Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kontynuacja http://piekielni.pl/72577#comments Z perspektywy czasu już widzę, że prędzej, czy później musiało…

Kontynuacja http://piekielni.pl/72577#comments
Z perspektywy czasu już widzę, że prędzej, czy później musiało do tego dojść.

Mruczek zniknął.

Ot tak, po prostu przestał do nas przychodzić. Za pierwszym razem nie było go dwie noce. Pierwsza myśl: "nie ma się czym martwić, przecież to kot, Mucha (moja kotka) też nie raz wykręciła taki numer". Jednak mimo pokrzepiających myśli, ziarno niepokoju zostało zasiane.

Wrócił trzeciego dnia. Głodny niemiłosiernie, jak to on. Tak skakał, że wpadł do miski z wodą. Jeść dostał, wszystko wróciło do normy.

Ale tydzień później znowu zniknął. Jedna noc, dwie, trzy... No nie ma. Po czwartej nocy stwierdziłam, że czas zacząć poszukiwania i to pilnie, bo stanowczo coś jest nie tak. Poszłam do sąsiadki, zwanej u nas potocznie wiejską Rozgłośnią. No i się dowiedziałam...

Patologiczni stwierdzili, że kot się nie będzie po sąsiadach szlajać, tylko ma siedzieć w stodole i myszy łapać (nie mam pojęcia jak go złapali). Od córki Rozgłośni, która kumpluje się z córką Patologicznych, usłyszałam cytat "póki myszy nie wyłapie, żreć nie dostanie". No i siedział sobie Mruczek bez jadła, wody, ni światła słonecznego (!) w tej przeklętej stodole. Raz musiał się wymknąć. Za drugim razem musieli zamknąć go szczelniej.

Co robić... No trzeba coś zrobić. Ale co? Pchać się w to gniazdo os i dać sobie obić twarz za kota? I jeszcze wrócić z niczym? No ale coś kurtka zrobić trzeba! Przecież on nie może tam tak siedzieć, w końcu go zagłodzą!

Poczekałam jeszcze jedną noc, wychodząc z założenia, że wymyślę coś konstruktywnego, lub skubaniec znów ucieknie.

Nie uciekł, ale za to ja wymyśliłam.

Zakupiłam odpowiedni sprzęt, zapakowałam do plecaka i uzbrojona w bardzo ciężki oręż, poszłam z odsieczą.
Przywitali mnie ironicznym, wrednym śmiechem.
- A cóż sąsiadkę do nas sprowadza, hue, hue, hue?
- Chcę waszego kota.
(śmiech)
- No ale my się nie chcemy z nim rozstać...
- Co chcecie w zamian?
- ???
- No nie przyszłam wam go ukraść, chcę go odkupić...
- 500 zł!
- Chyba se jaja robicie, to wasze futro ni hu hu rasowe, a se liczycie, jak za persa.
- Nie chcesz, nie bierz.
- Za ile go kupiliście?
- Za darmo wzielim, bo kuzynce się kotka okociła.
- To sobie weźcie następnego za darmo, wiosna jest, niedługo sezon na kocięta, a za tego ja wam zapłacę. Pomyślcie, interes na tym zrobicie. Kto by chciał wam zapłacić za takiego pchlarza, co się w dodatku tylko po sąsiadach szlaja? Przecież to pierdoła nie kot, tylko do obcej miski leci, reszta waszych kotów do nas nie przyłazi.

Tutaj coś trybiki ruszyły, popatrzyli na siebie znacząco. Zaczęło mnie wkurzać to ich granie na zwłokę, ich kilku, ja jedna, adrenalina wysoka, chcę się jak najszybciej stamtąd ewakuować.

Zdjęłam plecak i wyjęłam przygotowanego asa...
- Proponuję 0,7 Finlandii i trochę słodyczy dla dzieci (Toffifee i dużą paczkę żelków Haribo)
Oczy im się zaświeciły na widok wódki.
- Bierzecie czy nie?
- No tak właściwie, to Adrian jest właścicielem...
- Jest w domu?
- No jest, ale gra...
- Zawołajcie go.

Jeszcze jeden do użerania się. Super. No nic, zawołali, przyszedł.
- Adi, sąsiadka przyniosła fanty na wymianę...
Popatrzył na towar, banan na ryj wstąpił.
- Ale za co to?
- Za twojego kota.
- Dobra, bierz go pani.
Po czym poszli komisyjnie wyjąć Mruczka ze stodoły i został mi on oficjalnie wręczony.

Kurde, wiecie co, od czasu kiedy dostali ode mnie wódkę, nawet mi zaczęli mówić „dzień dobry”. Z wyjątkiem Czarusia, który, och jak fajnie, po prostu się do mnie nie odzywa.

I co by o nich nie mówić, honor mają, kot nie znika.

