Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak już wspominałem pracuje w motoryzacji Ostatnio sporo jest o piekielnych pracodawcach,…

Jak już wspominałem pracuje w motoryzacji
Ostatnio sporo jest o piekielnych pracodawcach, PUPach i podobnych, więc postanowiłem opisać moje przygody z rekrutacją.

Rekrutacja nr 1.

Poszukiwaliśmy myjkowego, chłopaka który będzie mył samochody po naprawach (był to gratis dla klientów)
Wymagań praktycznie brak, jedynie chęć do pracy i nie alkoholik. Nawet nie musiał umieć jeździć.
Stanowisko pracy myjnia, wewnątrz budynku, ogrzewana, w pełni wyposażona, więc zawsze ciepło itp.
Płaca 1500zł podstawy na rękę + przerób (samochodów przewija się naprawdę sporo, więc szybki myjkowy zarabiał naprawdę dobrze).
Wszystko na umowie o prace.
Ogłoszenie dane, między innymi do pup.

I teraz: 75% pracowników skierowanych z PUP było:
1) rano - jeszcze pijani
2) po południu- już pijani

Przychodzili tylko po pieczątkę na kwicie, że nie ma dla nich pracy, nawet nie chcieli wiedzieć jakie będą zarobki. Informacja, że stanowisko jest wolne powodowała przerażenie. Przerażenie że jest praca!! I zaczynało się tłumaczenie że on nie, że się nie nadaje, że będzie kiepski...

Oczywiście po jednym dniu z parą buchającą z uszu i chęcią mordu w głosie dzwonię do PUPu i mówię jak wygląda sytuacja, że nie chcą pracować i że przychodzą do mnie po prostu naje**ni.
Panie stwierdza z oburzeniem, że czego ja się spodziewałem...

Ręce opadają, i to są bezrobotni?? I mają zasiłek??
Czy tak ciężko kupić w PUP alkomat i przyjść skontrolować tych ludzi?? Jak dla mnie ten, który odmówi pracy, lub okaże się pijany powinien do końca życia mieć wilczy bilet i zakaz korzystania z wszelkich zasiłków i ubezpieczenia w PUP.

Rekrutacja nr 2.

Potrzebna dodatkowa osoba do BOK, do pomocy dla doradców serwisowych klienta i dla sklepu z częściami, zależnie od potrzeb.
Praca na okres wakacyjny z możliwością przedłużenia na stałe, na stanowisku doradca serwisu mechanicznego, bo takie miejsce się zwalniało z końcem roku.

Jeśli chodzi o wymagania, to musiała to być podstawowa znajomość budowy samochodu, oraz łatwość nawiązywania kontaktu z klientem.
Ogłoszenie pojawiło się w kilku uczelniach i technikach o odpowiednich kierunkach.

Płaca podstawa 1500zł + premia max 500zł, po okresie wakacyjnych wyraźnie było powiedziane, że jeżeli człowiek się sprawdzi, to przejdzie na system podstawa + prowizja tak jak mieli wszyscy doradcy klienta w firmie.
Wszystko na papierze oczywiście, łącznie z premiami.

Myślałem że sporo studenciaków zgłosi się, w końcu płatne praktyki + możliwość zatrudnienia na stałe za moich studencki czasów to już było coś, tym bardziej że na doradcę zazwyczaj szuka się ludzi z doświadczeniem.

O ja naiwny...

Podczas rozmów kwalifikacyjnych:
Spora część studentów studiów technicznych nie znała podstawowych zagadnień z budowy samochodu... ja rozumiem że można nie wiedzieć jak silnik rozebrać i złożyć, bo teoria i praktyka to różne sprawy, no ale na boga czym się różni zasada pracy silnika iskrowego, a tym o zapłonie samoczynnym, wypadało by wiedzieć kończąc kierunek techniczny.

Oburzenie na informacje, że nie będzie służbowego telefonu i laptopa...

Oburzenie, że jedna sobota w miesiącu jest pracująca (8-14)

Chłopak, który zdziwił się że zaczynamy o 7 (on musiałby wstać o 6 żeby się wyrobić).

Chłopak na rozmowie kwalifikacyjnej ciągle odpisywał na wiadomości z facebooka, wielce zdziwiony że nie chciałem z nim rozmawiać. Jak? przez messengera??

Chłopak zdziwił się że po miesiącu nie dostanie 3 tygodni urlopu na wyjazd ze znajomymi.

Zatrudniliśmy dziewczynę. Ogarnięta, chętna do pracy, pracowała wcześniej w sklepie z częściami, zarabiała tam więcej, ale gotowa była do nas przyjść za 1500zł na początek, bo doczytała że jest możliwość rozwoju, czego jej brakowało w sklepie. Po 2 miesiącach dostała stałą umowę, podwyżkę i jest naprawdę świetnym pracownikiem.

Nie wiem jak to będzie w przyszłości, teraz każdy chce komórkę, laptopa, samochód służbowy, zamiast pytać na rozmowie kwalifikacyjne o zakres obowiązków to dopytuje się czy dostanie kartę multisport, jak często są wyjazdy integracyjne.
A robić nie ma komu.

by beeppp
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Meliana
26 26

Co do rekrutacji nr 1 - z tego, co wiem, pracodawca nie ma obowiązku kwitować potulnie co tam akurat jest wygodnie takiemu "ochotnikowi". Co prawda kwit ze skierowaniem na rozmowę kwalifikacyjną miałam w ręku jakieś 5-6 lat temu i mogło się od tego czasu wiele zmienić, ale pamiętam, że była tam rubryczka "odmowa podjęcia zatrudnienia" lub coś w tym stylu... Może to tam trzeba było pieczątki walić i pozbawiać takiego delikwenta zasiłku i ubezpieczenia na 3 miesiące, zamiast grzecznie podpisywać, że praca była, ale się zmyła i liczyć, że PUP "coś zrobi"?

Odpowiedz
avatar Maszin84
20 20

Rozwiązania PUPy są fatalne. Pomijając sytuacje podane przez Ciebie ja jestem w ciut odmiennej. Staram się o dofinansowanie na własną działalność. Zarejestrowałem się jako bezrobotny od razu po zakończeniu umowy o pracę. Zanim mój wniosek będzie rozpatrzony i zanim założę działalność muszę pozostać bezrobotnym. Znaczy to tyle, że nie mogę podjąć żadnej pracy zarobkowej, nawet na umowę o dzieło. Drugą ciekawostką jest fakt, że muszę stawiać się na wizyty, podczas których mogą zaproponować mi pracę. Jest duże prawdopodobieństwo, że odmawiając pozbawię się szansy na dofinansowanie. Przyjmując ofertę pracy pozbawię się tej szansy na pewno.

