Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od momentu kiedy moja noga przekroczyła progi podstawówki miałam respekt w stosunku…

Od momentu kiedy moja noga przekroczyła progi podstawówki miałam respekt w stosunku do nauczycieli, nawet tych których nie lubiłam. Uważałam, że są to osoby na tyle mądre i wykształcone, że nie mogę podważać ich zdania. W końcu w szkołach nie zatrudniają ludzi, którzy nie wiedzą co robią, prawda?

Prawda?

Ha, przenieśmy się w czasie dobrych parę lat do tyłu.

Pierwsza klasa gimnazjum, druga najlepsza placówka edukacyjna w moim mieście. Wtedy to trzynastoletnia ja poznaję moją nauczycielkę informatyki.

Kobieta dosyć ekscentryczna, zdająca się lubić patos i dziwne ubrania. Kobieta która uświadomiła mi, że nie każdy pedagog zasługuje na szacunek tylko ze względu na to zaszczytne miano. Chociaż... kiedy teraz tak myślę, nie jestem pewna czy owa pani nauczycielem z wykształcenia była, a jeżeli tak to na pewno nigdy nie studiowała informatyki. Może nawet przed podjęciem tej posady nie miała zbyt wielkiej styczności z komputerem.

Do rzeczy.

Pani J z początku wydawała się kobietą znającą się na rzeczy. Dyktowała nam trudne terminy do zeszytów, zapoznawała nas z podstawami teorii HTML-u, ogólnie robiła to, czego nauczyciel informatyki nauczać powinien.
Sytuacja zmieniła się w momencie gdy z teorii przesiedliśmy się na praktykę, czyli zaczęliśmy korzystać z komputerów. Wtedy zaczął się cyrk.

Przez rok pani J starała się czegoś nas nauczyć, co jest dosyć trudne w momencie, kiedy nie ma się zielonego pojęcia o czym się mówi.
Komizm tej sytuacji najbardziej widać w momencie kiedy to trzynastoletni uczniowie pomagają nauczycielce informatyki podłączyć internet do jednego z komputerów czyli... po prostu wybrać odpowiednią z dostępnych sieci albo podpiąć kabel.
Brzmi groteskowo?
Sytuacji tego typu było naprawdę, naprawdę wiele.
Nie potrafiła dobrze obsługiwać Corela ani Gimpa, nie potrafiła powiedzieć dlaczego napisany przez któregoś z uczniów kod nie działa, miała nawet problem gdy chciała odpalić FILM w przeglądarce albo kiedy musiała podłączyć głośniki.

W skrócie: nie potrafiła kompletnie niczego.
Oceny wstawiała losowo, według własnego widzimisię.
Wynikały sytuacje, że cała klasa kopiowała tę samą pracę, każdy na swój przydzielony komputer i jedyne co robiliśmy to zmienialiśmy kolory na wykresach i fonty a oceny i tak były skrajnie różne. Bo po co się starać, skoro ewidentnie kobieta zwracała głównie uwagę tylko na to czy prace nie wyglądają tak samo, a to czy całość jest dobrze czy źle miała głęboko w poważaniu? Ważne żeby ostateczny wynik się zgadzał; dane mogły być wzięte z kosmosu. Logiczne więc, że nikomu się nie chciało starać, skoro pani J nie potrafiła pomóc nawet przy pracach w Wordzie.

"Nie działa? Ale miało działać, skoro nie działa to zrobiłeś coś źle. No ja nie wiem co, przeanalizuj wszystko i popraw to co jest źle, kod masz na tablicy."

Więcej się dowiadywaliśmy z poradników na internecie niż od niej.
Złoty człowiek, doprawdy.

Jednak pewna sytuacja najbardziej zapadła mi w pamięć, do teraz jak o tym sobie przypominam to nie wiem czy śmiać się czy płakać.

Jedna z pierwszych lekcji kiedy wprowadzaliśmy w życie plan uczenia się podstaw HTML-u i zostało nam przydzielone zrobienie pseudo-stronki. Zmienianie koloru tła, fontów, wstawianie linków i takie tam.
Skończyłam swoją pracę i wołam Panią J żeby przyszła i rzuciła swoim profesjonalnym okiem na to co poczyniłam.
Kolor się jej spodobał, czcionki też ale coś było nie tak. Coś zepsułam i pani J (o dziwo!) postanowiła to poprawić. Weszła w plik tekstowy, zrobiła enter który nie miał kompletnie żadnego wpływu na to jak działał kod i otworzyła pseudo-stronkę ponownie (tak, nawet nie zapisując).
Ale zaraz zaraz... nie ma na pasku przeglądarki "odśwież"!
No nie ma, zniknęło chamsko i nie ma. Nie da się odświeżyć. Pani J szuka i szuka, szuka gdzieś po ustawieniach i bóg wie gdzie.

