Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sporo było swego czasu o niekoniecznie odpowiednich kandydatach do pracy, więc pomyślałem,…

Sporo było swego czasu o niekoniecznie odpowiednich kandydatach do pracy, więc pomyślałem, że opiszę trochę jak potrafią "błysnąć" rekruterzy.

W pewnym momencie, dość krótko, mieszkałem w Luksemburgu. Pewnego dnia dzwoni telefon z kierunkowym z tego nudnawego moim zdaniem kraju. Odbieram i zaczyna się rozmowa.

Tu warto wspomnieć, że odbywała się ona po angielsku (najpopularniejszy w tym kraju francuski delikatnie mówiąc nie jest moją mocną stroną), co najwyraźniej stanowiło pewien problem dla pana rekrutera bo każdą wypowiedź przeciągał niesamowicie... Dodam, że miałem (i wciąż mam) telefon w niemieckiej sieci, więc oczami wyobraźni widziałem kolejne centy za roaming nabijane na rachunku.

Całości rozmów nie przytoczę ale wyglądało to mniej więcej tak:
R: Bo ja mam ofertę pracy w Luksemburgu... Czy mógłbym umówić pana na wstępną rozmowę Skype? (w mojej branży często rekrutuje się międzynarodowo więc większość jeśli nie wszystkie etapy odbywa się w ten sposób)
J: Oczywiście, nie ma problemu. Z resztą obecnie mieszkam w Luksemburgu, więc jeśli to przyśpieszy bądź uprości proces to mogę stawić się na rozmowie osobiście.
R: Aha... to pan mieszka w Luksemburgu?
J: Tak, w zasadzie w samym centrum zaraz obok [tu nazwa popularnego również w Polsce marketu RTV/AGD - w przypadku Luksemburga jedyny w mieście, jeden z dwóch w kraju].
R: Aha... to ja zapytam.
(rozmowa trwała jakieś 10 minut)

Następnego dnia gość dzwoni znowu.
R: Witam, ja chciałbym zaproponować rozmowę pojutrze. Czy będzie pan dostępny o godzinie 12?
J: Tak, dopasuję się. Rozmowa ma być osobiście czy poprzez Skype?
R: A bo wie pan, firma ma siedzibę w Luksemburgu...
J: Tak, mówił pan wczoraj i jak wspomniałem nie jest to problem.
R: A to pan jest w Luksemburgu? (nie kurde, na Hawaje się przeniosłem)
J: Tak, mieszkam w dzielnicy Gare.
R: Aha... A to mógłby pan przyjść do biura na ulicę XYZ? (nie pamiętam jaką konkretnie ale to było jakieś 5 minut pieszo)
J: Oczywiście. Prosiłbym tylko o potwierdzenie mailowe potwierdzenie spotkania wraz z adresem i nazwiskiem osoby.
R: To ja wyślę email...
J: Dobrze, to czekam.
R: I w tym emailu pan wszystko będzie miał napisane to będzie pan wiedział...
(powtórzył to w różnej formie chyba 3 razy)

Rozmowa się zakończyła. Minął dzień - maila brak. Nadchodzi czwartek, kiedy to rzekoma rozmowa miała mieć miejsce ale z braku potwierdzenia nie poszedłem. Z resztą i tak nawet nie próbowałem przez telefon zapamiętać adresu ani francuskobrzmiącego nazwiska.

Godzina 12:30, telefon.
R: Dlaczego pana nie ma na rozmowie.
J: Zgodnie z ustaleniami prosiłem o wysłanie maila z potwierdzeniem a takiego nie dostałem.
R: A tak, bo ja miałem wysłać mail ale zapomniałem...
J: No właśnie.
R: A to pan mieszka w Luksemburgu? (serio!)
J: Tak.
R: A to ja umówię pana na jutro na 13...
J: Niestety, już mam plany. Czy może być przyszły tydzień?
R: Dobrze, ale ta rozmowa ma być w Luksemburgu to będzie pan mógł dotrzeć? (naprawdę traciłem już cierpliwość)
J: Tak. Proszę tylko przysłać mailem potwierdzenie terminu a ja się dopasuję.
R: A jaki dzień panu pasuje?
J: W przyszłym tygodniu w zasadzie każdy pod warunkiem jednodniowego wyprzedzenia.
R: To do widzenia.