Odpowiedz
avatar jonaszewski
9 9

@Maszin84: Jak mój ojciec się starał o coś takiego, to był jeszcze jeden paradoks - żeby zakwalifikować się do programu, trzeba było złożyć biznesplan. Drugim etapem dla osób, które się zakwalifikowały, było szkolenie z pisania biznesplanów.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
0 26

"Wymagań praktycznie brak, jedynie chęć do pracy i nie alkoholik." Szukasz do pracy w Polsce kogoś, komu będzie się chciało robić i nie będzie chlał i nazywasz to brakiem wymagań?

Odpowiedz
avatar Zlodziej_Fistaszka
6 10

@Fomalhaut: To się nazywa poczucie obowiązku. Nie wyobrażam sobie iść do pracy i się obijać lub pracować na kacu/po pijaku. Ludzie przecież wiedzą, że następnego dnia pracują, mogą ograniczyć spożycie alkoholu.

Odpowiedz
avatar Rak77
11 11

@Fomalhaut: Żart niezbyt lotny, ale nie myślałem ze ktoś weźmie go za poważną wypowiedź

Odpowiedz
avatar dziqs1987
0 0

@Fomalhaut: he he , niezły żarcik śmieszku

Odpowiedz
avatar Grav
3 9

Ano jest cała masa ludzi w tym kraju, którym się wydaje, że jak oni studiują, to im się wszystko należy. Komórka, laptop, samochód, najlepiej 100% zwrotu kosztów podróży służbowych wraz z wydatkami reprezentacyjnymi, 2-3 średnie krajowe na rękę i zakres obowiązków rezydenta wyspy tropikalnej. I żadnemu nie wpadnie do łba, że jeśli jego stanowisko na to wszystko nie zarabia, to może mu się nie należy. Nie, on skończył studia, po coś na nie poszedł, więc ma mieć. A potem płacz, że bezrobocie :)

Odpowiedz
avatar toomex
3 9

@Grav: Ja czegoś nie rozumiem. Po co ktoś chce telefon służbowy i laptopa? Mam oba te wynalazki, ale nie traktuję ich jako "dodatek do pensji" (bo i z jakiej racji?), tylko raczej dodatkowe zajęte miejsce w kieszeni (telefon) i w pokoju (jak muszę zabierać laptopa z pracy do domu). Jeżeli dla kogoś takie coś jest bonusem, to chyba tylko dlatego, że chce ich używać prywatnie, co jest chyba kradzieżą albo nadużyciem (?).

Odpowiedz
avatar bloodcarver
5 5

@toomex: Kradzieżą to to nijak nie jest. Nadużyciem może? Zależy jaka jest umowa z pracodawcą. Część pozwala, część nie. Niektórzy pracodawcy pozwalają, bo jeśli pracownik może prywatnie gadać na koszt firmy, to większa szansa że będzie pod firmowym telefonem w sobotę czy w środku urlopu.

Odpowiedz
avatar beeppp
4 4

@bloodcarver: dawno temu też się cieszyłem na tel firmowy i kompa potem już mi się to nie podobało, szczególnie że miałem dyspozycyjność telefoniczną całą dobę, i o ile w sezonie letnim było spoko, jeden dwa telefony nocne w miesiącu, o tyle w zimowym bywało że nie spałem całą noc (pracowałem w firmie transportowej w warsztacie, było nas 2 prowadzących warsztat, wiec co drugi dzień sobie zrobiliśmy dyżury, żeby chociaż co drugą noc spać) robota może i za dobre $$ ale 10-12h + nocki na telefonie w zimie wykańczało masakrycznie

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 2

@beeppp: i właśnie dlatego pracodawcy pozwalają na prywatne rozmowy. Ciężko taki telefon oddać, jak to jest numer używany przez znajomych ;) uzależnią pracownika, a potem z tego korzystają.

Odpowiedz
avatar Moby04
4 4

@Grav: Akurat podróże służbowe powinny być całkowicie refinansowane przez pracodawcę. Inna sprawa, że pracodawca nie musi zapewniać pracownikowi od razu Ritza czy innego Hiltona jako noclegu... Tak czy inaczej jednak, jeśli pracodawcy nie opłaca się pokrycie kosztów wyjazdu to znaczy, że wyjazd niekoniecznie musi być ekonomicznie uzasadniony. Gorszą sytuacją jest jak kandydat oczekuje regularnych wyjazdów służbowych, które de facto będzie traktował jak dodatkowy urlop (np. jedno godzinne spotkanie z potencjalnym klientem i 3-4 dni wyjazdu).

Odpowiedz
avatar Moby04
1 1

@Grav: Aha, dodam, że na pewnym etapie kariery już nawet nie podróże służbowe są refundowane - sam w zeszłym tygodniu spędziłem 3 dni w Barcelonie z przelotem, noclegiem i wyżywieniem na koszt firmy... do której kandydowałem. W zeszłym roku w ten sposób odwiedziłem też Pragę, Dublin i Zurych.

Odpowiedz
avatar Grav
-1 1

@toomex: Wydaje mi się, że w świadomości wielu ludzi to są darmowe rozmowy i darmowa maszynka do internetu i gier. A że trzeba na to zapracować? Nieee, niemożliwe. Że będzie to wykorzystywane do gonienia pracownika w dzień czy w nocy? No ale przecież 9-17?!? Nie dociera do nich, że benefity są wynikiem większej odpowiedzialności :) @Moby04: Jest różnica pomiędzy "jedziesz do klienta na 3 dni, więc dostaniesz dietę" a "szefie, jadę do klienta na 3 dni, więc pójdziemy do knajpy, czyli potrzebuję też dodatkowego hajsu na gorzałę, żeby nie było, że Polaki to bieda". Wiadomo, że od pewnego poziomu zawodowego można otrzymać fundusz reprezentacyjny i to niemałej wysokości, ale to raczej od senior managementu wzwyż, a niewiele znam osób na takich pozycjach, które nie mają przynajmniej 3 dych na karku :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

