Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

No i zostałam osiedlowym dziwadłem. Jakoś w tym tygodniu wyszłam z Młodą…

No i zostałam osiedlowym dziwadłem. Jakoś w tym tygodniu wyszłam z Młodą po południu na drugi spacer pod blok na huśtawki. Było bardzo ładnie, wiec zleciała się połowa dzieci z dziadkami/rodzicami z moich bloków. I właśnie taka jedna babcia zaczęła rozdawać wafelki. Ja i sąsiadka która ma dziewczynkę w wieku Młodej mówimy, że nasze dzieci nie będą jadły bo mają brudne ręce, a poza tym zaraz będzie kolacja. No to oczywiście babcia, że dzieci to trzeba hartować (jedząc piasek z rąk?) i pcha dziewczynkom wafelki w brudne rączki. Młoda oczka jak 5 zł, patrzy przestraszona na babę i nawet nie zwraca uwagi na wafelka, więc go wzięłam i schowałam. Ponieważ języka za zębami nie będę trzymać, to mówię babie, że Mała słodkie już dziś jadła i bardzo dziękuje ale nie. Babcia foch, a za 5 minut do Młodej jakby mnie tam nie było: „I co nie da ci mama słodkiego?”. Już nic nie powiedziałam, bo z durną babą nie będę się kłócić.

Jakby to była randomowa baba w parku to pewnie usłyszałaby więcej, a tak na osiedlu to przed latem nie chciałam sobie za bardzo w papiery pluć. Wafelki w sumie też nie były jakieś złe, ale chodzi o zasadę, obca baba uzurpuje sobie prawo do decydowana o tym co i kiedy moje dziecko ma jeść. Dziecku chce zrobić dobrze, czy sobie, że jest taka fajna i słodycze rozdaje?

plac zabaw

by madelene
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar krystalweedon
3 17

Babina nie ma wlasnych wnukow to daje lakocie dzieciarni na placu zabaw.

Odpowiedz
avatar madelene
10 18

@krystalweedon: Swoje ma i zapewne chce dobrze, ale jej w tym przypadku nie wyszło. Może to wynika z tego, że jak wychowywała swoje dzieci to "nic nie było", a teraz od kolorowych słodyczy w marketach można dostać oczopląsów, więc TRZEBA to kupić i zjeść bo takie ładne i dzieci to lubią, czy coś w tym stylu. Tylko że dzieci z takim samym zapałem i ochotą pałaszują owoce świeże lub suszone zamiast cukierków i czekolady. Trzeba tylko dać im tego spróbować.

Odpowiedz
avatar krystalweedon
4 16

@madelene: jestes pewna, że ma i czesto wpadaja? Pani dawala wafelki, a nie kolorowe cuksy. Moje doswiadczenie ze slodyczami wyglada tak, że nic czekolady nie zastapi. Mniam.

Odpowiedz
avatar madelene
6 10

@krystalweedon: Tego nie jestem pewna, ale pewnie w ciągu najbliższych tygodni się dowiem :). A co do czekolady to sama jestem uzależniona :). Moje dziecko też zna jej smak, i bardzo jej smakuje, ale widzę, że takie samo "mniam mniam" robi na widok rodzynek, żurawiny albo gotowanych buraków (może dlatego, że mają ładny kolor?). Buraki je w kawałku jak jabłko, samą mnie to trochę dziwi.

Odpowiedz
avatar krystalweedon
3 9

@madelene: mysle, że kolor. Sam pewnie wiesz, że czekolada też ma dobre wlasciowsci. Można też podziekować, schować wafelka i pow, że zje po obiedzie. Co do tej babiny to się do ,,Młodej" pozaliła i tyle. Jeden babiny karmia koty inne dzieci na placy zabaw.

Odpowiedz
avatar madelene
12 24

@dodolinka: Też dorastałam w latach 80. I nie mam pretensji do babci, że dała mojemu dziecku słodycze, tylko to że ona WIE LEPIEJ co i kiedy moje dziecko może zjeść. Gdyby to było wcześniej, a nie pół godziny przed kolacją, nie byłoby problemu, ale za dużo miałam z małą problemów z jedzeniem (a raczej z tym, że nie chciała jeść), żebym teraz robiła sobie odskoki żeby jakąś babcie zadowolić. Jak widzisz sierotkę bez mamy, która chce od ciebie wafelka to dajesz. Jak ci zrobi awanturę to powiesz, że trzeba dziecka pilnować. Ale jak mama mówi, że nie bo coś tam (alergia, gluten, keke i dieta), to nie i koniec. A co do diet mamusiek które mają keke. Co jest dobrego w dawaniu dziecku cukru? http://2.bp.blogspot.com/-jgez2FkhLmQ/UVAE6X31YyI/AAAAAAAAAB4/MuYfq4pHaLA/s1600/133012cukier.jpg

Odpowiedz
avatar zojka
12 22

@dodolinka: też wychowywałam się w PRLu - dzieciarnia wiedziała, że nie wolno brać słodyczy od obcych a dorośli, żeby nie częstować cukierkami obcych dzieci. Ty dostawałaś dużo słodyczy - i jak widać ci zaszkodziło.

