Historia mojej ślubnej, dodana za zgodą zainteresowanej.
Żona doczekała się w pracy dobrodziejstwa w postaci prywatnego grupowego ubezpieczenia na zdrowie (tj. my płacimy, pracodawca tylko "firmuje"). W ramach dobrodziejstwa postanowiła zrobić m.in. przegląd podwozia. Z dostępnych przychodni najbliżej był M...Med na Okopowej, ginekologów mieli, to poszła.
Pani ginekolog pomacała, pobrała cytologię i na tym wizyta mogłaby się skończyć, ale wtedy nie byłoby piekielnie. Małżonka postanowiła przy okazji poprosić o skierowanie na badanie hormonów tarczycy, ponieważ jak się okazało, bez tego nie może oddać krwi.
Reakcja lekarki??
- Krew oddawać? Zachciewa się! W tym wieku to dzieci trzeba rodzić, i to JUŻ, a nie krew oddawać. Potem przychodzą takie z płaczem, żeby je leczyć, in vitro robić i czort wie co jeszcze!
Tyrada trwała, połowica próbowała coś jeszcze tłumaczyć, że to dla mamy koleżanki, która ma raka itd., ale rezultatu nie odniosło to żadnego.
Tłumaczyła mi potem, że była tak zaskoczona, że zabrakło jej argumentów, bo w końcu co babę obchodzą jej dzieci i wiek (też nie jakiś matuzalemowy).
Jeśli takie rzeczy dzieją się w prywatnej przychodni, to...
słuzba_zdrowia
A poszła złożyć skargę do kierownictwa? Bo powinna.
OdpowiedzOd kiedy bez oznaczonych hormonów tarczycy nie wolno oddawać krwi? Oddaję regularnie, ostatni raz +/- 9 miesięcy temu, pierwsze słyszę i nikt tego ode mnie nie wymagał.
Odpowiedz@qulqa: może w ankiecie napisała że miała problem z tarczycą i brała leki?
Odpowiedz@Takako: Z tego, co wiem, to właśnie leki dyskwalifikują, nie same problemy z tarczycą.
Odpowiedz@sla: leki rozkładają się 36h w organizmie, natomiast ja dostałem informację, że potwierdzona zepsuta tarczyca = dożywotnia dyskwalifikacja
OdpowiedzMoże to w związku z tym, że "to dla chorej na raka"? Ja się nie znam, ale może te hormony mogą mieć wpływ?
Odpowiedz@mesiash: Też to właśnie znalazłam. Albo więc źle zapamiętałam, albo różne strony różnie podają. Leki trzeba brać codziennie :).
Odpowiedz@qulqa: Jeżeli żona autora miała w przeszłości problemy z tarczycą to przy kwalifikacji lekarz z RCKiK ma prawo zażądać wyników badań.
Odpowiedz@qulqa: nawet na stronach centrów krwiodawstwa można znaleźć info, że choroby tarczycy mogą być przeciwwskazaniem - sama szukałam informacji, czy mogę, czy nie mogę i raczej nie mogę :(
Odpowiedz@skakanka: Jak spróbowałam oddawać krew i zapytałam czy leki na niedoczynność będą przeszkadzać to miłą pani lekarka powiedziała, że leki nie mają znaczenia ale z niedoczynnością nie wolno mi robić takich rzeczy.
Odpowiedz@qulqa: Mi kiedyś nie pozwolono oddać krwi, bo "wyglądam, jakbym miała problemy z tarczycą" ;) serio :) po wizycie u endokrynologa (skierowanie dostałam bez problemu, pani doktor potwierdziła powyższą opinię), badaniu tsh i usg tarczycy dowiedziałam się, że wszystko jest ok. Po prostu, taka moja uroda. Btw przy innej okazji (jakaś impreza) jeden z gości-emerytowany lekarz - na siłę próbował mnie namówić na operację tarczycy, bo "on widzi że tu operacja jest konieczna, a te badania to można sobie w d... wsadzić bo się lekarze nie znają"
OdpowiedzTak, to przez nadczynność tarczycy były potrzebne te hormony.
