Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Należę do grupy rekonstrukcyjnej zajmującej się militariami, z którą jeżdżę na różne…

Należę do grupy rekonstrukcyjnej zajmującej się militariami, z którą jeżdżę na różne festyny i imprezy. My i grupy nam podobne prezentujemy różnego rodzaju rzeczy – od przedmiotów codziennego użytku żołnierzy, przez rozmaitą broń, mundury, działka, motocykle, samochody aż po pojazdy opancerzone i czołgi. Festyny przyciągają tysiące ludzi, a wśród nich dzieciaki, które wiedzę czerpią z Counter Strike’a, ludzi w temacie niezorientowanych oraz starszych panów, którzy z części rzeczy w przeszłości korzystali. Oprócz tego można wsunąć wojskową grochówkę albo kupić jakiś gadżet. Frajda chyba dla każdego.

Ale, jak to na skupiskach ludzi bywa, trafiają się idioci. A ci idioci często przychodzą ze swoimi dziećmi.

Jeżeli już pozwalamy robić sobie zdjęcia z karabinem, wsiadać do samochodu albo wchodzić na czołg, to zawsze asystuje temu ktoś z naszych. Po 1 - żeby nikt nic nie ukradł. Po 2 - żeby nikt nic nie zepsuł (zabytkowe auto musi mieć wszystkie części oryginalne, inaczej traci status zabytku. Koszta, czas i nerwy, chyba nie muszę tłumaczyć, a jednak sprzęgło naciśnięte 1000 razy na dzień + podczas normalnego użytkowania po kilku imprezach się zepsuje, zwłaszcza że samochód ma 50 lat). I po 3 - żeby nikt sobie nie zrobił krzywdy, co głównie tyczy się dzieci, które pchają ręce gdzie się da. A wystarczy chwila nieuwagi i można nawet stracić palec – w końcu to są ciężkie, masywne sprzęty. I do kogo będą pretensje, jak dziecku się stanie krzywda? Do prawnego opiekuna? A w życiu.

Ale ludzie mają głęboko gdzieś „można wsiąść, ale proszę niczym nie kręcić”, bo swoim dzieciom, owszem, powtórzą moje słowa, ale dalej nic sobie z tego nie robią. Ja muszę zwracać uwagę, często kilkakrotnie.

Sytuacja z poprzedniego weekendu, z majówki militarnej. Koło nas stał T-34, na którym większość czasu siedział jeden z kolegów, żeby pomagać dzieciom wchodzić, schodzić i pilnować, żeby wchodziły pojedynczo. Kiedy festyn dobiegał końca, nasza grupa się przerzedziła, więc na naszym Rudym 102 nikogo nie było. Jakim durniem trzeba być, żeby wysyłać dziecko (samo!) na czołg w celu zrobienia mu zdjęcia, kiedy:

Nie ma tam nikogo dorosłego
Na czołgu jest już kilkoro innych dzieci
Dzieci te skaczą i się popychają
10 minut wcześniej przestało padać.

Nie wspomnę już, że na imprezy wojskowe (gdzie jest głośno, brudno, głośno i jeszcze raz głośno) przychodzą ludzie z niemowlakami. Jakiegoż wielkiego oburzenia byłam świadkiem, że ktoś miał czelność strzelać kiedy Szanowna Pani przyszła z niemowlakiem!
Czasami myślę, że martwię się o te dzieci bardziej niż ich rodzice.

Imprezy militarne

by Ania1008
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar yahoo1340
-5 11

Motory w sensie ze motocykle,tak?

Odpowiedz
avatar Ania1008
3 5

@yahoo1340: Tak, moje niedopatrzenie ;)

Odpowiedz
avatar urbandecay
15 25

Chwilę temu w na jednym z wydarzeń z facebooka UW jakaś kobieta zapytała, czy może przyjść z 1,5 rocznym dzieckiem na wykład. Jakie było oburzenie, kiedy kilka osób przytomnie zauważyło, że gnojek może zacząć się nudzić, przeszkadzać słuchaczom i prowadzącym. Co ciekawe, oburzyła się nie sama pytająca, tylko jakieś śmieszne paniusie, mające wpisane zatrudnienie jako "mama na pełen etat". Niektóre to mózg razem z macicą urodziły.

Odpowiedz
avatar Paolcia
3 5

Nie wiem jak to czytałeś/aś, ale ja zrozumiałam, że tamtych dzieci rodzice pilnowali (bądź były starsze i nie potrzebowali opieki), nie widzę tu wątku, że ich " nie opanowali". Autor podkreślił, że te konkretne dziecko puścili samopas.

Odpowiedz
avatar MrSZ
-1 3

@Paolcia: Jeżeli dzieci na czołgu były "pilnowane", to nadal piekielni są rodzice od tych właśnie dzieci, skoro pozwalają na to żeby się przepychały i skakały, a nie Ci którzy puścili dziecko do tej wesołek gromadki. No dobra, Ci drudzy trochę też, ale mimo wszytko Ci pierwsi bardziej.

Odpowiedz
avatar acccid
0 6

Dzieci tak mają. Nie licz, że jak wsiądą do pojazdu to nie będą niczym kręciły ani nic nie będą wciskały. Wpuściłem dziecko kolegi do swojego samochodu. Oczywiście pierwsze co to kierownica i klakson. Później dzieciak musiał. Po prostu "MUSIAŁ" nacisnąć wszystko co było do naciśnięcia, przekręcić wszystkie pokrętła. Na szczęście zabrałem kluczyki więc zbyt wiele szkód nie narobił. Zażartowałem nawet, że nie wcisnął tylko guzików od lampek w podsufitce... zauważył. Musiał wcisnąć i rozregulować wszystko. Każda próba upomnienia kończyła się piskiem i łzami w oczach. Eh... :)

Odpowiedz
avatar zupak
0 6

Kiedy byłem małym chłopcem hej! W latach 80tych i wczesnych 90tych, w Lubinie, "na zakręcie", stały takie cuda jak: t-34, jakiś zdekompletowany odrzutowiec, amfibia, ruskie samochody pancerne i armaty (plot i polowe). Dzieciarnia skakała po czołgu (ta mniejsza gabarytowo właziła do wnętrza przez zerwane druty nad przedziałem silnika), wdrapywaliśmy się na skrzydła samolotu, bujaliśmy na lufach armat. To, że dzieciaki mogły zepsuć drogi, zabytkowy sprzęt, zasługuje na piekielność. Ale nie róbmy z dzieciaków inwalidów. Zaraz dojdzie do takich absurdów, jak zakaz przechodzenia przez jezdnię bez pełnoletniego opiekuna (zwłaszcza po deszczu i w zimie).

Odpowiedz
avatar yahoo1340
-2 2

niewinne pytanie i zaraz minusy...mam nadzieje ze komus ulzylo...

Odpowiedz
avatar Ania1008
0 0

@Flygravity: Nie, Wrocław.

Odpowiedz
Udostępnij