Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję w znanej sieciówce z ubraniami. Wiadomo, praca z ludźmi może za…

Pracuję w znanej sieciówce z ubraniami.
Wiadomo, praca z ludźmi może za sobą nieść wiele piekielności, ale niektóre już po prostu mnie załamują.

"Czy ja pani wyglądam na złodzieja ?! "
Każdy na 100% podczas zakupów w sklepie z odzieżą spotkał się z tym, że gdy idziemy daną rzecz mierzyć, ktoś z obsługi zazwyczaj znajduje się koło przymierzalni, przelicza rzeczy i podaje numerek, by móc potem zidentyfikować, czy wszystko się zgadza.

Dużo klientek z uśmiechem pokazują co zabierają, inne biorą plakietkę bez słowa, jednak to co zrobiła jedna (K)obieta przerosło moje oczekiwania.
Ja : Ile będzie ubrań do miary?
K : ŻE CO ?!
Ja : Ile bierze pani ubrań do miary? (może przygłucha, powtarzam z uśmiechem kolejny raz)
K : JAK PANI ŚMIE?!

Ja już wielkie WTF na twarzy, jednak dalej kulturalnie tłumaczę, co od niej chcę:
Wie pani, mamy taki odgórny nakaz nadzorowania ile dana klientka wnosi rzeczy do przymierzalni. Proszę numerek (zdążyłam już wzrokowo ogarnąć ile było sztuk), zapraszam do przymiarki, gdyby potrzebna była jakaś ...
K: Ty bezczelna babo! MNIE podejrzewać o kradzież?! Czy ja wyglądam na złodzieja?! Ja więcej w tym sklepie wydaję na raz, niż ty za cały miesiąc zarobisz!
Ja : Gratuluję, że dobrze wiedzie się pani w życiu, proszę, tu jest numerek.
K : Ja proszę kierownika! Chamka (?) będzie mnie wyzywać, na środku sklepu!

Kierownik przyszedł, potwierdził tylko moje słowa.
Pani bardzo kulturalnym gestem walnęła rzeczami o podłogę (ku zażenowaniu innych klientek, które wręcz przerwały zakupy i obserwowały całą akcję).
K: Wy chamy polskie (?!), u mnie w ju es ej (dosłownie tak powiedziała) byłoby to nie do przyjęcia!

I wyszła ze sklepu, a moja mina pod tytułem WTF pozostała mi do końca zmiany.

sklepy

by ekspedientkazpowolania
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ara
3 7

Pewnie by było nie do przyjęcia, bo pani światowa nie zna języka i potulnie robi to, co reszta.

Odpowiedz
avatar kometax
9 13

Mnie też raz klient powiedział, że go UPOKARZAM (celowo dużymi literami), zaglądając do pudełka z czajnikiem.

Odpowiedz
avatar ekspedientkazpowolania
7 13

@kometax: tak, bo jako kasjerka masz takie hobby, lubisz czasem faceta upokorzyc :) serio, ludzie nieraz zachowują się jakby byli pierwszy raz w sklepie, albo nigdy nie pracowali i nie mieli odgórnych wytycznych. Mi też nie sprawia przyjemności obserwowanie innych, no ale cóż, nie każdy jest uczciwy i całość musi na tym ucierpieć.

Odpowiedz
avatar WreDDu
2 2

To przypomina mi sytuację z supermarketu, kiedy to facet przede mną zwyzywał eskpedientkę (nie lubię słowa "kasjerka"), bo zajrzała do kupowanego termosu. Na nic nie zdały się tłumaczenia, że zagląda aby sprawdzić czy szkło nie jest zbite/popękane. Facet tak rzucił termos do koszyka, że rękę dam sobie uciąć, ze 3 godziny później stał w tym markecie znowu i kłócił się o reklamację.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
21 21

Zupełnie abstrahując od historii, mnie numerki w przymierzalniach trochę bawią. Oczywiście, rozumiem ideę, ale żeby miało to sens, ktoś musiałby stać przy tej przymierzalni ciągle. Wiele razy zdarzyło się, że sama odwieszałam numerek, który dostałam wchodząc do przymierzalni ;-)

Odpowiedz
avatar ekspedientkazpowolania
0 6

@tysenna: niestety, zdarza się i to często, co głównie jest spowodowane tym, że mało w których sklepach jest dokładny podział stanowisk i na tyle personelu, by zajmował się tylko jedna rzecza. My czasem odpuszczamy te numerki, ale akurat w tym dniu był dość spory ruch :)

