Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia sprzed kilku dni. Przyszło mi podróżować naszymi ukochanymi kolejami z Białegostoku…

Historia sprzed kilku dni.
Przyszło mi podróżować naszymi ukochanymi kolejami z Białegostoku do Olsztyna. Relacja z przesiadką w Ełku. Pogoda piękna, pociąg podstawiony, wszystko wydawało się idealne.

Dlatego też nie będzie to historia o PKP ale o pasażerach. Konkretnie dwóch. Matka z córką. Matka wyglądająca jak typowa Karyna, włosy w odcieniu platynowy blond, różowe tipsy itp. Córka na oko jakieś 5 lat, czyli wiek w którym dzieciak powinien już wiedzieć co i jak, pod warunkiem że rodzic mu to do głowy wpoił. Okazało się że nie wpoił.
(Uwaga, będzie hejt na upośledzone społecznie matki nie potrafiące zapanować nad swoją latoroślą.)

Pierwszy zgrzyt nastąpił kilka minut po wyjeździe z Białegostoku. Dzieciak zaczyna krzyczeć na cały wagon (pociąg z typu tych starszych - poczwórne, pseudoskórzane, czerwone siedziska). Krzyczy "Czy już jesteśmy w Olsztynie". Wraz z lubą uśmiechamy się pod nosem. Miny rzedną nam gdy w ciągu dziesięciu minut to pytanie pada jakieś 40 razy. Rzedną jeszcze bardziej gdy uzmysławiamy sobie że również jedziemy do Olsztyna. Oczywiście matka - zero reakcji, prośby o odrobinę ciszy ignorowane.

Po tej kakofonii nastąpił czas na rozładowanie energii przez dzieciaka. Zaczęło się bieganie, skakanie, krzyczenie. Uwagi zwracane matce nie odnoszą skutku, gdyż rodzicielka piekielnego dzieciaka uważała, iż powiedzenie dzieciakowi że "nie jest sam w pociągu" nie odnosi skutku. Surpise, surprise.

OK, jakoś przeżyliśmy te 1,5 godziny. Wysiadamy w Ełku, pociąg do Olsztyna podstawiony. Zawalony ludźmi po brzegi, jednak staramy się znaleźć wolne miejsce z daleka od mamuśki. Bezskutecznie. Udało jej się zająć miejsce na przeciwko nas. Trudno.

Myśleliście że zachowanie w pierwszym pociągu było nieodpowiednie? No to czytajcie dalej.
Dzieciak zaraz po wyruszeniu zaczyna piszczeć jakby go ze skóry obdzierali. Bynajmniej nie dlatego że tak się dzieje. Zaczął się bawić pluszakiem. Próby uspokojenia?
"Ciszej" "Tu też są ludzie" - wypowiedziane głosem obojętnym jak u syntezatora mowy IVONA.

Zwracanie uwagi przez ludzi - "przepraszam" - po czym nadal totalna zlewka na zachowanie dzieciaka.
W końcu dochodzi do tego że dzieciak zaczyna matkę kopać i szczypać. Co robi matka? To co każdy normalny rodzic, czyli sprowadza dzieciaka do parteru i pod groźbą kary zakazuje podobnych zachowań?
Nie. Równie obojętnym tonem jak poprzednio słyszymy "nie kop mnie" "nie szczyp mnie". I tak w kółko przez 2,5 godziny. Ludzie w pociągu już przestali zwracać uwagę, choć po minach widać było że kobietę z dzieciakiem wyrzuciliby przez okno.

Dlaczego o tym piszę? Bo dwa metry dalej, podczas podróży drugim pociągiem, siedziała kobieta z psem, który przez cały okres podróży nie wydał z siebie nawet pisku. To smutne że są ludzie, którzy nie potrafią wychować swojego dziecka tak dobrze, jak inni wychowują swoje psy. Może się mylę, ale jak się dziecka nie potrafi wychować, to się dziecka nie powinno robić. Ale co ja tam mogę wiedzieć.

pkp i piekielna mamuśka

by Armageddonis
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Meliana
17 17

