Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem na ostatnim roku studiów licencjackich. Ostatnio pochłonięta byłam pisaniem, sprawdzaniem i…

Jestem na ostatnim roku studiów licencjackich. Ostatnio pochłonięta byłam pisaniem, sprawdzaniem i poprawianiem pracy licencjackiej. Gdy promotorka zaakceptowała całość, nadszedł czas na zaniesienie jednej kopii, do sprawdzenia w programie antyplagiatowym. Sprawdziłam dokładnie informacje - uczelnia przyjmuje prace w tych i tych godzinach, w tych dniach w bibliotece (ważne, nie było podanego numeru sali ani nazwy biura, tylko że prace przyjmowane są w bibliotece).

Wydrukowałam wszystko, oprawiłam, zgrałam pracę na płytę i ruszyłam w stronę biblioteki. Podeszłam do pani [B]ibliotekarki, mówiąc, że chciałabym oddać pracę do sprawdzenia w programie antyplagiatowym. Kobieta na mnie spojrzała wzrokiem, jakby chciała mnie zabić. Westchnęła dwa razy (typowo teatralnie).

B: Ja nie przyjmuję prac.
Ja: W takim razie orientuje się pani, gdzie mam to zanieść? Na informacji jest napisane, że do biblioteki.
B: To pani nie wie, gdzie ma pani oddać pracę?!
Ja: Nie wiem, mamy napisane, że mamy zanieść do biblioteki, żadnej innej informacji, dlatego pytam się, czy może pani się orientuje.
Bibliotekarka westchnęła znowu.
B: Ja nie wiem, studenci nie wiedzą, gdzie jest biuro, które przyjmuje prace do sprawdzenia!
Na chwilę przerwała, aby znowu westchnąć.
B: Na górze biblioteki.

Podziękowałam i weszłam po schodach. Biuro nie było podpisane, wyglądało, jakby było składowiskiem akt.
Całkowicie rozumiem, że pani bibliotekarka dostaje dziennie kilka takich pytań. Jednak nie byłoby z tym problemu, gdyby ktokolwiek zamiast "Proszę oddawać prace do biblioteki" napisał "Proszę oddawać prace do biura znajdującego się na pierwszym piętrze biblioteki". Dodatkowo pani bibliotekarka nie powinna traktować studentów, jakby mieli wszystko wiedzieć. Zwłaszcza gdzie jest biuro potrzebne im tylko raz na całe lata studiów.

studia

by misguided
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar MrSZ
10 10

Albo chociaż postawić kartę na dole z uszczegółowieniem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 12

Mądra bibliotekarka wydrukowałaby kartkę z info co i jak, a tak widać lubi sobie pojęczeć, a mądry student po obronie napisałby maila z informacją, zeby oznakować biuro. A tak każdy, gdy cierpi to jęczy, że coś trzeba z tym zrobić, ale gdy koszula już nie jest bliska ciału to pro publico bono nie zadziała

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 maja 2016 o 14:37

avatar katzschen
7 7

@maat_: Student jak już sprawę załatwi, to się innymi nie przejmuje ;) ale bibliotekarce też się dziwię, że zamiast właśnie wydrukować i nawet nakleić na drzwi kartkę z informacją woli codziennie odpowiadać na te same pytania ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Ach, uwielbiam te uczelniane smaczki :) jeszcze rok studiowania i będzie materiał na piękną historię o braku komunikacji na Wydziale Komunikacji :)

Odpowiedz
avatar andrew_77
0 4

A ja pracuję na uczelni i generalnie napiszę Wam, że student to zło.... :) Poziom inteligencji kolejnych pokoleń spada, uczelnie się dostosowują, ale coś tam jeszcze próbują wymagać. Część info, zasad itp jest tworzonych przez samych studentów (jakiś samorząd i inne takie) i studenty potem potrafią to krytykować jako złośliwość ze strony uczelni... @misguided - wytrzymaj, a potem zapomnij :)

Odpowiedz
avatar myosotis95
0 0

@andrew_77: to może zmienić system przyjmowania studentów a nie przyjmować wszystkich, bo kasa ; )

Odpowiedz
avatar burninfire
0 0

@andrew_77: To powiedz po co ich przyjmują? To nie jest tak, że ludzie z pokolenia na pokolenie są głupsi. Coś jest nie tak, że chcesz iść studiować np. biologię, żeby się dostać to trzeba mieć 14 punktów na 100, a angielski podstawowy zdany na 30% (przypominam: jedna z 3 obowiązkowych matur) zapewnia 20 pkt. Wniosek jest taki, że nie trzeba było nawet pisać matury z biologii. Co robią wykładowcy? Widzą, że nic z tego nie będzie, pozwalają ściągać, nie robią kolokwiów czy egzaminów na myślenie (wręcz niektórzy punktują tylko odpowiedź dokładnie taką, jaka była w ich wykładach, jak powtórzysz swoimi słowami to masz źle), egzaminy praktyczne to lepiej nie. Potem zapytasz się kogoś piszącego pracę licencjacką co to jest wirion to on nie wie. Jakoś w innych krajach ludzie są mądrzejsi. A nie, faktycznie, tam biorą 30-50 ludzi zamiast 200 i czegoś wymagają (już przy samej rekrutacji), robią odsiew, za głupotę można wylecieć z zajęć, a nie tylko "pan/i tak poważnie?", praca magisterska to praca NAUKOWA, a nie "ma tu pan/i pracę i powtórzy badania, ale zmienimy parametry to będzie inaczej, hehe". Po prostu system finansowania uczelni leży, skoro lepiej trzymać jakiś przygłupów do końca niż walczyć o jakikolwiek prestiż, coś oferować.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Na to, co jest na stronie internetowej to akurat bibliotekarka nie ma wpływu. Ale że głupiej kartki nie dała, to też się dziwię. Chyba, że kiedyś dała, a pytania nie ustawały ;-)

Odpowiedz
avatar chikwadrat
0 0

Przywyknij, że bibliotekarz czuje się jak strażnik w filmie "Bibliotekarz". Miałam koleżankę, która studiowała jakąś pedagogikę czy coś takiego. Bibliotekarki na jej wydziale to były baby z piekua rodem, traktujące studentów jak przedszkolaków do resocjalizacji. Wiecznie z nadąsaną miną, burczały zamiast mówić, wychodziły z założenia, że studenci czytają w ich myślach. A najlepsze były ich teksty, kiedy ktoś chciał wypożyczyć książkę przed egzaminem, żeby się z niej uczyć do egzaminu - "nie, nie można teraz do domu, bo niedługo będzie egzamin". To kiedy można wypożyczyć do domu? "Po egzaminie". No ale po egzaminie to już nie będzie potrzebna. "No proszę nie utrudniać, takie są zasady" :D

Odpowiedz
Udostępnij