Koniec roku szkolnego się zbliża, toteż pozwolę sobie na skomentowanie pewnej placówki, w której przyszło mi pobierać edukację ponadgimnazjalną. Nie chciałam wylewać swoich żalów wcześniej, naiwnie wierzyłam, że to może tylko złe pierwsze wrażenie, że do końca pierwszej klasy będzie lepiej.
Słowem wstępu: szkoła z bardzo wysokim poziomem, najlepsza w mieście i okolicach, zachwalana wszędzie tak bardzo jak to możliwe. Gimnazjalisto, wybierz Nas, wygraj swoje życie! Od września przewinęło się kilka ciekawszych historii zaprzeczających tym wspaniałym legendom. Jedne były mniej, inne bardziej zrozumiałe, lecz całkowicie zabiły mnie dwie perełki:
1. Zachęcona legendami i wspaniałymi reklamami zdecydowałam się zostać dumną uczennicą tejże szkoły. Zgodnie z zainteresowaniami, smykałkami i innymi predyspozycjami wybrałam, iż chcę być w klasie matematyczno-przyrodniczej. Podczas dnia otwartego, jeszcze w czasie wakacji, przedstawiono potencjalnym uczniom ogólny zarys "jak to wszystko u nas działa". Wyglądało to następująco: moja wymarzona klasa licząca 15 osób, połączona z grupą 15 osób z profilu matematyczno-fizycznego. Teoretycznie jedna klasa, jeden wychowawca, różnica tylko w ilości godzin poszczególnych przedmiotów ścisłych, adekwatnie do nazwy profilu.
Niemiłosierna radość w dniu ogłoszenia wyników rekrutacji i wielkie rozczarowanie 1 września.
Nie utworzono mojego wymarzonego profilu z powodu małej liczby chętnych. Tym oto sposobem jestem na mat-fizie, swoją drogą liczącym 32 osoby. Jak uczniom wytłumaczono tę sytuację? "W drugiej klasie i tak każdy z was wybiera przedmioty, których naukę kontynuuje na poziomie rozszerzonym, o co ten płacz? Niedoszły mat-przyr wybierze biologię i chemię i po sprawie." Ostatni rocznik będący na upragnionym przeze mnie profilu w tym roku pisał już maturę. Obecną klasę drugą również oszukano w podobny sposób. Rok rozszerzonej nauki w plecy :')
2. Nadzieja na kontynuowanie nauki chemii pękła jak bańka w momencie, gdy powiadomiono nas, że rozszerzona chemia nie zostanie otwarta we wrześniu 2016, ponieważ miasto nie posiada funduszy na utrzymanie tejże grupy. Większość osób zdecydowała się więc tylko na biologię, rezygnując z drugiego rozszerzonego przedmiotu. W efekcie mamy zbyt dużo chętnych do grupy biologicznej, a części z nich nauczyciele "delikatnie sugerują" wybór innego przedmiotu. Nieistotne, że niezwiązanego z ich planami czy zainteresowaniami.
Tak więc z tego właśnie miejsca chciałabym podziękować "bajecznemu" liceum za pomoc w dążeniu do celów związanych ze studiami czy może nawet przyszłą pracą. A szkoła ma ponoć dawać możliwość rozwoju...
PS. Może ktoś z czytających będzie lub jest w podobnej sytuacji - przede wszystkim nie można rezygnować z marzeń, są przecież prywatne lekcje, byle do matury, najważniejsze to nie tracić zapału!
edukacja
Przecież szkołę można zmienić. A tak z ciekawostek: podobnie się przejmowałam a koniec końców maturę zdawałam z przedmiotów zupełnie innych niż sugerował profil klasy. I przygotowywałam się sama.
Odpowiedz@blaszka: ja zdałam maturę z geografii, a egzaminy wstępne na studia z biologii + biologii rozwoju człowieka, profil w liceum ogólny, fakultatywna geografia + matma(!). Także tymi 'rozszerzeniami' w liceum nie ma się co za specjalnie przejmować.
OdpowiedzZawsze można zmienić liceum. Na "gorsze", ale które da Ci możliwość rozwoju w swoim kierunku. Możesz będziesz musiała trochę nadrabiać, ale z własnego doświadczenia wiem, że jednak bycie na rozszerzonej chemii a samodzielna nauka to zupełnie 2 różne rzeczy :) Chyba, że masz masę samozaparcia, by samodzielnie wszystko rozwiązywać (bo bądźmy szczerzy, nawet jak będziesz miała prywatne lekcje to więcej będziesz musiała sama robić niż jakbyś miała ten przedmiot w szkole).