Widząc jej starania, słysząc coraz częściej podirytowane sapnięcia zdobywam się na nieśmiałe:

[Ja] Może niech pani odświeży na klawiaturze?

(chwila konsternacji ze strony Pani J)

[Pani J] Ale jak to na klawiaturze?

(chwila konsternacji z mojej strony)

[Ja] No... normalnie? Musi pani wcisnąć f5

[Pani J] Ah, no tak.

I wciska. F. a potem 5. Tak, wcisnęła klawisz F i klawisz 5. Jako, że nie zadziałało próbuje wcisnąć je równocześnie, ale narzędzie szatana nie współpracuje i dalej stronka się nie odświeża.

Ja w szoku patrzę się to na klawiaturę, to na nią. To się nie dzieje, prawda? Nie, to nie ma prawa się dziać, moja nauczycielka informatyki nie próbuje właśnie odświeżyć strony wciskając F i 5.
No niestety, dokładnie to rozgrywało się na moich oczach.

Gdy już zdołałam z siebie coś wydusić mówię do niej:

[Ja] Ale... ale musi pani wcisnąć f5. A nie F i 5

[Pani J] No przecież wciskam f5! Razem! I nie działa

[Ja] f5 ma pani na górze klawiatury, chodziło mi o klawisz funkcyjny.

Boję się ruszyć, boję się jej pokazać o co mi chodzi, jedyne na co się zdobywam to nieokreślony ruch w górną stronę klawiatury.
Nauczycielka patrzy się na klawiaturę z uwagą dłuższą chwilę.

[Pani J] Nie ma tu czegoś takiego. Nie da się odświeżyć to sobie to na moim komputerze potem sprawdzę, ten jest chyba popsuty.

I poszła sprawdzać prace innych.

Jeżeli kogoś by to zastanawiało - Pani J i dyrektorka mojej byłej gimbazy to psiapsiółki. Chyba nie muszę mówić nic więcej.

gimnazjum

by MsHaruhi
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar edeven
24 26

To jest chyba jakaś klątwa nauczycielek - informatyczek. Nie wiem od czego to zależy, ale jak słucham historie znajomych o ich lekcjach informatyki to nie wiem czy się śmiać czy płakać. Mam taki ładny widok na nauczycielki z różnych szkół i na różnym poziomie zaawansowania, ale mogę wyciągnąć parę wniosków. Czesto wykladają (nie mylić z "uczą"), to co jest w podręczniku i nie rozumieją nic ponad to, mają gdzieś program nauczania i całe gimnazjum wykładają tajemnice Painta i Worda (nie jakieś zaawansowane opcje, po prostu cały czas wałkują to samo), popełniają błędy w nazewnictwie, i mimo że ktoś je poprawi, czasem parę osób, to i tak mówią nadal to samo (mój faworyt to"C++ to program"), albo nie umieją obsługiwać urządzeń typu rzutnik czy drukarka. Nie wiem kto i na jakich zasadach dał im uprawnienia, ale czasem wydaje mi się że znalazły je w płatkach śniadaniowych. (Nie mówię o wszystkich nauczycielkach, jakieś 20% z tej "grupy testowej" jest ok, ale zauważyłam że z nauczycielami - informatykami takich problemów nie ma)

Odpowiedz
avatar Fisstech
25 25

@edeven: To jest efekt podejścia dyrekcji w styli: "O, Ania! Może przyjdziesz pouczyć w naszej szkole informatyki, dorobisz sobie trochę". No i Ania idzie.

Odpowiedz
avatar laurakapelewska
14 14

@edeven: Akurat rzutnika to nawet rektor watu obsługiwać nie umie

Odpowiedz
avatar haszira
11 11

@Fisstech: Raczej dyrektor mówi Ani, która uczy chemii, żeby zrobiła podyplomówkę z i formatyki bo jej za 2 lata godzin do etatu zabraknie

Odpowiedz
avatar Papa_Smerf
9 9

@haszira: niestety, to się zdarza. Ale weźmy normalnego informatyka- ma do wyboru iść do firmy i zarabiać kilka tysięcy złotych miesięcznie lub być nauczycielem i mieć średnią krajową za jakieś dwadzieścia lat. Nawet, jeśli ktoś chce być nauczycielem i byłby w tym dobry, w 98% wybierze pracę w firmie. I dlatego informatyki uczą głównie ci za słabi, żeby znaleźć inną pracę.

