Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od dziecka mieszkam na wsi tuż pod sporym miastem. Z biegiem lat…

Od dziecka mieszkam na wsi tuż pod sporym miastem.
Z biegiem lat coraz więcej miastowych kupowało działki aby budować się w okolicy.

W końcu też sąsiednią działkę tuż za naszym płotem ktoś kupił. Małżeństwo z dwiema starszymi ode mnie o kilka lat córkami. Ogólnie całkiem normalna rodzina. Widać było, że są zamożni i trochę się wywyższają ale nie było powodów do narzekania. Przy jakiejś tam okazji owa sąsiadka z jedną z córek zaczęła narzekać i ubolewać nad losem naszego psa. Mamy dwa psy jeden w czasie dnia wiązany jest na łańcuch przy budzie i pilnuje stajni.

W nocy wypuszczamy go na ogrodzone podwórko i sad za domem więc źle nie ma. Drugi jest psiakiem naszej babci i ma już dwanaście lat. Ten chodzi sobie gdzie chce i uważa się za pana podwórka ale nie jest agresywny. Zdaniem sąsiadki oba psy są strasznie biedne bo nie wychodzimy codziennie na spacery i nie karmimy ich samą karmą tylko jakimiś resztkami.
Potem kilkakrotnie obijało nam się o uszy jak to owa sąsiadka przeżywa jak nasze psy się u nas muszą męczyć. Moi rodzice należą do spokojnych ludzi i owe plotki po prostu ignorowali bez jakiegokolwiek przejęcia.

Przyszły święta Bożego Narodzenia i dziewczyny na święta dostały dwa piękne szczeniaczki husky. Potem to już standardowa historia. Jak szczeniaki to codziennie na spacerki, do weterynarza (oczywiście specjalnie do tego w mieście bo u nas na wsi to pewnie jakiś amator), codziennie miliony zdjęć z psami wrzucane na facebook'a. Psiaki dorosły i czar prysł. Pojawiło się małe ogrodzenie z którego nie były wypuszczane chociaż raz w tygodniu. Jako, że była suczka i samiec szybko pojawił się miot a Państwo wielce zdziwieni. Szczeniaki szybko rozdane bo w końcu rasowe - pominęli fakt, że rodzice byli rodzeństwem. A więc oba prezenty świąteczne nadal zamknięte w ogrodzeniu i przysięgam, że odkąd tam trafiły zostały wypuszczone raz z okazji grilla ale po 10 minutach ponownie zamknięte, "bo szalały".

Pojawił się kolejny piesek, oczywiście rasowy - owczarek kaukaski tak dla całej rodziny, co to by pilnował posesji.
Oczywiście standardowo mały to kochany i nie było z nim problemów. Jednak jak łatwo się domyśleć im większy tym mniej mieli dla niego czasu. Dlatego stał się bardzo agresywny i po prostu nie okiełznany. Wiele razy było "o mały włos" aby nie ugryzł jakiegoś ich gościa czy nawet przechodniego. Inni sąsiedzi dzwonili z skargą bo: jeden wielki agresywny owczarek kaukaski raz po raz im ucieka i przechadza się po wsi, w dzień w dzień dwa husky'ie wyją z rozpaczy do księżyca. Co robią sąsiedzi? Biorą następnego psa! Tym razem jakaś mała rasa której nie znam. Noszony na rączkach i zabierany wszędzie gdzie rodzina się wybierała. Raz wyjechali na weekend zostawiając trzy duże psy z pełnymi michami jedzenia bez żadnej wody. Starszy brat nadał im wody przez płot (szczęście, że ogrodzenie postawili przy tym płocie) a wielkiemu kaukazowi przełożyliśmy po prostu wiadro z wodą bo strach wchodzić. Wrócili tata wybrał się na poważną rozmowę do sąsiada w tej sprawie. Wielkie oburzenie i krzyk, że jak my możemy cokolwiek im sugerować skoro sami tak okropnie traktujemy nasze psy, ogólnie nie nasza sprawa i mamy wypier***.

Jednakże problem został chwilowo rozwiązany, bo wilczury w ogrodzeniu już nie wyły a kaukaz trafił na łańcuch. Jednakże państwo tydzień później wyjechało całą rodzinką nad morze zabierając tylko najmniejszego psa. Co zrobili z resztą? Zostawili z wiadrem wody i michą jedzenia. Minęły cztery dni a oni nie wracają, psy jedzenie zjadły już pierwszego dnia. Rodzice wykonali telefon do odpowiednich służb. Nie wiem dokładnie jak to dalej się potoczyło, wiem tylko, że zabrali im te psy (oprócz tego małego) a sąsiadom piana z buzi na nasz widok leci do dziś.