10 lat temu to też myślałam, że te wszystkie wynalazki to cud miód I orzeszki, a wygląda to tak: Laptop służbowy - muszę go zabierać do domu, więc korzystam również prywatnie. Plus taki, że nie muszę kupować nowego laptopa, minus, że muszę go ze sobą nosić a czasem też na nim wieczorem popracować (co wymaga zalogowania się do system tylko I wyłącznie na tym laptopie a w gotowości muszę być zawsze). Komórka służbowa- dostałam ajfona 6, znajomi się zachwycają, ja prawie z niego nie korzystam, bo wolę androida. I tak mam szczęście, w poprzedniej pracy dostałam burę o to, że nie odpowiedziałam na telefon od szefa o godzinie 23 (nie, telefon nie dotyczył sprawy życia I śmierci szefa ani firmy) Wyjazdy służbowe- Gdy wyjeżdżałam z Polski dostawałam dniówki na jedzenie, z których wydawałam niewiele, teraz pracuję za granicą i muszę rozliczać jedzenie (choc nie mogę rozliczyć zakupów w markecie, muszę iść na kolację do restauracji, żeby oddali mi kasę, teoretycznie mogę iść do Ritza). Tyle, że wyjazd służbowy to zwykle harówka bo kilkanaście godzin I praca w hotelu, a nie godzina spotkania z klientem a póżniej wypad na plażę. A mam wrażenie, że tak sobie własnie znajomi wyobrażają te wyjazdy...

Odpowiedz
avatar saperka
0 0

@bloodcarver: Ja wolałabym nie mieć telefonu służbowego. Teraz większość sieci komórkowych oferuje nielimitowane rozmowy, smsy i cudawianki do wszystkich sieci, więc rozmowa z prywatnego telefonu mnie nic nie kosztuje. natomiast służbowy telefon jest tylko dla mnie smyczą, bo "muszę" odbierać połączenia na niego przychodzące. Nigdy też mi nie pryszło do głowy, żeby z niego zadzwonić w prywatnym celu, bo po co pracodawca z bilingu ma poznać nr do mojego chłopaka czy do rodziców.

Odpowiedz
avatar dziqs1987
0 0

@Grav: nie osraj się. Ludzie wiedzą, że nigdzie się nie dostanie ot tak nic służbowego, chyba coś autor zmyślił. @toomex: no właśnie, to żaden dodatek, to tylko uciążliwość, być non stop pod telefonem.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
14 14

W kwestii pozbawienia świadczeń - wystarczy przyjąć do pracy i następnego dnia wywalić dyscyplinarnie za alkohol, lub za porzucenie pracy. Po zwolnieniu dyscyplinarnym zasiłku brak. Albo pokwitować pieczątką "odmówił przyjęcia pracy". To też pozbawia zasiłku z tego co wiem.

Odpowiedz
avatar Maszin84
12 12

@bloodcarver: Szkoda że większość pracodawców tak nie myśli. Napiętnować pasożytniczych alkoholików ile wlezie. Nie dać sobie wmówić że to choroba i należy im pomóc. Oni praktycznie każdą podaną pomocną dłoń ciągną za sobą na dno. Terapeuci od uzależnień mówią wprost: przylezie pijany mężulek i uwali się na podłodze to nie należy pomagać, rozbierać i układać do łóżeczka. Zostawić na zimnej podłodze i niech śpi. Tak samo uważam że trzeba pozwolić pijakowi dosięgnąć dna. Znam osobiście kilka przypadków, kiedy tylko dno i otarcie się o śmierć pomogło. Znam też przypadki gdzie upadek nie pomógł (jednego potrącił autobus i do końca życia chodził o kuli) i zmarło się nieborakom. Ale w żadnym przypadku nie wolno im pomagać, chociażby przez pośrednią pomoc w ciągnięciu zasiłków.

Odpowiedz
avatar sicca
0 4

Bez przesady z tym wilczym biletem na zawsze za odmówienie pracy. Kiedyś na piekielnych była opowieść jak PUP wysłał kogoś do pracy w której dostawałby 2zł/h. W takim układzie ludzie przysłani z PUPy byliby w pupie. Jakby nie było takich żałosnych ofert to się zgadzam, ale póki PUPa jest do pupy nie można aż tak karać ludzi za nieudolność systemu, który wysłał pracownika na taką rekrutację.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
9 9

@sicca: 2zl/h też chyba nie jest legalne? Ale za odmowę legalnej pracy, na etat, za minimalną krajową jak najbardziej należałoby zasiłku pozbawiać od ręki.

Odpowiedz
avatar sicca
7 9

@bloodcarver: Jeżeli praca jest legalna i płatna normalnie oraz nie wymaga się brania pożyczek na firmę to wtedy tak. Jeśli kierowany nie ma jakiś problemów z tą pracą np znam przypadek gdzie pracownik miał epizod padaczkowy, a gość chciał go przyjąć do pracy na wysokości gdzie padaczka jest przeciwwskazaniem. Facet odmówił i mam trochę problemów z PUPem na szczęście udało mu się przekonać urzędasów że epileptyk na wysokości jest niedopuszczalny. Wiem o tym, bo się u nas leczył i opowiedział nam tą historię.

Odpowiedz
avatar Maszin84
1 3

@sicca: Taką pracę należy podjąć, po czym powiadomić PIP a nawet PAP. Wtedy dzięki interwencji PIP i być może PAP, PUP nie będzie mógł odmówić rejestracji.

Odpowiedz
avatar sicca
6 6

@Maszin84: Bałabym się takich akcji, bo nie wiadomo jak PUP będzie liczył taką akcje i czy można już następnego dnia się zarejestrować czy nie ma jakiegoś wymagalnego okresu między odejściem z pracy, a rejestracją. PIP też różnie działa. I daje czas na przygotowanie do kontroli.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-3 3

@Maszin84: Wzywanie PIP na pracodawcę w takim wypadku jest bzdurą. Na badaniach medycyny pracy lekarz by takiemu pracownikowi nie wbił pracy na wysokości i tyle. Jak długo nie ma zaświadczenia z medycyny pracy, że można / nie można, tak długo pracodawca jest czysty (tylko nie może wysyłać pracownika na wysokość). Robienie pracodawcy problemów tylko za to, że nie daje się zbyć bumelantom rzekomą padaczką jest słabe, a prawdziwy epileptyk odpadnie na badaniach i zero problemów z PUP.