OdpowiedzPytanie czy to wina samej szkoły, czy sposobu finansowania oświaty, który nie pozwala utworzyć kierunku, bo za mało chętnych w danej szkole.
Odpowiedz@doktorek: Ale jak będzie za mało chętnych, to kierunku studiów też nie otworzą... co w tym dziwnego?
OdpowiedzLiceum to największa pomyłka naszej edukacji, a już takie, które aspirują do miana jednostek "pseudoelitarnych" to w ogóle porażka. Ja wiedziałem, co chcę w życiu robić od małego, więc poszedłem do najgorszego liceum w mieście. Zagwarantowałem sobie tym pewność, że będę miał czas robić to, co chcę. Liceum skończyłem ze średnią około 2.5. Z chemii, biologii, fizyki miałem dwóje - a na maturze z rozszerzeń 98, 90 i siedemdziesiąt coś. Skończyłem medycynę ze średnią ponad 4, a pierwszy rok studiów to była moja najwyższa średnia od czasów podstawówki. Więc jak ktoś idzie do elytarnego liceum, to sam sobie krzywdę robi, i ja bym swojemu dziecku na coś takiego nie pozwolił. A do matur uczyłem się w domu, bo na korepetycje nie było mnie stać. Brązowy Pazdro rozpracowywany metodą prób i błędów to było to, wspominam ten znienawidzony podręcznik z łezką w oku. :)
OdpowiedzZmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 30 maja 2016 o 2:21
@ern: Średnio mi się chce w to wierzyć. Jeśli rzeczywiście jesteś taki dobry, to na poziomie licealnym powinieneś sama inteligencją osiągnąć średnią znacznie powyżej 2,5. Chyba, że te dobre wyniki na maturze i na medycynie są wynikiem katorżniczej pracy polegającej na zakuciu na pamięć bez zrozumienia. W takim przypadku mam nadzieję, że w razie konieczności skorzystania z usług lekarza nie trafię na ciebie.
OdpowiedzO, minusy. Tego się mogłem właściwie spodziewać, bo w tym kraju nikt cie nie poklepie po plecach i nie powie "Dobra robota!". Sprawa do refleksji, na przyszłość. Nie martw się - nie trafisz, bo ja za półdarmo w Polsce pracować nie mam zamiaru. Szkoda mojego czasu i możliwości. Kończę staż i tyle mnie widzieli. Podobnie jak 20% moich kolegów i koleżanek ze studiów. A Polska niech sobie dalej gnije ze współczynnikiem 2,2/1000 lekarzy/mieszkańców, niższym od takich potęg gospodarczych jak Rumunia. Za to zostaje spora liczba moich niedouczonych kolegów, tych "bez spiny, są trzecie terminy". Polecam, u nich wizyta pewnie dostarczy ci wielu emocji. Sprawa do refleksji #2. Katorżniczej? Nie więcej niż inni na tym kierunku, a i prace naukowe się popisało, popracowało w laboratorium, podyżurowało się w wolnej chwili, na imprezę i kino też był czas. Nawet narzeczonej się dorobiłem i zdążyłem porobić certyfikaty językowe. Ba - nawet praktyki za granicą robiłem, i raczej pozostawiłem po sobie dobre wrażenie - Oberarzt się pytał, czy nie byłbym zainteresowany powrotem do nich po studiach. Podobnie kilku szefów Klinik u nas. Ale masz rację, jestem nieinteligentnym debilem, który przez studia się przebił ryjąc 20 godzin na dobę, bez zrozumienia. Bo niektórych kuje to, że innym się w życiu układa. Sprawa do refleksji #3. Ponadto - skąd ta złośliwość? Czyżby polactwo się włączyło gdzieś tam z tyłu głowy? Zakuło? Modlitwa polaka odmówiona? https://www.youtube.com/watch?v=V2sedTLIRWU Niska średnia wzięła się z wagarowania i zwyczajowego podejścia polskich nauczycieli - klasyczne "Teraz to ci pokażemy i udowodnimy, jaki jesteś głupi!". Teraz mam to w nosie, a oni dalej gniją w tym przybytku, próbując pokazać młodym, jak się do niczego nie nadają. Straszenie niedopuszczeniem mnie do matury też było na porządku dziennym. A zgadnij, którzy nauczyciele potem chodzili dumni jak pawie, gdy im powiedziałem o swoich wynikach? Jakby to była ich największa zasługa, że mnie, debila, wyprowadzili z mroku na maturalne szczyty, mimo, że na ich lekcjach bywałem tylko fizycznie. W dodatku na co drugiej. Bunt był we mnie silny. I nie żałuję, wyszło mi to na dobre. Pozdrawiam i tymczasem - wracam do nauki niemieckiego podręcznika, oczywiście bez zrozumienia, na pamięć!