Odpowiedz
avatar katzschen
9 19

Możecie sobie wmawiać że taki czy owaki wam daje minusy, jeśli wam to poprawia humor, ale prawda jest taka, że Autorka ma rację - nie chodzi o samo zjedzenie wafelka, a o decydowanie o cudzym dziecku. Myślę że jak się i wam przytrafi taka sytuacja, to zmienicie zdanie.

Odpowiedz
avatar saperka
1 1

@katzschen: Tym bardziej, że obcego dziecka się nie zna i nie wiadomo, czy móże jeść słodycze. Głupim wafelkiem można zaszkodzić.

Odpowiedz
avatar yakhub
4 4

@dodolinka: 1. Mycie rąk przed jedzeniem to nie jest głupota. To całkiem słuszny i prawidłowy nawyk, który należy w dziecku wykształcać. Nie wymyślono tego wczoraj, ani 20 lat temu, tylko znacznie wcześniej. 2. Niepodawanie dzieciom słodyczy przed posiłkiem to też nie jest głupota. Przynajmniej tak długo, jak długo chcielibyśmy, aby dziecko ten posiłek zjadło. 3. Wtrącanie się w wychowywanie czyjegoś dziecka (o ile dziecku nie dzieje się ewidentna krzywda) to JEST głupota. Jeżeli mama zadecydowała, że TERAZ NIE JEMY WAFELKÓW, to jej zdanie jest święte i ostateczne!

Odpowiedz
avatar madelene
13 17

@SunnyBaby: Proponować może, nikt tego nie zabrania, ale jak rodzic mówi "nie", to nie i po co dyskutować?

Odpowiedz
avatar LuzMaria
13 19

@SunnyBaby: tak, zbrodnia. Rodzice mają prawo wychowywać dziecko tak, żeby mu wpajać spójny system wartości i zachowań.Dla każdego rodzica coś innego będzie ważne - dla jednego, żeby dziecko nie przechodziło na czerwonym świetle, dla innego - żeby regularnie chodziło do kościoła, dla innego - żeby było zawsze uprzejme i uczciwe. I autorka ma prawo uznawać za ważne to, żeby dzieci nie jadły słodyczy przed obiadem - to jest naprawdę rozsądna zasada i nie widzę niczego zdrożnego we wpajaniu jej dziecku. Wyobraź sobie teraz jak by świat wyglądał, gdybyśmy uznali, że każdy ma prawo podejść do obcego dziecka na ulicy i nakłaniać je do zachować sprzecznych z tym, czego uczą go rodzice - "przebiegnij na czerwonym, nic nie jedzie", "od jednego papierosa się nie uzależnisz", "po co się uczyć, jak i tak dobrej pracy nie dostaniesz", itp, itd. Może Ty uważasz, że zdrowe jedzenie nie jest aż tak ważne - ale ludzie mają różne priorytety i mają do tego prawo, są rodziny ze skłonnością do otyłości albo cukrzycy, dla autorki nie jedzenie słodyczy przed obiadem może być równie ważne, jak dla Ciebie jakaś inna zasada. Nie mówiąc o tym, że dzieci mają różne przypadłości - alergie, cukrzycę itp. Kiedyś babsko niewinnie zaproponuje wafelka dziecku, które naprawdę zjeść go nie powinno a jest za małe, żeby to zrozumieć i odmówić - i wtedy dopiero zrozumie problem.

Odpowiedz
avatar vonflauschig
24 26

Tutaj chyba tak w ogóle nie o te słodycze chodzi. Chodzi o fakt, że babcia wie lepiej, niezależnie od tego, jaki jest temat. Może trafić kiedyś na dziecko, które serio ma jakieś alergie lub inne schorzenia, a którego mama nie chce informowac o tym całego osiedla. Wtedy dziecku zrobi się przykro, bo nie każdy maluch rozumie, że mu nie wolno. Proszę mnie błędnie nie zrozumieć - też przeżyłam piaskownice, zabawy na powietrzu i jedzenie brudnymi rękoma, ale pamiętam, że było tak, że babcie towarzyszące pytały, czy wolno.

Odpowiedz
avatar katzschen
7 9

Troll? Nic twój komentarz nie wniósł, ograniczenie o którym piszesz aż bije z niego po oczach.

Odpowiedz
avatar pierdut
-3 3

@katzschen: to, że go nie rozumiesz, nie znaczy, że nic nie wniósł. Społeczność tego portalu to w dużej mierze kretyni, nie ma sie co dziwić

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 26

Słuszne jest nie uczenie jedzenia od obcych, ale argument o brudnych rączkach to smiechu warte. jadło się rzodkiewki, marchewki z gruntu z ziemią, owoce z drzew i chleb wytaplany w piach i żyję i bał szczęśliwym dzieckiem. Ostatnio widziałam na placu zabaw mamę z octaniseptem, która wycierała uchwyty w takim kogutku na sprężynie zanim jej dziecko na nim usiadło. To się nazywa Pier. dolec

Odpowiedz
avatar sussana
7 13

@maat_: To jakby zobaczyła moje dziecko jedzące chleb z podłogi to chyba by padła! :)

Odpowiedz
avatar sla
1 19

@maat_: Smacznego wcinania chleba z piaskiem, w którym wcześniej załatwiał się chociażby kot. Oczywiście, wiele matek przesadza z higieną, jednak to nie powód by także popadać w skrajność.

