Z grodu Kraka zasłyszane przed chwilą:
Kelner rozmawia z obcokrajowcem. Obcokrajowiec pyta o wielkość kawałka ciasta.
Kelner woła kelnera:
- Stasiek, jak to jest po angielsku wielki?
- Big.
-To duży, a ja chcę powiedzieć mu, że ten kawałek jest wielki no.
- In dick big.
Widząc minę obcokrajowca i umiejętności angielskiego kelnerów, zacząłem się śmiać jak wariat.
Floriańska
Jaki język urzędowy mamy w Polsce?
OdpowiedzJeśli pojedziedz do Norwegii, to dogadasz się w knajpie po norwesku?
Odpowiedz@Morog: Może jesteś poliglotą, który dogada się wszędzie ale otwórz oczy wreszcie i zdaj sobie sprawę, że nie każdy ma taki talent i czas na naukę języka każdego kraju który chce zobaczyć. A tak na poważnie. Wystaw swój szanowny nos poza granicę Polski i spróbuj zamówić jedzenie w knajpie, zameldować się w hotelu i zrobić zakupy bez znajomości lokalnego języka. Od razu przestaniesz pieprzyć tego typu farmazony.
Odpowiedz@MyCha: Po angielsku też się da w większości przypadków, albo po niemiecku i nie mam na myśli tylko Europy. Trochę nie rozumiem Twojego komentarza o koniecznej znajomości języka lokalnego.
Odpowiedz@GlaNiK: Mój komentarz odnosi się do wypowiedzi, że językiem urzędowym w Polsce jest polski. W drugim akapicie sugeruję jego autorowi aby sam postawił się w pozycji turysty w obcym kraju. Powinny mu się otworzyć oczy bo raczej nie chciałby tak spotkać kogoś ze swoimi poglądami. Bo wątpię aby był wstanie się dogadać wszędzie. Ja za granicą zawsze najpierw próbuję po angielsku, potem na migi. Zdarza mi się również pomagać obcokrajowcom w Polsce.
Odpowiedz@Morog: Teraz znajomość angielskiego to chyba podstawa. Tym bardziej w tak turystycznym mieście, pracując jako kelner, wypadałoby znać angielski co najmniej dobrze. Rozumiem, że Ty albo nigdy nie byłeś zagranicą, albo znasz wszystkie języki i w każdym kraju porozumiewasz się tamtejszym językiem urzędowym.
Odpowiedz@MyCha: Chociaż w naszym kraju językiem urzędowym jest język polski, to oprócz niego, głównie w Polsce, używa się jeszcze czterech innych języków. Są to: cieszyński [śląski], kaszubski, polski język migowy, romani (Polska Roma).
OdpowiedzTo coś jak: ,,I feel train for you...'', fajnie. Teraz wychodzi bokiem brak znajomości chociaż jednego języka obcego.
Odpowiedz@Waldas: Ponglish na całego.
Odpowiedz@Waldas: I tower you!
Odpowiedz@Waldas: Ponglish to często odstawiają osoby wracające z kilkumiesięcznej emigracji. Ej, looknij no przez windowa na naszego cara bo jakiś alarm here wyje!
OdpowiedzAni Mru Mru mieli skecz na podobny temat! "List do Pippy" czy jakoś tak.
OdpowiedzSugerowanie że w krakowie gdzie wiekszosc to turysci z anglii na dwoch kelenerów zaden nie bedzie potrafil powiedzieć po ang.. WW opie
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 maja 2016 o 12:09
@SirVimes: pracowałam w galerii krakowskiej. Centrum miasta, w porywach więcej obcokrajowców niż Polaków w sklepie, przeważnie zostawiali u nas spore pieniądze, zwłaszcza turyści z Norwegii. Oprócz mnie w sklepie pracowało jeszcze 9 osób - wszyscy młodzi, większość to studenci, krakowianie od urodzenia. I NIKT nie potrafił obsłużyć klienta z zagranicy, porozumiewali się gestykulacją i podstawowymi słowami, a jak się zorientowali, że ją potrafię mówić po angielsku, to byłam odsyłana do większości zagranicznych klientów. Też byłam w szoku, ale tak, tak właśnie było.
OdpowiedzByłam niedawno ze znajomymi z Tajwanu w Zapiecku (taka popularna sieć restauracji, szczycą się pierogami). Restauracja nastawiona raczej na obcokrajowców, którzy chcieliby spróbować polskiej kuchni. Żadna z 4 kelnerek nie mówiła dobrze po angielsku...
