Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wizyta w sklepie, kolejka do kasy. 6 kas otwartych, kolejka na kilka…

Wizyta w sklepie, kolejka do kasy. 6 kas otwartych, kolejka na kilka osób za taśmę, dobre parę minut czekania.

W którymś momencie zbliża się tzw. czasoumilacz - około trzyletnie dziecko drące się wniebogłosy. Ryk jakby mu ukochaną maskotkę wyrzucić. Po chwili płaczu powody rozpaczy się wyjaśniają - rodzice nie chcą mu kupić kolejnej zabawki. Na każde zwiększenie natężenie dźwięku wydobywającego się z dziecka, rodzice mówią mu, że jak tak dalej będzie się zachowywać, nic więcej mu nie kupią i więcej na zakupy z nimi nie pójdzie. Po chwili młody się uspokaja.

Spokoju nie zaznaliśmy, to była cisza przed burzą, ta chwila prawdopodobnie została wykorzystana na zbieranie mocy na kolejny wybuch. Ojciec postanawia zakończyć widowisko, bierze dzieciaka na ręce i wyprowadza ze sklepu, zakupy kończy matka.

Podejście rodziców: nie uczmy dziecka wymuszać zabawek płaczem, żeby nie odchować gówniarza, który myśli, że wszystko mu się należy.

Komentarze ludzi w kolejce: patologia, niekochane dziecko, co im szkodzi to kupić, rodzice niewydolni wychowawczo.

Chyba jestem za młody, żeby zrozumieć fanów "bezstresowego odchowania".

trudy rodzicielstwa

by kitusiek
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
60 60

Słuszna postawa rodziców, kilka lat temu byłam w podobnej sytuacji, matka odmawiałał zakupu czegoś tam, mały terrororysta w krzyk, rzuca się po podłodze, kobieta stoi i mówi, że poniesie konsekwencje jesli się nie uspokoi, kolejka zaczyna sarkać, że zła matka, dzieciak się drze, kolejka generalnie zachęca dzieciaka, wiec mówię głośno do kobiety: Niech się pani nie martwi przynajmniej wiadomo, ze ma zdrowe płuca skoro tak głośno krzyczy. Kobiecie wyraźnie ulżyło, kolejka zamknęła dzioby a dzieciak krzyczał dalej. Ale tym razem bez wsparcia obcych ludzi. Ważne by popierać mądrych rodziców

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 maja 2016 o 12:12

avatar jonaszewski
1 1

@maat_: Widziałem kiedyś podobną scenę przed Biedronką. Ojciec z melancholijnym wyrazem twarzy stał, a syn leżał, drąc się w niebogłosy. Stwierdziłem wówczas, że to jeden z nielicznych przypadków prawidłowej reakcji rodzicielskiej. Dzisiaj sam wdrażałbym ją w życie, gdyby nie to, że moja córka zrobiła taką awanturę w sklepie raz, a ponieważ nic tym nie wskórała, szybko się uspokoiła i już więcej się to nie powtórzyło.

Odpowiedz
avatar Habiel
34 34

Bardzo mądre zachowanie rodziców. Dzieciak szybciej się nauczy, że niczego płaczem nie wymusi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

@Habiel: a w tym wieku to już szczególnie. Bunt dwulatka i te sprawy. Maluch już zaczyna rozumieć,ale nie do końca

Odpowiedz
avatar emillq94
0 0

Bardzo dobra postawa, sam bym się tak zachował.

Odpowiedz
avatar Zyzyzyryxy
-2 4

@Habiel: Słuszne - zgoda. Nie najlepsze jednak. Dlaczego? Zabrakło wiedzy jak sytuację rozwiązać bez krzyków. Coby się nie rozpisywać za długo, jedna z metod to wyciągnąć kartkę papieru i długopis, zapisać życzenie pociechy. Oczywiście na tym metoda się nie kończy, nie z każdym dzieckiem akurat ta konkretna metoda zadziała, ale jest pomysłów więcej. "Magiczne" hasło: akceptacja potrzeb dziecka. Szczegółowo nie będę się rozpisywał, bo to nie forum dla rodziców, a chętni mogą zapytać :-) Przetrenowałem nie raz na swoim 6-latku, działa cuda.

