Historia sprzed co najmniej czterech lat.
Odwiedziłam kolegę w Krakowie.
Musiałam skorzystać z komunikacji miejskiej. W miejscu, gdzie byłam nie było możliwości zakupu biletu, w tramwaju również nie było automatu. W portfelu nie miałam odliczonej kwoty. Zgłosiłam się do motorniczego w celu zakupu biletu. Do wydania była reszta o niewielkiej wartości. Kilkadziesiąt groszy.
J- Ja
M- Motorniczy
J- Dobry wieczór. Poproszę normalny bilet.
M- X zł.
Tu podałam pieniądze.
M- Proszę odliczoną kwotę.
J- Nie mam.
M- Musi być odliczona kwota.
J- Trudno, nie mam. Poproszę bilet bez reszty.
M- ŁAPÓWEK NIE PRZYJMUJĘ!
I pieprznął mi dziad okienkiem z hukiem.
Jak to uczciwa obywatelka chciałam kupić bilet, chciałam zapłacić i nie rozumiem zasranej polityki odliczonej kwoty.
Rozumiem, że odliczona kwota ma za zadanie nie opóźniać kursu. Ale litości - kiedy wsiada człowiek o porze i w miejscu, gdzie nie ma możliwości zakupu biletu w automacie, pobliskim sklepie czy kiosku to kierowca autobusu czy motorniczy powinni traktować jako obowiązek sprzedania biletu i wydania reszty!
Koniec końców się wk***iłam i pojechałam na gapę.
W Gdańsku w tramwaju miałam identyczną sytuację.
Odpowiedz"nie rozumiem zasranej polityki odliczonej kwoty" "Rozumiem, że odliczona kwota ma za zadanie nie opóźniać kursu." Aha.
OdpowiedzPo co z kontekstu wyrywać słowa, skoro tam też jasno napisałam, że jeśli człowiek wsiada do autobusu/tramwaju w miejscu czy o porze, kiedy nie ma możliwości w pobliżu nabyć bilet to kierowca/motorniczy wręcz powinien mieć obowiązek sprzedać bilet i wydać resztę.
Odpowiedz@Carrotka: A gdzie tu wyrwanie z kontekstu? To że dwa zdania są w innych akapitach, nie ma znaczenia, bo ciągniesz ten sam wątek. Do tego zdania są po sobie i najnormalniej zaprzeczasz sama sobie. A co do meritum - to co tu rozumieć? Kierowca, jak sama nazwa zawodu wskazuje kieruje pojazdem. Dowalono mu obowiązek sprzedaży biletów, ale na szczęście całkiem rozsądnie wprowadzono zasadę o odliczonej kwocie, tak żeby zakup trwał 10 sekund. Chyba jasne, że nikt nie lubi mieć kilku zadań, szczególnie jak ma pracę w której odpowiada za życie dziesiątek osób. Co tu zatem może być niezrozumiałe? Co jest większym problemem, fakt, że pasażer nie kupi biletu, czy że kierowca musi jednocześnie prowadzić i szukać reszty, narażając przy tym pasażerów?
Odpowiedz@Face15372: Ale autorka wyraźnie napisała, że nie oczekiwała reszty. Kierowcy co najwyżej po zakończonym kursie by wyszła niewielka superata w kasie.
Odpowiedz@mesing: do czasu, gdyby coś takie przyuważył pracownik urzędu skarbowego.
Odpowiedz"A kto powiedział, że to łapówka dla Pana? Dołoży Pan innemu pasażerowi, któremu akurat tej końcówki zabrakło" A tak na poważnie, to dziwię się motorniczemu. Ja rozumiem, że dopóki za gapowiczów nie ściągają mu z wypłaty, to można się tym nie przejmować, ale jednak sprzedaż biletu to tak jakby jego obowiązek...
