piekielni.pl

Może niezbyt wielka "piekielność", ale jednak.

Kupiłam pod koniec zeszłego roku laptop, cudów nie było, bo i wersja budżetowa, ale do codziennego użytku jak najbardziej. Niedługo po tym fakcie udało mi się zmienić pracę, dostałam sprzęt służbowy dużo wyższej klasy, a że specyfika branży taka a nie inna, pracodawca nie ma nic przeciwko, żeby ze sprzętu korzystać też do celów prywatnych, to mój własny, osobisty stał zbierając kurz.

Po kilku miesiącach takiego stanu rzeczy doszłam do wniosku, że cudo sprzedam, zawsze to jakiś grosz wpadnie, a po co ma miejsce w domu zabierać. Wyggoglałam więc adres serwisu, który szczyci się skupem sprzętu (co ważne, na ich stronie jest informacja "Dostałeś w prezencie nowy i chcesz pozbyć się starszego modelu? W takim razie bardzo dobrze trafiłeś. Jeśli poszukujesz rzetelnego nabywcy, to odwiedź nasz skup laptopów"). Zatem sprzęt do pudełka, ja z pudełkiem do samochodu i jazda do serwisu.

Wchodzę, witam się grzecznie, wyłuszczam sprawę i co? I nic. Pan z serwisu mówi, że to, że skupują "to plotka tylko". Przekonana o poczuciu humoru ww. pana odpowiadam, że siła plotki cokolwiek potężna, ale żeby na oficjalną stronę firmy trafiała to nie widziałam. Pada pytanie, czy laptop uszkodzony, na moją odpowiedź, że nie, tylko mam lepszy, słyszę, że to to już w ogóle nie ma szans. Na moje z kolei pytanie, dlaczego zatem informacja na stronie jest, słyszę "trzeba było zadzwonić"". Ot, podejście do klienta. Grzecznie zasugerowałam aktualizację strony, ale usłyszałam tylko mało uprzejme "Rozważymy".
Pointa? Brak.