Odpowiedz
avatar jonaszewski
0 0

@Zyzyzyryxy: Jeśli dobrze rozumiem, ta metoda zakłada, że dziecko dostanie to, czego chce, tylko na przykład później. Bo jeśli nie, to po co zapisywać? To całkowite zaprzeczenie idei wychowania. Dziecko nie może dostawać wszystkiego, czego sobie zażyczy. A jak zechce pić Domestos przez słomkę albo zeżreć naraz dziesięć paczek czipsów? Moja córka wie, że może sobie wybrać coś, co jej proponuję. Ma kilka opcji do wyboru. Może jeszcze wszystko przede mną, bo ma na razie 2,5 roku, ale nigdy nie robi awantury o to, że czegoś jej nie kupiłem, co akurat wpadło jej w oko.

Odpowiedz
avatar Zyzyzyryxy
1 1

@jonaszewski: Oczywiście że nie dostanie wszystkiego. Chodzi o to, by wszystkie jego potrzeby zostały przyjęte do wiadomości (zaakceptowane). Następnie (stosownie do wieku dziecka i możliwości) omawia się z dzieckiem stworzoną "listę życzeń" i można z niej coś wybrać - wystarczy jedną pozycję raz na jakiś czas (zgodnie z przyjętymi przez rodziców zasadami - na urodziny na przykład). Dziecko się uczy wartościowania swoich potrzeb, uczy się przestrzegania reguł i szacunku do innych (jeśli nie szanuje innych, w konsekwencji - nie za karę! - omówienie listy życzeń i zakup nie odbędą się), a jednocześnie samo czuje się szanowane i doceniane.

Odpowiedz
avatar jonaszewski
1 1

@Zyzyzyryxy: W takim razie to co innego. Chociaż wydaje mi się to metodą nazbyt skomplikowaną w stosowaniu, szczególnie wobec młodszych dzieci, które za godzinę nie pamiętają już, czego chciały. Albo po prostu już tego nie chcą. Myślę, że wystarczy od razu dać do zrozumienia, że zrozumiało się potrzebę dziecka, że się je słucha, ale wyjaśnić, dlaczego nie może zostać zrealizowana.

Odpowiedz
avatar Zyzyzyryxy
1 1

@jonaszewski: Tak, dla małego dziecka samo stwierdzenie "rozumiem że chcesz to, to dla mnie ważne więc zapiszę. Dziś przyszliśmy kupić x i y i na więcej nie możemy sobie teraz pozwolić." często kończy rozmowę. Jak nie, to jeszcze "Chcesz żebym kupił Ci X. Ja to bym chciał mieć tyle pieniędzy żeby Ci kupić wszystkie zabawki z tego sklepu!" Nie wolno tylko zacząć kłamać - a tu łatwo wpędzić się samemu w kozi róg stwierdzeniami "Dobrze, kupię Ci to następnym razem". Bo to sprawi tylko więcej kłopotów następnym razem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 19

Ba, ile razy słyszałam,że rodzice to skąpiradła, dusigrosze i uj wie kto jeszcze,bo żałują dziecku zabawki...

Odpowiedz
avatar Aes
25 25

Zawsze się zastanawiam w takich przypadkach, dlaczego nikt z kolejki nie kupi zabawki temu dziecku, skoro tak się burzą na rodziców ;)

Odpowiedz
avatar kotadivine
32 32

@Aes: Raz jeden pan postanowił kupić mojemu dziecku kolorowankę, której ja odmówiłam. Próbowałam panu wyjaśnić, że NIE, nie chcę dziecku kupić tej kolorowanki nie dlatego, że mnie na nią nie stać (na litość, to kosztowało ze 4zł), tylko dlatego, że ma milion innych w domu - nie dotarło, rozmowa z tym panem przypominała ciskanie wiewiórką w mur oporowy. Dziecko mi się darło, pan nadal naciskał, w końcu wyniosłam córkę ze sklepu. A dalej to już z relacji męża wiem - jak wyszłam, pan rzucił w przestrzeń "ale durna matka"... nie przewidział, że w sklepie został mąż tejże matki :P

