Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Witam wszystkich. O tym jak pracy w nowym moim zawodzie szukałem. Jakiś…

Witam wszystkich.

O tym jak pracy w nowym moim zawodzie szukałem.

Jakiś czas temu zostałem rekruterem - marzenie od dawna. Pół roku łączyłem darmowe staże z normalną pracą żeby zdobyć doświadczenie, referencje i się uczyć jak najwięcej. Udało się, po pół roku znalazłem pracę w nowym zawodzie, wszystko cacy, niestety firma w której się zahaczyłem musiała przyciąć koszty i poleciały świeżaki w tym ja. Fajnie, pracodawca mimo miesięcznego okresu wypowiedzenia uprzedził nas, że daje nam 3 miesiące na znalezienie nowego zajęcia - długie mu i zdrowe życie za taką fair postawę - a że rynek duży to 3 miesiące to sporo czasu na przenosiny.

Rozesłałem około 20 CV i w połowie przypadków zakończyło się to rozmowami. Oto najjaśniejsze tylko perełki z rozmów.

1. Gigant na rynku, firma będąca liderem w branży, generalnie ludzie się do nich pchają drzwiami i oknami. Proces sprawny, profesjonalny, rozmawiamy o stawce:

- proszę mi powiedzieć, jakie są pańskie wymagania finansowe
- u poprzedniego pracodawcy zarabiałem 2100 netto, nie chciałbym mniej. Możemy ponegocjować, jeśli prowizje od zatrudnienia są wyższe niż standardowe.
- (milczy). No, ale to jest bardzo wysoka kwota! My nie przewidujemy prowizji (sic!) i budżet na to stanowisko to 1800 brutto.
- 1800 brutto na umowie o pracę nie pozwoli mi na przeżycie, od 5 lat nie jestem studentem
- ale my mówimy o umowie zlecenie!

Przypominam: największe korpo na rynku, świetna renoma, żakieciki, biznes lunche, rest roomy w biurze, ąę itp, itd. I jeszcze wielkie zdziwienie, że nie chcę jednak dla nich pracować. Sytuacja miała miejsce w styczniu, ogłoszenie jest uaktualniane do dziś. Ciekawe kto zgodzi im się wyrabiać miesięczny budżet nie mając od niego prowizji.

2. Firma szybko zdobywająca rynek rekrutacji IT w Polsce, niezbyt dobra opinia, ale nigdy nie lubiłem słuchać czyichś opinii, wolę mieć własną.

Rekrutacja 3 etapy - telefon wstępny, który wyglądał tak:

(rekruter) - Hello?
(Ja) - Halo?
R: Hello?
J: słucham, z kim rozmawiam?
R: honyszke_kojok, do you speak English?

jak dla mnie bezczel - bez przedstawienia się, bez wstępu. Ale rozmowa odbyta, przeszedłem pomyślnie, drugi etap - rozmowa z rekruterem w biurze. Pominę fakt, że widać było, że pani rekruter nie przejrzała wcześniej mojego CV i co chwila padało nieprofesjonalne "co by tu jeszcze pana zapytać" czy znienawidzone nawet w branży pytania zadawane tylko przez ludzi chcących brzmieć profesjonalnie typu "jakie są twoje 3 zalety i 3 wady". Zabolało mnie to, że zadano mi dokładnie te same pytania co przez telefon, tyle że w biurze. A urlop wzięty. I na koniec żadnych konkretów. "O konkretach porozmawia pan na finalnej rozmowie z team liderką działu". Ok. Rozmowa z team liderką po tygodniu. I tu znów bezczel.

Dla mnie normalne jest, że jeśli kogoś fatyguję do biura to zaproponuję mu miejsce do czekania, wodę, kawę, herbatę. Tu wpuszczono mnie do dusznego pokoju, wchodzi pani tim lider z niedopitą kawą, ani "dzień dobry", ani "przepraszam, że pan czekał", bo spóźniła się blisko dwadzieścia minut, i opowiada jaka to wspaniała możliwość przede mną, że oni są liderem rynku, że takie możliwości. Cierpliwie słucham wstępu. Następnie znów lista pytań, trzeci raz tych samych i zwróciłem na to uwagę - pani team lider obruszyła się, że to część selekcji, sprawdzają czy ktoś nie wymyśla bajek i porównują odpowiedzi. Niech będzie. Drugi minus załapałem gdy pani team lider powiedziała, że muszę jej dać dwa tygodnie na odpowiedź, wspomniałem, że biorę udział w innych procesach i nie obiecuję, że za dwa tygodnie będę dostępny - oburzenie święte bo okazało się, że ja tak ogólnie szukam pracy, a ona myślała, że mi zależy żeby pracować DLA NICH. Ech, ten egocentryzm.