Odpowiedz
avatar zojka
2 4

@bloodcarver: nie wiem czy ostatnio się przepisy nie zmieniły, ale jakiś czas temu nie było czegoś takiego jak minimalna stawka godzinowa. I nie odbierałabym zasiłku za odmowę przyjęcia pracy - zasiłek dostajesz przez pół roku, lepiej w tym czasie rozejrzeć się za czymś sensownym niż ze strachu przed utratą zasiłku przyjąć ofertę "wciskaj staruszkom garnki".

Odpowiedz
avatar sicca
-2 2

@bloodcarver: Niekoniecznie takie badania się robi przed rozpoczęciem pracy. Czasami pracownik pracuje z tydzień lub dłużej zanim pójdzie do lekarza (wiem że niezbyt poprawne, ale niestety dość częste). Gość chciał przynieść wypis ze szpitala, ale mu nie pozwolono. Nie widział że gość chciał go do pracy na wysokościach po prostu miał być pracownikiem budowlanym bez określania zakresu. Szczególnie że podkreślał w PUP że chce zmienić pracę, bo nie może pracować na wysokościach. Liczył na jakieś szkolenia, a dostał problemy. Pytanie czy za nieprzyznanie się do choroby nie ma jakiś problemów np z ubezpieczeniem. Pan spadnie, pracodawca się wymiga i rodzina pracownika nic nie dostanie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 maja 2016 o 21:31

avatar Maszin84
0 2

@bloodcarver: Dodałem komentarz tuż po Sicce (?), także nic nie wiedziałem o pracach na wysokościach. Chodziło mi o podjęcie pracy za 2 zł/h, po czym zgłoszeniu tego do PIP.

Odpowiedz
avatar Maszin84
2 2

@zojka: Nie przesadzajmy, zasiłek powinien być wypłacany tylko jeżeli naprawdę nie można znaleźć pracy. Nie słyszałem jeszcze żeby firma wciskająca garnki szukała ofiar w PUP. Ta praca jest z tego co wiem całkowicie oparta na prowizji, a "pracodawca" musiałby zaproponować umowę o pracę. Łatwo z takiej pracy wybrnąć nie sprzedając ani jednego garnka i zbierać minimum za spacerowanie i miłe rozmowy z ludźmi. Prawo odmowy prowadziłoby do jeszcze większych nadużyć niż mamy w tej chwili.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
0 0

@sicca: zgodnie z prawem badania robi się przed dopuszczeniem do takiej pracy. A przynajmniej tak było jak jeszcze pracowałem fizycznie, i nie chce mi się wierzyć że to się zmieniło. Jeśli pracodawca łamie lub nagina te przepisy, to wówczas jak najbardziej pip. @Maszin84: na umowę o pracę legalne jest nawet 50gr za godzinę, tylko na koniec miesiąca przepracowanego przeciętnie 40h w tygodniu i tak trzeba pracownikowi wyrównać do minimalnej krajowej. Z częściami etatu podobnie.

Odpowiedz
avatar Maszin84
2 2

@bloodcarver: Właśnie. Kiedy pracodawca nie wyrówna do minimum zgłaszamy to. Po prostu dla mnie nierealne jest wysyłanie bezrobotnych przez PUP do zakładów pracy, gdzie zarobi się realnie 2 zł/h. A jeżeli znajdą się tak bezczelni to można poczekać, pozbierać dowody i to zgłosić.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 6

To nie jest tak, że pracy nie ma, tylko niektórym ludziom się poprzewracało we łbach i robić się nie chce, bo państwo da. Przez wakacje pracowałam w sieciówce serwującej żarcie na szybko, żeby mieć jaką swoją kasę. Czy był jakiś problem z zatrudnieniem? Nie. Było tam mnóstwo ludzi, w różnym wieku, co chwilę przyjmowali nowych, bo część odchodziła np. przed końcem okresu próbnego, ze zdziwieniem, ze tu pracować trzeba, a część (studenci - jak ja), gdy trzeba było wracać na studia, a uczelnię ciężko było pogodzić z pracą i jakimkolwiek życiem (5 dni w tygodniu zajęć, czasem od rana do wieczora + po 10 h stania w weekendy - nie bardzo mi pasowało)

Odpowiedz
avatar monanela
5 5

Znam takich pracowników, klientów PUPów i opieki, co to się im "należy". Nie tak dawno znajomi dostali umowę z gminy jako fizyczni na tzw. roboty publiczne. Jednego po miesiącu zwolnili, bo po pijaku z kosiarką do trawy się przewracał, a drugi jak tylko dostał umowę, to na L4 poszedł, że niby nic ciężkiego nie może dźwigać i tak chyba 4 miesiące przebąkolił na najniższej krajowej. A jeszcze pretensje miał, że premii nie dostanie. Jak mu się umowa skończyła to ozdrowiał i na czarno pracuje. Normalnie zębami zgrzytam jak to piszę...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 8

Powiem wprost, to wszystko jest najzwyklejszym w świecie kłamstwem. Nawet nie będę odnosił się do poszczególnych części tej bajki. Brednie o tych mitycznych żulach przychodzących po pijaku po pieczątkę na karteczce (i to nie jakiś tam jeden czy dwóch, o nie kur**a to by było za mało na główną, przyszło 3/4!), to mityczne pokolenie xyz czy jak to tam zwą, które na niczym się nie zna, nie wstanie rano do pracy, musi mieć służbowy laptop i telefon (przecież ich własny smartfon z internetem nie wystarczy) , i ta karta multisport. Odnoszę wrażenie, że autorzyna przeczytał jakiś tendencyjny tekst o "roszczeniowych pracownikach" i przerobił go na historyjkę okraszoną żulami z pośredniaka, którzy wyłudzają zasiłek (skąd u żula zasiłek? gdzie przepracował ostatni rok? nie wiadomo - ch*j ma! zabrać mu!). Jakoś w przypadku każdej rekrutacji w której uczestniczyłem 90% była trzeźwa, zadbana i chętna do pracy. Żenująca historia, podobnie jak ludzie, którzy w nią bezkrytycznie wierzą.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 maja 2016 o 21:27

avatar dorota64
2 4

@htmzor: Chyba się zgodzę z Tobą. Bo od kilku lat szukam pracy w Krakowie. Dla mnie praca to etat, za minimalna, ale etat. I taka pracę myjkowego wzięłabym z pocałowaniem ręki. No ale pewnie ma być młody. Mam 52 lata i do tego, żeby kiedyś dostać najmniejszą emeryturę brakuje mi 6 lat pracy. Naprawdę nie wybrzydzam, ale takiej starej to nawet jako sprzątaczki na etat nikt nie zatrudni. No chyba,że ma grupę inwalidzką.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@dorota64: Czyli jakby ktoś Ci dał 25 złotych na rękę, ale na zlecenie, to byś odmówiła, bo nie etat? Żaden Lidl ani Biedronka nie potrzebowały pracowników? Tam chyba dają umowy o pracę od początku.

