Byłam w kościele. Ważna okazja, więc na chwilę stałam się przykładną katoliczką, by sprawić siostrzenicy radość.
Pierwsza Komunia Święta to wyjątkowy dzień, z wyjątkową oprawą i wyjątkowym ściskiem w (małym) kościele.
Z powodu tego niemiłosiernego ścisku, stanęłam na dworze, pod głośniczkiem, co by nie pominąć żadnego słowa kapłana, ani wyuczonej kwestii siostrzenicy.
Stoję, słucham i słyszę coraz mniej. Nie, z głośnikiem wszystko w porządku. Tylko puszczone samopas dzieciaki przykładnych katolików stwierdziły, że kościół to plac zabaw. Bieganie, skakanie, wspinanie się na groby(!), zabawa na całego, a rodzice... pochłonięci rozmową. Na Mszy Świętej.
Kulminacja mego, szóstego z kolei grzechu głównego, nastąpiła gdy na oko czteroletni gówniarz zaczął grać na trawie. A, wierzcie mi, natężenie głośności koncertu było odwrotnie proporcjonalne do umiejętności grajka. Cóż miałam zrobić, podeszłam, opieprzyłam, nastąpił spokój. Reakcja rodziców w trakcie reprymendy? Spojrzeli na dzieciaka, uśmiechnęli się i pomachali. Przynajmniej mnie nie zjechali, tyle dobrego.
I kiedy już myślałam, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, bocznymi drzwiami kościoła wyszła mamusia z około trzyletnią córeczką, po czym ściągnęła jej majteczki i... na szczęście tylko jedyneczka. Ale nie gdzieś za rogiem, za drzewem, o niee. To był happening pt. zobaczcie jakie moja córeczka ma piękne podwozie. Każdy w promieniu 20 metrów mógł podziwiać. Kobiety, dzieci, mężczyźni.
Walnęłabym jakieś podsumowanie, głębokie przemyślenie, ale kurde, nic a nic nie przychodzi mi do głowy. Może Wy spróbujcie...
Msza Święta
Podsumowanie to może nie jest, bardziej zapędy wieszcze. Przygotuj się na komentarze krytykujące "Twoją hipokryzję" (pierwsze zdanie historii). Na pewno sporo się trafi ;) A co do samej sytuacji- naprawdę nie rozumiem, dlaczego teraz od ludzi prawie niczego się nie wymaga. Zero poczucia konsekwencji, odpowiedzialności za siebie i własne dziecko, zamiast tego postawa roszczeniowa. Jestem młodym człowiekiem, ale wydaje mi się, że jeszcze kilka lat temu aż tak źle pod tym względem nie było. I zastanawiam się, do czego to doprowadzi.
Odpowiedz@Nikorandil: straszne pytanie zadałeś. Mam jednakże nadzieję, że chamy padną na odtelewizyjną epidemię wkrótce, a zostaną miłe i dobre istoty.
Odpowiedz@dzikaciekawosc: Chciałbym mieć Twój optymizm :)
OdpowiedzPrawdopodobnie większość publiczności to byli katolicy okazjonalni, którzy przyszli do kościoła, bo komunia. Katolicy regularni z tej parafii zapewne starali się pójść na inne Msze.
Odpowiedz@miramakota: Musiałam być na mszy, w której uczestniczył też brat mojego męża, z żoną i trzema córkami w wieki ok.4,8 i 11 lat. To rodzina bardzo katolicka, nie taka pokaz jak autorka, w codziennym życiu starają się przestrzegać tych wszystkich prawideł K.K. (nie bardzo się znam, nie jestem katoliczką od dawna, wiele zapomniałam). Ich dzieci, które powinny już przyzwyczaić się do uczestniczenia we mszy św. zachowywały się skandalicznie. Dopiero zwrócenie rodzicom uwagi poskutkowało.
Odpowiedz@miramakota: Nie jestem katoliczką, ani prawdziwą, ani na pokaz. Po prostu poszłam na nieswoją imprezę, by sprawić bliskiej osobie radość swoją obecnością. Jako, że byłam tam gościem, to starałam się przestrzegać zasad gospodarzy. Póki co, do kościoła nie ma wejściówek, każdy może go odwiedzić, nawet niekatolik. Zakazu nie ma. Więc nie nazywajcie mnie usilnie katoliczką.
Odpowiedz@Katka_43: Szczerze mówiąc. ja nie jestem zwolenniczką prowadzania do kościoła małych dzieci, z moimi synami zaczęłam uczęszczać regularnie dopiero, kiedy byli w wieku szkolnym. Oczywiście, każdy postępuje według własnego uznania, a katolicy niekoniecznie muszą mieć talenty pedagogiczne, więc efekty bywają różne. Sam Jezus nie pozwalał zbytnio dyscyplinować dzieci w Jego obecności, więc i my musimy ćwiczyć się w cierpliwości wobec nich (choć, przyznaję, też jestem zwolenniczką stawiania granic). W moim poprzednim komentarzu chodziło mi głównie o to, że kiedy przychodzi do kościoła ktoś, kogo te obrzędy mało interesują, tym bardziej z dziećmi, które się nudzą, nie czując specjalnego szacunku dla świętości, bo dla niego to żadna świętość, to jest, jak jest.
