Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

A'propos historii o dziwacznych wymogów do magisterki: http://m.piekielni.pl/73298 Przypomniała mi się taka…

A'propos historii o dziwacznych wymogów do magisterki: http://m.piekielni.pl/73298

Przypomniała mi się taka historia sprzed lat paru. Studiowałem za granicą. Tu są zupełnie inne relacje, z wykładowcami się do pubu chodzi, dostępni są mejlowo praktycznie o dowolnej porze (nasz potrafił odpisywać na mejle w środku nocy w sobotę) za to wykładów i zajęć jest bardzo mało. 10 godzin w semestrze głównego przedmiotu to nic dziwnego - po prostu tu student jest od tego, żeby studiować, a nie od tego, żeby został nauczony. Zajęcia są po to, żeby go naprowadzić, a nie po to, żeby mu wszystko wyłożyć.

Pewnego dnia jednak trafiła się doktorantka z Polski. I to było takie miłe przypomnienie dlaczego fajniej jest studiować za granicą niż w kraju (w kraju też studiowałem, więc mam porównanie).

Otóż jak sie okazało na pierwszych zajęciach pani doktorantka nie ma bladego pojęcia o temacie, w którym będzie prowadzić zajęcia. Co zrobiłby szanujący się człowiek, gdyby się już tak dziwnie zdarzyło (jakoś nigdy się tak podczas moich studiów nie zdarzyło, bo prowadzący zwykle byli ekspertami w swoich dziedzinach). Siadłby i się douczył, nie?

Otóż nie. Pani doktorantka z Polski wymyśliła, że ma ludzi od tego. I ogłosiła, że od następnych zajęć kolejne pary będą przedstawiać krótkie, 15 minutowe referaty na zadany przez nią temat.

Na początku kolejnych zajęć zapałała oburzeniem, bo dziewczyna która miała jako pierwsza referat przyszła na zajęcia ubrana normalnie, czyli w bojówkach i koszulce na ramiączkach, stanęła z jedną ręką w kieszeni i zaczęła mówić o tym, co pokazywało się na prezentacji.

Pani doktorantka przerwała jej i przez ponad pół godziny (przypominam, 10 godzin zajęć w semestrze, czyli pięć procent czasu!) mówiła o tym, że ona sroce z pod ogona nie wypadła, ona się domaga szacunku, że na taką prezentację to się trzeba przyzwoicie ubrać, faceci koszula i krawat, kobiety garsonka i spódnica za kolano (przypominam: to jest kraj, w którym nawet na egzaminy się chodzi ubranymi jak kto chce, bo tu się ocenia za wiedzę a nie za strój). Ludzie się na nią patrzyli jak na jakieś UFO i generalnie nie bardzo wiedzieli jak się zachować. Ja nie wytrzymałem jak zaczęła demonstrować w jaki to sposób taka kobieta w garsonce powinna stać, ustawiać się nieco bokiem, jedna noga lekko ugięta, nogi razem... Ręce mi opadły, szlag mnie trafił i postanowiłem być piekielnym i zapytałem, co mi zrobi jak przyjdę na swoją prezentację tak, jak jestem ubrany dzisiaj (a miałem akurat jaskrawą koszulkę z wielkim trollface). Pani doktorantka się zapowietrzyła i powiedziała, że nie dostanę zaliczenia. Zapytałem ją wtedy, czy jest świadoma, że to nie od niej zależy, bo egzaminy tu są pisemne, nadzorowane zewnętrznie a prowadzący zajęcia nawret nie mają być prawa obecni na sali w czasie egzaminu...