Odpowiedz
avatar Moby04
-2 2

@JaNina: Wbrew powszechnym opiniom Biedronka (nie wiem jak w przypadku Lidla) w ostatnich latach naprawdę znacznie podniosła standardy pracy i chętnych do pracy u nich jest znacznie więcej niż miejsc. Jasne, to ciężka i niewdzięczna praca ale osoby w sytuacji takiej jak np. p. dorota64 z pewnością wzięłaby to chętnie. @htmzor: Alkoholizm uznawany jest w polskim prawie za chorobę, więc zasady przyznawania "zasiłku" (czy raczej renty) są inne niż w przypadku osób zdrowych. Dodatkowo w przypadku ofert z PUP pierwszeństwo mają osoby z większym "stażem" na zasiłkach wszelakich. @dorota64: Proszę się nie gniewać ale padła Pani ofiarą częściowo systemu a częściowo własnego lenistwa. Polacy jako naród są z natury mocno związani z jednym miejscem - potwierdziła to Pani mówiąc, że szuka kilka lat pracy w Krakowie. Tymczasem najwyraźniej ma pani komputer, internet i jakoś nie wspomniała o chęci przeniesienia się choćby do Katowic, gdzie jest więcej różnych centrów out-sorcingowych i dla niewykwalifikowanych pracowników jest zwyczajnie więcej ofert. Na argument o rodzinie, domu, etc. odpowiem, że akurat z Krakowa do Katowic dojechać można bardzo szybko i tanio a busy wszelakie jeżdżą kilka razy na godzinę - no ale to pewnie niewygodne, prawda? Z resztą... mając dostęp do internetu i kilka lat wolnego, co pani zrobiła w celu ewentualnego przekwalifikowania się?

Odpowiedz
avatar kertesz_haz
2 2

@dorota64: Nie wiem co umiesz i jakie masz doświadczenie, ale po pierwsze może warto trochę zainwestować w siebie i trochę się przebranżowić, wcale nie musisz wydawać na to całej masy pieniędzy - zaoczne szkoły policealne są bezpłatne, przykładowo: któreś z centrów żydowskich organizowało kurs hebrajskiego za niewielkie pieniądze (nie wiem czy dalej to robią, ale można sprawdzić), a podstawowa znajomość tego języka byłaby przewagą gdybyś się starała o pracę recepcjonistki w hotelu czy na stanowisko w jakimś CIT. I tak jak ktoś słusznie zauważył może warto uderzyć w Katowice, nawet jeśli nie masz samochodu to z RDA autobusy do Katowic kursują co 15 minut (obsługują je dwie linie) - to częściej niż np tramwaj 22, jedna z tych linii ma na pewno miesięczne. Pomyśl dziewczyno na spokojnie, przeanalizuj i zacznij działać, bo nic gorzej nie wygląda w CV niż kilkuletnia przerwa w pracy w czasie której nie podjęło się żadnej aktywności podnoszącej kwalifikacje. I mówię to z punktu widzenia pracodawcy.

Odpowiedz
avatar whateva
1 1

@htmzor: Być może kwestia branży i stanowiska. Znajomy ma zakład stolarski, zatrudnia ok. 20 ludzi; najlepszy z tapicerów kasuje... wróć, kasował 7000 miesięcznie. Wnioski po pewnym czasie prowadzenia tego kramiku: Pracownicy na lekkim cyku są akceptowalni. Zamiast wypłaty miesięcznej trzeba było zrobić tygodniówki, bo żaden nie miał szans na przeżycie miesiąca za swoją wypłatę - w tym także tapicer numero uno. Na proporcjonalnie mniejszych tygodniówkach - dają radę. W hali MUSI lecieć discopolo na pelny regulator. Palarnia z regularnymi przerwami calej ekipy na fajkę jest obowiązkowa. Jakiekolwiek odstępstwa od tych zasad sprowadzały wydajność całej ekipy w okolice zera. Próba zdroworozsądkowego tłumaczenia, że są na akordzie i zarobią tyle, ile wypracują, nie działała. Po prostu normalna rozmowa do takich ludzi nie trafia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@whateva: Grunt żeby wszystkie strony były zadowolone. Chcą mieć disco polo, to niech mają. A z przerwami ich rozumiem. Ja prowadzę działalność, więc dokładnie wiem ile kosztuje mój urlop, bo muszę zapłacić komuś za zastępstwo, a i tak wolę wziąć ten urlop. Przy zarobkach rzędu 7000 zł to normalne troszkę sobie z tego odpuścić, by mieć przerwy w pracy.

Odpowiedz
avatar dziqs1987
0 0

@htmzor: tak, taki pracodawca pisze, tylko po to, by usprawiedliwić to za przeproszeniem gówniane zapewne i niewdzięczne stanowisko. Ludzie chcą pracować, większość dała sobie wmówić, że ktoś kto siedzi na kuroniu czy szuka pracy przez pup to pijak i złodziej

Odpowiedz
avatar rafjon
0 2

Tak to jest, tylko kogo sie Pan spodziewa przy placy 1500 zl na reke? Nie bede hejtowal, ale pracujac jako kontroler jakosci w UK dastaje 1400£ miesiecznie, a ceny zywnosci energii i mieszkan sa podobne do tego co w Polsce, Tak to praca na kontrakt tymczasowy, z opcja przejscia na stale, Tak nie trzeba bylo zadnych specjalnych kwalifikacji zeby prace dostac, prosty test ze znajmosci angielskiego i czytania rysunku technicznego i finalnie tak to stawka na poczatek, jesli sie rozczaruje to pojde sprobowac szczescia w Landrowerze za circa 13£ za godzine. Jestem polskim inzynierem :) ale nie wrace do Polski, gdyz to co ja musze zaplacic na Ubezpieczenia spoleczne + podatki + smiesznie niskie stwaki ktore oferuje rynek = nie da sie z tego zyc po prostu, jeno wegetowac. Emigracja zarobkowa do UK jest ciagle duza, ogarnieci Polacy naprawde sa tutaj cenieni, za pracowitosc postawe i umiejetnosci, czego NIE MOZNA powiedziec o Polsce, co to jest to 1500 zl, to nawet na wynajem kawalerki w wiekszym miescie nie wystarczy i co potem wieczne zycie na walówce od mamusi?