Odpowiedz@Candela: Cytuję:"na chwilę stałam się przykładną katoliczką", "dzieciaki przykładnych katolików". Użyłam Twoich własnych określeń, o co masz pretensje?
Odpowiedz@miramakota: A, może i tak:)
Odpowiedz@miramakota: Pamiętam, że jak z bratem byliśmy mali (chyba jeszcze przedszkole), to zawsze staraliśmy się "grzecznie wytrzymać" do końca mszy, bo wtedy rodzice prowadzili nas na plac zabaw, a za kościołem był taki naprawdę duży i fajny, z bajeranckimi drabinkami i zjeżdżalniami. Jeśli zachowywaliśmy się nieodpowiednio, to zamiast zabawy była natychmiastowa wycieczka z powrotem do domu. Odpowiednia motywacja potrafi zdziałać cuda! :-)
Odpowiedza ja jestem ta katoliczka nie na pokaz i jak zazwyczaj pelno tutaj bzdur sie opisuje o katolikach i ksiezach tak w to wierze, pierwsza komunia przyciaga cale grono osob, ktore dawno juz nie widzialy kosciola alb po prostu niewierzacych lub innej wiary, rodzicow co ostatni raz byli w kosciele na chrzcie dziecka. Trudno sie dziwic, ze ludzie nie wiedza jak sie zachowac.
Odpowiedz@nursetka: Ja wyznaję zasadę "Jak jesteś w Rzymie, rób to co Rzymianie". To chyba naprawdę nietrudno wymyślić, że w kościele generalnie trzeba siedzieć cicho, ewentualnie śpiewać kiedy inni śpiewają. Rytm klękania / wstawania / siadania też nie jest aż tak skomplikowany do podłapania. Jeśli większość ludzi w kościele spokojnie słucha księdza, to tak właśnie należy robić, a nie na siłę znajdować sobie zajęcia typu zabawa smartfonem. Nudno, bo nudno, ale godzinę chyba każdy może przeżyć (i pisze to osoba, która w kościele pojawia się na chrzcinach / pogrzebach / żeby zrobić mamie przyjemność).
OdpowiedzJa też bywam w kościele dość regularnie, czyli na wszystkie śluby, chrzciny i pogrzeby a poza tym to omijam. I co mnie uderzyło- o ile "niewierzący" w kościele raczej zachowują się w sposób stosowny do miejsca, bo nie chcą nikogo urazić, to "wierzący" są tak znieczuleni na charakter miejsca, że dochodzi pasjami do scenek z historii. Żadna wierząca osoba, z która byłam w kościele nie potrafiła powiedzieć o czym było kazanie, albo co się świętuje na Boże Ciało. Mówiąc o niewierzących mam na myśli normalnych, dorosłych ludzi, a nie nastolatki w okresie buntu i naporu, które przychodzą dla draki.
Odpowiedz@takatamtala: Jeżeli ktoś naprawdę wierzy to nie dopuści się jakiejkolwiek profanacji świętego miejsca.Wiara to coś dużo więcej niż bywanie w kościele nawet co niedzielę (najczęściej dlatego, że tak wypada, bo co ludzie powiedzą itp)
Odpowiedz@ewilek: Dlatego tam jest cudzysłów.
Odpowiedz@takatamtala: Coś w tym jest. Byłam na uroczystościach w kościołach katolickich, protestanckich, cerkwiach, synagogach i nawet meczetach. I zazwyczaj osoby nie związane z daną religią, a będące w świątyni z powodu rodziny, przyjaciół czy współpracowników zachowywały się stosownie do miejsca, natomiast ci wierzący różnie. Wyjątek stanowili muzułmanie. Jest coś mistycznego w sposobie w jaki się modlą.
Odpowiedz@kertesz_haz: mysle ze to chodzi o to, ze muzulmanie musza skoncentrowac sie na tym, aby modlic sie dokladnie wedlug schematu, a w kosciele katolickim to tylko sie siedzi, stoi i kleczy a poza tym obserwuje co sie dzieje a mysli sobie gdzies wedruja.
Odpowiedz@nursetka: ...i powtarza „Ojcze Nasz” i „Zdrowaś Maryjo”. Nawet sam Jezus nie powtarzał tak samo modlitwy zwanej dziś pańską, chociaż zachował jej sens (Mateusza 6:9-13; Łukasza 11:2-4).