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 30 maja 2016 o 10:28
@ern: Współczuję Twoim pacjentom! I całe szczęście, że nie będziesz leczył w Polsce! I pamiętaj, jak usłyszysz słowo konował to to nie jest pochwała!
Odpowiedz@doktorek: Współczuj sobie. Za 10-15 lat nawet i tych konowałów w Polsce zabraknie. :) Co zabawne - już brakuje, jedynie młodzież pracuje w czterech miejscach, bo za 2200zł nie da się przeżyć. Ja się będę miał zupełnie dobrze, moi pacjenci też. Pozdrawiam! I "konował" nie usłyszę - całe szczęście. Podobnie jak polackiego 'pokaż lekarzu co masz w garażu'. Tyle dobrego. :))
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 30 maja 2016 o 11:27
@ern: W tej bajce brakuje tylko księżniczek i smoków ;).
OdpowiedzU nas w miescie tez jest liceum robiace dokladnie taka samą operacje z podobnymi przedmiotami, moze powszechny pomysl ;)
OdpowiedzWydaje mi się, że punkt 1 to nie jest problem Twojej szkoły, tylko ogólnie polskich szkół ponadgimnazjalnych. Zdawałam maturę rok temu i było podobnie, nie tylko w mojej szkole, w innych też. Poszłam do klasy z rozszerzonym polskim, historią i wosem. W praktyce od pierwszej klasy mieliśmy rozszerzony tylko polski. Historię w pierwszej klasie robiliśmy z zakresu podstawowego, od drugiej wojny światowej do współczesności, tylko po to, żeby od drugiej klasy zacząć się uczyć historii rozszerzonej od prehistorii. Wos tak samo, nawet nie wiem co robiliśmy w pierwszej klasie, bo nic z tego nie wyniosłam. Wszyscy mieliśmy rok w plecy, inne klasy również. Wydaje mi się po prostu że taki idiotyczny jest program, rok "nauki" nie wiadomo po co, dwa lata nauki do matury.
OdpowiedzTo nie jest wina szkoły, oni nie za bardzo mają pole manewru. To wynik ostatnich reform, kompletnie nieudanych. Czasem mam wrażenie, że ich celem jest zmniejszenie liczby liceów bez konieczności ich odgórnego zamykania. A że przy okazji obrywa młodzież i nauczyciele...
OdpowiedzCo to za najlepsze liceum, jeżeli brak mu chętnych do klasy? A po drugie - od zmiany programowej pierwszy rok jest oficjalnie podstawowy ze wszystkiego, więc nie ma rozszerzenia w plecy (mówię oficjalnie, bo ja miałam, ale wybrałam liceum też z najwyższej pozycji na liście - ale o zasłużonej renomie). Ogólnie jednak radziłabym zmianę szkoły na tę o niższym rankingu, która ma twój profil. Dużo moich znajomych tak robiło, ponieważ, dla przykładu, klasa tzw "architektoniczna" czyli mat-hist i rysunek, jest dużo lepsza w szkołach położonych na niższej pozycji). Tak czy inaczej, współczuję zwłaszcza tego odwołania chemii, choć tutaj wini też piękny system finansowania. Do zgorzkniałych twierdzących, że "elytarne" licea nie mają sensu - po prostu trzeba zrobić bardziej dogłębny reaserch i zastanaowić się, czego oczekujemy od liceum.
OdpowiedzO takich rzeczach trzeba pisać, podając pełne dane, bo to jest po prostu tani chwyt marketingowy, czyli po prostu oszustwo. Podobna sytuacja przydarzyła się krewnej mojej znajomej, która to krewna postanowiła studiować pracę socjalną na studiach II stopnia na UMK. W IRKu podano 4 specjalności do wyboru. Była to wiążąca oferta. Mało tego, podano nawet plan tych specjalności, wykaz przedmiotów na nich realizowanych, formy zaliczenia tych przedmiotów. Dziewczyna zapłaciła oplatę rekrutacyjną, podanie złożyła, została przyjęta. Ale od lipca do października nikt nie był w stanie jej powiedzieć, kiedy i w jaki sposób będzie mogła dokonać wyboru specjalności, czy wszytskie specjalności zostaną uruchomione, nic. W połowie października, podczas roku akademickiego już pofaygowało sie na pewien wykład grono profesorskie odpowiedzialne za organizację tego kierunku studiów i poinformowało, że... jedna ze specjalności, którą oferowali, nie ma prawa ruszyć, bo... bo ministewrstwo nie pozwala, aby taką specjalność realizować na takich studiach. Wiedzieli o tym od samego początku, ale zwabili ludzi bardzo atrakcyjną specjalnością. A potem to się zobaczy... Swoją drogą, patrzyłyśmy obie, do dziś ta oferta im wisi jako aktualna. I też rok w plecy, bo gdzie się zrekrutować na studia w połowie października?