Odpowiedz
avatar matias_lok
14 14

@Aes: Nie pozwoliłabym wziąć dziecku tej zabawki kupionej przez obcą osobę. Tu chodzi o nauczenie dziecka nie wymuszać rzeczy w sklepie. Dzieci lubią wymuszać pierdoły w sklepach i jak ich nie nauczysz, że gdzieś są tego wymuszania granice, to sobie stworzysz potworka z pewnej reklamy durexów.

Odpowiedz
avatar PaniczKa
16 16

@Aes: Mojemu dziecku ktoś kiedyś kupił lizaka. I w sumie powinien się cieszyć, że mu go nie wraziłam w żadem otwór ciała. Nie po to uczę dziecka ostrożności wobec obcych, żeby mi jakiś półgłów psuł pracę pedagogiczną i zęby dziecka. Drugie dziecko mam mocno alergiczne, a i tak ludzie usiłują czymś częstować, nawet jak zabraniam i tłumaczę. Twoje zdziwienie nie ma sensu - nie wkracza się na cudzy teren w takich wypadkach i już.

Odpowiedz
avatar obserwator
1 1

@Aes: Pielęgnowanie tego procederu spowoduje, że wyrośnie na 99% materialista typu amerykańskiego. Przestanie rodziców kochać, jak tylko ci zakręcą kurek z kasą. To go zmusi do wyprowadzki, znajdzie pracę, ale na stare lata ich odda do domu pogodnej jesieni i się będzie cieszył i klaskał uszami, że ma chatę. I będzie kochał tylko tych, co mu będą mogli coś dać.

Odpowiedz
avatar anekk
14 14

Ciekawe, czy ci ludzie wszyscy byli tacy wydolni wychowawczo. Jak ktoś nie ma do czynienia z dzieckiem (albo zapomniał, jak to jest), to bardzo rzadko potrafi zrozumieć rodziców z kilkuletnią latoroślą. Dzieci mają to do siebie, że większość z nich zostaje zauroczone kolorowym opakowaniem, które potem i tak rzuci w kąt. Popieram rodziców dzieciaka.

Odpowiedz
avatar kitusiek
11 11

@anekk: Mam 19 lat, dziecka nie miałem, nie mam i nie zapowiada się, żebym w ciągu najbliższych kilku lat miał, nigdy młodymi się nie zajmowałem, a jednak w pełni zgadzam się z metodą wychowawczą rodziców w historii. Skoro ja, właściwie wciąż dziecko, jestem w stanie przewidzieć skutki spełniania każdej zachcianki dziecka, to jakim cudem dorośli nie są?

Odpowiedz
avatar matias_lok
0 0

@kitusiek: Myślę, że chcą mieć spokój, by im "gówniak" nad głową nie darł ryja w kolejce.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 16

Bezstresowe wychowanie to nie to samo co brak wychowania. Można dziecko wychowywać, tłumacząc mu i dając kary, ale nie cielesne i to jest wychowanie bezstresowe. Pozwalanie dziecku na wszystko i brak kar to jest brak wychowania.

Odpowiedz
avatar matias_lok
15 17

@Choa: Bezstresowe wychowanie polega głównie na pozwoleniu dziecku popełnić błąd, tak by mogło ponieść jego konsekwencje swoich czynów przy jasnych i czytelnych zasadach - np zepsujesz zabawkę, nie będzie kary, ale też nie będzie zabawki. nie posprzątasz klocków, mama nie nakrzyczy, ale przyjdzie i odkurzy wszystko razem ze śmieciami, papierkami itp. Tylko że rodzice nie mają jaj by pozwolić na konfrontację dziecka z konsekwencjami złego zachowania i nie są konsekwentni, w rezultacie dziecko nie ma kary, nie ma zasad i zawsze dostaje to, czego chce :) Dlatego pojęcie bezstresowego wychowania staje się synonimem rozpuszczania dziecka.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 9

@Choa: Uważasz, ze steresowe wychowanie to lanie, a bez stresowe to brak kar cielesnych bu ha ha ha!