Odpowiedz
avatar nuclear82
0 0

@rafjon: Poza tym w dużych korpo u nas jest potężne rozwarstwienie zarobków "wyższego szczebla" i kmiotków. To jest jedna z cech krajów nierozwiniętych właśnie, sytuacja w której menager zarabia 30x tyle co zwykły pracownik biurowy zamiast 3x tyle jak w normalnym kraju. Wielki telekom zatrudniający tysiące ludzi a jakie warunki? Zwykli pracownicy minimalna, kierownicy sekcji 200 zł więcej. Kierownicy, za 1600 netto! Noż ku*wa po jakiego grzyba tutaj siedzieć?

Odpowiedz
avatar rafjon
0 0

@nuclear82: zgoda, Polska jest krajem neokolonialnym, Trzeba odpowiednio zapłacić za nadzór plantacji, (sarkazm) i tak wyglada obrót gospodarczy, np sprowadzaja do nas gotowe podzespoły i montują w montowniach za śmieszne pieniądze, wielkie korpo (np. pewein pomaranczowy operator) stosują ceny transferowe i inne kreatywne sztuczki do wyprowadzania miliardów zysków ze swoich polskich firm córek. Dwa przykłady które mam nadzieję są wystarczajco jaskrawe. potwierdzone przykład w wielkiej brytani menadżer średniego szczebla zarabia w pewnej firmie produkcyjnej 35£ za godzinę, zas zwykły pracownik tymczasowy min, 7,20, tutaj są stawki i taryfikatory, klasy zaszeregowańi tego się trzyma.

Odpowiedz
avatar blondasek
0 0

Ok, skomentuję więc te 1500 netto + "premia". Osoba, która mieszka z rodzicami, rzeczywiście za tyle może pracować. Osoba, która ma partnera, również jest w stanie z potrzeby za tyle żyć. Osoba która jest sama, w jakimkolwiek to mieście by nie było, nie ma możliwości by żyć godnie za takie pieniądze. Przyjmując wynajem pokoju, co w wieku ~25 już takie fajne nie jest, za ~800 z opłatami, zostaje takiemu delikwentowi te ~1000 na dojazdy, jedzenie, ubranie się (bo ciuchy same się nie kupują) i czasami, wypadałoby, jakieś kino. O oszczędzaniu nie piszę, bo to raczej bardzo słabo możliwe. Co taka osoba robi? Jeżeli zna angielski na tyle, żeby mówić kali pić kali jeść, jedzie na Węgry, czy do Rumunii, pracować na słuchawce, bo zna język Polski (czyt. trudny) i ma, za to samo gadanie, 3x tyle podstawy. Plus przelot, zakwaterowanie. I, to może być dziwne, pracuje tylko 5 dni w tygodniu, niezależnie czy na zmiany, czy bez nich. A koszty życia jak w średnim mieście w Polsce. Dlatego ludziom biorącym zasiłki się to zwyczajnie nie opłaca. Pijak dostanie ~700 złotych, gdzie: nie musi wyglądać. Ma rozrywkę - alkohol. Dostaje do tego żarcie za darmo z opieki. Na czarno jest w stanie za dzień pracy dostać nawet stówkę. Popracuje 7 dni (słownie siedem dni) i ma dokładnie to samo, co pracując u Was, nawet licząc premię (darmowe szamanie). I taki człowiek jest "szczęśliwy", bo jest ubezpieczony, mieszkania mu nie zabiorą. Ma czas by chlać. Sam mam znajomego, co co miesiąc bierze zasiłek, wspomniane 700 złotych, do tego dostaje jedzenie z miasta (podstawowe produkty, ale to w zupełności wystarcza), mieszkanie ma socjalne (gdzieś tam po "starym" zostało, zawiłe). I tylko cichutko sobie zarabia na czarno, obracając gotówką w internecie (głównie zakłady bukmacherskie). Umowę na internet ma podpisaną na kogoś innego, kupuje tylko gotówką. Za kilka lat wyjedzie z kraju jako człowiek bogaty, lub też zostanie w nim, mając coraz więcej forsy (co potrafi pokazać), żyjąc na koszt państwa (czyli jak przegra założoną kwotę, to nic złego mu się nie stanie). Bez problemu mógłby się utrzymać sam za to co wygrywa, bo jest w tym świetny. Tylko.. po co? Państwo mu płaci za wszystko, z ubezpieczeniem włącznie. Ja wiem, że większość ludzi w Polsce pracuje za minimalną, szanuję i rozumiem brak wyboru (pracy). Tylko wybierać można co kilka lat gęby na ekranie, a to się nie zmienia. To już jest problem mentalności. PS. przemilczę, że za pełny wymiar pracy, czyli jak mniemam 160 godzin + 6 za sobotę, dajecie ledwo tyle co minimalna, plus "premia", co do której mało kto ma zaufanie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 maja 2016 o 1:01