Generalnie zgadzam się z puentą - szkoda tylko, że taka niemożność opanowania sytuacji wychodzi na jaw, kiedy to dziecko już JEST na świecie... Źle wychowany pies stanowi kłopot na 10-15 lat. Z następnym unika się już starych błędów, lub się na niego w ogóle nie decyduje. Z dziećmi ten problem jest zdecydowanie bardziej skomplikowany. Bynajmniej zachowania matki nie usprawiedliwiam, po prostu moim zdaniem zakładanie, że w kwestii wychowania wszystko pójdzie po naszej myśli i wg. poradnika jest baaardzo naiwne. Wiemy o sobie tyle, na ile nas sprawdzono. Skąd ktoś, kto nie ma dzieci, ma wiedzieć, czy sobie poradzi, czy nie? Testy wprowadzić? A od kiedy to zdanie egzaminu na prawo jazdy, czyni z człowieka dobrego kierowcę? Albo zdanie matury - wszyscy, którzy zdają, są dojrzali, dorośli i wykształceni?

Odpowiedz
avatar Buka85
3 3

Pomijając wybitne przypadki- schorzenia psychiczne, zaburzenia itp, to to, jakie są dzieci zależy od tego, jak zostały wychowane. Jeśli rodzice mają poukładane w głowach, są inteligentni, znają reguły panujące w społeczeństwie itp to na pewno nie wychowają takiego gagatka jak dziewczynka z opowieści. Kluczem do sukcesu jest poświęcanie dziecku czasu i uwagi. Jeśli od maleńkiego zbudujemy odpowiednią więź z dzieckiem, to odniesiemy sukces wychowawczy.

Odpowiedz
avatar Meliana
2 4

@Buka85: Yhmy... to jakim cudem syn "Super-Niani", dyplomowanego psychologa, poukładanej, inteligentnej kobiety, siedzi (czy tam czeka na wyrok - nie wiem) w pierdlu za usiłowanie gwałtu? Wyjątek potwierdzający regułę, czy jednak przyjmujemy, że rodzic na poziomie nie równa się automatycznie dobrze wychowanemu i ułożonemu dziecku?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Meliana: Z tego co zauważyłem dzieci wyjątkowo inteligentnych (lub w inny sposób wyróżniających się) osób są albo równie genialne, albo są totalnymi debilami. Praktycznie nie ma stanów pośrednich.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 maja 2016 o 12:06

avatar pasia251
2 2

@Meliana: może po prostu sueprniania była tak zajęta robieniem kariery i "poprawianiem" cudzych błędów wychowawczych, że na wychowywanie własnego dziecka zbrakło jej już czasu? jest takie powiedzienie - szewc bez butów chodzi...

Odpowiedz
avatar maskonur
5 21

Żal mi tej opisanej dziewczynki. Matkę ma tępą. A pięcioletnie dziecko dobrze wie, że matka ma je gdzieś. Robi wszystko, żeby zwrócić na siebie uwagę mamy a jak nie jej to kogokolwiek. To jest wołanie o pomoc tak naprawdę. Szkoda, że nikt nie zagadał do dziecka, nie pokazał mu czegoś ciekawego choćby i przez te półtorej godziny podróży. Ja bym się wtrąciła, wiem to. No ale ja lubię dzieci, nawet te rozwydrzone - bo często okazuje się, że to całkiem fajne i mądre dzieci. Tylko nikt nie chce mieć z nimi kontaktu - od rodziców zaczynając (odejdź, zostaw, przestań - wszyscy znamy te teksty). Irytuje mnie jak często w tych opisach na piekielnych czytam, że jakiś wredny dzieciak zrobił to czy tamto, teksty że "nie dało się wytrzymać, no co za wredny bachor" itp. Wyobraźcie sobie, że społeczeństwo też wychowuje, nie tylko rodzice. Czasem wystarczy z tym "bachorem" pogadać, przyjaźnie - jak z kolegą, koleżanką nawet przy jego rodzicu. Wstydzicie się tego czy jak? Sama mam córkę (5 lat) i lubię ucinać sobie pogawędki z jej rówieśnikami, nie traktując ich z góry tylko z ich poziomu. I jest fajnie.