Teraz wyjaśnię Wam jedną kwestię. Wiem, że ten ich nowy, mały kotek będzie miał przechlapane. Myślałam o tym. Ale wychodzę z założenia, że całego świata nie zbawię, za to jestem odpowiedzialna za to, co oswoiłam. Oswoiłam Mruczka. I Mruczek ma być przy mnie szczęśliwy.

Miło jest znowu widzieć go codziennie na progu domu, drącego japę, że głodny :)

Kotek

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar krystalweedon
21 27

Nastepnego też oswoisz i też wykupisz za 0.7. Nie lepiej zrobic foty wyslac do strazy dla zwierzat czy toz. Skoro psy sa na lancuchu 1.5m(wg polskiego prawa musi być 3m i trzymany na 12h) wiem, że to patologia i nie chcesz tego prawdopodobnie zglaszac, ale wydaje mi się iż to zamkniete koło.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 16

@krystalweedon: Achh... tak po prawdzie, to jest mi żal zarówno zwierzaków, jak i dzieci tamtych ludzi. Ale ich wszystkich przecież nie odkupię za flaszkę. I nadal uważam, że te dzieci nie mają gorzej niż w domu dziecka. A tym starym psom w schronisku nie będzie nic przyjemniej. O ich innych kotach dowiedziałam się niedawno, bo są na wpół dzikie.

Odpowiedz
avatar krystalweedon
9 11

@Candela: pytanie czy zmienia warunki bytowe czy z latwoscia też oddadza bez flaszki komus ze strazy. Nie musza zabierac, a moga postraszyc grzywna. Psy sa szczepione na wscieklizne? Jak nie to sa zagrozeniem dla calej spolecznosci.

Odpowiedz
avatar Iras
7 9

@Candela: Tu pojawia się kilka pytań pod postacią jak dodatkowo są traktowane psy, poza tym, że są na łańcuchu - głównym problemem zwierząt w schroniskach (normalnych - nie takich, któe stanowią umieralnie jak np. Krzyczki) jest ograniczony kontakt z ludźmi. Z twojego opisu rodzinki wynika, że psy tam poza daniem jakichś zlewek do żarcia (jak się komuś przypomni) też kontaktu nie mają. W schronisku w tym momencie jednak pies będzie miał lepiej - nie będzie wisiał na łańcuchu, będzie dostawał jako takie normalne żarcie (jakościowo szajs, ale nawet najgorszy biedronkowy syf będzie lepszy od rozmoczonego w wodzie chleba) szczepienia - i w razie choroby będzie też leczony. No i jakaś szansa (mała, bo mała, ale jednak) na normalny dom. Z kotami sytuacja wygląda "nieco" inaczej - koty schroniska znoszą bardzo źle - dla kota - szczególnie jeśli jest na wpół zdziczały lepiej jest zostawić go na wolności (chyba, że są wyraźnie chore/zagłodzone, czy na zimę zostawiane bez żadnego schronienia)

Odpowiedz
avatar obserwator
0 0

@Candela: Nie odkupisz za flaszkę wszystkiego, ale powiadomić służby możesz, łącznie z Sanepidem - podejrzenie choroby zakaźnej (nieszczepiony pies). Skoro ta "rodzinka" to niereformowalne typy, które nie wiedzą, że kot będzie na myszy polował także wówczas, gdy go odżywiać. Nobla dla twórcy superselektywnego systemu oddzielającego takich głupców od reszty społeczeństwa!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 11

@Fomalhaut: To zależy od zwierzaka. Kot mojej siostry to rozpieszczony spaślak - morderca. Nie przepuści żadnej myszy, szczurowi, wiewiórce... nawet kreta nie oszczędzi. A weź zostaw na stole smalec...

Odpowiedz
avatar Jango_Fett
8 10

@Fomalhaut: bzdury piszesz. Mój najedzony (czy wręcz napisać przeżarty) kot łapie myszy, ptaki czasami jakiegoś kreta przyniesie.

Odpowiedz
avatar Rammsteinowa
8 12

@Fomalhaut: Innym problemem jest to, że myszy i inne stwory często mają multum pasożytów, więc kot tak czy siak będzie chorował albo umrze.

Odpowiedz
avatar krystalweedon
4 6

@Rammsteinowa: dlatego powinno sie czesto odrabaczac. Kot genetycznie jest łowca i bedzie polował i jakbys nie wiadomo jak dobra karme mu dawala to taka myszka czy wroblel bedzie dla niego wiekszym przysmakiem.

Odpowiedz
avatar Czarnechmury
2 4

@Fomalhaut: mój je w domu, dwie miski nawet ma. Stołuje się też u sąsiadów. I w nagrodę przynosi prezenty, a to myszka to krecik. Nie zje ale złapie. To samo kocice sąsiadów, co je wypuszczą na pole to polują na łąkach.

Odpowiedz
avatar jedendwatrzy
-1 3

@Fomalhaut: moje kocisko, choćby głodem przymierało, na nic nie zapoluje. póki się rusza, można się pobawić, ale żeby jeść? fe.