Odpowiedz@chikwadrat: A widzisz właśnie, że można się przenieść na inne studia, trzeba tylko iść do dziekanatu na uczelni, na której jest ta specjalność i zapytać o taką możliwość. Nie wiem jednak czy jest ona dostępna od razu w danym roku czy dopiero w następnym pod warunkiem zaliczenia różnic programowych. Ale spytać warto, bo wiem, że taka możliwość była zawsze- moja koleżanka ze studiów przeniosła się do nas po roku właśnie.
Odpowiedzjak zdawalam na studia jedno z miast wybralam ze wzgledu na specjelizacje- psychologia spoleczna okazalo sie, ze zacheta w informatorach byla, ale juz rok wczesniej specjalnosci nie otworzono, owczesny 3 rok nie mogl wybrac spolecznej ;) brawo dowiedzialam sie po 3 latach, kiedy my mielismy wybor a na przeniesienie gdzie indziej bylo za pozno- za duzo roznic programowych
Odpowiedz@bazienka: A na stronie nie było podane, że jeśli zgłosi się odpowiednia ilość osób? Dziwne bo taka informacja zwykle pokazuje się jeśli wcześniej nie utworzono specjalności z powodu małej liczby osób.
OdpowiedzTechnikum Chemiczne w Krakowie onego czasu i brak germanistów. W połączeniu z niedostatkiem pieniędzy na prywatne lekcje stanowi tragedię. Próba zaś przeniesienia się do innej to konieczność zawracania w połowie drogi.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 28 czerwca 2016 o 13:31
Miałem podobną sytuacje, gdy szedłem do liceum. Na wszystkich ulotkach ogłaszali się jako szkoła z profilem dziennikarskim, miały być zajęcia z pisania, albo teatru do wyboru i w ogóle cudnie. W pierwszej klasie się dowiedzieliśmy, że jakieś rozszerzenia będą dopiero w drugiej klasie, a na razie jesteśmy po prostu humanistami. Za to w drugiej dopiero nam powiedzieli, że tak naprawdę profil dziennikarski został usunięty rok przed naszym przyjściem, a rozszerzenia, jakie mieliśmy do wyboru to WOS i WOK. :I Może nie aż tak piekielne, bo na studia zawsze mogę pójść dziennikarskie, ale nie po to wybrałem szkołę, w której chciałem się rozwijać z pisania i aktorstwa, żeby mieć dodatkowe godziny przedmiotu, za którym bardzo nie przepadam.
OdpowiedzJa już parę lat temu pisałam maturę, ale dziwne dla mnie jest to, że nie możecie kontynuować chemii na takim poziomie jaki chcecie. Powinniście się uprzeć i domagać chociażby kółka chemicznego, na którym moglibyście przygotowywać się odpowiednio do matury. U mnie w liceum w małym mieście w klasie o profilu ekonomiczno-administracyjnym każdy zdawał na maturze co chciał. Ja zdawałam geografię, rozszerzony WOS i chodziłam na kółko geograficzne, na którym nasza nauczycielka przygotowywała nas do matury, miałam też zajęcia z WOS-u w tzw klubie europejczyka. Poza tym każdy z uczniów był przygotowywany przez nauczyciela w ten czy inny sposób a nie było tak, że ileś osób usiało zdawać dany przedmiot z danej klasy, a jeśli osób było mało to tworzono grupę z całego rocznika osób, które chciały dany przedmiot zdawać i jakoś problemu nie było. Dlatego dziwię się, że u Was w ponoć takim dobrym liceum nie ma takiej możliwości i nie wiem co ma mieć do tego miasto skoro nauczyciele mają możliwość chociażby utworzenia kółka zainteresowań i pod tą przykrywka prowadzić fakultety dla maturzystów. Pi prostu albo im się nie chce Was uczyć albo nie wiem, ale na Waszym miejscu ja bym walczyła o przyszłość, bo przecież o to tu chodzi. Pozdrawiam :)
Odpowiedz