Odpowiedz
avatar edeven
5 5

Aha, i o ile jeśli w gimnazjum i podstawówce mogę takie braki zrozumieć, to w technikach, o profilu informatycznym, z rozszerzeniem już nie... A też się tak zdarza...

Odpowiedz
avatar PanienkaUtena
1 5

Ale zacznijmy od tego, że takiego przedmiotu informatyką nie można nazwać. Prędzej technologią informacyjną.

Odpowiedz
avatar miramakota
26 26

Niestety, dobry informatyk raczej nie pracuje w szkole.

Odpowiedz
avatar natalia
7 7

@miramakota: Do nauki informatyki w szkole nie jest potrzebny dobry informatyk. Wystarczy ktoś, kto używa komputera w celach innych niż przeglądanie fejsbuka, piekielnych czy kwejka. Każdy w miarę myślący człowiek jest w stanie ogarnąć rzeczy wymagane na TI w szkole w kilka dni. Jeszcze 15 lat temu to rozumiem, że komputery to była nowość, że ludzie 40+ mogli mieć z tym problem. Ale dzisiaj? Mój ojciec, który 10 lat temu był komputerową ciamajdą, dzisiaj lepiej ode mnie ogarnia Word albo Excel. Pisze tak jak kiedyś - po literce, ale z tabelkami, indeksami, obliczeniami i wieloma innymi funkcjami radzi sobie doskonale. A był tylko na dwóch kilkugodzinnych kursach - podstawowym i średniozaawansowanym no i po prostu od czasu do czasu używa tych programów.

Odpowiedz
avatar Siderius
1 1

@miramakota: Nie zgadzam się z tobą. W gimnazjum uczyła mnie kobieta, która, na potrzeby gimnazjum, dużą wiedzę na temat informatyki. W technikum miałem, za wychowawcę, nauczyciela, który uczył "z głowy", a nie z podręcznika.

Odpowiedz
avatar Raveneks
12 12

@JaNina: Nowe laptopy? Na informatyce w szkole? Nie sądzę, żeby ktoś się aż tak rozmarzył czytając, żeby mieć tego rodzaju wątpliwości :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Raveneks: Oczywiście, że tak. ;) Jeśli tak piszesz, to znaczy że widziałeś jeszcze mało marnotrawstwa w wydawaniu pieniędzy w funduszy unijnych. Dzieci którychś znajomych mają w szkole pracownię wyposażoną w komputery stacjonarne Mac za straszne pieniądze, a uczą się tam normalnego worda i excela (tak, istnieje MS Office na OS X).

Odpowiedz
avatar MsHaruhi
1 1

@JaNina: Umm... akcja, tak jak już napisałam w historii, miała miejsce kilka lat temu. Wtedy Samsung Avila budził wśród uczniów zachwyt bo telefony z dotykowym ekranem wchodziły dopiero na rynek a gdzie tam mowa o jakiś nowych laptopach na informatyce w szkole. Monitory CRT, WinXP i myszki z kulką- to był standard. Myślę, że wielu osobom dokładnie tak dalej kojarzą się pracownie informatyczne w szkołach. Może teraz kupują dzieciom w gimnazjum najnowsze Macintoshe, nie mam pojęcia, chociaż mi bardziej to pasuje do szkoły prywatnej a nie państwowej. Nie wpadłam na to, że ktoś może pomyśleć o nowoczesnym sprzęcie czytając moją historię.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@MsHaruhi: Właśnie na tym polega idiotyzm funkcjonowania dotacji unijnych, że przykładowo w jednej państwowej szkole kupuje się jakiś absurdalnie drogi sprzęt, a w trzech takich samych szkołach nie kupuje się nic i dalej są graty z Windowsem Xp. Zamiast do wszystkich kupić tanie ale nowe komputery