OdpowiedzW mojej prywatnej przychodzi jest gin, który właściwie każdą pacjentkę powyżej 25-tego roku życia beszta, że nie zachodzi w ciązę. Jak sama chciałam skierowanie na tarczyce, żeby zlokalizować problem dużych wahań wagi usłyszałam tyradę, że trzeba mniej żryć. Aczkolwiek, pomimo swojej gburowatości to naprawdę świetny specjalista, które wszystkie nieprawidłowości wykrywa w trymiga a i też jest chwalony za prowadzenie ciąży. Ot, taki lokalny doctor House.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 kwietnia 2016 o 16:14
Myślę, że nie powinna się tłumaczyć dlaczego/dla kogo chciała oddać krew. Co to tę "lekarkę" obchodzi??? Kobieta powinna raczej się ucieszyć, że ktoś z własnej woli chce krew oddawać, a nie utrudniać sytuację.
Odpowiedz@osoba, która zminusowała / myśli inaczej: NIKT nie powinien się NIKOMU tłumaczyć dlaczego chce oddać krew. W tym przypadku, reakcja lekarki jest porównywalna z kuriozalną reakcją "typowej radiomaryjnej aptekarki", która nie sprzeda leków antykoncepcyjnych czy prezerwatyw ze względu na tzw. "klauzulę sumienia", czy czegoś w tym rodzaju. A tak swoją drogą, czy w Polsce nie ma automatów z prezerwatywami na zewnątrz aptek? (pytam z czystej ciekawości, bo nie wiem :-) )
OdpowiedzPodwozie to ma samochód.
Odpowiedz@JolaG: Nie wiem za co posypały się minusy. Jak widzę określenie "przegląd podwozia" w odniesieniu do wizyty u ginekologa to mnie skręca.
Odpowiedz@duzajedza: Popieram. Nie można już nazywać rzeczy po imieniu? Jakbym powiedziała swojemu facetowi, że idę na przegląd podwozia to by się pytał kiedy sprawiłam sobie auto, albo by mnie wyśmiał, że rower nie ma podwozia.
OdpowiedzForma może i nie była ok, ale serio z tym ostatnim zdaniem? Podpowiadam: ginekologa kwestia rodzenia i wieku obchodzi bardzo. Menopauza choćby. Rosnące ryzyko patologii ciąży. Takie tam nieistotne drobiazgi, nie?
Odpowiedz@bloodcarver: Oho, czekałam właśnie, czy ktoś się odważy to napisać.
Odpowiedz@bloodcarver: wiek mógłby ją obchodzić, gdyby rozmawiały o tym, że żona autora chce mieć dzieci- teraz, albo później. Nie jest powiedziane, że ona w ogóle chce te dzieci mieć- to jej decyzja, a nie lekarki.
Odpowiedz@bloodcarver: Jeśli takie uwagi są akceptowalne to niech później wszyscy się nie dziwią, że kobiety nie chcą się regularnie badać. Żona autora poszła na zwykłą kontrolę i poprosiła o skierowanie na badania, nijak nie zasugerowała, że myśli o dzieciach. Że w ogóle je planuje.
Odpowiedz@bloodcarver: Ginekologa takie kwestie jak najbardziej obchodzą - w końcu to jego pole działania i o to chyba nikt nie ma pretensji. Ale niech z tym działaniem (do tego w tak chamskiej formie) wstrzymuje się, aż pacjentka o poradę poprosi, zamiast wciskania swojej teorii każdej jednej, która przekracza próg gabinetu, niezależnie od problemu, z jakim przychodzi. Kwestie rodzenia niech omawia z pacjentkami, które na wstępie deklarują, że planują dzieci, a nie tym, które przychodzą na kontrolę i po skierowanie. Co to za zakładanie, że kobieta = gromada dzieci? RODZIĆ! I to JUŻ! Chciałbyś być tak traktowany przez lekarza? Wiem, że jesteś facetem, więc może to zbyt abstrakcyjne, ale postaraj się chociaż...
OdpowiedzNaucz się chodzić do ginekologa MĘŻCZYZNY.
