Wzdłuż mojej ulicy (dość ruchliwej) jest ścieżka rowerowa – piękna, równa, asfaltowa, obok chodnik. Wczoraj wybrałam się z dzieciakami na wycieczkę rowerową.
Jedziemy i nasze oczy widzą dwie panie idące po chodniku, obok nich biega szczurek – tfu, york. Luzem rzecz jasna, nie ma nawet obroży. Pańcia woła pieska, żeby na ścieżkę nie wchodził. Ale piesek ma pańcię w głębokim poważaniu i na ścieżkę włazi, prosto Młodej pod koło. Skutek jest taki, że moja córka pieska potrąca, cudem sama się nie wywraca. Odjeżdżamy przy akompaniamencie krzyków pańci. Ona nas znajdzie i jeszcze zobaczymy. No czekam niecierpliwie.
Puenty brak, bo głupoty nie da się skomentować.
Znaczy, że potrąciłyście żywe stworzenie i odjechałyście, mając w dupie zdrowie tego psa, bo... legalnie byłyście na ścieżce rowerowej? Więc na tym obszarze można się całkowicie pozbyć sumienia? Sprawdziłyście chociaż czy żyje? Mamy bić brawo, czy jak?
Odpowiedz@Candela: no jakoś ważniejsze jest dla mnie zdrowie mojego dziecka niż cudzego psa, którego właściciel nie pilnuje. Ale może ja dziwna jestem.
Odpowiedz@Candela: Jakkolwiek jestem zdeklarowanym psiarzem, twierdzę, znając przepisy prawa, że w przestrzeni publicznej, za każdy jeden wypadek przy udziale psa i przechodnia, roweru, samochodu, samolotu etc. odpowiada właściciel psa. <- kropka
Odpowiedz@SirCastic: każdy jeden? A jak by pies był na smyczy, na chodniku a rowerzysta by go potrącił?
OdpowiedzZaraz, zaraz... Właścicielka piekielna na 100%, ale kim trzeba być, by nawet nie sprawdzić, co jest ze zwierzakiem, któremu, umyślnie lub nie, zrobiło się krzywdę?
Odpowiedz@josearkadio: Niestety, nie popieram tego, ale dotychczasowe orzecznictwo jest takie, że rowerzysta jest wtedy winien jazdy po chodniku, ale to właściciel nie zapanował skutecznie nad psem, doprowadzając do zdarzenia. Poza przypadkami, kiedy zwyrodniały debil w psa świadomie celuje i zamierzenie wjeżdża, w przypadku zdarzeń losowych .... odpowiada właściciel psa. I dobrze mieć to na uwadze, będąc właścicielem psa. Lub Yorka. ;)
Odpowiedz@SirCastic: Ma to sens, ale z opisu autora wynika, że jechali po ścieżce rowerowej.
Odpowiedz@Michail: wiec tym bardziej winien jest właściciel psa. Lub Yorka. @Candela - niby wypadałoby sprawdzić, ale o ile nie jesteś lekarzem weterynarii, zootechnikiem czy choćby doświadczonym hodowcą, to jak pomożesz? Zwłaszcza jeśli kompetentny właściciel jest nieopodal?
Odpowiedz@Candela: Weź wyluzuj. Pańcia była na miejscu, więc to ona powinna się zatroszczyć o psa. Może jeszcze po karetkę miała dzwonić.
Odpowiedz@Candela: a kogo obchodzi cudzy zwierzak?
Odpowiedz@Candela: popieram i nie rozumiem postawy autorki posta. Jak pies luzem wybiega na jezdnię to się go samochodem przejeżdża, bo właściciel nie powinien go puszczać luzem? To że właścicielka psa zachowała się jak debilka to jedno. Ale skoro autorka miała czas zaobserwować bezowocne wysiłki pańci wołającej psa, to mogła też z córką zahamować lub (o zgrozo) zatrzymać się i przeprowadzić rower obok psa. To że ktoś się zachowuje jak idiota to nie znaczy, że my mamy tak samo postępować. Szczególnie, że pies niczego nie winien.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 lipca 2016 o 11:38
@MirrorQueen: Po pierwsze - wypraszam sobie wyzwiska po moim adresem. Po drugie - akurat moja córka używa pedałów SPD - na bank nie udałoby się jej wypiąć na czas i mogłaby się podczas upadku solidnie poturbować - wątpię żeby pancia poczuwała się wtedy w jakikolwiek sposób do odpowiedzialności. Tego yorka nie powinno tam być, a pancia ma tak reagować, żeby go uchronić przed takimi sytuacjami - obok jest ruchliwa ulica - gdyby tam wybiegł to tez by była wina kierowcy, że nie zdążył się zatrzymać? No i - opisanie tego zajmuje znacznie więcej czasu niż samo zdarzenie - trwało to może 5 sekund.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lipca 2016 o 8:35
@metaxa: Jaki wyzwiska? Napisałam, że właścicielka psa to debilka, nie pisałam niczego o Tonie O.o rozumiem, że córka nie mogła się wypiąć, ale chyba ma kierownicę? Można wyminąć zwierzaka.