Odpowiedz@Meliana: jego obowiązkiem jest sprzedać bilet jednokrotnego kasowania za odliczoną kwotę. Nie jest jego obowiązkiem narażanie kilkudziesieciu pasażerów na spóźnienie do pracy/na lotnisko, bo jakaś pierdoła nie umiała przeczytać regulaminu i widziwia przy kupowaniu biletów, nie pozwalając kierowcy odjechać z przystanku.
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy: To może niech chociaż te cholerne bilety kosztują jakąś okrągłą kwotę, a nie 1,80 czy ile tam? Albo rąbnąć przepis, że kupowane u kierowcy są ciut droższe, bo zaokrąglone do pełnej złotówki. Już widzę, jak każdy użytkownik komunikacji miejskiej gania ze słoikiem drobniaków, żeby w razie czego mieć odliczone grosiki na bilet.
Odpowiedz@eulaliapstryk: U mnie w mieście tak jest, ale działa to sprawnie, bo ulgowy kosztuje 1,50 a u kierowcy 2zł (dodatkowo bilet za 2zł jest biletem godzinnym, ten za 1,50 nie). Analogicznie z biletami całymi, 2,50 (lub 3,50 dokładnie nie pamiętam) w kiosku i 3zł (lub 4) u kierowcy. Ale z tego co wiem, w Krk np jest trochę różnych biletów - 20min, 40min, jedno i dwu-przejazdowy. Jak sobie wyobrażasz zaokrąglenie takich biletów?
Odpowiedz@Niamh: akurat u kierowcy można kupić tylko jednorazowe, które kosztują 1.90 i 3.80. zaokrąglenie do 2 i 4 zł to faktycznie niegłupi pomysł.
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy: Dobrze wiedzieć :)
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy: http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/466484,drozsze-bilety-kupowane-u-kierowcy-sa-nielegalne,id,t.html
Odpowiedz@eulaliapstryk: W krakowie ulgowy 2.50 normalny 5. Tylko takie można kupić u kierowcy więc nie widzę tutaj strasznych niezaokrąglonych kwot. Poza tym ja się cieszę, że kierowca nie wydaje reszty bo nie chciałabym na każdym/większości przystanków czekać bo ktoś nie kupił wcześniej biletu.
Odpowiedz@eulaliapstryk: U kierowcy są droższe. Tak przynajmniej jest w KZK GOP.
Odpowiedz@Niamh: Ceny biletów brzmią znajomo... B-B?
Odpowiedz@Igielka: B-B :D
Odpowiedz@Niamh: Normalnie.:D Chodzi mi przecież o wyrównanie ceny do pełnych złotówek, a nie doliczanie 15 sekund do czasu. Albo informacja: "kierowca nie wydaje reszty" i cześć. Masz kaprys zapłacić dwustuzłotówką - twoja wola, dostaniesz bilet za piątaka i do widzenia.
OdpowiedzJak zapłacisz dwustuzłotowką to wezmiesz kilka naście bipetow :)
Odpowiedz@Midie:racja. Dzięki!
OdpowiedzJa we wrześniu też jechałam bez biletu ze względu na wk**wienie (wprawdzie i tak mam za darmo, ale akurat czekałam na wyrobienie nowej karty miejskiej). Wsiadam do autobusu z odliczoną kwotą, a tam automat tylko na kartę. A kierowca nie sprzeda bo automat jest. Co za debil wpadł na pomysł automatów tylko na kartę???
OdpowiedzZ drugiej strony u mnie w mieście są automaty tylko na gotówkę. I tak źle, i tak nie dobrze
Odpowiedz@Agness92: tak, borze mój sosnowy, jak ja się wkurzyłam dokładnie o to samo... Mieszkam na zadupiu gdzie nie ma stacjonarnych biletomatów, komunikacją miejską podróżuję średnio raz na miesiąc, więc nie jestem na bieżąco... Głupia widząc jedynie automat na kartę wysiadłam z autobusu licząc, że kolejny będzie "normalny"... No przeliczyłam się. Jeszcze bym zrozumiała gdyby wymienili wszystkie biletomaty na te z płatnością kartą, a tak to jeżeli nie wiesz która linia z jakim typem automatu jeździ to zgaduj sobie czy podpierniczać chłopakowi kartę, czy może jednak nie trzeba... Jako osoba bez karty płatniczej łączę się w bólu i żalu z dziećmi oraz osobami starszymi, które mają zapewne ten sam problem... :P Nadal zastanawiam się, czy aż takim problemem byłoby wstawienie biletomatów akceptujących zarówno kartę jak i gotówkę...