Dobrze, że przy płocie wyrósł duży bez i nie muszą nas za często oglądać. :)

psy prezent sąsiedzi

by ~Jola
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar edeven
15 17

To jest jakiś inny gatunek człowieka, najgorsze to że już się rozmnożył, i najpewniej córki też przejmą taką mentalność. I pewnie zaraz wezmą kolejnego psa, bo śliczny, ojej jakie miękkie futerko.

Odpowiedz
avatar Issander
6 18

@Eko: "wilczur – potoczne określenie dużego psa o wyglądzie przypominającym wilka". Można naciągnąć na husky.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

Kurcze,te szczeniaki długo nie pożyją...

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
4 12

Tak tylko przypominam, że na łańcuchu można trzymać do 12 h dziennie, w lecie dzień jest dłuższy. A poza tym faktycznie piekielna historia.

Odpowiedz
avatar krystalweedon
-1 7

@KoparkaApokalipsy: można z prawnego punktu, ale psy głuchna od lancucha.

Odpowiedz
avatar kojot_pedziwiatr
1 1

Aż dziw bierze że nie wywozili dorosłych psów do lasu...

Odpowiedz
avatar Aakikun
11 17

Sąsiedzi piekielni do reszty, racja. Ale przynajmniej na początku mieli rację - trzymanie psa na łańcuchu i karmienie go syfiastym odpadem z obiadu to straszna bieda. A każdy, kto choć trochę zna się na psychice i potrzebach psa (nie biorę tu pod uwagę osób twierdzących "zawsze tak robiłem i jakoś pies żyje") powie ci, że nawet psom podwórkowym spacer "za płot" przynajmniej raz dziennie się należy. Niestety na wsi, gdzie pies jest po to, żeby szczekał, takie stwierdzenia traktowane są jak fanaberie ekozj*bów i innych szajbusów.

Odpowiedz
avatar marra
4 10

Historia jak najbardziej piekielna i smutna jednocześnie, sąsiedzi powinni odpowiadać za znęcanie się nad zwierzętami i za dopuszczenie do rozmnożenia psów niehodowlanych. Jednak Wasz łańcuch to też zło! Nie lepiej temu psu wybudować kojec skoro pilnuje tej stajni? Czułby się o wiele bardziej komfortowo...

Odpowiedz
avatar zendra
2 4

@marra: Zakaz rozmnażania psów niehodowlanych i nierodowodowych to mit stworzony przez hodowców, którzy żyją z handlu psami rodowodowymi. Dozwolone jest rozmnażanie dowolnych kotów i psów, także nierasowych i poza zarejestrowanymi hodowlami. Ustawa zabrania jedynie rozmnażania psów i kotów poza legalnymi hodowlami "w celach handlowych". Jeżeli więc ktoś rozmnożył zwykłe kundelki w celach niehandlowych, to może to robić bez obawy nawet nie mając zarejestrowanej hodowli - prawo tego nie zabrania.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 maja 2016 o 12:53

avatar InuKimi
3 3

A powinno. Pseudo hodowle to koszmar. :( Dość jest psów w schroniskach.

Odpowiedz
avatar Reth
0 0

@zendra: Legalne czy nie, jest to po prostu skrajnie nie odpowiedzialne. Niestety, w Polsce wciąż żywe jest przekonanie, że kundelki są zdrowsze i żywotniejsze niż psy rasowe. Tymczasem jest dokładnie na odwrót - kundelki nie są badane genetycznie pod kątem dysplazji, ataxii, spondlozy i innych chorób genetycznych, mieszane suki zwykle nie mają zapewnionej odpowiedniej opieki w czasie ciąży, a odpowiednim prowadzeniem i socjalizowaniem szczeniąt nie interesuje się nikt. I to jest nieniknący problem psów w Polsce. Natomiast ten bubel prawny, który obecnie obowiązuje, tylko poprawił sytuację pseudohodowców.

