sprzedaży odpowiada sprzedający, więc jeśli nic nie da się zrobić by dostać to co się chciało w tym wypadku kotka nie da się wskrzesić to sprzedawca powinien oddać pieniądze nawet ma obowiązek to zrobić oczywiście jeśli była spisana umowa sprzedaży

Odpowiedz
avatar TruskawkowyMuss
0 0

@Rafikk222: Z samochodem łatwiej ;) Nikt nie obrazi się, jak zapytasz czy był lakierowany, po wypadku czy ile rzeczywiście na liczniku, natomiast hodowcy można się narazić pytając dlaczego kot jest bez praw hodowlanych - po takiej gafie o kocie możesz zapomnieć! ;)

Odpowiedz
avatar InuKimi
-2 2

Nie dać się więcej nabrać pseudohodowli. Tak jak u psów związek kynologiczny jest JEDEN (ZKwP - Związek Kynologiczny w Polsce), tak wszystkie pozostałe są klonami robionymi na potrzeby takich zrzeszających się oszustów. Zawsze trzeba zrobić rozeznanie, czy dany związek to oficjalna filia zaufanej organizacji międzynarodowej. W organizacjach felinologicznych jest na pewno tak samo.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 czerwca 2016 o 20:39

avatar TruskawkowyMuss
1 1

@InuKimi: Zdziwiłabyś się co się wyrabia w ZKwP i związku felinologicznym ;) To ładnie brzmi w teorii, w praktyce jest różnie. PS. Pseudohodowla to hodowla niezarejestrowana w żadnym związku, nie tylko zkwp czy feli.

Odpowiedz
avatar InuKimi
0 0

@TruskawkowyMuss: Wszędzie się źle dzieje. Ale Klub Psa Rasowego czy inne potworki to tylko taka podkładka żeby papierek ładniej wyglądał. A że nie ma wartości i zwierzak mógł być za blisko kojarzony? To już zwykłego zjadacza chleba nie obchodzi, bo się na tym biedak nie zna.

Odpowiedz
avatar Kostroma
2 2

@pierdut: Denerwowanie ludzi w internecie, tzw trolling badz zwykle dopierdzielanie tez jest niezbyt zdrowe. Mozna zarobic w realnym zyciu limo.

Odpowiedz
avatar milly
1 1

@pierdut: Żyję w trwałym związku i mam koty. Co ze mną jest nie tak? :) Mam koty bo po prostu je lubię, i mam warunki, by je trzymać w domu. Co w tym złego?

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

TOZ- zgloszenie hodowli moze jest jakas organizacja nadzorujaca hodowle? tu sie nie znam ale opinia weta, u ktorego leczylas kicie, powinna pomoc plus zgloszenie przestepstwa z art 186- wyludzenie, oszustwo z zazadaniem pokrycia kosztow leczenia kota dodatkowo

Odpowiedz
Udostępnij