Poniedziałek. Jest email: rozmowa w poniedziałek o 14 - była jakoś 11:15. Zazgrzytałem zębami i odpisałem, że nie dotrę bo mam już inaczej ułożony dzień a prosiłem o dzień wyprzedzenia. Jakieś pół godziny później gość dzwoni.

Rekruter zaczął od... tak, pytania o to, czy mieszkam w Luksemburgu. Rozmowa nie trwała długo i w dość niedyplomatyczny sposób powiedziałem gościowi, co sobie może z tą ofertą i stanowiskiem zrobić.

Reasumując więc nie tylko kandydaci i nie tylko w Polsce zachowują się czasami jak kosmici.

zagranica rekrutacja

by Moby04
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Moby04
11 11

@ZaglobaOnufry: Nie mieszkałem tam długo - fakt. Ale trochę pozwiedzałem i zdecydowanie w porównaniu z innymi krajami wypada bardzo blado. Nie twierdzę, że nie ma w ogóle nic ciekawego ale jednak...

Odpowiedz
avatar laurakapelewska
10 10

@ZaglobaOnufry: Obrońca Luksemburga!

Odpowiedz
avatar inga
15 15

@ZaglobaOnufry: "poznawszy go [...] tudziez dostawszy informacje insiderowskie, jest zupelnie ciekawy". Czyli Luksemburg staje się ciekawszy, gdy dostanie informacje o sobie i lepiej pozna swoich mieszkańców? Stara zasada - jeśli nie wiesz, jak używać pewnych słów lub form gramatycznych, to ich nie używaj.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

@grupaorkow: Dzięki za poprawienie nastroju na cały dzień, nie znałam tych historii a są genialne :)

Odpowiedz
avatar Moby04
3 3

@grupaorkow: Też przegapiłem te historie (swoją drogą świetne) ale mniej więcej tak to wyglądało w moim przypadku... Tylko wąpię, że pan "dwie stówy" się załapał na rekrutera - może jakaś rodzina? :)

Odpowiedz
avatar klarens
3 3

Podobną sytuacje miałam z brytyjskim rektuterem, który po umówieniu mnie na rozmowę z dunskim kierownikiem powstającego w Warszawie oddzialu czegośtam, zapewnial mnie solennie, że praca jest w centrum Warszawy. bardzo zależało mi na lokalizacji /nie mogę daleko dojeżdżać/ więc zaznaczyłam to w dokumentach, a później jeszcze dwukrotnie upewniałam się telefonicznie. Pan rekruter miał wysłać mail z adresem i godziną spotkania, zapomniał, w dzień rozmowy dzwonił i pytał gdzie jestem, bo czekaja na mnie pod lotniskiem..

Odpowiedz
avatar glan
11 11

Ale mieszkasz w Luksemburgu? :P

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@glan: ej miałam zapytać o to samo

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Niestety rekruterzy nie tylko bywają nierozgarnięci i niezorganizowani, ale czasami kombinują na wszelkie sposoby, żeby wcisnąć kandydata, bo zależy im na prowizji (a w UK za zatrudnienie dobrego inżyniera taki agent zgarnia grube tysiące funtów). Kilka lat temu zadzwonił do mnie rekruter, roztoczył wizję wspaniałej pracy w mieście X. Gdy zaoponowałem że nie ma opcji żebym się gdziekolwiek przeprowadzał i szukam pracy wyłącznie w mojej najbliższej okolicy, obiecał sprawdzić czy w grę może wchodzić praca zdalna. Następnego dnia zadzwonił, że pracodawca się zgodził i zaprasza na rozmowę. No trudno, wsiadłem do pociągu i się przejechałem do miasta X. Pracodawca był miły, rozmowa bardzo ciekawa, jak już mieliśmy umawiać konkretne warunki zatrudnienia okazało się że praca zdalna w ogóle nie wchodziła w rachubę, agent o tym w ogóle nie wspominał! Piekielny agent wiedział że ZDECYDOWANIE nie ma opcji żebym dojeżdżał dalej niż 15km, ale liczył na to że skuszę się i będę codziennie jeździł 2 godziny w jedną stronę (co jest bardzo popularne w UK, tutaj codzienne dojeżdżanie po 100km do pracy to norma). Krew zalewa...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 czerwca 2016 o 1:08

Udostępnij