Panią doktorantkę zatkało zupełnie. To było nie dość, że bezczelne, to jeszcze nie wiedziała co ma odpowiedzieć. W końcu wydukała, że ona tu zna kogo trzeba i jeszcze zobaczę. Cała klasa w szoku, patrzą sie na siebie, nie wiedzą czy dobrze usłyszeli (takie groźby że ktoś kogoś uwali dzięki znajomościom to są tu rzeczy niesłychane). Ja zapytałem, kogo dokładnie zna, bo ja jestem na czwartym roku i chyba już z każdym profesorem na wydziale piłem, a ona dopiero co przyjechała i jakoś udało się rozładować atmosferę obracając sprawę w żart. Pani doktorantka jednak musiała postawić na swoim, więc powiedziała, że "ona mi się przyjrzy dokładnie jak będę miał prezentację żeby sprawdzić, czy traktuję ją z odpowiednim szacunkiem, bo jej się jako wykładowcy należy". Na szczęscie kumpel z którym robiłem prezentację był trollem niezgorszym ode mnie, więc ponieważ tematem były Ukraina i Białoruś przygotowaliśmy bardzo dobrą prezentację z mnóstwem slajdów, było ich bodaj 40. Z czego na jakichś dziesięciu były jakieś idiotycznie błazeńskie zdjęcia Łukaszenki kopiącego kartofle a kolejnych piętnaście to były cycki aktywistek z Femenu. Cała klasa miała ubaw, pani się nic nie odzywała przez całą prezentację.

Z egzaminu oczywiście dostałem A, bo pani doktorantka nie miała nic do powiedzenia, afery nie chciało mi się robić, ale ktoś widać zrobił, bo z tego co wiem, pani doktorantka w przyszłym semestrze już żadnych zajęć nie prowadziła...

A magisterkę? Magisterkę wydrukowałem sobie w domu na swojej własnej drukarce na najtańszym papierze i zaniosłem do zbindowania. Wymogi były mniej więcej takie:
- nie można oddawać luźnych kartek, musi być zszyta, zbindowana lub trwale spięta
- ma być strona tytułowa wedle wzorca
- ma być "czytelna" czcionka nie większa niż X i nie mniejsza niż Y.
- ma być półtora albo podwójny odstęp między wierszami
- praca ma być wydrukowana jednostronnie.

I tyle. Pani w "dziekanacie" nie mierzyła, bo się pracę wrzucało po prostu do wystawionej skrzynki. Brawa też nikt nie bił. :)

studia zagranica

by Tenzprzeciwkacomakotairower
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Malibu
16 16

Ja na polskiej uczelni też złożyłam magisterkę wydrukowaną na własnej drukarce, oprawiłam tylko profesjonalnie, w miękkie okładki :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 17

Wydaje mi się, ze wielu promotorów zostało zredukowanych do roli korektorów. Jakie to żenujące, że wykładowca omawiając pracę intelektualną jaką jest magisterka skupia się na tym czy praca ma spacje zamiast tabulatora. No po prostu kretynizm

Odpowiedz
avatar MyCha
15 19

@maat_: Akurat używanie kilkukrotne spacji zamiast tabulatora to jest własnie kretynizm ale o to wykształcony człowiek składający pracę dyplomową powinien sam zadbać bez konieczności udziału w tym promotora. A rolę korektora powinien pełnić współlokator/rodzeństwo/ktokolwiek skory do pomocy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 11

@MyCha: Tez tak myślę, ale nawet praca pisana ręcznie powinna być przyjmowana, z jakiej racji ma to dyskwalifikować jej wartość intelektualną

Odpowiedz
avatar MyCha
5 7

@maat_: Z takiej racji, że ciężko pracę pisaną ręcznie przepuścić przez system antyplagiatowy. Dodatkowo żyjemy w XXI wieku, po co przepisywać pracę ręcznie kilka razy, dla promotora, recenzenta, dziekanatu i może kopia dla siebie skoro można to zlecić drukarce.