OdpowiedzJak kuzyn z Ameryki zjechali do ujka w podkarpackie do strzyżowskiego powiatu to jak ino do chałpy wlazł to ujek do mnie: Ty, a powiedz mu żeby się zezuł! No i masz babo placek bo take off your shoes być może oddaje sens ale absolutnie nie oddaje piękna słowa "zezuć się" które uwielbiam na równi z krzypopą, paryją, majzlem i łodbywaniem gowiedzi. Najlepsze było jak się go zapytali ile kosztuje chleb w NY a on nie wiedział bo stołuje się po hipsterskich lokalach i tak z dupy strzelił że 5 dolarów na co wujo pyta "ale kilowy czy półkilowy?".
Odpowiedz@Drill_Sergeant: Ano,ano, ale kilowych ani polkilowych w USA ni ma, bo licza jeszcze na amerykanskie funty i taki funtowy (czyli niespelna polkilowy) kosztowalby z dupy ze dwa dolce (moze odrobinke wiecej).
OdpowiedzŁohohohoho. Nieśmieszne.
OdpowiedzTo jeszcze nic. Spora uczelnia, dużo zagranicznych studentów, pani w bufecie walczy ze swoim słabym angielskim, kiedy jakiś obcokrajowiec chce kupić śniadanie. Kanapka z kurczakiem, chłopak pyta "what's inside?", pani przerażanie w oczach i nagle olśnienie "kitchen" (kanapka była z kurczakiem, chicken, kitchen, jeden pies XD), chłopak zdziwienie na twarzy. Maskując śmiech pomogłam mu z tą kanapką, no ale naprawdę.
OdpowiedzNie jeden pies, a jeden kurczak, chyba, że to jakaś chińszczyzna miała być :D
OdpowiedzJaki pies szczeka? Niedogotowany! (Ani Mru Mru - Chińska restauracja 15 lat później)
OdpowiedzW Warszawie na Dworcu Centralnym, w INFORMACJI, podczas Euro, siedziały co najmniej dwie kobiety nie potrafiące się porozumieć w żadnym języku poza polskim. Być może było ich więcej, ale w przypadku dwóch byłam świadkiem i pomagałam nieszczęsnym obcokrajowcom...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 maja 2016 o 18:34
@Golondrina: Bo niech sie naucza po polsku ci europejscy cudzoziemcy, bo Polska jest w centrum Europy, wiec nikt nie ma obowiazku znac i uzywac jezykow obcych, gdyz punkt obslugi nazywa sie INFORMACJA, a nie INFORMATION. A moze te panie mowily roznymi jezykami, ale ten obcokrajowiec zadnym pasujacym (n.p. po albansku, czy rumunsku)? Pan Nikodem jednak mial racje uwazajac polski za najwazniejszy, a i tak o malo nie zostal premierem.
Odpowiedz@Golondrina: Ostatnio w Madrycie miałam problem z dogadaniem się z ludnością po angielsku, ja do nich po angielsku, oni kiwają głowa ze zrozumieniem i odpowiadają po hiszpańsku. Na początku wydawało mi się zabawne, zirytowałam się dopiero w informacji turystyczno-autobusowej, gdzie podobno pracuje osoba która zna angielski. W hotelu też tylko wybrane recepcjonistki mówiły po angielsku (było ich kilka więc w sumie żaden problem). Pochwalić za to mogę wszelkich pracowników lotniska, jak zachciało mi się kupic znaczki na pocztówki i wypytywałam każdego kto wygląda jak pracownik tego miejsca od sprzątaczek po informację lotniskowa, z każdym dogadałam się bez najmniejszego problemu.
Odpowiedz@Golondrina: Rok 1992. Centrum Stuttgartu, bar McDonalda. Całe pomieszczenie obwieszone plakatami informującymi, że mają jakiś tydzień chiński i rzeczywiście, za kasami sami ludzie o chińskich rysach. Ledwo dukający po niemiecku… O angielskim nawet nie było co wspominać.
OdpowiedzJa trochę nie rozumiem zatrudniania osób w punktach informacji turystycznej, restauracjach, hotelach, które nie znają języka obcego a przynajmniej tak podstawowego jak angielski. Byłam w Szwecji na wyjeździe firmowym i jedną z atrakcji było chodzenie po mieście i zaliczanie konkretnych punktów i zadań. Każdy do kogo podchodziliśmy mówił po angielsku. Od sprzedawcy w mięsnym aż po starsza osobę sprzedającą gazety na ulicy ;) Oczywiście nie wymagam, żeby każdy kelner znał angielski na wysokim poziomie ale chociaż jedna osoba powinna umieć porozumieć się po angielsku.
Odpowiedz"Umiejętności angielskiego" sobie popraw, bo dysonans mam - ich krytykujesz za język ;) PS "Znajomość angielskiego" ;)
Odpowiedz