Odpowiedz
avatar ekspedientkazpowolania
1 5

@EireneK: dokładnie... Ale samo wręczenie numerka przy wejściu już odstrasza potencjalnego złodzieja, bo nigdy nie wie, czy przy wychodzeniu z przymierzalni ktoś będzie stać, czy nie :)

Odpowiedz
avatar laurakapelewska
10 12

@EireneK: Bo każdy klient, gdy widzi, że nikogo nie ma, to wie że na pewno za 10s ktoś przyjdzie. Ale masz problem. @EireneK:

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

@ekspedientkazpowolania: doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Myślę, że osoba wprowadzająca numerki nie przemyślała tego, bo trzeba by wprowadzić taką organizację pracy, żeby stał tam ktoś cały czas(a mam świadomość, że jeśli są np. dwie osoby z obsługi w sklepie, to nie da rady, żeby jedna stała non stop przy przymierzalniach). Dlatego potrafi wyjść zabawnie. @EireneK: kiedy wychodzę z przymierzalni i nie ma tam pracownika, to nie wiem, czy nie będzie go przez 10s, czy 15 minut. W Twoim sklepie ktoś w przymierzalni jest cały czas, w innych- nie. Setki razy zdarzało się, że odwieszałam numerek sama, po czym czekałam na osobę, która też mierzyła ubrania i do jej wyjścia pracownik się nie pojawił, więc swoje niby ironiczne komentarze wsadź sobie w buty. Bo jeśli przeszkadza Ci, że ktoś sobie sam odwiesza, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby, przy wydawaniu numerka, poprosić o to, by chwilę poczekać, jeśli Ciebie nie będzie.

Odpowiedz
avatar Madeline
11 11

@EireneK Sorry, ale Ty wiesz, że to będzie 20 sekund, a ja jako klient nie zamierzam się zastanawiać czy pracownik przyjdzie teraz czy za pół godziny. Nie ma nikogo to odwieszam numerek i wychodzę, zwłaszcza jak mierzyłam jedną rzecz i idę z nią do kasy.

Odpowiedz
avatar EireneK
-1 1

@Madeline: Aleście się na mnie rzucili, a ja napisałam tylko jak to wygląda z perspektywy pracownika sklepu. Wszystko by było tak jak piszecie, tylko, że winda jest naprzeciwko wyjścia z przymierzalni, więc ludzie mnie widzą gdy wychodzą.

Odpowiedz
avatar ekspedientkazpowolania
3 5

@ZaglobaOnufry: wiesz, w czasach PRL nie miałam przyjemności żyć, więc nie wiem, jakie wtedy były standardy obsługi :) co do piekielnego słowa "zapraszam" - można zaprosić kogoś do środka swego domu i wtedy dany gość nie wprowadza się do nas, tylko przeważnie rozmawia i wychodzi. Może po latach pobytu poza Polską, człowiek pozbawia się szacunku do drugiego człowieka i wtedy takie historie wydają mu się normalne. Kradzieże w sumie też są normalne, bo "u niego za granicą " jest taniej i on przepłacać nie będzie. Robić awanturę bez powodu, w miejscu publicznym, obrażać sprzedawcę - też normalne, bo jak mi się coś nie podoba, to mogę. Tylko żaden taki "klyent " nie pomyśli, jaki sobie wstyd robi - jak już inni kupujący zwracają uwagę to już jest coś nie tak. Co do Twojego ostatniego zdania: żaden sklep (a już sieciowy tym bardziej) nie zbankrutuje, bo jeden klient trzasnął focha z przytupem - w dobie internetu można robić zakupy nie wychodząc z domu i wtedy nikt nie będzie Cię terroryzowac numerkiem, zapraszaniem, czy dotykając Twoje cuda przy kasowaniu :) Bycie sprzedawca nie czyni mnie służąca kogokolwiek - ja wychodzę z szacunkiem do człowieka i wymagam tego samego, nie ważne, czy jestem w pracy, czy na spacerze z psem.

Odpowiedz
avatar Jorn
2 6

@ZaglobaOnufry: W USA (podobnie jak we wszystkich innych krajach, gdzie zdarzyło mi się robić zakupy, a jest tego trochę) przymierzalnie są zorganizowane dokładnie tak samo jak w Polsce (tylko zwykle kabiny są większe), tzn. w jednych sklepach są te idiotyczne numerki, w innych nie ma. Dlaczego idiotyczne? Z dwóch powodów. Jeden już został opisany w komentarzach (że i tak się tego nie pilnuje); drugi: są te elektroniczne klipsy, więc po co jeszcze męczyć klienta dodatkową kontrolą? Rzeczywiście wygląda to na traktowanie klientów jak potencjalnych złodziei.