OdpowiedzPolecam aplikacje na komórkę jeśli masz androida albo apple. Doładujesz sobie przelewem konto na kilka złotych i w większości miast w Polsce kupisz bilet przez komórkę bez problemu. Ja tak robię w każdym obcym mieście, bo mi się nawet już nie chce szukać kiosków i automatów. Cena w aplikacji nie jest wyższa.
Odpowiedz@JaNina: Niepotrzebny przelew - można płacić przez apkę kartą. Tylko za każdym razem trzeba podać kod ccv.
Odpowiedz@sla: hm, może korzystać ze skycasha, albo np. ja czasami korzystam z bzwbk mobile, nie muszę podawać żadnego kodu ccv.
Odpowiedz@sla: Nie jestem fanką podawania numeru karty w milionie różnych niszowych serwisów internetowych. Wolę zrobić przelew, a jak mi zabraknie kasy na koncie, to zawsze mogę zrobić w 30 sekund przelew w aplikacji mojego banku na telefon.
OdpowiedzNiedawno była historia o tym, że banda dziadków opóźniła odjazd o parę minut, bo kupowali całæ gamę biletów i płacili milionami. Krakowskie rozwiązanie ma na celu nie dopuścić do takich sytuacji. W tramwajach i autobusach jest monitoring, a kierowcy odpowiadają za złamanie regulaminu. Informacja o tym rozwiązaniu jest w kazdym pojeździe, a regulamin na przystankach. Może kilku analfabetom się to nie podoba, ale za to punktualność MPK wyróżnia się na tle innych dużych miast.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 17 maja 2016 o 22:23
Tak się składa, że nawet jestem za zakazem sprzedaży biletów przez kierowców w miejscach gdzie w pobliżu przystanku była możliwość zakupu w kiosku/sklepie/automacie. Ale w przypadku braku możliwości zakupu biletu gdzie indziej niż kierowca to moim skromnym zdaniem powinno być psim obowiązkiem sprzedać bilet i wydać resztę. Uważam taką sytuację za zasadny wyjątek.
Odpowiedz@Carrotka Jasne, typowa filozofia ofiary losu - no kompletnie się nie spodziewałam, że będę jechać autobusem, ktoś mnie po prostu siła do niego wepchnął i jeszcze zabrał mi drobne z kieszen, a psim obowiązkiem wszystkich dookoła jest ratowanie mnie z opresji. Nie potrzebujesz przypadkiem pieniążków na jedzenie dla dzieciątka, które się samo z siebie pojawiło na świecie?
Odpowiedz@Carrotka: Czyli dorzucić kierowcom jeszcze przymus orientowania się gdzie w okolicy przystanków można kupić bilet i określić obszar jaki obejmuje określenie okolica (najlepiej w metrach). Dodatkowo powinno się codziennie (a nawet na bieżąco) informować kierowcę, bo a nóż widelec w kiosku bilety wyszły i też "nie było możliwości zakupu". Bo czemu by nie.
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy: Nie trzeba być ofiarą losu, wystarczy zwykły pech. Brak kiosków w mieście plus seria niedziałających automatów i tadam - problem z kupnem biletu gotowy. Drobnych coraz więcej osób zwyczajnie nie posiada.