Odpowiedz
avatar PaniczKa
-1 7

@Choa: Powiem ci coś szokującego: można i nie karać w ogóle a mimo to mieć fajne, grzeczne dzieci niesprawiające problemów ani rodzicom, ani otoczeniu, samodzielne i myślące. Ba, można im nie zabraniać prawie nic i osiągnąć pożądany efekt. Tyle, że żeby to odniosło skutek, rodzic musi być świadomy swoich wyborów i w nich konsekwentny, stawiać granice (nie dziecku, swoje granice), dech tracić od spokojnego wyjaśniania dlaczego nożyczki w kontakcie to pomysł ryzykowny i tak dalej. Czyli musi być świadomy i zaangażowany. A teraz pokaż mi człowieka, który taki jest, a jego dzieci to rarogi i bisurmany.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 8

Pomysłodawcy bezstresowego wychowania jeden syn popełnił samobójstwo a drugi jest narkomanem myślę, ze to załatwia temat. Realny problem to taki, ze rodzice hodują dzieci a nie wychowują. Zwyczajnie się lenia

Odpowiedz
avatar Nikorandil
10 10

@matias_lok: Moja mama tak próbowała. Podobno łaziłem z każdym klockiem do odkurzacza, żeby sprawdzić, czy się w razie czego zmieści. Ale Twoja wizja wychowywania dzieci jest mi bardzo, bardzo bliska. Tylko czy nie pasowałoby do niej bardziej określenie poznawczo-behawioralna?

Odpowiedz
avatar ajojo
0 6

@PaniczKa: A dzieciakowi dwuletniemu jak przetłumaczysz, jak się uweźmie i wpadnie w histerię. Dużo zależy od charakteru dziecka.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

@ajojo: Ale jak dziecko wpadnie w histerię, to już nic nie tłumaczysz... Wtedy jedyną metodą jest ignorowanie i przeczekanie, histeria musi sama "wygasnąć". Tylko mówię o autentycznej histerii (czyli stanie, w którym dziecko już nad sobą nie panuje), a nie o sytuacji, kiedy płacze, ale co chwila zerka, czy rodzice już zmienili zdanie.

Odpowiedz
avatar matias_lok
7 7

@Nikorandil: Też mi się tak wydaje że to lepsze sformułowanie. Generalnie to jest świetny sposób na wychowanie mądrego i wrażliwego dziecka, no ale tu trzeba dużo uwagi, masę konsekwencji no i właśnie jaj. Akurat sposób na nauczenie dziecka sprzątać na zasadzie (posprzątaj pokój tak, by wszystkie zabawki były w pojemniku i zostaw papierki, rzeczy do wyrzucenia na środku podłogi, za pół godziny przyjdę i to wyrzucę ) po czym wyrzucenie do worka wszystkiego co na ziemi, jak dziecko nie wykona polecenia - jest naprawdę bardzo skuteczne. Bezstresowe wychowanie to nie wychowanie w ogóle bez żadnych stresów, tylko jego minimalizowanie. W końcu nie wchodzisz i nie krzyczysz na dziecko jaki ono ma syf i nie stoisz nad nim by sprzątnęło na siłę, tylko uczysz, że jak tego nie zrobi, to poniesie tego konsekwencje. Problem w tym, że wiele matek potem pogdera, a i tak sprząta i dziecko się uczy, że nie ma żadnych konsekwencji...

Odpowiedz
avatar Nikorandil
7 7

@matias_lok: Najgorsze jest, że spora część rodziców zachowuje się tak potem do końca życia. Pogdera, ale "pomoże" opłacić długi, kupić nowy samochód na miejsce starego- rozbitego, od ust sobie odejmie ale będzie dawać kasę biednemu dziecku, któremu się nie opłaca pracować za 2000zł miesięcznie itp itd.