Odpowiedz@MirrorQueen: można - tylko wtedy albo wpadasz w krzaki, albo w pańcię yorka. Także jak się nie obrócić, dupa z tyłu.
Odpowiedz@metaxa: A może wystarczy przyhamować?
OdpowiedzRozumiem, że psa tam być nie powinno. Ale żeby nawet nie sprawdzić czy nic mu się nie stało? Przecież to nie wina zwierzaka, że ma głupiego właściciela. Dodatkowo dodam, że na ścieżce rowerowej też się uważa. Widziałyście tego psa już wcześniej, nie wyskoczył nagle z krzaków czy z jakiejś bramy czy cokolwiek:) Dałam minusa.
Odpowiedz@gontier: jak idę z psem (a mam owczarka) i ten pies komuś wbiegnie pod rower/samochód, skoczy na kogoś albo nie daj Boże pogryzie - to jest MOJA wina, bo pies jest MÓJ. I za niego odpowiadam, zawsze - bez względu na to, czy jest na chodniku, ścieżce rowerowej, w krzakach czy w bramie. Nawet by mi do głowy nie przyszło wymagać w takiej sytuacji jakiejkolwiek pomocy od poszkodowanego. Byłabym szczęśliwa gdyby skończyło się na solidnym opieprzu, a nie wezwaniu policji czy straży miejskiej. I rasa psa jest bez znaczenia.
Odpowiedz@metaxa: Nie chodzi o winę, tylko humanitarne podejście do cudzego zwierzaka. Jak można karac zwierzę za głupotę właściciela? Nikt tu nie twierdzi, że właścicielka zachowała się ok, ale celowe zignorowanie faktu, że pies jest na ścieżce i niezatrzymanie się to jest zwykłe okrucieństwo i dziadostwo. Próba udowodnienia czegoś głupiej pańci psa (której się należało, ok) tyle że to pies dostał karę. Poza tym masz świadomość, że nie wszyscy sa Tobą i mają taki sam system wartości jak ty?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 lipca 2016 o 11:38
Niektórzy właściciele psów to mózgi chyba na obrazku widzieli. Parę tygodni temu na zawodach modeli latających na lotnisku w Gliwicach. Pańcia spuściła psa ze smyczy. Ląduje model (koszt parę tysięcy zł i parę miesięcy pracy). Widzimy tylko jak pies startuje do modelu, pańcia próbuje go zawołać - wysiłki efektu nie przynoszą. Zawodnik był na szczęście bliżej swojego modelu niż pies, zdążył dobiec wcześniej. Drzemy się do kobity, żeby psa ogarnęła bo to nie jest miejsce dla niego, ale wzruszyła ramionami, pies ganiał dalej, tyle że poleciał w miejsce lądowania samolotu, ciekawe czy go w końcu coś nie rozdyźdało.
OdpowiedzKim trzeba być, żeby potrącić psa i odjechać ot tak? Rozumiem, że gdyby twój dzieciak potrącił dziecko bawiące się niedaleko dróżki, które nie posłuchałoby matki, że ma tam nie wchodzić, to też byś stwierdziła, ze to wina dziecka, bo matka go wychować nie umie i pojechałąbyś dalej? Genialny przykład dajesz dzieciakom.
Odpowiedz@Cat: to porównanie jest nie na miejscu. Nic nie poradzę na to, że bardziej cenię życie i zdrowie własnego dziecka niż cudzego psa. No sorry.
Odpowiedz@metaxa: Rozumiem że przyhamowanie w sytuacji kiedy widzisz potencjalny problem spowoduje zagrożenia zdrowia i życia Twojego dziecka? pozostanie na miejscu tego zdarzenia też jest śmiertelnie niebezpieczne?
Odpowiedz