Odpowiedz
avatar RudaPaskuda
13 13

@maskonur: zgadzam się, zachowanie dziecka to wynik zaangażowania rodziców. Mam kuzyna, niewiele młodszego ode mnie. Niestety od małego wysłuchiwał, że jest wpadką etc. Jego rodzice byli młodzi, zajęci studiami i pracą, więc wychowywał go żłobek i babcie. Potrafił być naprawdę nieznośny, więc zaczęło się gadanie o ADHD...Ale kiedy K. był pod opieką naszej wspólnej babci lub mojej mamy i poświęcały mu dużo uwagi, nie było grzeczniejszego i ładniej bawiącego się dziecka. Po różnych wyskokach okresu dojrzewania K. jest bardzo sympatycznym człowiekiem i ojcem chrzestnym mojej córki, ale zawsze mam wrażenie, że zawdzięcza to bardziej swojej osobowości i chęci, niż rodzicom. Może dziewczynka z historii też wyrośnie na fajnego człowieka, jeśli tylko będzie chciała.

Odpowiedz
avatar sla
19 23

@maskonur: Lubisz dzieci, umiesz złapać z nimi kontakt, umiesz z nimi rozmawiać - brawo! Jednak nie każdy posiadł te umiejętności, nie każdy potrafi i chce rozmawiać z dziećmi, nie oczekuj więc, że ktoś będzie zajmował się nieswoim potomkiem. Nie o wstyd tu chodzi. Pojawia się jeszcze jeden problem - rodzic. Chcesz być miła, chcesz zainteresować czymś dzieciaka a dostaniesz opieprz lub nawet zostaniesz wyzwana od pedofilii.

Odpowiedz
avatar maskonur
2 12

@sla: Ja zanim zostałam matką nie znosiłam dzieci. Dlatego rozumiem takie osoby, że nie chcą czy nie umieją złapać kontaktu z dziećmi. A to, że ktoś mnie opieprzy czy zwyzywa od pedofili (jeszcze się ani jedno ani drugie nie zdarzyło) to mam zwis na to. Opieprzy to opieprzy, dorosła jestem i nie pójdę płakać w kącik :)a do dzieciaka się uśmiechnę i mrugnę. Zresztą wiele zależy od podejścia. Załóżmy, że siedzimy w tym pociągu. Można to zrobić tak: "ja mogę się zająć dzieckiem, jak pani nie potrafi" albo "ale masz ładnie włosy uczesane - pewnie mama ci tak ładnie zrobiła? pani ma taką fajną córeczkę, mogę chwilę z nią posiedzieć, mam kartkę i długopis, coś sobie narysujemy albo zadawać zagadki etc." Zakład, że w drugim przypadku taka matka się zgodzi, bo nie dość że jej nikt nie osądza, to jeszcze będzie spokój miała. A dzieciak poczucie, że są życzliwi ludzie na tym świecie. Wydaje mi się, że to ważne.

Odpowiedz
avatar sla
5 15

@maskonur: Społeczeństwo może, lecz wcale nie musi wychowywać obcego dziecka i oczekiwanie tego od niego jest lekko nie na miejscu. Mam święte prawo się wkurzyć w takiej sytuacji i nazwać rozhisteryzowanego bachora rozhisteryzowanym bachorem mimo, że sama wiem, że najpewniej to wina rodzica, nie samego dziecka. Masz cierpliwość, jednak zrozum, że nie każdy ją posiada. Tak samo jak pisanie o wstydzie, nie rozumiem w ogóle skąd ten pomysł.