Odpowiedz
avatar dodolinka
7 11

Mnie ostatnio jakaś nawiedzona zrobiła aferę, bo na zajęcia przeprowadziłam syna z katarem siennym. Nijak nie szło przetłumaczyć, jej dziecko miało sepse za niemowlaka i mam zabrać swoje.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 11

@sla: Mieszkałam w domku, wychodziło się na dwór z pajdą i jak spadła na chodnik to nikt histerii nie robił tylko się podnosiło równie ufyraną łapką czyściło, podmuchało i jadło, żarło z ogródków wszystko jak leci, bez mycia, z ziemia czy małym robakiem, u nas się mówiło, ze nie je się tylko z robakiem który się rusza, więc szybko patrzyliśmy tak by nie zauważyć ruchu, jak większy to się go wywalało i jadło, w sliwkach robale koło pestki skrobało się brudnym pazurem i już. Nie jestem dzieckiem wojny, nie jestem z patologii czy coś, moja mama jest pediatrą tata inżynierem, w życiu ne słyszałam od mamy choćby jednego słowa histerii na ten temat, jedynie co zawsze kazała myś i sparzać to owoce i warzywa kupne, ale nasze ogródkowe? Bez chemii bez syfów? Nie popadam w skrajnośc, zwyczajnie w blokowisku bym tak dziecku nie pozwoliła, ale normalnie w domkach, własne? Brudne rączki od piachu czy zwykłej zabawy to nie problem @sussana: Ha ha @dodolinka: Paranoja

Odpowiedz
avatar yakhub
3 3

@maat_: Nie ma nic złego w zasadzie "myjemy rączki przed jedzeniem".

Odpowiedz
avatar Shineoff
11 11

Radzenie sobie z takimi sytuacjami to element wychowania dziecka. Pewnie jeszcze nie raz obcy ludzie będą sobie uzurpować prawo do decydowania co powinno robić Twoje dziecko, jak być ubrane, co jeść, co oglądać itp. Widziałam już kiedyś kobietę w parku, która przy temperaturze otoczenia 25 stopni zrobiła totalną awanturę jakiejś matce, że jej dziecko NIE MA CZAPECZKI i polarowego kocyka i zaraz się zaziębi! Albo matki, które niemal się pobiły, bo jedna stwierdziła że obce dziecko MUSI podzielić się jakąś zabawką z kolegą. Tacy ludzie byli, są i będą, więc należy się z tym pogodzić i oswoić dziecko z takimi sytuacjami.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 15

Rozumiem, iż nie pozwalasz dzieciom brać jedzenia od obcych. Jednak uzasadnianie tego higieną to absurd. Dzieci epoki domestosa, alergie na wszystko, bakterie są be. Cóż, jam dzieco komuny, swoją Młoda też hodowałem w myśl zasady: "otrzep tą marchewkę choć trochę z ziemi". Ręce myć trzeba, jednak jeden kojec z psem nie zaszkodzi nigdy.

Odpowiedz
avatar katzschen
3 7

Wiesz alergie nie działają w ten sposób, że dziś mama nie da dziecku zjeść czegoś brudnymi rękami, a jutro będzie alergia ;) Ja sama wychowana na wsi i bez sterylnych warunków (dużo czasu na powietrzu, natura, zwierzęta itp) w wieku 30 lat nagle dostałam uczulenia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

@katzschen: Alergia może pojawić się w każdym wieku, nie byłam na nic uczulona a po ciąży dostałam masakrycznego uczulenia na melona, brzoskwinię, nektarynę i grejpfruta, tak po prostu, nagle w wieku 32 lat.

Odpowiedz
avatar obserwator
2 2

Jaka radonowa baba?

Odpowiedz
avatar MrSZ
2 4

Ile ludzi na świecie, tyle poglądów. Jedni dają rzeczy bezglutenowe, inni bezmięsne a jeszcze inni mają świra na punkcie higieny. Fajnie jak ktoś się podzieli opinią, ale należy to robić z dozą zrozumienia. Moim zdaniem, to co i kiedy je dziecko, określa rodzic i nikt nie powinien podważać jego zdania. Oczywiście można zaproponować, ale ewentualną odmowę przyjąć jak należy. Jeżeli macie inne zdanie, to nikt wam nie broni wychować waszych dzieci po waszemu. Ale zwykle najmądrzejsi są Ci którzy dzieci w ogóle nie posiadają, a ich wiedza o wychowaniu to luźne, niestosowane praktyce rady.

Odpowiedz
avatar yakhub
1 1

@MrSZ: Nie potrafiłbym tego lepiej wyrazić.

Odpowiedz
Udostępnij