Pogrzebałem swoje szanse (ojej, jak przykro) gdy na sam koniec dopytałem o warunki które oferuje firma i wspomniałem, że to moja trzecia rozmowa i nadal ich nie znam, pani przez zęby burknęła, że jej firma płaci dobrze a prowizja jest w DOLARACH i że nie może ujawnić szczegółów bo nie chce żeby wyszły po za mury tej firmy i dowiem się o nich z ewentualnej umowy. Czyli kot w worku. Chyba się nie spodobałem, bo po powrocie do mieszkania zauważyłem, że 10 minut po wyjściu z biura miałem wiadomość o odrzuceniu mojej kandydatury. Taka strata, takie dolary i takie możliwości.

3. Firma nie mała, nie duża, ot taka sobie. Jedna z tych co w sumie największy utarg ma na ludziach wysyłanych na wykop buraków do Holandii. Na rozmowę nie chciałem iść już po pierwszym telefonie, który wyglądał tak.

rekruter: - Honyszke_kojok?
ja: to zależy kto dzwoni
R: aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa(..)aaaacha. (milczenie) nazywam się tak i tak, dzwonię z firmy zatrudniającej ludzi do wykopu buraków.
J: miło mi, proszę zrozumieć to pytanie, telefony od telemarketerów odrzucam, stąd upewniam się kto dzwoni (swoją drogą, dla mnie zawsze bezczelne jest dzwonienie do kogoś i nie przedstawienie siebie i powodów dla których dzwonię)
R: to już pana problem komu pan powierza swój numer, nie mój.

milczeniem przyjąłem tę jakże cenną i potrzebną uwagę.

R: wysłał pan to swoje CV, ale widzę, że miejsca pan nie zagrzał nigdzie, wytłumaczy mi pan to?
J: (już przybierając lekceważący ton rozmówcy) staże trwają trzy miesiące, obecna firma tnie budżet...
R: nic z tego nie rozumiem!
J: ... a po za tym wcześniej pracowałem w firmie innej branży ponad trzy lata, to chyba nie jest jakoś bardzo krótko.
R: nic z tego nie rozumiem! to po co pan zmieniał branżę skoro było panu tam tak dobrze, że aż siedział pan trzy lata
J: z powodu niskich zarobków i braku perspektyw. Widzi Pan po za tym w moim CV, że nawet gdy się przebranżawiałem nie rzuciłem pracy tylko robiłem dwa etaty...
R: no może pan tak kocha pieniądze, nie wiem?
J:... staże, które były darmowe...
R: nic z tego nie rozumiem! no dobra, wyjaśni mi pan to wszystko w szczegółach na rozmowie, mam czas jutro o 14, więc zapraszam.

I mówiąc facetowi, że jest chamski i obcesowy poprosiłem o natychmiastowe usunięcie moich danych z ich bazy.

Buraki zatrudniają do wykopku buraków. Ich powinno się wykopać jako pierwszych, bo w opiniach o nich można znaleźć, że cała firma daje właśnie taki obraz jak buc z którym rozmawiałem.

Koniec końców wyszło na to, że wszyscy "liderzy na rynku", duże korpo, szklane biurowce, nie potrafiły zaoferować więcej niż 2000 brutto i umowę zlecenie, a mała nieznana firma dała więcej niż chciałem i umowę o pracę.

Co prawda nie mam rest roomu, nie chodzę w marynarce slim-fit po open space, ale przecież nie zapłacę takimi rzeczami za rachunki :)

by honyszke_kojok
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ara
18 20

Gratuluję spełnienia marzenia i mam nadzieję że się nie zrazisz. Sam jestem rekruterem od paru ładnych lat i to, co opisujesz w głowie mi się nie mieści. Musiałeś mieć po prostu dużego pecha. Ja pracowałem w trzech dużych miejscach z branży rekrutacyjnej i nigdzie nic takiego by nie przeszło.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 13

Wielki plus za utarcie nosa zadufanym w sobie burakom :)

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
7 7

Jesliby ludzie przestali sprzedawac siebie i dusze za grosze, to stosunki zmienilyby sie przypuszczalnie i rynek pracy wysechlby niewatpliwie. Wtedy pracodawcy musieliby proponowac godziwa place za odpowiednie zatrudnienie, a nie ochlapy i stan bylby normalny i tak dobry, jak na zachodzie. Tu (konkretnie w Niemczech) czesto jest wiecej pracy niz kandydatow, tylko trzeba byc gietkim i ewentualnie przystosowac sie do warunkow i miejsca zatrudnienia, oraz wiedziec, gdzie szukac (n.p. w internecie). Ja przebywam obecnie od 3 tygodnui na urlopie w Ameryce, a dostaje dalej okolo 10 propozycji dziennie (przez E-mail), z ktorych ogromna wiekszosc odrzucam, choc sa niezle (do 100 EURO na godzine!). Praca i jej warunki sa zalezne od tego kto, gdzie jest, czego chce, w jakiej jest branzy i czy wszystko akceptuje bez szemrania, oraz naturalnie - jak pilnie pracodawca poszukuje wspolpracownika. Nauczcie sie walczyc o swoje, to nie bedziecie pomiatani i wyzyskiwani, albo dalej pelzajcie skuleni i zadowoleni ze smiesznych pensji i warunkow godzacych w godnosc ludzka (jak to czesto, gesto opisywane na PIEKIELNYCH).