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy: Dotrzyj do obcego Ci miasta, gdzie nie znasz cen biletów. Naucz się czytać ze zrozumieniem bo nie chciałam zapłacić banknotami, tylko płaciłam drobnymi i było kilkadziesiąt groszy tylko do wydania- nie pamiętam ile, ale pewnie reszta nie przekroczylaby 50 gr!
Odpowiedzja ostatnio zapłaciłam 2zl za bilet który powinien kosztować 1,5zł. Kierowca nie zeobil problemu tylk wydał kilka gr które mial przy sb
Odpowiedz@Carrotka: Ale to dalej nie jest wina ani problem kierowcy, że jesteś w obcym mieście i cen nie znasz. Zresztą takie rzeczy możesz sprawdzić choćby w internecie. I tak, to leży w Twoim interesie, a nie kierowcy. Nie wyobrażam sobie, żeby kierowca miał wydawać resztę, bo coś tam komuś nie wyszło/ktoś nie pomyślał. To nie jest taksówka, inni ludzie też jeżdżą i nie powinni być zmuszani do czekania.
Odpowiedz@Carrotka: Często docierałam do obcych mi miast, zawsze umiałam przeczytać regulamin (ze zrozumieniem ;) by zorientować się, jak mogę zdobyć bilet, a przeważnie udawało mi się też zapewnić sobie odpowiednią ilość pieniędzy w odpowiedniej formie. Rzeczywiście nigdy nie zdarzyło mi się, by ktoś mnie porwał, wywalił z bagażnika w obcym mieście i jeszcze po drodze zrobił mi pranie mózgu, by pozbawić mnie umiejętności czytania - a chyba to się musiało zdarzyć Tobie, skoro uważasz, że kompletnie nie mogłaś być gotowa na szok wynikający z konieczności kupienia biletu u kierowcy. @sla: Faktycznie każdemu może się zdarzyć, że nie wykona tych kilku prostych kroków. Jesli w związku z tym płaci mandat, to może winić tylko siebie, a nie ludzi, którzy wywiązali się ze swoich zadań.
OdpowiedzNie wiem jak jest w innych angielskich miastach ale w Bristolu, gdzie bilety krótkookresowe (do tygodnia) ludzie kupują najczęściej u kierowców, jest taki fajny myk, że jak nie masz drobniej a kierowca nie ma wydać to dostajesz taki mały świstek z wydrukowaną kwotą, której kierowcy zabrakło do wydania i takim świstkiem możesz zapłacić w autobusie następnym razem. Całkiem wygodna sprawa.
Odpowiedz@Reena: W Londynie nie da się już płacić monetami/gotówką, a przyznam, że było to wygodne :P
OdpowiedzNie droga Pani kieerowca nie ma obowiazku wydac Ci reszty. Tak samo NIE MOZE jej nie wydac. Obowiazuje tylko odliczona kwota. Czemu ? Bo pasazerowie traktuja nas kierowcow jak kioski. Wyobraz sobie co by sie dzialo na poczatku miesiaca gdy duza czesc osob jeszcze nie kupila miesiecznego. Kolejka kilku osob na prawie kazdym przystanku pomimo kiosku. A teraz dodaj do tego ile i tak czasu zmarnuje na sprzedaz szukanie reszty. A teraz dodaj czas jaki ludzie marnuja no nie szykuja kasy tylko jak juz podejda do mnie. Jednym slowem sajgon. A i bylbym zapomnial. Potem jest darcir ryja na mnie bo przeciez jade przez ten cyrk opuzniony. Wiec wybacz i tak macie za dobrze bo duza czesc kierowcow idzie wam na reke.
OdpowiedzKrótkie info: Polskie prawo konsumenckie nie wymaga od sprzedającego wydawania reszty, natomiast kupujący który chce zapłacić za towar może zostać zmuszony do zapłaty odliczoną kwotą.
OdpowiedzNosz kurde. Chciałam ten bilet bez reszty, byle pojechać tramwajem jak uczciwy obywatel. Tekst "Nie przyjmuje łapówek" był chamski. Następnym razem jak wyląduje w Krk to rzucę workiem z odliczonymi jednogroszowkami. Karma is a bitch.