Odpowiedz
avatar tvh
7 11

U mnie (UŚ) też było normalnie, podali wymogi, w tym: co na stronie tytułowej, rozmiar nawiązujący do normalnego maszynopisu (rozmiar czcionki, rozmiar marginesu 25mm), ilość stron nie mniej niż X i nie więcej niż Y. Spis treści, itp. Okładki dowolne czy to bindowane czy to zszywane. Nikt nie mierzył przy odbiorze.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 38

@zapomnijomnieszybko: Bzdury totalne. To nie jest publiczne wystąpienie. Grupa spotyka się cały rok ubrana normalnie, ale jak ktoś ma stanąć na środku i coś powiedzieć, to ma się stroić jak szczur na otwarcie kanału. Dobre. Taka sztywność jest możliwa do wymyślenia tylko na uczelniach post-socjalistycznych.

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
1 13

Ale wiesz, jest jeszcze coś takiego jak obyczaj. Na konferencję naukowa nikt w dwie nie pojedzie ale zajecia na niszowym kierunku w grupie 15 dobrze znających się osób to jednak chyba trochę coś innego jest. Do tego jak mówimy o kulturze to jest jeszcze coś takiego jak dostosowywanie się do lokalnych zwyczajów. No i jeszcze nie wspomnę o tym że pani była zatrudniona do nauki konkretnego przedmiotu a nie wykładów z dress code'u.

Odpowiedz
avatar Fisstech
7 19

@Tenzprzeciwkacomakotairower: Trzymanie ręki w kieszeni podczas rozmowy z inną osobą jest generalnie uznawane za niegrzeczne. Może być ok, kiedy pijesz sobie z kumplami piwko na grillu, ale nie wtedy, kiedy wygłaszasz referat na uczelni, a więc miejscu, w którym powinny obowiązywać jednak nieco wyższe standardy, niż w knajpie.

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
0 16

@Fisstech: NIe w kulturze anglosaskiej. W kulturze anglosaskiej w ten sposób się demonstruje luz. U mnie na przykład w pracy jak właściciel firmy wpada do biura z ręką w kieszeni to znaczy, że wpadł zobaczyć jak nam leci. Jak wpada "uprzejmie" to wiedz, że coś się dzieje.

Odpowiedz
avatar Fisstech
7 15

@Tenzprzeciwkacomakotairower: Możesz podać mi źródła, z których wyczytałeś, że trzymanie ręki w kieszeni podczas wystąpienia na uczelni jest elementem kultury anglosaskiej? Bo moje doświadczenia w uczeniu się za granicą niczego podobnego nie zarejestrowały.

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
-1 7

@Fisstech: Czy mam też podac źródła, z których wynika na przykład, że w Szkocji często pada deszcz? :) Bo może jak byłaś akurat w Szkocji to nie padało... ;-)

Odpowiedz
avatar Fisstech
2 8

@Tenzprzeciwkacomakotairower: To Ty twierdzisz, że lekceważenie rozmówcy jest elementem kultury anglosaskiej. Podaj źródło, w którym to wyczytałeś, bo to nie jest tak oczywiste, jak tamtejsza pogoda - skądś musiałeś się tego dowiedzieć. Czekam.

Odpowiedz
avatar turin
2 4

Hmm.. ja studiowałem w Polsce, a Twój opis studiów (a przynajmniej podejścia uczących) bardzo dobrze pasuje do moich.

Odpowiedz
avatar inga
1 1

@turin: Pasuje do tych, które ja kończyłam, ale już nie do tych, na których wykładam. Chcieliśmy na nowym kierunku wprowadzić podobny system - student pracuje indywidualnie pod kierunkiem wykładowcy, uczy się wyszukiwać i selekcjonować informacje, tworzy się relacja mistrz-uczeń. I co? Studenci przychodzili z pretensjami, że mają za mało zajęć, ale na konsultacje z wybitnymi fachowcami nie przychodzili, prace pisali "na odwal się", bo przecież nie będą na to poświęcać więcej czasu niż to absolutnie konieczne. I mieli pretensje, że "uczelnia ich nie nauczyła". W kolejnym roku trzeba było zrobić "szkółkę", ustalić dokładny harmonogram pisania prac i wprowadzić obowiązek uczestniczenia w konsultacjach.