Odpowiedz
avatar Isegrim6
0 0

@JaNina: za tego Win XP to będziesz gnić :) w iPiekle bo jak na razie to jeden z niewielu dopracowanych OSów (Win 7 dochodzi do tego poziomu)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 czerwca 2016 o 14:43

avatar CatGirl
6 6

Pisałam ostatnio pracę licencjacką na temat nauczycieli (sama nim będę). Szkoda, że w Polsce nie istnieją żadne testy predyspozycji przed wybraniem danej specjalizacji. Gdyby były to mniej ludzi byłoby skrzywdzonych, więcej osób wykonywałoby pracę z przyjemnością. U nas bardzo prosto jest zostać nauczycielem, w dodatku na studiach jest jedynie 150h praktyk na I stopniu i 150 na II - i to wcale nie jest czas, w ktorym prowadzi się zajęcia, głównie siedzi się i patrzy. Ja w podstawówce też miałam taka "nauczycielkę" informatyki. W dodatku jak ktoś nie wiedział czegoś, to się wyśmiewała albo darła. Idealnie po prostu

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@CatGirl: Ale tutaj nie chodzi nawet o predyspozycje, ale przede wszystkim o elementarny brak merytorycznej wiedzy z nauczanego przedmiotu...

Odpowiedz
avatar CatGirl
3 3

@JaNina: Wiem, ale jakoś mi się to nasunęło, bo dziewczyna mówiła w pierwszych słowach o autorytecie:)

Odpowiedz
avatar nyktimene
17 19

Mężczyzna po skończeniu informatyki idzie pracować do przemysłu IT. Jeśli naprawdę nic a to nic nie potrafi i niewyuczalny jest, można go posadzić w jakimś helpdesku czy infolinii, bo klient słyszący męski głos jest mniej awanturujący się. Kobieta po informatyce, jesli jest niezła, zarobi w branży prawie tyle co facet. Jeśli nie potrafi wiele więcej, niż trafić myszką w krzyżyk, za to ma zamiłowanie do pisania konspektów, szuka pracy w szkole. Druga sprawa jest taka, że informatyka jako przedmiot szkolny jest najbardziej dynamicznie zmieniającą się wiedzą. Gdyby ktoś 20 lat temu zamknął w czarnej skrzyni nauczyciela biologii czy matematyki, ten po wypuszczeniu byłby gotowy do przeprowadzenia lekcji z 90% materiału. Gdyby tak wypuścić szkolnego informatyka, potrafiłby teoretycznie opowiedzieć o algorytmice i budowie komputera (częściowo), ale nie znałby większości narzędzi znajdujących się w programie nauczania. Nie da się uczyć gimnazjalistów opierając się wyłącznie na wiedzy nabytej w czasie swojej szkoły i studiów, czego wielu nauczycieli informatyki nie rozumie.

Odpowiedz
avatar laurakapelewska
6 6

@nyktimene: Zarówno kobieta jak i facet wcale nie muszą być "nieźli" by zarobić w IT. Muszą być nieźli, by zarobić super hiper dużo. Do dużo wystarczy coś tam umieć, mieć szczęście albo kogoś kto poleci. Koleżanka ze studiów, która zapisywała prąd w V jest konstruktorem elektronikiem, gdyż rozmowę kwalifikacyjną przeprowadzał z nią jej chłopak. A potem przez kilka lat nawet nie miała oporów, by mówić, że on za nią prawie wszystko robi, a gdy robi sama jest źle. Z tego co zauważyłam - obie płcie, które nic nie umieją idą na doktorat i wymądrzają się na laborkach. Raczej nikt młody nie będzie chciał uczyc informatyki w szkole, bo zarobi tam mniej niż grabiąc liście. A do tego musi zapłacić za przygotowanie pedagogiczne.

Odpowiedz
avatar MrSZ
5 5

@nyktimene: @laurakapelewska: Żeby zarobić te 3 tys netto po roku pracy jako tester nie trzeba mieć znajmości ani specjalnych umiejętności. Nawet z informatyki nie trzeba być orłem. Żaden człowiek który w IT coś ogarnia nie pójdzie uczyć do szkoły gdzie dostanie psie pieniądze i do tego cudowną gimnazjalną atmosferę. Dlatego nie ma się co dziwić że mamy taki poziom informatyki. Najgorsze że nic w tym nie poradzimy, bo w żadnej szkole nie zatrudnią informatyka za 8 tys uczył w pełni kompetentnie.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
9 9

To mi przypomina moją nauczycielkę informatyki z liceum. Babka w okolicach pięćdziesiątki, bardzo miła. Nie miała o swoim przedmiocie najbledszego pojęcia, ale honorowo przygotowała się bardzo dobrze do nauki obsługi pakietu Office. I wszystko to jakoś szło - do momentu gdy z kompów zniknął Windows XP i pojawiła się Vista. Bo przecież miła pani nie wiedziała o co chodzi, wiedziała tylko gdzie trzeba kliknąć, a jak zmienił się wygląd menu, to było po zawodach. Przez cały rok najczęściej wypowiadanym zdaniem było "yyyyh, dziewczynki, gdzie tu kliknąć?".