Odpowiedz@Carrotka: Nie zapomnij tupnąć nóżką :) BTW to ciekawe, że wspominasz tutaj karmę. "Główna idea głosi, że czyny tworzą przyszłe doświadczenia i przez to każdy jest odpowiedzialny za własne życie, cierpienie i szczęście." Miło, że wreszcie zrozumiałaś, iż to Ty byłaś sama sobie winna.
Odpowiedz@Carrotka: Zrób tak i niech przelicza. Kiedy jeszcze był stary złoty, razu pewnego mandat 250 tysięcy został zapłacony... czerwonymi stuzłotówkami. Koleś dwa banki tego nominału pozbawił, ale radośnie poszedł z dwiema siatami pieniędzy. Liczyli kilka godzin.
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy: To pikuś. W proteście przeciwko zbyt wysokim stawkom przejazdu autostradą A4, razu pewnego motocykliści płacili właśnie jednogroszówkami. Zostali pozwani (a jakże) do sądu, który sprawę umorzył z uzasadnieniem, że taki monety o takim nominale też stanowiły prawny środek płatniczy, ważny na obszarze transakcji etc. etc.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 maja 2016 o 19:01
@obserwator: czym innym jest za wysoka cena, a czym innym brak biletu z powodu własnego nieogaru. jasne, może w ogóle przestać płacić za bilety mpk, w ramach protestu- bo są za drogie.
OdpowiedzPo tego grzyba właśnie są bilety elektroniczne. Aby obejść problemy stworzone przez p*.* radnych i spółkę...
OdpowiedzW Krakowie można było płacić i mówić "reszty nie trzeba" do czasu, aż sami ludzie pisali potem skargi że motorniczy złodziej nie chciał im wydać reszty, bo kamera nie pokazuje, że mówisz że tej reszty nie chcesz. Niestety, pasażerowie sami sobie winni.
OdpowiedzSprzedawca moze odmowic sprzedazy jesli nie ma jak wydac. Tym bardziej ze jest informacja o tym, ze sprzedaz biletow za odliczone pieniadze http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/823258,klient-i-sprzedawca-a-problem-gotowki-jakie-mamy-prawa.html driga sprawa ze mogl Ci sprzedac ten bilet skoro nie chcialas reszty ;)
Odpowiedzu mnie tez tak bylo, chlopak do mnie przyjechal, wiec prosze studencki. pan ze 1,80 . podaje 2 zlote, pan ze odliczone ma byc. ja ze nie mam. on ze mam ptoblem. ja ze moze byc bez reszty. on ze nie moze. i tak w kolko pare razy.
OdpowiedzTu stoję po stronie motorniczych. Jeden mi kiedyś powiedział, całkiem słusznie moim zdaniem: jak chcę zostawiać mu napiwek, to nie kilkadziesiąt groszy. Zapłać stówkę to nie musisz mieć odliczonej.
OdpowiedzMój znajomy opowiedział mi kiedyś historie jak to kilka lat temu miał podobną sytuację. Bilet kosztował wtedy 3,60 a pasażer miał przy sobie tylko 5zł. Gdy kolega odpowiedział pasażerowi że przyjmuje tylko odliczoną kwotę to ten stwierdził że może być bez reszty. Kolega wydał mu bilet zadowolony że będzie miał na drożdżówkę. Jak się później okazało całemu zdarzeniu przyglądał się "tajniak" z nadzoru ruchu który całą sytuację opisał w raporcie. Kolega musiał się gęsto tłumaczyć. I tak całe szczęście skończyło się jedynie na naganie i obcięciu premii. A rozważano w ogóle jego zwolnienie
Odpowiedz@OkrutnyKanar: ale nie mogl tej nadwyzki jakos przekazac/zaksiegowac?
Odpowiedz