OdpowiedzNo wlasnie, niby kobiety-ginekolodzy wiedza jak to jest byc pacjentka ginekologa a sa zazwyczaj bardziej nieczule chociazby w trakcie badania
Odpowiedz@Morog: to nic nie zmienia.
Odpowiedz@Morog: Chazana, żeby daleko nie szukać? Płeć nie ma nic do rzeczy jak się trafi na ciula.
Odpowiedz@Morog: To chyba bardziej kwestia wieku, niż płci. U lekarzy 60+ niezmiennie musiałam zaciskać zęby - u kobiety, bo chyba weterynarz byłby delikatniejszy od niej, a u mężczyzny, bo gadkę miał, jak w historii. Teraz mam lekarza w wieku mojego męża i widzę tę przepaść w traktowaniu.
Odpowiedz@yannika: fakt, rzeźnik Dębski też jest mężczyzną....
OdpowiedzTen komentarz jest niby do kogo? Przecież pisał to MĘŹCZYZNA tej kobiety. I ten rozkazujący ton. Matko. " Naucz się.. ". Ciśnienie mi podniosłeś / aś
OdpowiedzNo i co z tego? Dziecko ma się urodzić mimo tego, że matka nie przeżyje i choć by od początku byłowiadomo, że będzie niepełnosprawne! Takich obywateli potrzebuje PiS!!!
OdpowiedzAleż tak wygląda polska ginekologia - NIC NIE UMIEJĄ, a jak cokolwiek odbiega od zdrowej normy - to szybko, szybko, robić sobie dziecko. Ciąża lekarstwem na wszystko, bo wtedy doktorzyna wie, czego ma się spodziewać... A że nie chcesz? kogo to obchodzi. Wczoraj zapytałam lekarza czy po takiej 9 miesięcznej terapii płodem oddaje się gdzieś takie noworodki do utylizacji jak zużyte wkładki domaciczne, bo ja nie potrzebuję go potem, Dochtór się oburzył i opluł jakam zła. Ale jak mu wytknęłam że to przerysowanie było celowe, bo traktuje ewentualne dziecko przedmiotowo - jak dropsy na gardło - bo moze wyleczy ale chyba nie zaszkodzi, to wyrzucił mnie z gabinetu z tekstem, ze mam się w takim razie leczyć sama i on mi życzy abym nigdy nie mogła miec dzieci. Podziękowałam i wyszłam. co będę z debilem rozmawiać.
OdpowiedzWszystko fajnie, historia piekielna pod kątem niekompetencji lekarza - z mojej strony brak zastrzeżeń. 'Mocne' nie wciskam za teorię, że w PRYWATNEJ przychodni przyjmuje taka niedobra pani dochtór. Co z tego, że przychodnia prywatna? Lekarz tam pracujący pewnikiem poza nią przyjmuje jeszcze gdzieś w szpitalu czy innej przychodni powiązanej z NFZ. Jak mnie irytuje fakt, że dla większości pacjentów wizyta prywatna równa się z cudotwórstwem i bez mała wskrzeszaniem ludzi to grrrr. W niektórych przychodniach prywatnych pacjenci mogą się umówić na konsultacje profesorskie, gdzie faktycznie jest to 'wyższa półka' i pacjent może poczuć się jak VIP. Ale płacąc za zwykły abonament i udając się do zwykłego lekarza proszę czuć się zwykłym pacjentem. Niekompetentny lekarz to sprawa jak najbardziej odpowiednia na ten portal, ale nie zmienia to faktu, że historia mogła się przydarzyć wszędzie: na SOR, w przychodni rodzinnej/prywatnym gabinecie/gdziekolwiek. I to, że placówka jest prywatna absolutnie tej piekielności nie zwiększa.
Odpowiedz@elfia_luczniczka: Zwiększa. Bo nie płacisz dodatkowej kasy żeby ktoś cię mieszał z błotem. To jak kupić bilet w 1 klasie a potem usłyszeć, że masz jechać w korytarzu przy kiblu. Bo tak.
