Wyobraźcie sobie państwo taką nieco abstrakcyjną sytuację. Uczennica, zwykle zdrowa i w pełni sprawna siedzi na podłodze i nie potrafi poruszyć nogami, które nagle zostały sparaliżowane. Obok niej jej przerażony i zatroskany chłopak.
Szybko zbiega się pół grona pedagogicznego w tym szanowna dyrekcja, która pierwsze o co pyta to "Co braliście?", po czym przesłuchuje wspomnianych wyżej uczniów, jakby właśnie znaleziono przy nich amfetaminę. Tłumaczenia, że są zupełnie czyści i nigdy kontaktu z narkotykami nie mieli na nic się zdają, dyrekcja jest wręcz przekonana, że są naćpani.
Na miejsce przyjeżdżają rodzice poszkodowanej, a raczej chorej, którzy tłumaczą, iż to nie narkotyki, a choroba córki.
Co robi grono pedagogiczne? Ano opowiada matce o tym, iż chłopak jej córki ma na boku inne kobiety i zajmuje się sprzedawaniem narkotyków. Dodają również, iż ich pociecha obraca się w złym towarzystwie. Nie, nie ma innej kobiety, a z narkotykami nie ma nic wspólnego.
A jeśli my, ludzie, dla których szaloną imprezą jest picie herbaty, jesteśmy złym towarzystwem, to nie wiem, jaka jest definicja dobrego. Jednak wracając do sedna sprawy, kiedy pani matka uczennicy ich wyśmiewa, wzywają przyjaciółkę chorej i każą jej "mówić wszystko co wie, dla dobra koleżanki".
Po czym, kiedy naprawdę się okazuje, iż wcale nie zdemaskowali największego gangu narkotykowego w tej szkole złożonego z trójki odludków, nikt nie usłyszał nawet głupiego "przepraszam".
A ja tych ludzi szanowałam.
Szkoła
Publiczne zniesławienie. Mogliby wytoczyć dyrekcji proces.
Odpowiedz@Nikorandil: Nie rozumiem, za co minusy. Do niektórych dociera jedynie uderzenie w portfel, może 50 tysięcy odszkodowania od każdego by nauczyło kultury na resztę życia. To chyba opłacalna inwestycja.
OdpowiedzJeżeli to nie tajemnica, cóż to za zagadkowa choroba? Jeżeli przewlekła to może warto by było uprzedzić kogoś dorosłego, że coś się może stać i co trzeba w takim przypadku robić.
Odpowiedz@Garrett: Też się zdziwiłem, że nikt o niczym nie wiedział, sorry ale moje pierwsze skojarzenie takich objawów u zdrowej osoby też byłoby związane z narkotykami, dopalaczami.
Odpowiedz@HANSEN: A nie z udarem? Utraty czucia, częściowe paraliże itp. to chyba typowe objawy udaru.
Odpowiedz@turin: hansen zna się na dopalaczach, nie na medycynie ;)
OdpowiedzTo może być stwardnienie rozsiane, które atakuje znienacka i różne części ciała.
OdpowiedzHistoria grubymi nićmi szyta. Jeżeli dziecko jest przewlekle chore lub niepełnosprawne, rodzice powinni powiadomić o tym szkołę i zadbać o odpowiednią dokumentację medyczną, również w zakresie ewentualnych ulg (np. zwolnienia z niektórych zajęć). Jakoś nie chce mi się wierzyć, że sobie radośnie olali sprawę, wiedząc, że choroba córki może stanowić zagrożenie dla niej samej lub innych dzieci (np. na wuefie czy korytarzu). Jak dla mnie to fejk.
Odpowiedz@Fisstech: Raz - raczej nie dziecko, skoro dziewczyna ma chłopaka. A druga sprawa - nie we wszystkich placówkach grono pedagogiczne chucha i dmucha na kogoś, kto ma zaświadczenie o chorobie. Burdel zwykle jest taki, że to zaświadczenie pewnie gdzieś leży, w jakiejś szafie, pod stertą papierów.
OdpowiedzRzeczywiście bardzo odpowiedzialne było niepowiadamianie szkoły o poważnej chorobie dziewczyny, a później zdziwienie, że nauczyciele podejrzewali działanie jakichś środków o charakterze narkotycznym. Dziwne też wydaje się uprzedzenie dyrekcji do chłopaka. Bo niby dlaczego? Jaki w tym miała interes? A może to miłość jest ślepa?
OdpowiedzCzyli rodzice wiedza o chorobie corki a corka sama nie? Jest juz dosyc duza na to, zeby miec chlopaka, ale nie na to, zeby wiedziala powiedziec o swojej chorobie? Nie rozumiem...
Odpowiedz@annabel: gdzie tam jest napisane, że córka nie wie o swojej chorobie?
OdpowiedzStudia skończyłem kilka lat temu. Przechodząc przez kolejne szczeble edukacji zauważyłem że zdecydowana większość nauczycieli to wypalone, zmęczone jednostki, które tylko potrafią narzekać. Jakoś Twoja historia mnie nie dziwi. Wręcz jestem wstanie uwierzyć, że faktycznie tak było. I sam ze skutkiem przyznaje że nie mam Byt wielkiego szacunku do nauczycieli... W całym moim cyklu edukacyjnym znam tylko kilku, którzy byli prawdziwymi pedagogami.
Odpowiedz@duzy_minionek: A ja się założę, że byłeś wzorowym uczniem, kulturalnym i chętnym do nauki! Z pewnością wszystkie swoje sukcesy zawdzięczasz jedynie sobie, a wszystkie niepowodzenia były wynikiem kiepskich nauczycieli, którzy w dodatku, nie mając do kogo, narzekali na swoją pracę do Ciebie.
Odpowiedz@doktorek: uczniem byłem przeciętnym, nie wyróżniałem się w żadnym kierunku. Niestety nie pochodziłem ze zbyt bogatej rodziny, ale spora część uczniów np. w mojej podstawówce już tak. Zgadnij kogo faworyzowali nauczyciele? W gimnazjum miałem problemy z ,,kolegami" w klasie, którzy po prostu mnie tłukli - żaden z nauczycieli nie zareagował, wszystko było zamiatane pod dywan. Było minęło. W liceum było już normalnie. A dziś mając 30 lat, znam kilku nauczycieli, mało tego, jedynym z kierunków jaki skończyłem była pedagogika (potrzebna mi jako umiejętność dodatkowa w mojej pracy zawodowej) i wiem jakie jest ich podejście do pracy. My biedni, poszkodowani nauczyciele. Owszem nie zazdroszczę im dzisiejszej młodzieży, ale wiedzieli na co się piszą, mają jedne z najbardziej rozbudowanych praw pracowniczych na rynku pracy, wymagania wielkie ale ich jakość i podejście do pracy mizerne.
OdpowiedzDyrekcja nie wiedziała o chorobie?
OdpowiedzDyrekcja nie wiedziała o chorobie?
OdpowiedzA może też była taka opcja, że ta choroba była długo "nieaktywna" i po prostu objawy nagle się pojawiły po bardzo długim czasie. Mogło też być tak, że dziewczyna nie zdążyła nic powiedzieć na swoją obronę skoro na nią "naskoczyli" nauczyciele. Szok i zaskoczenie bardzo utrudniają logiczne myślenie. Fakt, że brak jakiejkolwiek dokumentacji medycznej w szkole to błąd, jednak nie wszyscy są idealni.
OdpowiedzMoże jeszcze nie ma dokumentacji? Może dopiero ją badają ( kolejki!)? Może to dopiero początek choroby?
Odpowiedz