Odpowiedz
avatar singri
10 10

matias: A ja mam inną metodę - ja posprzątam z Tobą zabawki, a Ty mi pomożesz zmywać/umyć podłogi/poskładać pranie. Działa świetnie. Raz nawet ja sprzątałam zabawki a mała w tym czasie pucowała wannę i umywalkę... Jak sama chce...

Odpowiedz
avatar singri
11 11

Dodam jeszcze, że takie postępowanie moim zdaniem uczy dziecko współpracy i podziału obowiązków. A poza tym "sprzątanie zabawek jest nudne i to nie jest prawdziwe pomaganie mamusi!"

Odpowiedz
avatar matias_lok
3 3

@singri: To też bardzo fajny pomysł. generalnie dziecku najcenniejsze, co możemy dać, to nasz czas i uwagę :) Osobiście jestem zdania, że nie ma co się specjalnie z dzieckiem cackać. Ono powinno być samodzielne, trzeba mu pozwolić zmierzyć się z nowymi sytuacjami, nauczyć współpracy z innymi, asertywności, kultury i pracowitości. Do tego nie trzeba kar cielesnych i wymyślnego systemu nagród, a tylko sporo uwagi, tłumaczenia, konsekwencja i jasne zasady. Głęboko wierzę w to, że dzieci rozpieszczone, z przerośniętym ego i leniwe będą tak naprawdę w życiu nieszczęśliwe

Odpowiedz
avatar BORCH
0 2

@ajojo: A wcale nie trzeba tłumaczyć. Dziecko uczy się przez obserwowanie świata dookoła siebie. Jeśli zaobserwuje, że mamusia, babcie, ciocie i inni dorośli "nagradzają" każdy płacz smakołykami czy zabawkami, to będzie płakało przy każdej okazji. Innymi słowy: jeśli dziecko dwuletnie się uwzięło i histeryzuje to ktoś wcześniej je tego NAUCZYŁ.

Odpowiedz
avatar yakhub
2 4

@BORCH: Gdybyś pisał o czterolatku, to bym się zgodził. Przy dwuletnim dziecku - to nie tak działa. Małe dzieci mają histerię i płacz wbudowane w firmware. Trzeba dopiero je nauczyć, że to nie działa.

Odpowiedz
avatar tick
1 3

@Choa: nie ma czegoś takiego jak "bezstresowe wychowanie" :D pewien poziom stresu jest wręcz niezbędny do prawidłowego rozwoju. Bez odpowiedniej dawki stresu nie ma postępu, nie ma nauki, nie ma doświadczenia, nie ma umiejętności radzenia sobie z problemami i wyzwaniami. Bez doświadczenia stresu rośnie rośnie emocjonalny kaleka. Owszem - nadmiar stresu, stres ciągły - są szkodliwe, a nawet zabójcze.

Odpowiedz
avatar PaniczKa
1 1

@ajojo: Moje dzieci rzadko wpadały w histerię w sumie, zwykle mówiłam "Jestem tutaj, jakbyś chciał(a) się przytulić" - i już. Nic nie tłumaczyłam przy histerii, a dopiero wtedy, gdy dziecko było spokojne i było w stanie zrozumieć, co mu tłumaczę. Nie ustępowałam w ważnych sprawach, ustalaliśmy wyjście kompromisowe tam, gdzie się dało.

Odpowiedz
avatar atencjuszka
5 5

I prawidłowo (ze strony rodziców oczywiście)! Jeśli teraz dzieciak nie zrozumie, że żeby coś dostać trzeba w większości przypadków włożyć w to trochę wysiłku, to nigdy się nie nauczy. Od takiej zabawki aż po pierwszą pracę chociażby