Odpowiedz@elfia_luczniczka: Kwestia prywatnie-państwowo jest jak najbardziej znacząca i nie chodzi tu o żadne cudotwórstwo, tylko bardziej o coś, co metaforycznie wyraziła yannika. NFZ nie działa na zasadach rynkowych, więc poziom usług... no cóż jest, jaki jest, bo zależy od danego człowieka. Widziałaś, żeby ktoś zamknął kiedyś szpital, bo ludzie przestali korzystać z jego usług ze względu na niemiłą i niekompetentną obsługę? Bo ja nie. Jest szpital na rejonie, to tam jest skierowanie. Nie podoba się? To won, robić prywatnie, jak taka gwiazda... (autentyk, żeby nie było - usłyszany przez członka mojej rodziny). A prywatne przychodnie i kliniki, jeśli nie trzymają pewnego poziomu usług (nie tylko tych stricte medycznych), to po prostu plajtują. Nikt nie zapłaci bucowi 200zł za wizytę, żeby obejrzeć popis buractwa, jak w historii - więc przychodnia się buca pozbywa, bo robi jej czarny PR. W nfz-towskich przychodniach można sobie skargi słać do bólu, z reguły przechodzą bez echa.
Odpowiedz@Meliana: Wiesz, pracuje w branży właśnie medycznej. Firma, dla której pracuję posiada prywatne placówki medyczne i powiem Ci szczerze, reklamacjami/skargami, które nie są uchybieniami medycznymi nie przejmuje się tutaj kompletnie nikt. Chodzi mi o to, że np. pani X opłaca pracowniczy abonament, który kosztuje 7/15/30zł miesięcznie (wiem doskonale, że są droższe pakiety, ale najwięcej skarg wpływa od pacjentów, które płacą marne grosze). Pani X składa skargę, bo lekarz np. odmówił wypisania skierowania, którego nie musiał, ale mógł wypisać. Każdy łącznie z lekarzem leje na to ciepłym moczem. Gdyby pacjent z abonamentem EXTRA lub pacjent VIP złożył reklamację to sprawa wygląda inaczej, wtedy jest rekompensata, ew. refundacja, cudy na kiju, bo na takim pacjencie nam zależy. Mam na myśli to, że pacjent, który posiada opiekę prywatną, ale zwykły, przecięty pakiecik nie może czuć się bogiem i wszczynać awantur, bo jemu się coś nie podoba. Ubezpieczenie prywatne nie jest obowiązkiem, nie podoba się to proszę iść do konkurencji lub na NFZ.
Odpowiedz@elfia_luczniczka: Cóż, to są właśnie zasady rynkowe. Są molochy i są małe firmy. Jak masz abonament na telefon za 25zł, to też zwykle nie ma co oczekiwać obsługi, jaką dostaje prezes firmy, który co miesiąc płaci czterocyfrowe faktury za kilkanaście telefonów i pakietów internetu. ALE! Zawsze możesz operatora zmienić lub poszukać lokalnego dostawcy usług. A z NFZtu się nie wypiszesz. To jest ta różnica, o której wspomniałam. Może Twoja firma leje ciepłym moczem na skargi pacjentów, bo ma dużo placówek i do tego kontrakty z NFZ, ale mniejsze, w 100% prywatne placówki, z których zdarzyło mi się korzystać, nie pozwalają sobie na coś takiego - tam każdy pacjent jest ważny, bo każda negatywna opinia w internecie, to kilku pacjentów mniej (kto wie, ilu VIPów) i konkretna kwota złotówek, która jest zostawiana u konkurencji.
Odpowiedz@Meliana: Mamy abonament VIP za 100 miesięcznie, PZU zdrowie, czy jakoś tak to się zwie.
OdpowiedzAle to jest wkurzające. Lekarze mają się za Bogów. Ja bym poprosił o to, żeby zapisała moją prośbę w karcie przyjęcia (czy jak to się nazywa) i uzasadniła swoją odmowę na piśmie. Po czym ksero i do odpowiednich instancji.
OdpowiedzCo ma oddawanie krwi do zachodzenia w ciążę? NIe można? Poza tym TSh chyba warto mieć zrobione jeśli planuje się potomka. Tarczyca potrafi namieszać w tych sprawach
Odpowiedz