Odpowiedz
avatar yourspecialitsupport
7 7

Za moich czasow to jeszcze informatyki w podstawowce nie bylo (stary system, 8 klas podstawowki). W liceum mialam to szczescie, ze uczyl nas Pan, ktory wiedzial o co chodzi. Za to jak moj brat poszedl do szkoly, to w podstawowce uczyla informatyki pani od w-fu. Dostal jedynke za uzywanie ctrl-c ctrl-v. PS. Mnie przez rok w podstawowce polskiego uczyl pan od w-fu wiec widac w tej szkole wszystko mozliwe :D

Odpowiedz
avatar Meliana
6 6

Mnie informatyki uczyła matematyczka. Poziom wiedzy dość zbliżony - tzn. dyktowanie z podręcznika lvl master, ale jak komputer się zawiesił, wypiął jakiś kabelek, albo program wyświetlił błąd, to była kaplica. W 3 klasie gimnazjum głównie siedzieliśmy na jakichś czatach, oglądaliśmy filmy albo odrabialiśmy zadanie z innych przedmiotów, bo obsługiwaliśmy sprzęt lepiej od niej, więc dała sobie spokój i przestała udawać, że nas czegokolwiek uczy.

Odpowiedz
avatar Michail
7 7

Jestem po informatyce i w trakcie studiów zrobiłem uprawnienia pedagogiczne. Chyba nie muszę mówić, dlaczego nie związałem swojej przyszłości z zawodem nauczyciela...

Odpowiedz
avatar Zmora
3 3

Tak z ciekawości: A jak reagowałaś, jak w czasach podstawówki nauczyciel popełniał jakiś błąd? Przyjmowałaś na wiarę. Ja wiem, że dzieci mogą mieć wrażenie, że nauczyciele wszystko wiedzą, ale ci jednak nieomylni nie są, więc mnie to ciekawi.

Odpowiedz
avatar MsHaruhi
2 4

@Zmora: Oczywiście, że rzucałam się na nich z pięściami ;) Wybacz, taki ze mnie nieudolny śmieszek. Szczerze to nie bardzo rozumiem pytanie. Nie miałam przecież w szkole podstawowej takiej wiedzy, żeby stwierdzić czy nauczyciel tłumaczy nam coś dobrze czy źle- czy historyczka podaje nam dobre daty a matematyczka poprawnie tłumaczy na jakich zasadach działają ułamki, w związku z tym nie wiedziałam czy popełnia błąd. Nauczyciel powiedział że robi się tak i tak- więc robi się tak i tak, to było dosyć oczywiste. Nie wiem czy ktoś w wieku, załóżmy, 10 lat poddawał wątpliwości słowa nauczyciela, bo przecież nie jest on nieomylny. Poza tym, w podstawówce nie miałam do czynienia z nauczycielami którzy odpowiadali na pytania "nie wiem", "nie umiem". Jeżeli nie odpowiedziałam na to, o co ci chodziło to napisz- chyba nie jestem zbyt bystra