Odpowiedz
avatar Reth
2 4

A dla mnie piekielności są dwie. Oczywiście rodzinka nowobogackich wygrywa w cuglach. Trzymanie północniaków w kojcu, kupno kaukaza (który jest rasą stosunkowo trudną w prowadzeniu), nie mając doświadczenia w prowadzeniu psów, absolutny brak wyobraźni w zakresie zdrowia i życia psów i otoczenia. Natomiast sama autorka i jej rodzina też bez winy nie jest. Pies to nie system alarmowy. Może mieszkać w kojcu, przy budzie, ale należy spełnić jego potrzeby behawioralne. Kontakt z człowiekiem, swobodny ruch, jakaś forma pracy umysłowej. Nie wystarczy "alarmu" na noc "włączyć", spuszczając go z łańcucha. Natomiast karmienie psa zlewkami z ludzkich posiłków, to już szczyt nieodpowiedzialności. W ludzkim jedzeniu, oprócz dużych ilości produktów, których psy zwyczajnie nie trawią, czy wręcz produktów dla nich trujących, znajdują się również duże ilości przypraw i polepszaczy smaku. W sumie, to proszenie się o otyłość, problemy z sercem, żołądkiem i nerkami. Jeśli ktoś nie ufa karmom gotowym, może zainteresować się nieco tematem i karmić psa np. BARFem lub gotować mu zbilansowane, zdrowe dla zwierzaka posiłki.

Odpowiedz
avatar CiecXXX
-1 3

Rozumiem, że: Każde stworzenie ma prawo do życia - OK. Ma prawo żyć godnie - nie w wyniszczającej stagnacji czy agonalne "defto" - OK. Ale psy na wsiach żyły w podobnych warunkach przez wieki, i... TAK! Żyły, rozmnażały się i umierały. Wiem, rozumiem i szanuje wytyczne dotyczące zdrowia zwierząt, ale nie każdego stać na eko-, glutenfree- nie-GMO pożywienie dla SIEBIE, a co dopiero dla zwierzaka. Jeśli dostaje pies ludzkie jedzenie i wcina, mimochodem dostając jakieś dawki składników szkodliwych/trujących - a ile z tego co my jemy jest w 100% nieszkodliwe? - to chyba lepsze niż warunki w niektórych schroniskach. Wiem, że proszę o znalezienie złotego środka, ale nie zapominajmy, że dla zwierzaka mamy być opiekunem, a nie niewolnikiem.

Odpowiedz
avatar Reth
2 6

@CiecXXX: Ale należy sobie zadać jedno, zasadnicze pytanie - jakie przez te setki lat było pojęcie o potrzebach psa? Ludzie nie zastanawiali się nad tym jaki dany pies ma komfort życia. Nie zwracali uwagi na to, że żyje w bólu, że zdechł przedwcześnie, że ma jakieś problemy behawioralne. Jak pies był chory, lub "agresywny" to dostawał siekierą w łeb i był "spokój". Pytanie tylko, czy nadal chcemy żyć w ten sposób. To tak jakbyśmy dali szerokie przyzwolenie na przemoc domową, bo przecież przez setki lat kobiety były bite i żyły, rozmnażały się i umierały. Co do karmienia... Nie wiem skąd w ludziach przekonanie, że każdy MUSI mieć psa... Nie masz pieniędzy na jedzenie dla niego, na spełnienie jego potrzeb psychofizycznych, to po prostu nie bierz psa. To tak jakbym ja kupiła konia, bo chce i karmiła go drewnem, bo nie mam pieniędzy na jego wyżywienie. Jak już pisałam - pies to nie system alarmowy, nie pistolet, nie niańka i nie zabawka. I nikt nie ma obowiązku jego posiadania. Należy sobie również uświadomić, że te dawki szkodliwych substancji, które otrzymuje człowiek wraz z jedzeniem, to często nie jest nawet jedna dziesiąta tego, co dostaje pies. Psy w ogóle są wrażliwsze na środki chemiczne, ale poważnym niebezpieczeństwem są dla nich produkty, które same w sobie człowiekowi nie szkodzą. Na przykład czosnek czy cebula, które Polacy uwielbiają, a które psa mogą nawet zabić. Mało tego - psy jedzące resztki zwykle otrzymują te produkty, którym nam się już nie chciało zjeść, a więc ziemniaki, surówki, jakieś zlewki zup, a które dla psa są kompletnie bezwartościowe. To nie jest kwestia tego, żeby psu kupować jedzenie eko-, glutenfree-, etc. Psa można karmić nawet tymi produktami, które my jemy (np. kasza, ziemniaki, mięso, nawet i drugiego, czy trzeciego gatunku, pojedyncze sztuki warzyw i owoców jak na przykład marchewka i jabłko). To nie są astronomiczne koszty. Tylko, ze ludziom się nie chce zwyczajnie. Ani gotować, ani nauczyć bilansować dietę. A fakt, że dla psa mamy być opiekunem, zobowiązuje nas do tego, żeby pokryć wszystkie te jego potrzeby, których on sam pokryć nie może.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 maja 2016 o 18:45

Udostępnij