Odpowiedz
avatar EdinaMonsoon
12 12

Mam dwulatke, jesteśmy (mam nadzieję) po pierwszym buncie. Było ciężko, bardzo. Tłumaczyłam po setki tysięcy razy dlaczego czegoś nie dostanie (o dziwo, nigdy nie robiła mi scen w sklepach). Jeśli czymś rzuciła, napominalam, podnosilam i chowalam. Histerie lapaly ja na mieście. Chciała iść do sklepu, do którego nie chciałam w ogóle wchodzić. Tłumaczenia wtedy nie dawały rezultatu. Branie na ręce tylko pogarszalo wrzaski. W końcu zaczęłam ignorować. Komentarzy nie zlicze. Ludzie jak widzą dziecko leżące na chodniku i wrzeszczace w nieboglosy dostają mocy Mistrza Teorii "weźmie pani na ręce i przytuli", "jak tak bardzo chce to dlaczego nie wejdzie z nią pani do tego sklepu" itp. Były jeszcze wyzwiska i grozenie policją. Koszmarnie stresujacy etap, gdzie praktycznie boisz się wyjść do ludzi. Mała w sklepach zachowywała się bardzo grzecznie, nawet podczas buntu. Nie brała sobie rzeczy, nie zloscila się jak jej czegoś odmawialam. Zawsze mówiłam jej jak będzie wyglądał spacer " idziemy zanieść tacie drugie śniadanie, potem wybierzemy nowa książeczkę, pójdziemy kupić mleko, a jak będziesz grzeczna to pójdziemy na plac zabaw" schemat był podobny zawsze. Teraz zbieram co zasialam. Dziecko idzie tam gdzie mamy iść. Obietnicą jest wspólna zabawa, nigdy rzeczy czy słodycze. Karą jest brak przywilejów. Popieram rodziców, którzy wydzielają dziecku granice.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Moja kumpela ulegała swojemu dziecku i tak oto wychowała potwora, który zaczyna coraz bardziej pozwalać sobie w stosunku do otoczenia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Pracuję w sklepie w którym są zabawki i takie dzieciory widuje co dzień jak tylko takie widzę piskliwe, krzyczące to od razu podnosi mi się ciśnienie, najgorsze są bachorzyska które podchodzą same bez opiekuna i grzebią, przekładają, dotykają swoimi brudnymi, spoconymi łapskami i robią burdel w dopiero co poukładanych na glanc rzeczach typu zabawki/słodycze zawsze sobie wtedy myślę że nienawidzę dzieci i nie wiem co ja zrobiłabym gdybym miała dziecko i tak by się zachowywało ale po chwili dochodzi do mnie że dziecko jest takie jak je się wychowuje i na co pozwala. Podsumowując dziś na demotywatorach widziałam demotywatora z podpisem ,,Wszystkie swoje zachcianki dziecko powinno mieć dzięki swoim staraniom, a nie przez płacz, krzyk i kładzenie się na podłodze''

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 maja 2016 o 13:05

avatar monog
0 0

@Oluchna: dlaczego pracujesz w sklepie z zabawkami skoro tak nienawidzisz dzieci?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@monog: Nie pracuje w sklepie tylko z zabawkami a sklepie gdzie głównym towarem jest coś innego a zabawki są dodatkiem tak jak i słodycze i dzieci na prawdę doprowadzają sklepowe do szału

Odpowiedz
avatar monog
1 1

Uf, a już myślałam, że na końcu napiszesz jacy to okropni rodzice i jak Ci głowa bolała przez płaczącego dzieciaka - dobrze, że są ludzie, którzy to rozumieją ;) Generalnie mam wrażenie, że rodzice często ustępują pod presją otoczenia - kolejka do kasy, ludzie patrzą i kręcą głowami, starsze panie marudzą jak to w spokoju zakupów nie można zrobić, co to za rodzic że dziecka nie potrafi wychować albo że jak nie stać na kupienie zabawki to nie trzeba było dzieciaka robić. Więc się dorosły nasłucha, zrobi mu się głupio i dla świętego spokoju pozostałych klientów sklepu pójdzie i weźmie tą zabawkę. A sytuacja powtórzy się na kolejnych zakupach. Wyprowadzenie dziecka ze sklepu jest świetną opcją pod warunkiem, że zakupy robimy w trójkę. Jeden rodzic musi przecież zostać przy kasie, nie zawsze ma się kogoś kto te dziecko wyprowadzi, więc należy takie sytuacje zrozumieć.

Odpowiedz
Udostępnij