Odpowiedz
avatar maskonur
-2 18

@sla: No widzisz, wszyscy tylko: "nikt nie musi, nikt nie musi". A ja uważam, że właśnie musi a raczej powinien. Człowiek jest istotą społeczną, uczy się nie tylko od rodziców i bliskich, ale także od obcych ludzi. Ważne, żeby kontakt z innym człowiekiem był przyjazny i życzliwy. Każda osoba, która ma w sobie choć trochę empatii zainteresuje się (w tym przypadku) dzieckiem a nie nos w telefon i tylko przekleństwa w myślach. W razie wypadków, pożarów itp. - każdy ma obowiązek reagować, a w sytuacjach międzyludzkich już nie? Pamiętajmy o tym, że z każdego dziecka wyrasta dorosły. Ja bym chciała żyć w świecie fajnych dorosłych ludzi. Tą matkę z pociągu też ktoś kiedyś wychowywał i zrobił to źle. A mogła być fajną mamą zainteresowaną swoim własnym dzieckiem i cała ta historia opisana przez autorkę w ogóle by nie powstała. Może ta dziewuszka ma jakąś ciocię albo kogoś dla kogo jest ważna. Uważam, że czasem nawet kilkuminutowy kontakt z kimś życzliwym potrafi w dziecku coś zmienić. No i wracając do tych dzieci, które przecież dorosną. Jest takie powiedzenie: "czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci" - trafne. Ja to widzę szerzej: skoro każdy człowiek jest częścią społeczeństwa i w nim funkcjonuje to moim obowiązkiem (jako elementu tego społeczeństwa) jest też dbanie o przyszłych dorosłych jako kolejnych elementów społeczności. Przecież tak właśnie sami robimy sobie lepiej, czyż nie? No i pozostaje jeszcze kwestia zwykłej, ludzkiej empatii. Mnie już czytając o tej dziewczynce, zrobiło się jej żal.

Odpowiedz
avatar sla
8 14

@maskonur: Nie, nie powinien. Jeśli ktoś chce - droga wolna jeśli nie narusza granicy ustanowionej przez matkę lub same dziecko (bo nie każdy lubi kontakt z obcymi). Lecz jeśli nie chce to nikt nie powinen go zmuszać lub nawet wymagać zaangażowania. Czy wówczas, gdy dzieci nienawidziłaś, potrafiłabyś małą zagadać, uspokoić, zabawić? Wtedy też uważałaś, że twoim obowiązkiem jest zajmować się obcymi dziećmi tylko dlatego, że ich rodzicom się nie chce? Mogę współczuć dziecku matki, mogę żałować dziewczynki, lecz nie sprawi to, że nauczę się z dzieckiem rozmawiać, że uda mi się nawiązać z nim jakikolwiek kontakt lub pokonać moją niechęć do dzieci (oraz do zbędnych interakcji społecznych). Nie ma to nic wspólnego z empatią. Dziewczynka była tylko znudzona i pragnęła uwagi, krzywda się jej nie działa. Tobie zrobiło się żal dziecka, mi zaś wszystkich, którzy musieli to znosić. Być może twoim obowiązkiem jest dbanie o przyszłych dorosłych, jednak nie moim. Dla dobra zarówno mojego, jak i tych przyszłych dorosłych. Nie będę zmuszać się do czegoś wbrew sobie tylko dlatego, że jakaś matka nie potrafi poradzić sobie z własnym dzieckiem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 maja 2016 o 14:38