Odpowiedz
avatar Rudziszcze
1 1

@Fomalhaut: Mam trzy koty. Razem jedzą więcej, niż ja, zdecydowanie, ale w żadnym wypadku nie przeszkadza im to w przynoszeniu mi CODZIENNIE przynajmniej jednej myszy/ptaka/jaszczurki. Przy okazji, te ptaki to raczej dorodne gołębie, moje koty natomiast są z tych małych, nie wiem jak one to robią.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
4 8

Historyja wielce wdechowa, a czy Finlandia, czy z czerwona kartka, nabyc miauczacego przyjaciela dozywotnego za flache wody - to poldarmo. Nie pozalujesz.

Odpowiedz
avatar takatamtala
8 10

@ZaglobaOnufry: Przesadziła z tą Finladią. Wino Patyk też pewnie by dało radę.

Odpowiedz
avatar ruuda25
-1 5

Przy następnym kocie nagraj i zgłoś anonimowo do prokuratury handel zwierzętami bez zarejestrowanej hodowli jest karalny.

Odpowiedz
avatar krystalweedon
2 2

@ruuda25: z tego co ja rozumiem to autorka proponowała wykup(to tez jest karalne), a mi sie wydaje, że te 500zł to było sie na odwal sie po to aby dała sobie św.spokoj.

Odpowiedz
avatar jass
0 0

@ruuda25: Poważnie? A nie jest tak że to dotyczy tylko zwierząt rasowych, w dodatku zarejestrowanych w konkretnych stowarzyszeniach i kary nakładają właśnie te stowarzyszenia?

Odpowiedz
avatar krystalweedon
0 0

@jass: na handel zwierzetami musisz miec pozwolenie i odprowadzic podatek.

Odpowiedz
avatar jass
0 0

@krystalweedon: a to nie dotyczy tylko sprzedaży ciągłej, a nie okazjonalnej?

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
5 11

Ludzie, głodny kot nie będzie łapał myszy z głodu! Będzie chodził i żebrał po sąsiadach. Ile razy i w ilu miejscach już to widziałem. Koty łapią myszy dla frajdy, jak są zadbane i nakarmione to pilnują 'swojego rewiru'. Fakt, że śpią albo inaczej się lenią przez 75% czasu, ale myszy łapią dla samej satysfakcji.

Odpowiedz
avatar slothqueen
0 2

@PiekielnyDiablik: eee... nie bardzo wiem, jak miałoby wyewoluować zwierzę, które bierze się za zdobywanie żarcia dopiero wtedy, gdy jest najedzone o_O głód ma to do siebie, że motywuje, i dopóki kot nie jest skrajnie wygłodzony (bo np. ktoś go zamknął w miejscu, gdzie NIE MA nic do upolowania, jak to było w historii), głód mu bardziej pomoże niż przeszkodzi. wola przeżycia zrobi swoje.

Odpowiedz
avatar Shineoff
7 7

Zaczipuj kota! Jak Ci ktoś go zabierze (albo się zgubi, przecież to kot wychodzący) to telefon na policję albo straż, każdy weterynarz ma czytnik czipów, jak czip zapika, że to Twój zwierzak to nie ma szans żeby Ci nie oddali. Jakby się kiedyś np. zgubił i znalazłby go ktoś odpowiedzialny to u weterynarza od razu dowie się czyj to kot i do Ciebie zadzwonią. A co do wiejskich warunków trzymania zwierząt - są różne sytuacje, jednak większość rolników jakich znam dobrze traktują koty i psy. Może nie dostają one najwyższej jakościowo karmy, ale głodne nie chodzą, na łańcuchach nie siedzą, obroże przeciwkleszczowe mają i generalnie są dość zadbane. Więc Patole to jakiś niereformowalny przypadek, faktycznie szkoda zwierząt i ich dzieciaków.

Odpowiedz
avatar Jasiek5
-3 3

Co to znaczy "I Mruczek ma być przy mnie szczęśliwy". Czytając Twoją historię, sam będąc "kociarzem" już teraz wiem, że Mruczek przy Tobie jest szczęśliwy. Ja powiem tak: naszego kota Macieja nie ma już z nami. 7 maja minęło 5 lat od dnia kiedy Maciej odszedł do Kociego Raju, a ja tęsknię za nim mimo tego że z badań wyszło na to że na kocią sierść mam uczulenie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

Kupiłaś mnie w całości, koTeo jest ci wdzięczny i niech ci Bozia w kotach wynagrodzi c:

Odpowiedz
avatar obserwator
1 3

W sumie to dużego kota, nakrapianego, też kupiłaś. Mruczka proszę ode mnie uściskać!

Odpowiedz
avatar InessaMaximova
-1 1

Na myśl przychodzi mi jedno słowo. EPICKIE. Po prostu geniusz!

Odpowiedz
Udostępnij