Odpowiedz
avatar Katka_43
16 36

Co do ubrania studentki, przesada, to tylko prezentacja. Natomiast wykład na temat dobrych manier bardzo się studencinie przydał. Szkoda, że jeszcze gumy nie żuła.

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
0 16

Forma wykladu w stylu "już na wam pokaże kim ja jestem buraki, cieszcie się że po rękach mnie nie musicie całować" wskazywała na to, że to akurat nie studentka potrzebowała doksztalcic się w dziedzinie tego jak dostosować swoje zachowanie do powszechnie przyjętej konwencji....

Odpowiedz
avatar konto usunięte
21 25

Zgadzam się z kilkoma przedmówcami. Podczas studiów miałam do przygotowania bardzo dużo prezentacji, na niektórych zajęciach grupa wręcz była zachęcana do komentowania mojej postawy, trzymania rąk itd. Wtedy też myślałam, że to zwalanie pracy przez leniwych wykładowców, a teraz za to dziękuję, bo nie mam żadnych problemów z prezentacjami w pracy, gdzie stress i wymogi są dużo większe (a pracowałam na stanowisku specjalistycznym w Polsce i w krajach Europy Zachodniej- ubiór tu jest dużo bardziej formalny niż w Polsce a ogólne zasady prezentacji takie same)

Odpowiedz
avatar Strzyga
0 6

@helena: brawko.

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
-3 17

@Massai: Moze ja jestem dziwny ale dla mnie sztywność, drętwość i zachowywanie się w sposób oficjalny leży na przeciwnym biegunie niż bycie naturalnym.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 15

@Tenzprzeciwkacomakotairower: I właśnie tego trzeba się dobrze nauczyć, żeby nie stać sztywno jak kołek podczas wystąpień publicznych, ale też nie garbić się, nie dukać, nie mówić żując gumę itd.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

@Tenzprzeciwkacomakotairower: z historii wynika, że dla niektórych jednak to nie jest takie cozywiste.

Odpowiedz
avatar leon32167
3 5

@Tenzprzeciwkacomakotairower: jeśli dobre wychowanie i kultura osobista są dla Ciebie takie nienaturalne to mam dla Ciebie smutną wiadomość: Pomimo ukończenia wyższej uczelni nadal jesteś chamem. :(

Odpowiedz
avatar Czarnechmury
3 5

jak ktoś ma drukarkę to sobie wydrukuje w domu. U mnie do dziekanatu idzie praca w miękkiej oprawie, dwustronna. Promotor dostaje jednostronną w twardej lub miękkiej kto co woli ( na licencjacie powiedziała że wszystko jedno)i recenzent drugą taką samą. Można sobie na pamiątkę w twardej wydrukować, ładną i elegancką. Nikt mi nie mierzył linijką marginesów. To wina dziekanatu nie promotorów. Referaty u mnie to norma, zwłaszcza jak prowadzą zajęcia doktoranci. Zjawisko zaobserwowane dopiero na magisterce, licencjat były jakieś prezentacje trwające 10 - 20 minut, reszta należała do doktoranta. I też mi się wydaje, że prezentując coś ( nie chodzi o ubiór) powinno się zachowywać jakąś kulturę. Na piwa chodziłam, niektórzy chodzą ogólnie, ja raczej nie z tych bratających się, ale wiem, że sporo osób zna się z wykładowcami dość dobrze. Na maile odpisują nawet o 4 nad ranem, komentują na fejsie fotki itp. WIadomo, że są tacy co mają ściśle określone godziny, ale jest ich mniej.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
15 31

Nie wiem co jest bardziej żałosne: tekst doktorantki o uwalaniu i znajomosciach czy przechwalanie się tym z kim z wykładowców się piło.