Odpowiedz
avatar Zmora
1 3

@MsHaruhi: Nie chodzi mi o poddawanie w wątpliwości wszystkiego, co nauczyciel tłumaczy. Chodzi mi o rzeczy, która już osoba w takim wieku może już wiedzieć i zauważyć pomyłki. Czasem matematyczka się walnie i napisze minusa. Czasem wynik źle jej wyjdzie. Czasem polonistka coś źle przepisze z podręcznika, czasem historyczka wymówi inną datę niż napisze, takie duperele. Interesuje mnie to dlatego, że wydaje mi się, że byłam po prostu kompletnie różnym dzieckiem niż ty. Ja za każdym razem, gdy myślałam, że nauczyciel jest w błędzie, wytykałam pomyłkę. Często miałam rację, bo były to duperele. Czasem się myliłam i nauczyciel musiał się ze mną wykłócać, że to on ma rację, bo się uważałam za pępek świata. Raz przyrodniczce wyskoczyłam z tekstem, że podręcznik się myli. Po 5-10 minutach dyskusji, wygrażania się, że ona przeze mnie w końcu umrze itp. itd. nawet w końcu ogarnęła się i przyznała mi rację (zły opis w podręczniku wydrukowano, a kobieta nawet spojrzeć nie chciała, jak o tym wspomniałam). Czyli krótko mówiąc, byłam upierdliwa. Uważałam się za lepszą od nauczycieli (co było bzdurą, oczywiście, ale ja mam zwalony charakter :P). Ty z kolei uważałaś, jeśli dobrze rozumiem, że nauczyciele zawsze wiedzą lepiej. Więc pytam się, czy w momencie kiedy widziałaś pomyłkę nauczyciela, która była niezgodna z twoją dotychczasową wiedzą, czy jednak wspominałaś o tym nauczycielowi? Czy może też przyjmowałaś, że to ty jesteś w błędzie? Może czasem tak a czasem tak, zależnie od sytuacji? Jestem ciekawa, bo ludzkie reakcje mnie fascynują. Im bardziej człowiek jest różny ode mnie, tym bardziej mnie interesuje jako osoba, a w szczególności jej reakcje. Staram się po prostu lepiej ogarnąć ludzi. :D

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 czerwca 2016 o 0:41

avatar MsHaruhi
1 1

@Zmora: Dzięki za dokładniejsze wytłumaczenie :) Hmm... W podstawówce nigdy osobiście nie wypomniałam błędu nauczycielowi- przynajmniej z tego co pamiętam. Jeżeli było coś źle napisane, źle podyktowane to chyba nawet nie zwracałam na to uwagi, tylko zapisywałam tak jak zostało podane. Pewnie mi kiedyś przez myśl przemknęło "hej, a to nie powinno być inaczej?" ale nie mówiłam nauczycielowi, że coś co zrobił może być źle. Dokładnie tak jak napisałaś we wcześniejszym komentarzu, przyjmowałam wszystko na wiarę raczej zakładając, że to ja się mylę. Nigdy też nie liczyłam np. punktów na sprawdzianie czy nie ma gdzieś pomyłki czy coś w tym stylu, chociaż nie raz się przecież zdarzało, że ktoś inny miał jakoś źle podliczone te punkty. Naprawdę uważałam nauczycieli za nieomylnych i za takich których zdania nie można podważać (i dlatego na tych co szli się kłócić patrzyłam trochę krzywo ;d). W sumie nie tyczyło się to tylko nauczycieli, zawsze jako dziecko miałam ogromny szacunek do dorosłych, nigdy mi nawet do głowy nie przyszło jakieś pyskowanie albo inne zachowanie mogące być odebrane jako brak szacunku (zwłaszcza w stosunku do obcych) i naiwnie wierzyłam we wszystko. Dopiero w gimnazjum zaczęłam przyjmować do siebie możliwość, że ktoś dorosły się myli właśnie dzięki mojej cudownej informatyczce. Swoją drogą, podziwiam cię za chęć zrozumienia ludzkich reakcji, ja nigdy tego nie potrafiłam :D

Odpowiedz
avatar Zmora
0 2

@MsHaruhi: Wiesz, chęć zrozumienia jest tylko chęcią. I tak kompletnie nie ogarniam. Ale po prostu często uważam, że różnice między mną a innymi ludźmi są interesujące. Jak trafię na osobę, która ma/miała cechę charakteru tak skrajnie przeciwną mojej, to lubię czasem wypytać, żeby ogarnąć, że a) tak, taka cecha naprawdę istnieje i b) jak w miarę może to funkcjonować, bo dla mnie to niewyobrażalna czarna magia po prostu. O.o Taki fetyszyk mój. :P

Odpowiedz
avatar MsHaruhi
3 5

@Pirania: Czemu wnioskujesz, że to insynuacja? Przecież napisałam, że obie kobiety SĄ przyjaciółkami a nie, że domyślam się tego. Wiedza o przyjaźni dwóch dorosłych nauczycieli nie jest tematem tabu chronionym jakąś tajemnicą państwową. Nie wiem co miałam wpleść do historii, żeby ostatnie zdanie nie było brane za "insynuacje"- opisy ich rozmów, to jak się do siebie zwracały czy fakt że wracały często jednym samochodem? Bądźmy poważni