avatar Doombringerpl
0 2

Sorry winetou, Ale to jest pokłosie zachowania większości pracodawców.Nikt nie chce pracować za 1500 zł. Poza tym zakładam, że piszesz w kwotach netto. Bo jak brutto na umowę o pracę to aż dziwię się, ze nie miałeś jeszcze kontroli. Podam ci Mnie za przykład. Jestem technikiem informatykiem. Z pewnych względów osobistych, które opisywałem już w kilku komentarzach na piekielnych, Nie mam wykształcenia wyższego. W związku z tym znacznie trudniej mi o pracę. Znalazłem jednak pracę w 2007 roku jako automatyk programista. Nie miałem żadnego pojęcia o sterownikach PLC przed podjęciem pracy. Wszystkiego nauczyłem się w "nowej" pracy. Problem w tym, że nie od współpracowników, bo oni przekazywali mi informacje, na zasadzie "tu wciśnij, a tu przytrzymaj". To co wiem, zawdzięczam mojej własnej logice, i samonauce. Nie mam żadnych papierów a nieraz wiem na temat sterownika więcej niż sprzedawca, który przyjeżdża nam go zachwalać. Pracodawcę zmieniłem tylko z powodu tego że poprzedni zakład, przez wojny prezesów, został doprowadzony do upadłości. Teraz moim pracodawcą jest mój były kierownik, a firma powstała na zgliszczach poprzedniej zleca nam wykonywanie tego samego zakresu zadań co wcześniej, z jednym wyjątkiem: Płaci nie wynagrodzenie, z za zleconą pracę, tak jak każdemu swojemu podwykonawcy - czyli z poślizgiem i zazwyczaj kiedy zaczyna się grożenie sądami. Ale to normalka. Teraz sedno sprawy. Zarabiam trochę ponad średnia krajową brutto. W gruncie rzeczy nie powinienem narzekać, gdyby nie to, że proponowano mi już mniej ambitne zadania, ale na mój poziom wykształcenia - Utrzymanie ruchu - za większą kasę niż zarabiałem i zarabiam teraz. Tyle tylko, że spawacze i operatorzy wózków widłowych w szanujących się firmach międzynarodowych zarabiają więcej niż jak i zwalniają się bo to za mało. A ja jak ten baran nadal daję się wykorzystywać za te same pieniądze. A teraz zakres moich obowiązków i codzienność w firmie. Zaczęło się po pierwszym roku pracy i trwa to do dziś. Teoretycznie jestem pracownikiem biurowym. Jako programista powinienem znać się na programowaniu. Tyle teorii. Znam się na: Elektryce - potrafię przerobić rozdzielnicę elektryczną bez schematu, złożyć ja, często poprawić schemat jak projektanci coś spierniczą. Muszę być domyślny, bo często zamówienie nie pokrywa się z wytycznymi na rysunku technologicznych, a często okazuje się, że ma być to co na rysunku a czasem więcej, ale wychodzi to kiedy zaczynam dopytywać. Muszę znać się na technologii którą obsługuje program - w tym przypadku suszarnictwo, piekarnictwo(niedługa pewnie więcej branż) jestem kierowcą. Sam sie zaworze na obiekty. Przez te 8 lat pracy w sumie przejechałem trochę ponad 270 tys. km. Niewiele jak na pracownika biurowego... Wyjazdy: To normalne, że inwestora informuje się, że ekipa będzie u niego "jutro", nie ważne że inwestor jest na Krymie... "Zanim wyjedziesz zrób jeszcze to, to i to..."Przyszedłem o 7, wyjechałem o 15:00 o 22 dopiero na hotelu. Kiedy wychodzę z hotelu później niż o 7 to mam na telefonie szefa, czemu tak późno wychodzę. Na granicy mam robić cuda wianki bo z reguły wiozę "przy okazji" coś co inwestor potrzebuje, a nikomu nie chce się przechodzić procedury cła... bo za długo. N dobra. Udało się przejechać po Ukrainie 2000 km plus 700 w kraju. Inwestor oczywiście rzuca się na mnie że się spóźniłem o jeden dzień. Najdłużej w prac byłem 20h. Wyjechałem o 4 nad ranem, na hotel zjechałem o 24. oczywiście na 7 na obiekcie... Nadgodziny? Przecież nie można pracować powyżej 13h dziennie. poza tym pracownikom biurowym nie przysługują nadgodziny za dojazdy do miejsca pracy. Urlop? projekty zakończone? to jak skończysz to dostaniesz? Urlop w okresie żniw? zapomnij. 4 tygodnie urlopu w ziemie? a czemu tak długo? Dodam, że kolega, który jest kierownikiem ludzi składających rozdzielnice, na chwile obezna ma 13 dni urlopu za zeszły rok... Zarabia mniej ode mnie. W 2013 roku w okresie od 10 kwietnia do 22 grudnia byłem w domu w sumie 2 tygodnie. to był

Odpowiedz
avatar Maudieee
1 3

To może i coś ode mnie. Jestem studentką zaoczną i niejednokrotnie urząd chciał dać mi skierowanie do pracy za zawrotną stawkę 6,7zł netto. Mówię o zleceniu. Dostałam też kilka skierowań na staż (zgodny z kierunkiem mojego kształcenia). Za każdym razem jednak pracodawca odmawiał zatrudnienia mnie z powodu uprzedzeń co do płci, nie mając innych podstaw (wiem, bo mało jest studentów tego kierunku bez pracy). Miałam też sytuacje, w których nie zatrudniono mnie, bo pracodawca wolał magistra (swoją drogą do podstawowych czynności biurowych, nic wymagającego większej wiedzy). To nie zawsze jest tak, że bezrobotny jest zły. Po moich doświadczeniach stwierdzam, że lwia część pracodawców ma wymagania nieproporcjonalne do płacy:)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Ja raz miałam dość przykrą sytuację - w trakcie studiów chodziłam i roznosiłam CV, bo może gdzieś się przydam. Weszłam do sklepu z bielizną damską, pracownica odesłała mnie na zaplecze do szefa. Poszłam, zapukałam wyjaśniam facetowi sprawę on zapytał: a co, bezrobotna?" Po odpowiedzi twierdzącej wziął ode mnie CV i walnął pieczątkę i podpisał się oddając mi CV z tekstem " teraz PUP się nie będzie czepiał i nie stracisz zasiłku".

Odpowiedz
avatar obserwator
0 0

__Jedna__ sobota pracująca w miesiącu to pikuś w porównaniu do wszystkich, a, niestety, właśnie tego dnia ruch jest zwykle jak w ukropie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@obserwator: Jak masz umowę na jeden etat, to jedna sobota pracująca w miesiącu oznacza jeden dzień roboczy wolny w miesiącu. Dzięki temu jest wreszcie kiedy pozałatwiać różne sprawy w urzędach, krótko czynnych sklepach itd. A jak jeszcze idzie się dogadać, by za tę sobotę dostać wolny piątek lub poniedziałek w innym tygodniu i mieć długi weekend, to już w ogóle cud, miód i orzeszki. Jak dawno temu pracowałam na etacie, to bardzo chciałam tak mieć, niestety, sztywno pon-pt 9-17 i nic nie dało się zrobić.

Odpowiedz
avatar MsciwyFrustrat
0 0

Nie napisałeś ile proponowaliście "myjkowemu". Jeśli mniej niż wynosi zasiłek to faktycznie nie ma się co dziwić, ale to nie wina "kandydatów", tylko kilku ostatnich ekip rządzących.