Odpowiedzznów bezstresowe wychowanie.. rzadko bywam w kościele, ale czasem się zdarza zawitać na niedzielną mszę- dzieciaki biegają, hałasują, krzyczą, zaczepiają modlących się ludzi, a rodzice mają to gdzieś. jakoś kiedy ja i moi rówieśnicy byliśmy zabierani co tydzień na niedzielną mszę żadne z nas tak się nie zachowywało. mieliśmy być grzeczni i już, a jak któreś się nie zastosowało, to dowolny rodzic wyprowadzał na zewnątrz, żeby powiedzieć parę słów do słuchu. był wstyd i dla dzieciaka i dla rodziców. jakoś wówczas 3-4-5o latki rozumiały, teraz do biedactw nie dociera. i naprawdę nie rozumiem jednego- skoro dziecko nie jest w stanie wytrzymać tych kilkudziesięciu minut spokojnie (poważnie!?), to po co je tam zabierać? to nie jest miejsce do zabaw. Skoro chcesz, żeby dziecko się wybiegało to zamiast do kościoła zabierz je na plac zabaw, tam nie będzie przeszkadzało tym, którzy rzeczywiście chcą uczestniczyć w mszy i coś z niej wynieść poza poruszonymi przez bandę dzieciaków nerwami. czy tylko dla mnie to jest proste?
OdpowiedzZakłócanie spokoju i sikanie w miejscu publicznym jest niezmiernie piekielne niezależnie od okoliczności oraz wyznania sikających... a jednak dałam minus. Sama oznajmiłaś, że do kościła poszłaś tylko po to, by ładnie powyglądać przez godzinę, a komentujesz głębię duchowych przeżyć stojących obok "uczestników" mszy. Po pierwsze: co ma hipokryzja do publicznego sikania? Po drugie: jak możesz szydzić z religijności (czy raczej jej braku) innych, gdy sama robisz dokładnie to samo?
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy: Poszła do kościoła z powodu czyjegoś święta, zachowywała się odpowiednio, nikomu nie wadziła, co więcej, chciała słuchać mszy a nie mogła. > co ma hipokryzja do publicznego sikania? a to, że już sam fakt przebywania w "miejscu uświęconym" zobowiązuje do zachowania pewnych norm, niezależnie od powodu z jakiego się tam ktoś znalazł i tego, czy wierzy, czy nie.
OdpowiedzReligie powinny byc zakazane, bo to zrodlo wszelkiego zla. Przez te wasze wierzenia tylko wojny.
Odpowiedz@jestem: Bardzo ci współczuje.
OdpowiedzOt, z ludzi wychodzi natura, co tam stać na baczność na tresurze - jest impreza, to trzeba siė bawić! A podwozie, hmm, odkąd zaczęto demonizację gaci zaczęły się problemy: wykwit zboków i chodzenie w kocach, co ma wielką przydatność kiedy musisz ugotować żarcie na pustyni i jest +50, ale zerową w miejskiej dżungli, od początku piętnowania gaci wszystko zaczęło być z podtekstem okołogaciowym, kult cycka i handel seksem, przez sex i wszystko dla sexu, który polega teraz na wkładaniu w kakao. Wtf. Czy robię się starym zgredem?
OdpowiedzPamiętam, że mojego brata mama nie brała po prostu do kościoła, nim nie ukończył 3 lat. Bo po co?
OdpowiedzTo w końcu byłaś w kościele, czy na cmentarzu? Bo wspominasz o grobach
Odpowiedz@mala_blondyneczka: Przy niektórych kościołach są cmentarze, lub pojedyncze groby.
Odpowiedz@mala_blondyneczka: Nigdy nie widziałaś przykościelnego cmentarza? Sporo ich się zachowało, zwłaszcza na wsiach.
Odpowiedz"puszczone samopas dzieciaki przykładnych katolików stwierdziły, że kościół to plac zabaw. Bieganie, skakanie, wspinanie się na groby(!)" - macie groby w kościele? "Maszy Świętej" - ze wschodnich świętych to Cyryl i Metody, o Maszy nie słyszałem ;)
Odpowiedz@timo: Dzięki za kreatywne wytknięcie literówki, poprawiłam :) Co do grobów - przy tym konkretnym kościele jest ich kilka. Aczkolwiek nie rozumiem, skąd to zdziwienie, gdyż często przy kościołach znajdują się małe cmentarze.
Odpowiedz@Candela: skoro sama napisałaś " kościół to plac zabaw. Bieganie, skakanie, wspinanie się na groby(!)", to wynika z tego, że są one w kościele, który nie jest placem zabaw. Groby PRZY kościele nie są niczym dziwnym, natomiast Twoja wypowiedź jest niepoprawna logicznie.
Odpowiedz@timo: Ło matko polko... A nie napisałam ci ja wcześniej, że stałam na dworze? Tę swoją osobistą logikę wsadź se między wiersze, bo tego typu czepialstwo drażni mnie jak pokrzywa. A najlepiej, to przyczep się do pierwszego zdania, bo jest tak skandalicznie nielogiczne, jak domówka, którą przenosi się do ogrodu.
Odpowiedz@Candela: To nie jest "moja" logika, tylko logika - po prostu. A że nie potrafisz się nią posługiwać, to jedynie Twój problem. Jak chcesz coś publikować, to naucz się pisać poprawnie. I nie szukaj winnych wokół, skoro jedyna wina jest po Twojej stronie. Żenada, że nawet nie potrafisz się przyznać do błędu.
OdpowiedzA w którym to kraju takie rzeczy się dzieją? Przecież chyba nie w Chrystusie Narodów i Przedmurzu Chrześcijaństwa.
Odpowiedz