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
2 16

To nie jest przechwalanie się. Po prostu jak ktoś mówi "ja znam profesira C." to się odpowiada zgodbie z prawdą "wszyscy znają, bo po każdym piatkowym wykładzie on od lat zaprasza do pubu".

Odpowiedz
avatar vonflauschig
17 17

Nie wiem, gdzie autor studiował, studiowałam jednak również w Polsce i za granicą. Faktem jest, że na egzaminy możesz przyjśc ubrany, jak chcesz, ale wymagania odnośnie prezentacji są dużo wyższe, niż w Polsce. Nie trzeba mieć garsonki, ale ubiór do wystąpień publicznych i pół-publicznych wałkowaliśmy na kierunku medycznym do znudzenia. To samo z pozycją, układem rąk, budową prezentacji, układem slajdów. Musze przyznać, że nigdy tego nie żałowaliśmy. Tu nie chodzi o piekielność, a o szacunek do słuchacza i takie zbudowanie wystąpienia, żeby słuchacz wiedział, o co chodzi, nie zasnął i nie miał wrażenia, że referent ma go w poważaniu.

Odpowiedz
avatar archeoziele
10 10

@vonflauschig: Kiedyś miałam zajęcia (jeszcze w liceum) z wykłądowcą ze szkoły aktorskiej. Zajęcia dotyczyły właśnie wystąpień. Facet udowodnił nam dobitnie że równie ważne co się mówi jest to, jak się mówi. I to nie tylko chodziło mu o układ tekstu czy dykcję ale właśnie całą "mowę ciała", nawiązywanie kontaktu z słuchaczami.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 13

No i to jest odpowiedź dlaczego polskie uczelnie są lepsze od zagranicznych, szczególnie takich w zimbabwe czy usa.Oprawa prac i ubiór uczą kultury i szacunku do nauki i innych ludzi tacy magistry z pracami kopiuj - wklej zszytymi dziurkaczem i zawiniętymi w gazetę, kontra elegancki pan w garniturze, praca w miękkiej oprawie, czytelna, ładna - jak cię widzo tak cie piszo wieśniaku z mgr.

Odpowiedz
avatar Rollem
-3 5

@thebill: W ten sposób zamiast pisać ten komentarz na klawiaturze podłączonej do komputera musiałbyś czekać aż w końcu wszyscy przestaną opisywać i ładnie pakować wypracowania nt. "budowa kalkulatora", ale jednak tak nie jest i oddaje się te jakże okropne, niechlujne, złe i rakogenne prace na temat budowy akceleratorów cząsteczek na brzydkich, białych i cienkich kartkach A4, w dodatku bez żadnych opraw. Baa, często nawet jako jakiś głupi "plik tekstowy" na komputerze.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 9

@Rollem: Być może masz rację, ale to kwestja wychowania i kultury, ja staram się robić wszystko jak najlepiej, wolę kartkę a4 niż papier śniadaniowy lub toaletowy do pisania tekstu, być może treść ta sama, ale... W końcu na yntelygenta trza mieć nie tylko wiedzę ale i poczucie estetyki i odrobinę taktu. Za moich czasów studia nie były dla wszystkich, i teraz wiem dlaczego.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

@Tenzprzeciwkacomakotairower: To nie takie proste. Doktorantka mogła nie mieć bladego pojęcia o dziedzinie z której prowadziła wykład. Doktorant ma do wyrobienia X godzin dydaktycznych, Promotor rzuca temat doktorantowi, nie rzadko dzień wcześniej i... doktorancie daj se radę. Fajnie jest gdy temat wykładów jest zbliżony do zainteresowań doktoranta. Ale... może kiedyś spróbujesz?