Odpowiedz
avatar konkretny
-2 2

Nie pisałem nic bardzo długo ale teraz chcę coś wyjaśnić: @Maudieee pisze: "Dostałam też kilka skierowań na staż (zgodny z kierunkiem mojego kształcenia). Za każdym razem jednak pracodawca odmawiał zatrudnienia mnie z powodu uprzedzeń co do płci, nie mając innych podstaw (wiem, bo mało jest studentów tego kierunku bez pracy). " Świętej Pamięci Pan Stanisław Lem w jednym ze swoich opowiadań pisał o planecie na której istnieje 5 płci. My mieszkamy na planecie Ziemia gdzie istoty ludzkie dzielą się na 2 płci. Wnioskując z nicka Maudieee jest chyba kobietą, tak? Bo możliwości trzeciej płci raczej mimo gender nie widzę. Więc jak rozumiem: wszyscy pracodawcy, co do jednego byli "uprzedzeni" do kobiet, tak? Nie zatrudnili TYLKO I WYŁĄCZNIE dlatego, że Maudieee jest kobietą, tak? Fascynujące ... A może to było trochę inaczej. W internetach był swego czasu opisywany przypadek dyskryminacji "za wygląd" ale rzecz miała miejsce w UK i dotyczyła mężczyzny. Otóż firma poszukiwała admina. Kandydat nie został przyjęty. Podał więc firmę do sądu za dyskryminację. Skracając - facet był gruby jak beka, 180 kg a serwerownia malutka, nie wlazł by tam ale to nie docierało, dyskryminacja ze względu na wygląd i cześć. Może Maudieee też aplikowała do pracy, gdzie potrzeba było kawał chłopa a nie drobnej studentki? A teraz dorabia do tego ideologię? Dobrze byłoby wyjaśnić o co chodzi bo inaczej wniosek nasuwa się taki: kolejna ultraseksistowska brednia sfrustrowanych "feministek". Jeśli się mylę to przepraszam.

Odpowiedz
avatar veravang
0 0

Dziewczyna pisała o pracach biurowych, nie sądzę aby do standardowych prac w biurze potrzebny był kawał chłopa

Odpowiedz
avatar mcdonaldowa
0 0

Na samo słowo rekrutacja już jeży mi się włos. Pracuję w biurze z koleżanką, szefostwo jest u nas raz na dwa miesiące, więc rekrutacje ulotkarzy spadały na nas. Tak, było ich kilka. Szefostwo oferuje super warunki płacowe ( 14 zł netto/h, gdzie w naszym mieście normą jest 8 zł/h ) + po miesiącu umowa o pracę. Wszystko po to, by ulotkarz był efektywny i ściągał jak najwięcej klientów - bo jest to wręczanie ulotek, a nie rozrzucanie po blokach. Wystawiłyśmy ogłoszenie na portalu i zaczęło się...Nasza skrzynka była zasypywana wiadomościami typu: "BIORĘ OD ZARAS GDZIE PSZYJŚĆ" albo "TO JEST OSZUSTWO BO NIE PODAJECIE ADRESU" itp. Nie podajemy adresu, bo przyjmujemy klientów i nie chcemy, żeby zwaliło nam się na głowę 50 osób szukających pracy. Nie mamy dodatkowego pomieszczenia na rozmowę. Adres podawałyśmy dopiero po umówieniu się na rozmowę z potencjalnym kandydatem. Oprócz ogłoszenia same dzwoniłyśmy do ludzi z ogłoszeń "szukam każdej pracy". Z takich rozmów nie wynikło NIC, bo jak słyszeli ulotki to mówili, że nie dziękuję. No to ja pytam szukacie każdej pracy, czy nie?! Standardem podczas rekrutacji było nieprzychodzenie na umówioną rozmowę, oczywiście bez uprzedzenia. No bo kto to widział rozmowę na stanowisko ulotkarza! Phi... No cóż, miałyśmy konkretny typ osoby, którą chciałyśmy zatrudnić. Przez telefon nie dowiesz się, czy ktoś nie śmierdzi moczem lub nie ma zębów i wygląda jak fleja. A rozmowa to raczej 5 minut krótkiej pogawędki, o czym informowałyśmy przez telefon. Dyplomów nikt nie musiał pokazywać ;) Trochę to trwało i w efekcie wybrałyśmy dwójkę 18latków, uczących się zaocznie. Obydwoje na rozmowie byli przemili i wygadani. Po miesiącu zaczęły się zgrzyty - zwalnianie się 2 razy w tygodniu, co chwila L4, spóźnienia, kłamstwa, opierdzielanie się ( solidne ), znikanie na kilka godzin...plus przychodzenie do pracy pod wpływem alkoholu i narkotyków. Żadne dyskusje i ostrzeżenia nie przynosiły poprawy zachowania. Ja i koleżanka miałyśmy już nerwicę, bo użerałyśmy się z tą sprawą prawie 3 miesiące, zanim szef postanowił ostatecznie gówniarzy zwolnić ( wcześniej robił im pogawędki i czekał na poprawę ). Za to co wyrabiali spokojnie mógł im wlepić dyscyplinarkę ( np. chłopak miał opuszczone 3 dni, gdzie nie można się z nim było w ogóle skontaktować... ). Ale szef dusza człowiek poszedł im na rękę i rozwiązał umowy za porozumieniem z wypowiedzeniem, za które mieli zapłacone, chociaż nie przychodzili już do pracy. Dziewczyna przyjęła to z pokorą, ale chłopak... Zaczął pyskować, że on chce dowody na te jego "rzekome przewinienia", że szef tu jakieś baśnie pisze, że to jest ściema i żart chyba jakiś. Pierwszy raz widziałam szefa, jak się wkurzył wtedy... Za 14 zł gówniarzom się pracować nie chciało, ja pracowałam kiedyś i za 6 zł i to ciężej. I ktoś mi powie, że w Polsce bezrobocie jest. Nie bezrobocie, tylko lenistwo. Ja nie mówię, żeby całe życie harować za 6 zł, ale jak nie miałam za co żyć, to i te 6 zł było dobre, byle jakaś robota. W domu się tego nie wysiedzi. A teraz to pokolenie młodych wychodzi z założenia, że za mniej niż 2000 to oni się schylać nie zamierzają. Mają do zaoferowania tylko siłę i młodość, bo doświadczenia żadnego. Ale kokosy to by chcieli zbierać.

Odpowiedz
avatar nargogh
0 0

'no ale na boga czym się różni zasada pracy silnika iskrowego, a tym o zapłonie samoczynnym, wypadało by wiedzieć kończąc kierunek techniczny' Tak, bo wszystkie kierunki techniczne obracają się wokół budowy i zasady działania samochodu.

Odpowiedz
Udostępnij