Odpowiedz
avatar Pirania
-2 4

@MsHaruhi: Proszę cię. Nie chodzi mi o to, czy się rzeczywiście przyjaźnią, tyle że dajesz do zrozumienia, że obecność niekompetentnej nauczycielki wynika/jest niezagrożona z powodu przyjaźni z dyrektorką - a nie wspominasz o niczym, co by takie podejrzenia uzasadniało.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 czerwca 2016 o 20:32

avatar MsHaruhi
1 1

@Pirania: No cóż, przepraszam, rozminęłyśmy się trochę w rozumowaniu. W takim wypadku faktycznie może być to brane za insynuacje z mojej strony. Nie mieszkam w dużym mieście (choć też nie jest to skrajnie małe miasto, powiedziałabym raczej, że średnie) i nie jest dziwne, że ludzie się między sobą znają. Panią J (która przez pewien czas w okresie trwania gimnazjum była też moją sąsiadką) nasza dyrektorka zatrudniła, żeby jej pomóc. Nie uważam się za osobę która ma prawo pisać na forum publicznym dokładniej o życiu prywatnym Pani J, powiem tylko tyle że, kobieta faktycznie miała, albo i dalej ma, problemy natury osobistej. Ostatniego zdania nie napisałam z myślą "o skoro się przyjaźnią to pewnie ją wcisnęła" tylko dlatego, że dobrze o tym wiem. To nie jest jakaś szkolna plotka, nawet nie słyszałam żeby ktoś myślał o tym że obecność Pani J w szkole jest spowodowana jej, że tak powiem, znajomościami. Sama się dowiedziałam o tym dopiero gdzieś pod koniec trzeciej klasy gimnazjum. Nie pisałam też o tym w historii bo było mi trochę głupio mówić bez potrzeby jak jest u kogoś "w domu", ale skoro miałaś wątpliwości co do mojej wypowiedzi to prosze, opisałam skąd się wzięła.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Szacunek nie respekt uczniów nie uczni Tez miałam idiotkę, która nie rozumiała, ze komputery są w sieci, nauczycielka matematyki nie umiejąca rozwiązywać zadań z gwiazdką ze zbioru zadań I ty zostaniesz Pitagorasem. w kilka osób byliśmy na konkursie matematycznym w III Klasie LO (stary system) i ten tłumok nie umiał z nami rozwiązać zadań, które my w większości zrobiliśmy poprawnie

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 czerwca 2016 o 17:46

avatar konto usunięte
0 2

@MsHaruhi: Wiem, ze poprawne, ale tak mi się se slangiem ulicznym kojarzy. Pozdrawiam i współczuję durnej baby od informatyki

Odpowiedz
avatar MsHaruhi
2 2

@maat_: Mi też się trochę kojarzy z prawilnymi rapsami i ziomeczkami na blokowiskach ale definicja "respektu" bardziej mi pasowała niż sam "szacunek" :D Również pozdrawiam i współczuje durnej baby od matematyki ;)

Odpowiedz
avatar nuclear82
3 3

Tak jak wiele komentarzy już wspomina, problemem są żałośnie niskie płace w szkołach. Informatyk po politechnice bez problemu złapie pracę w korpo za kilka tysięcy miesięcznie, jak jest dobry to z perspektywą nawet na kilkanaście. Jest to jeden z niewielu zawodów w którym można zarobić solidny pieniądz bez konieczności emigracji na Zachód. W szkołach za to zarobki stanowią ułamek tego, co dostaje się w korpo. Na start nędzne 1500, a żeby dojść do jakiejkolwiek nie-głodowej pensji trzeba w tym zawodzie przesiedzieć 20 lat, bo w miarę dobrze zarobi tylko nauczyciel dyplomowany (i tak mniej niż IT-owiec w korpo) Sorry panie Havranek, nie pójdę do roboty za 1500 jak bez kłopotu znajdę taką za 4000. Tym bardziej, że w tej branży wiecznie brakuje ludzi - na chwilę obecną ok. 40 tys. programistów i drugie tyle bazodanowców.

Odpowiedz
avatar dziqs1987
0 0

@nuclear82: gadanie, że brakuje. W poznaniu np nie ma ciekawych stanowisk za dobre pieniądze.