avatar Armageddonis
-1 3

@maskonur: Problem z rodzicami nie potrafiącymi wychować swoich młodych jest taki, że z własnego słowa robią przysłowiową szmatę. Bo co z tego że matka powtórzy 20 razy "nie kop mnie" skoro dzieciak już się nauczył że nie poniesie za to konsekwencji. Albo dlatego że rodzic nie wyegzekwuje kary jaka powinna się bachorowi należeć, albo dlatego że dziadkowie zignorują zdanie rodzica i pod jego nieobecność udzielą pozwolenia na zakazaną rzecz (słodycze czy bajki). To jest podstawowy problem. Osobiście gdybym się już na gówniaka zdecydował, to za żadne skarby nie pozwalałbym go wychowywać własnym rodzicom. Przecież to oczywiste jak to że 2+2=4 że dziadek za żadne skarby nie spierze dzieciaka gdy mu się będzie należało. Ja jakoś wyrosłem na ludzi pomimo sporadycznych kar cielesnych gdy coś srogo spie****iłem, więc to całe pier***enie o "bezstresowym wychowaniu" sprawia że rośnie nam pokolenie ludzi, którzy myślą że wszystko im ujdzie na sucho. Jeśli chodzi o wychowanie, mam prostą zasadę - ja zrobiłem - ja biorę odpowiedzialność. Zostawiłbym dzieciaka samego tylko gdybym musiał, lub gdybym wiedział że rodzice będą go wychowywać w sposób w jaki ja go wychowuje. Dokładnie jak ze zwierzętami. Bo w końcu jaki jest sens uczenia psa komend z użyciem smakołyków, gdy potem przyjdzie ktoś kto psu całe opakowanie tychże da za ładny uśmiech. Nie tak się wychowuje psy i nie tak się wychowuje dzieci. Bo co z tego że dzieciak nie obejrzy bajki w domu bo coś przeskrobał, ale obejrzy ją u babci bo "co mi tam wnusia będzie karał". Ale mniejsza z tym. Jeśli rodzic egzekwuje swoje groźby, to dzieciak przynajmniej wie że nie ma żartów. Ale gdy rodzic mówi w sklepie aby dziecko się zachowywało bo... (tu wstawcie adekwatną karę) a w domu to zlewa, to taki bachor za 10 lat będzie wiedział że może zrobić wszystko bo rodzic i tak nic mu nie zrobi. Tak się właśnie chowa patologiczną młodzież, nawet w potencjalnie normalnych rodzinach jest to możliwe jeśli rodzic ma w dupie wychowywanie dzieciaka. Dzisiaj dzieciak pomimo "szlabanu" pogra na kompie, a jutro ukradnie matce ostatnie pieniądze z portfela bo się nauczył że i tak mu nic nie zrobi. Dziecko z pociągu w sumie rozumiem, bo matka totalnie je olała. Gdyby poświęciła mu choć chwilę, to może podróż byłaby dla wszystkich przyjemniejsza.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 maja 2016 o 22:19

avatar maskonur
2 4

@Armageddonis: Zasadniczo zgadzam się co do tego, że w wychowaniu dziecka powinno się z razem ze współwychowującymi (dziadkowie itp) trzymać wspólny front i być konsekwentnym. Chociaż w praktyce różnie to bywa. U mnie wygląda to następująco: jeśli młoda nie chce zrobić tego, o co ją poproszę np. sprzątanie zabawek, to mówię że daję jej np. 10 minut i zabieram pilota do TV. Ona doskonale wie, że to zrobię (bo już tak robiłam) i co prawda w ostatnich minutach ale bierze się za to sprzątanie. Lub inna groźba, że wszystkie nieposprzątanie rzeczy z podłogi lądują w koszu. I lądowały, potem oczywiście w lamentach wyciągane. Ale teraz wystarczy, że poproszę o sprzątnięcie i ona to robi. Natomiast jeśli chodzi o dziadków, to ja im daję wolną rękę. Mam zaufanie do rodziców, i mimo że wiem że jak córka jest u nich na weekend to zjada masę słodyczy, zawsze wróci z nową zabawką i w ogóle jest tam na maxa rozpieszczana to w domu od razu przestawia się na nasze domowe zasady. Dziadkowie przecież nie są od karania a od rozpieszczania. Ja sama żyłam w takim układzie - z babcią to wszystko było można, i jeszcze moje wybryki babcia trzymała w tajemnicy przed rodzicami. Miałam mega szczęśliwe dzieciństwo. I mam w pamięci taką właśnie babcię. Na ludzi, pochlebiam sobie, zdaje się też wyszłam więc ja bym nie wyolbrzymiała aż tak tej kwestii. Zgadzam się, że w wychowywaniu dziecka trzeba być konsekwentnym ale od czasu do czasu można odpuścić (zwłaszcza w błahostkach), żeby nie stać się takim żelaznym rodzicem, co to nigdy, ale to nigdy nie odpuszcza. Wszystko z umiarem :)

Odpowiedz
avatar Buka85
2 10

Jak będę miała własne dzieci to będę im poświęcać czas i uwagę, to jest 100% gwarancja, że nie wyrosną rozwydrzone bachory

Odpowiedz
avatar Armageddonis
-1 3

@misiafaraona: Jakby mnie własne dziecko zaczęło kopać, nie ważne czy w domu czy w miejscu publicznym, pokazałbym mu jak to jest gdy jego się kopie. W granicach rozsądnej siły odniosłoby pożądany skutek.