Odpowiedz
avatar ekspedientkazpowolania
2 2

@Jorn: co do klipsów, niestety, na allegro pojawiły się urządzenia przenośne (który normalnie można zabrać do torebki) i ludzie ściągają te plastiki - wiele razy znajdowałam później takie klipsy w kabinie, po fakcie... Raz nawet spotkałam się z tym, że pani "wycięła" zabezpieczenie razem z materiałem - bluzka z gigantyczna dziura, ale to nic. Dużo takich przypadków jest niewiarygodnych, ale tylko dla uczciwych ludzi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Jorn: klipsy też bywają idiotyczne(np. w uciążliwym miejscu, ciężko się coś mierzy (albo się nie da w ogóle). Ale sama idea (klipsów i numerków) jest zrozumiała - jakby w sklepach nie było tylu kradzieży, nie byłoby zabezpieczeń. A sam klips nie jest trudno zdjąć. Ja kiedyś kupiłam bluzkę, a pani ekspedientka zapomniała ściągnąć mi z niej klips (pojęcia nie mam, czemu nie piszczałam na bramkach). Sklep daleko, długo nie miałabym czasu, żeby tam podjechać, więc zdjęłam klips sama, zajęło mi to kilka minut. "Zawodowcom" pewnie kilka sekund. Myślę, że nie same zabezpieczenia przed kradzieżą są problemem, a to, jak się je realizuje.

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

@tysenna: @ekspedientkazpowolania: Jeśli ktoś potrafi w kilka sekund pozbyć się klipsa, to tym bardziej potrafi tak zachachmęcić przy wchodzeniu do przymierzalni, że pracownik sklepu nie zorientuje się, że wniósł 7 a nie 5 sztuk odzieży. No i pozostaje drugi aspekt: po grzyba zawracać klientom głowę numerkami, jeśli i tak się nie pilnuje, czy klient wynosi z kabiny tyle ciuchów, ile ma napisane na numerku. Nawet zdarzało mi się bywać w sklepach, gdzie z zasady proszono klientów o zostawianie w przymierzalni tych ubrań, na które się nie zdecydowali, ale i tak dawano te nieszczęsne tabliczki z cyframi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Jorn: mówimy o dwóch rzeczach: zgadzam się(sama zaczęłam temat), że realizacja bywa głupia, bo mało gdzie organizacja pracy pozwala na to, by numerków pilnować. Nie zgadzam się tylko z tym, że idea numerków jest zła i robi z klientów złodziei.

Odpowiedz
avatar Ochraniacz
1 3

Z doświadczenia mogę wysnuć dwie teorie. Pierwsza jest taka, że baba miała po prostu zły dzień i chciała się na kimś wyżyć. Druga jest taka, że faktycznie była złodziejką, i to niezbyt inteligentną, bo gdy zorientowała się, że z kradzieży nic nie będzie, wybrała drogę odwrotu przez awanturę (tak, są takie osobniki, co więcej- pomimo że przez to łatwo zapadają w pamięć i rozpoznaje się ich zaraz po wejściu do sklepu, za kilka dni znowu próbują coś ukraść, wpadając na kradzieży przez wcześniejszą awanturę). Mądry złodziej (ależ to dziwnie brzmi...) przymierzyłby ciuchy i odłożył je na miejsce, po prostu rezygnując z kradzieży w danym momencie, a jednocześnie nie zwracając na siebie uwagi.

Odpowiedz
avatar limes
0 0

jak ja kocham takie baby! W wakacje pracowałam w sklepie obuwniczym. Weszła kobieta, rozgląda się, rozgląda, w końcu podchodzę i pytam 'dzień dobry, jak mogę pani pomóc?', na co dostaję odpowiedź na pół sklepu 'NIE BĘDZIE MI TAKA GÓ*NIARA DORADZAĆ, JAK ŚMIESZ SIĘ DO MNIE TAK ODZYWAĆ' :D

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 2

taaak te klipsyi monitoring sa "dla bezpieczenstwa klienta" a juz najfajniej jest kiedy ekspedientki licza ubrania w lumpeksie w dzien "wszystko po 2 zlote" ;) swoja droga idea liczenia zapobiega potem nagromadzeniu hald odziezy w pryzpierzalniach- bo jesli to, co sie wnioslo, trzeeba wyniesc...

Odpowiedz
Udostępnij