Odpowiedz
avatar Habiel
7 7

Przez ile lat chodziłam do szkoły, przez tyle informatyki uczyli nauczyciele, którym brakłoby godzin. Jednak tytuł najgorszego informatyka, spotkanego przeze mnie w szkole, zdobył informatyk z LO. Dlaczego? Na lekcji włączył pracę zrobioną w gimpie/photoshopie (fotomanipulacja) i kazał nam ją odwzorować w Paintcie.

Odpowiedz
avatar urbandecay
2 2

Przez pierwszy rok w gimnazjum informatykę miałam z nauczycielką matematyki. Ktoś wykoncypował chyba, że są cyferki więc przedmiot podobny. Wyglądało to identycznie: dopóki mówimy o teorii to cacy, praktyka leży. Od 2 klasy na szczęście przejął nas "normalny" informatyk i cyrki się skończyły.

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
4 4

Html? Kod? Musisz być bardzo młoda albo to moja nauczycielka była bardzo zacofana, bo przez 3 lata robiliśmy tabelki na excelu xD

Odpowiedz
avatar voytek
0 2

a dzieci chodzące do tej szkoły to nie miały rodziców? nie istniała tam rada rodziców? i nikomu nie przyszło do głowy zawiadomić o sprawie DYREKTORA (a w przypadku jego biernej postawy po prostu KURATORIUM żądając przeprowadzenie stosownej kontroli???)

Odpowiedz
avatar patrycja96
0 0

U mnie nauczycielka korzystała z książki, jeśli chodzi o wszystkie skrypty, polecenia w css itd... Nie wiem, czy przypadkiem nie nauczyła się na pamięć tego wszystkiego, całkowicie tego nie rozumiejąc. Zawsze jak ktoś miał błąd w kodzie, to sprawdzała słowo po słowie czy wszystko jest w porządku... Wszystko spoko, ale to była szkoła o profilu informatycznym. Druga znów nauczycielka pytała się dwóch najlepszych uczniów z klasy, czy dobrze napisała coś na tablicy lub podyktowała.

Odpowiedz
avatar szeppan
0 0

A jak Ci powiem Ci koleżanko, że podobną sytuację doświadczyłem w technikum informatycznym? Pan K. Jest nauczycielem rolników, ale ze jako zrobił studium informatyczne "uczy" też informatyków. 1.Uczy w cudzysłowie bo tak naprawdę to my jego uczymy...: -(my) Proszę Pana czy jest różnica między drukarka igłowa a atramentowa? -(Pan K.) teoretycznie tak, aczkolwiek musial bys sprawdzić w Internecie.... 1.2 (my) proszę Pana bo ma Pan błąd na tablicy -(Pan K. ) naprawdę gdzie? A z reszta, przepisać i poprawić. 2.Nauczyciel od przedmiotu zwanego budowa komputerow i urządzeń peryferyjnych tia...: -(my)Proszę pana nie działa komputer -(Pan K. Podchodzi zadaję kilka energicznych uderzeń w obudowę po czym stwierdza) rzeczywiście nie działa, będę musiał zanieść do serwisu.... Znowu.... 3. "Dźwięk wydobywajacy się z karty dźwiękowej musi być tak czysty i głęboki jak w GRECKIM Koloseum" Pracę też sprawdza "po nazwisku"-wysłałem mu pracę, parę dni później Kolega poprosił mnie żebym mu pracę podeslal bo to nie było i coś tam (nieważne), wysłałem mu, a on wysłał Panu K. Kompletnie nie zmienione (moja pracę w 100%) Co Pan K. Zrobił ? Jemu wstawił 4 a mi 3 (jego bardziej lubił) A to tylko kilka z jego wielu mądrości....

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
0 0

Ja też miałam kiepskich nauczycieli informatyki. To chyba wynika z tego, że część nauczycieli porobiła sobie kursy informatyki, żeby mieć parę godzin do pełnego etatu. I ich "niedoszkolenie" wychodziło, gdy pojawiał się jakiś informatyczny problem, a oni nawet nie próbowali go rozwiązywać, tylko rzucali tekstem: pewnie zrobiliście coś źle, sami musicie sprawdzić gdzie!

Odpowiedz
avatar pietrek190
0 0

Czy to była szkoła z Bydgoszczy? Bardzo mi przypomina nauczycielkę z mojej dawnej szkoły, nawet jej imię zaczynało się na literę J.

Odpowiedz
Udostępnij