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
-3 7

The Bill : skąd wiesz, że nie spróbowałem? :) ale tak, doktorant ma do wyrobienie x godzin zajec, gdzie x równa się 20 (nasze seminarium i pokrewne na sąsiednim kierunku). O temacie się aplikujac o stanowisko czyli jakieś rok wcześniej. Mimo tego nasza pani doktoryzujaca się (nieco zmienie specjalizację) w geografii politycznej, a ściśle rzecz mówiąc w tym, jak po wojnie na Bałkanach rozkładają się linie narodowosciowe w kilka lat po podziale Serbii i Czarnogóry na dwa osobne państwa nie wiedziała o tym że to miało miejsce i twierdziła że Czarnogóra się wcale nie oddzieliła tylko nazwa państwa się zmieniła z Jugosławii na bosnie i herzegowine i "dlatego nam się wydaje, że to dwa osobne państwa". Takiego rzędu to były babole.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@Tenzprzeciwkacomakotairower: Fakt, lecz podział na bałkanach jest sztuczny i umowny, jedno miasto opanowane, oflagowne przez bośniaków, następne przez serbów , mieszanina totalna. Dodatkowo brak porozumienia głównie ze względów religijnych i etnicznych to mieszanina wybuchowa sama w sobie. Drugi rok będzie gorszy ;) 80 godzin.

Odpowiedz
avatar Strzyga
23 25

Studiowałam za granicą, pracuję za granicą - wiem, to się wypowiem. Z mojego doświadczenia tutejsze podejście studentów do studiów jest żenujące. Kompletny luz na linii student-wykładowca, niskie wymagania jeśli chodzi o codzienny wysiłek umysłowy i nastawienie żaków... Na mojej alma mater normą było uderzenie do lektora podczas przerwy/ w pubie na kampusie i teksty tylu "Dobra Bob, to ten esej ci podrzucę 2 dni po terminie bo jadę na wycieczkę/ kot mi umarł/ nie mam weny/ nie chce mi się". Na zajęcia przychodziły laski w porozciąganych legginsach, rozkłapanych uggach i poplamionej bluzie od dresu, bo to tylko zajęcia. A nie studiowałam na jakiejś trzecioligowej uczelni, a wręcz przeciwnie. A potem lezie taki eks-student do prawdziwej pracy, i rzeczywistość go kopie w dupę, bo trzeba się ubrać w białą koszulę i nie międlić gumy w pysku, jak się rozmawia z CEO. Pomijając już to, że nie chce mi się wierzyć, że twoja uczelnia zatrudniła kompletną ignorantkę...

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
-5 9

To musiała być jakaś dziwna ta uczelnia. Na mojej eseje się oddawalo nie wykładowcy ale do dziekanatu, aninimowo, oceniane były dwukrotnie przez wykładowce i człowieka z zewnątrz. Spóźnienia się, nawet usprawiedliwione, wpływały źle na oceny.

Odpowiedz
avatar Strzyga
8 8

@Tenzprzeciwkacomakotairower: nie dziwniejsza niż twoja, na której najwyraźniej zatrudniali doktorantów bez sprawdzania ich wiedzy merytorycznej. I nie napisałam że oddawało się prace do rąk własnych. Można było uderzyć bezpośrednio do wykładowcy, jeśli się przewidywało obsuwę z doręczeniem eseju na czas.

Odpowiedz
avatar Vesania
10 10

Pisałam pracę magisterską na polskiej uczelni i wymogi były trzy - wzór strony tytułowej, trwałe złączenie kartek, druk obustronny. Nawet nie mieliśmy żadnego nakazu odnośnie marginesów, co do interlinii i czcionki, pisaliśmy w ten sposób, jaki obowiązywał na uczelni przy oddawaniu wszystkich prac pisemnych. Nikt niczego nie mierzył przy oddawaniu. Zdecydowana większość wykładowców również chętnie kontaktowała się mailowo, duża część zresztą była bardzo otwarta na studentów. Niemniej, cieszy mnie, że zajęcia nie upływały w nastroju karczemnym - pewne wymogi co do manier i zasad zachowania w określonych sytuacjach zdecydowanie uczą ogłady i przydają się na przyszłość. U opisanej przez Ciebie doktorantki były oczywiście piekielności, ale zwrócenie uwagi studentce wygłaszającej referat z ręką w kieszeni było jak najbardziej uzasadnione, choćby przez wzgląd na szacunek do słuchaczy, który wyraża się również postawą.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 7