Odpowiedz
avatar misiafaraona
3 5

@misiafaraona: Ludzie litości. Cudzysłowy, na początku i na końcu zdania oznaczają cytat. Cytat marudzenia starych ciotek i mamuś z Pieluszkowym Zapaleniem Mózgu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 8

Niestety zwykle ktoś nie wie, że nie potrafi wychować bachora zanim go nie zrobi.

Odpowiedz
avatar Armageddonis
6 6

@lordmakos: Z reklamą to na billboardy.

Odpowiedz
avatar zojka
2 4

Równie dobrze mogła to być wyrośnięta 2latka...

Odpowiedz
avatar EireneK
1 1

Miałam podobną sytuację w zeszłym miesiącu w Polskim Busie, trasa Rzeszów - Warszawa. W Ostrowcu Świętokrzyskim wsiadła matka z 2 dzieci, syn nastolatek i córka ok 5 lat. O ile chłopak zachowywał się normalnie to córunia przez 4 godziny podróży skakała po fotelu, kopała siedzenie, "śpiewała" wymyślone przez siebie piosenki (czyt. skrzeczała na pół autobusu) i kilka razy na minutę pytała czy daleko jeszcze. Ogólnie lubię dzieci i będąc nastolatką dorabiałam jako niania, ale tego bachora miałam ochotę wywalić przez okno.

Odpowiedz
avatar KiniaIrl
4 6

Latwo nam wszystkim oceniac - ja poznalam to od drugiej strony. Moj 4 latek ma autyzm i poza tym ze jest hiper aktywny i uzywa tylko pojedynczych slow nikt nie powiedzialby ze cos z nim nie tak. W kazdym nowym miejscu i przy nowych ludziach jego aktywnosc wzrasta i nie da sie go uspokoic na dluzej niz 10 sekund. Krzyczy, biega zaczepia ludzi - a ze matka nie reaguje? czasem jest gorszy dzien, kiedy juz nie ma na nic sily. I nie ma to nic wspolnego z dyscyplina - jemu nie wytlumaczysz, nie dasz zadnej kary a nawet klaps nie dziala. Przytrzymasz za reke zeby nie biegal to bedzie sie wyrywal i piszczal. Czesto widze te spojrzenia ludzi i komentarze ze rozpuszczony bachor itp ale nie mam zamiaru sie kazdemu tlumaczyc czy usprawiedliwiac jego choroba

Odpowiedz
avatar inez76
-1 1

Dokładnie. Zgadzam się w 100 procentach. Ja też mam 6 latka z autyzmem i nadpobudliwością i niestety w zachowaniu tej dziewczynki widzę zachowanie mojego syna. Jak się rozkręci, jak jest pod wpływem emocji, nic na niego nie działa, prośby, groźby, nie ma mocnych, żeby go uspokoić, uciszyć. I pewnie matka tej dziewczynki, o ile ta mała na prawdę ma autyzm, dobrze o tym wie. Pewnie już nie raz przerabiała takie zachowanie dziecka i takie spojrzenia i reakcje ludzi. I nieprawdą jest to że się dzieckiem nie interesuje. Wychowywanie autystyka jest bardzo trudne, o ile ja więcej wkładam poświęcenia, czasu i pracy w wychowanie syna niż zdrowej córki. I też nie mam zamiaru się przed nikim tłumaczyć że on nie jest niewychowanym bachorem, lecz jest chory. Chociaż niekiedy mam ochotę wymalować mu ma czole wielkimi literami "mam autyzm". Dzieci autystyczne też mają prawo jeździć pociągiem, autobusem, wejść do marketu czy na plac zabaw.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

jak mnie lecza tacy rodzice. zwracam uwage, to slysze ze "to tylko dziecko" a ja jestem tylko doroslym np. zmeczonym po dniu pracy. i skoro ja sie takiej paniusi nie dre do ucha to prosze mi sie nie drzec swoim dzieckiem w miejscu publicznym! drzyjcie sie na placu zabaw albo w domu. o ile macie tolerancyjnych sasiadow

Odpowiedz
avatar obserwator
0 0

A wyrzucić bagaże przez okno? Tylko zadbać o właściwe. W przeciwnym wypadku skończy się dystychem: "Ale z pana wielki wuj, ten walizek nie był mój!"

Odpowiedz
Udostępnij