Odpowiedz
avatar kwadrylion
1 1

Taki sposób zaczynania rozmowy jak w punkcie drugim szczególnie mnie denerwuje. Ja nawet jak idę do nowej koleżanki do domu, dzwonię domofonem i nie wiem czy to ona odbiera, to mówię ładnym, pełnym zdaniem: "Dzień dobry, mam na imię Kwadrylion, jestem koleżanką Małgorzaty". Zdarzyło mi się brać udział w biznesowych spotkaniach i sama nie wiedziałam o co w nich chodzi, bo szanowny pan się nie przedstawił (nie mówiąc też jaką funkcję pełni) i prowadził spotkanie mówiąc: "Pan XYZ najpełniej odpowie na pytania". A kim on jest nie wiem. Albo siedziała jakaś pani Ukrainka, która rozumiała dużo po polsku, ale słabo mówiła, więc nie wiedziałam jak mam się z nią dogadać, a co i raz o coś się mnie pytała i tak-była przedstawicielką firmy.

Odpowiedz
avatar honyszke_kojok
5 5

@kwadrylion: Obecnemu znajomemu z firmy tłumaczę już miesiąc, że niech się nie dziwi, że ludzie się rozłączają jeśli zaczyna rozmowę od: "czy Pan Jan Kowalski? mam do Pana kilka pytań bo poszukujemy takich a takich ludzi". Przecież tego człowieka G obchodzi, że mamy dla niego ofertę, on się na nią nie zgłaszał, wypadało by powiedzieć co i jak a nie robić przesłuchanie. Ręce mi opadły jak on raz skomentował mnie: "Honyszke_kojok, wszystko na opak robisz - najpierw się nagadasz o ofercie i firmie a później słyszysz, że osoba nie jest zainteresowana". Ale na to, że pozostaję z tymi ludźmi w stałym kontakcie i nawet Ci, którzy mają mnie w kontaktach w internecie po 4 miesiącach potrafią napisać że już są dostępni bo po prostu szanuję ich i ich czas to już nie widzi. No ale może rzeczywiście wykonanie dziennie 20 telefonów z których jeden kończy się nawiązaniem współpracy jest lepsze niż wykonanie 7 z których pozytywnie kończy się 6. Może się nie znam :p

Odpowiedz
avatar kwadrylion
3 3

@honyszke_kojok: Jak ja rozmawiam z ludźmi to bardzo często widzę problemy w dogadaniu się. Czasem wina leży po obu stronach, często tylko po jednej. Ludzie mają trudności w słuchaniu ze zrozumieniem i dokładnym odpowiadaniu na pytania. Mam koleżankę o nazwisku sugerującym coś, np. Bankowska. Jak dzwoni to ludzie mówią, że pomyłka, bo to nie bank. Jakiś czas temu przyszedł do mnie facet z administracji. Wyglądał trochę jak bazarowy sprzedawca tanich kurtek (nie miał żadnego "mundurka"). Miał o coś pretensje, ale nie zaczął od powiedzenia kim jest i skąd, tylko od pretensji. Musiałam się dopytywać obcego faceta kim jest, bo miał z 50 lat, ale sam nie wpadł na to, żeby mi powiedzieć.

Odpowiedz
avatar ziobeermann
8 8

Co to, u diabła starego, jest marynarka slim-fit? Spytałem wuja Googla i już wiem, to takie rurki na tors. Spłoń Wszechświecie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

Nie wiem czy korpo kierownicy zorientowali sie, ze restroom to jest toaleta po amerykansku :) milego odpoczywania

Odpowiedz
avatar honyszke_kojok
9 9

@nursetka: mogli się zapomnieć puszując targety i zwołując apojntmenty, forłardując majle i narzucając kejpiaje.

Odpowiedz
avatar Aksal
4 4

@honyszke_kojok: W końcu tak się sfokusowali, bo przecież dedlajny gonią.

Odpowiedz
avatar szukamnicka
2 2

I właśnie dlatego, że te "wielkie firmy" dają takie kiepskie warunki to i mają takich buraczanych rekruterów. Proste :) Innymi słowy - rekruter wizerunkiem firmy, kiepski rekruter -> kiepska firma, trzeba wiać.

Odpowiedz
avatar bober02
1 1

Rzeczywiście piekielnie... Mozna wiedzieć co to za agencje rekruterskie, jako że potrzebuję rekrutera w branży IT i chciałbym wiedzieć kogo unikać :) lub też, wg Ciebie do kogo próbować sie zgłaszać?

Odpowiedz
avatar done
1 1

Bo wszystkie korpo i szklane biurowce są w tym kraju wyłącznie dlatego, że mogą mało płacić? Rekruterzy chyba powinni wiedzieć o tym najlepiej.

Odpowiedz
Udostępnij