Jak ktoś jest zatrudniony do wykładania konkretnego przedmiotu, a zamiast tego zajmuje się udzielaniem niezamawianych porad dot. ubioru, to zwyczajnie nie powinien mieć zapłacone.

Odpowiedz
avatar doktorek
8 8

A mnie śmieszy jak ktoś nazywa dobrą prezentację, która zawiera 40 slajdów! To świadczy o tym, że kompletnie nie zna zasad tworzenia prezentacji. Na 15 minutowa prezentację 40 slajdów? Widzę, że kolega uznaje bylejakość za ideał. Działania doktorantki, która chciała Was nauczyć szacunku do innych, ale też do Waszej własnej pracy (chciała byście potraktowali tę pracę nie jako coś co się odwala, by mieć z głowy, ale byście wykonali to tak jakby to było coś ważnego) potraktowaliście jako zamach na Waszą źle pojętą wolność do bylejakości. Prowadzący ma prawo ustalać sposób wykonania zadania, jeśli uważa, że nauczy Was to czegoś pożytecznego (choćby szacunku do słuchaczy, odnalezienia się w sytuacjach oficjalnych). Mógłby nawet Wam polecić prezentować to w strojach z epoki wiktoriańskiej, gdyby to jego zdaniem miało rozwijać jakieś Wasze kompetencje.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

Doktorantka może trochę przeginała z tymi ścisłymi wymogami w sprawie ubioru ale miała trochę racji. Wielu wykładowców zwraca uwagę na odpowiedni strój. Ręka w kieszeni nie wygląda zbyt poważnie. Jeśli chodzi o ,,znajomości" to zgodzę się - istna piekielność i żenada w jednym.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

Jak wspomnieli przedmówcy doktorantka trochę racji miała jeżeli chodzi o profesjonalizm prowadzenia prezentacji, ale mogła to wyrazić w bardziej profesjonalny sposób niż rzucanie absolutnymi hasłami i powoływanie się na to kogo zna oraz grożenie uwaleniem na egzaminie na którego wynik nie miała żadnego wpływu. To pewnie jedna z tych, które są omijane przez mężczyzn ze wględu na ich paskudny charakter, a obwieszczają całemu światu, że mężczyźni sie boją inteligentnych kobiet. Nie, za taką "inteligencję" ja dziękuję, wolę ludzi na poziomie.

Odpowiedz
avatar InuKimi
2 2

Nie wątpię, że doktorantka była piekielna (i pewnie jeszcze świeżo po obronie doktoratu ;p), natomiast jak dla mnie przyjście na egzamin w zwyczajnym ubraniu rzeczywiście jest brakiem szacunku. Dla wykładowcy i dla innych studentów. Może mam staromodne podejście, ale myślę że czasem warto ubrać się elegancko, że to jednak świadczy o człowieku i jego stosunku.

Odpowiedz
avatar Dankas7
2 2

Komuś tu nadmiar liberalizmu do łba stuknął. Uniwersytet to instytucja naukowa a nie dyskoteka to po pierwsze. Po drugie to podejście "student jest od studiowania" doprowadza ni mniej ni więcej do tego, że student zamiast studiować to imprezuje, a potem z uniwerków wychodzą niedouczeni. Przyjedzie taki na Erasmusa do Polski i zdziwiony że się trzeba uczyć i (sic!) na zajęcia przygotowywać.

Odpowiedz
avatar stanka
0 0

Gdzie te studia?

Odpowiedz
Udostępnij