Kolejna, wiekowa historyjka z branży IT. Tym razem o matołach w Indiach. Ale na początku będzie nieco teorii.
Istnieje sobie używane przez wiele korporacji rozwiązanie do wysyłania poczty w Outlooku zwane serwerem exchange. Oprócz różnorakich cudownych zastosowań, ma funkcję pozwalającą automatycznie odesłać wiadomość osobie, która napisała nam maila w okresie, gdy jesteśmy na urlopie. Możemy w takiej wiadomości zawrzeć, przykładowo, informację kiedy wracamy i kto nas zastępuje. Tyle teorii.
Zadzwonił pewnego piątku jegomość twierdzący, że sobie ów system ustawił, ale nie działa. Wysłałem mu testowego maila - fakt, nie działa. Łączę się, standardowe "wyłącz-włącz", nadal niet. Odpalam jego konto bezpośrednio na serwerze, "wyłącz-włącz" - też nie. No to logujemy do ludzi odpowiedzialnych za te serwery, niech się oni biedzą, pana zapewniłem, że do poniedziałku powinno banglać.
Godzinę później dostaję zgłoszenie z powrotem - powód zwrotki "proszę sprawdzić bezpośrednio na serwerze". Noż k... odsyłam z jadowitym "jeśli sprawdzicie zawartość zgłoszenia, to dowiecie się, że to już zostało zrobione".
Godzinę później przychodzi zwrotka "proszę spróbować wyłączyć system i ustawić powiadomienie ponownie". No nie no, przecież ja tego wcale nie próbowałem zrobić i absolutnie nie opisałem tego w zgłoszeniu... puściłem im ponownie.
W poniedziałek dostałem zwrotkę... "proszę sprawdzić bezpośrednio na serwerze". No OK, czyli debile nie czytają nawet tego, co sami wysłali.
3 dni i 2 skargi do przełożonych na pracę jełopów w Indiach później okazało się, że poprzednie ich pomysły na pozbycie się problemu były niczym wobec maestrii głupoty zaprezentowanej przez kolejnego sympatycznego Rama Krisznę. Otóż gość odesłał tekst "zgodnie z życzeniem WYŁĄCZYLIŚMY automatyczne odpowiedzi na koncie użytkownika".
Restart mózgu... ale zaraz, jak to WYŁĄCZYLIŚCIE?!? Przecież nie o to chodziło. Okazało się jednak, że tak, wyłączyli, i że w sumie to wiadomość użytkownika zaginęła bezpowrotnie.
Zgadnijcie, kto musiał tłumaczyć się przed przełożonym użytkownika, żeby wydębić informację kiedy gość wraca z urlopu i co mu tam ustawić? :)
it praca indie
ale jaka oszczędność na pensjach
OdpowiedzMój zespół dostał kiedyś logi, które miały nam udowodnić, że aplikacja którą hindusi tworzą działa tak jak chcieliśmy. Plus parę screenshotów. Problem w tym, że plik zawierał dane z przyszłości i do tego ustawione nie chronologicznie. Pałowaliśmy się w nimi przez tydzień aby udostępnili nam źródła. Na końcu okazało się, że kolesie wcale nie napisali aplikacji, którą chcieliśmy tylko aplikację, która wygenerowała te logi. Za właściwą robotę zabrali się dopiero wtedy kiedy do nich dotarło, że im nie odpuścimy. Swoją drogą ja jako kobieta z reguły jestem przez hindusów traktowana jako pracownik drugiej kategorii. Chamscy, wredni szowiniści. Może nie każdy mówi to otwarcie ale różnica w traktowaniu mnie, a moich kolegów jest.
Odpowiedz@MyCha: <3 - śliczne, kolejny Ganges absurdu przekroczony :)
Odpowiedz@Gbursson: Dodam jeszcze, że współpracujemy z nimi dopiero nieco ponad pół roku. Ciekawe co jeszcze pokażą. W sumie to mogłabym powyższą opowieść dodać jako historię. chyba się nadaje :).
Odpowiedz@MyCha: dodawaj ile wlezie. Hindusi są świetnym źródłem piekielności - żyją w Desi timezone ;)
Odpowiedz"Odpalam jego konto bezpośrednio na serwerze" bezpośrednio z poziomu serwera, czy tylko przez OWA?
Odpowiedz@ptj: OWA, ale nie chciałem wchodzić w zbyt dokładne szczegóły - było nie było, ten portal przegląda masa ludzi obsługujących komputer do poziomu przeglądarki i worda :)
OdpowiedzW drugim zdaniu przeczytałam "o małolatach w Indiach" i pod koniec historii strasznie się zawiodłam...
OdpowiedzW tym miejscu pozdrowię kolegów z działu IT w Chennai ;)
OdpowiedzJeżeli kogoś to szokuje, to powinien się zacząć przyzwyczajać, bo to standard obsługi klienta w Indiach. Mieszkam w Anglii i niestety bardzo wiele firm zleca do Indii obsługę klienta, a co gorsza także zaawansowaną obsługę techniczną dla inżynierów, już nie mam siły nawet walić głową w ścianę jak kolejny raz muszę się z nimi użerać. Czasami różnymi pokrętnymi sposobami daje się znaleźć numer telefonu do kogoś znającego się na rzeczy w kraju i wtedy wystarczy jedno zdanie żeby sprawa została załatwiona podczas gdy z oddziałem w Indiach można codziennie spędzać godzinę na telefonie, a oni i tak nie zrozumieją nawet na czym polega problem. Odechciewa się wszystkiego.
Odpowiedz@mooz: Pozdrawiam i potwierdzam
Odpowiedz@mooz: Cóż, Service Desk w ramach którego obsługiwaliśmy wtedy brytoli został do naszego kraju przeniesiony właśnie z Indii, jak się klient kapnął ile czasu pracownicy marnują na przekazanie 5-zdaniowej informacji agentom. Poza tym, oni mieli genialny system kilku pytań typu "imię? nazwisko? aplikacja? screenshot? czas?" i jak nie dostali prostej, jednozdaniowej odpowiedzi to się rozłączali :D
OdpowiedzW hinduskich helpdeskach najpierw musisz im wytłumaczyć co maja zrobić, później najlepiej dokładnie opisać jak mają to zrobić. Ostatecznie i tak wyjdzie, że zrobili coś zupełnie innego. Nie zmienia to jednak faktu, że usłyszysz: "maj frent it łorks wery gud tu mi" :D
Odpowiedz@sapphire101: Tudzież "needful has been done".
Odpowiedz@Grav: @sapphire101: A po naszemu: Dobrze, dobrze będzie Pan zadowolony
Odpowiedz