Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia Wrogadama(y - nie jestem pewna czy odmieniać czy nie ;) #72625…

Historia Wrogadama(y - nie jestem pewna czy odmieniać czy nie ;) #72625 przypomniała mi czasy mojej pracy w kinie.

Większość kin ma w swojej ofercie poprowadzenie urodzin dla dzieci. Impreza wygląda tak, że w specjalnym pokoju dzieciaki jedzą tort/pizzę (co tam wybierze rodzic), następnie zabierane są przez animatorki na zwiedzanie kina np. przejść ewakuacyjnych czy projektorni. Po tych atrakcjach wesołe stadko uzbrojone w popcorn i soczek odprowadzane jest na seans jakiejś wybranej bajki.
Takich imprez w ciągu mojej kariery kinowej prowadziłam sporo najbardziej jednak w pamięci pozostały mi dwie.

Pierwsza, kiedy to z bodajże piętnastu zaproszonych dzieci, na miejscu pojawiło się jedno... Smutek małego solenizanta był porażający. Rodzice zapewniali, że wszyscy jeszcze dzień wcześniej potwierdzili swoją obecność. W czasie imprezy nikt z piekielnych rodziców zaproszonych dzieci nie odebrał nawet telefonu! Ja rozumiem wypadki/sytuacje losowe ale żeby nagle WSZYSCY? Chociaż starałyśmy się robić co w naszej mocy, żeby imprezę uratować (kierownik wyraził zgodę, żeby udział w imprezie mogli brać rodzice i siostra chłopca) to niestety myślę, że były to najgorsze urodziny tego dziecka.

Impreza numer 2. Tym razem zaproszeni goście stawili się w komplecie. Było to ok. 10 dziewczynek w wieku 6-8 lat. Solenizantka już na dzień dobry wprawiła mnie i koleżankę w osłupienie, kiedy podczas otwierania prezentów wykrzykiwała uwagi w stylu "co za śmiecie/ kto mi kupił takie gówno/ale szajs ile za to dałaś 2 złote? To wyrzucę od razu do śmietnika!". Delikatne tłumaczenia, że nie wolno tak mówić, przecież każdy prezent dawany jest od serca i jest tak samo piękny i ważny, nie pomagały oczywiście ani trochę. W odpowiedzi usłyszałyśmy, że mamy się zamknąć bo na pewno jesteśmy głupie jak pracujemy w kinie. Nasze uwagi i prośby chyba jeszcze bardziej rozeźliły małą diablicę bo po nich zaczęła nie tylko komentować podarki ale i je niszczyć! Kopanie rzucanie o ścianę, deptanie to tylko niektóre jej pomysły. Podczas krojenia tortu głośno komentowała komu łaskawie pozwoli zjeść kawałek a kto jest wg niej głupi/gruby/brzydki/kogo nie lubi ten będzie siedział i patrzył jak ona je jego porcję.

W tym momencie moja koleżanka nie wytrzymała odłożyła tort i z niemym przekleństwem na ustach (stała do dzieci tyłem widziałam ją tylko ja) wyszła po Panią Matkę, żeby zapanowała nad swoją latoroślą. W czasie kiedy jej nie było dziewczyny zaczęły się kłócić a nawet bić (!) i szarpać. Prowodyrem wszystkiego była oczywiście solenizantka. Starałam się je rozdzielać ale byłam sama jedna więc ciężko mi szło. W sam środek tego armagedonu trafiła piekielna mamusia. Jej reakcja sprawiła, że opadło mi wszystko i straciłam wiarę w rolę rodzica w życiu dziecka. Pani piekielna widząc co się dzieje, teatralnym głosem oznajmiła, że ona nie ma na to siły, ona nam płaci i mamy same sobie radzić, po czym poszła napić się kawy do kinowej kawiarni.

Po szybkiej konsultacji z kierownikiem zapadła decyzja. Nad bandą małych diabłów nie da się zapanować dlatego też ze względu na bezpieczeństwo dzieci, nasze zdrowie psychiczne i komfort klientów kina, pomijamy całe zwiedzanie i wszystkie atrakcje z tym związane. Oburzenie Pani matki uciszył papierek, że bierze na siebie wszystkie ew. koszty jakie spowodować mogą dzieci podczas takich zabaw. W skrócie Pani miała wyrazić zgodę, że w razie zepsucia przez solenizantkę lub któreś z jej gości jakiegokolwiek sprzętu (wiadomo drogie zabawki) bądź w razie skarg i zażaleń ze strony klientów kina, to ona weźmie na siebie całą finansową odpowiedzialność. Nie wzięła. A to szok. I tak sobie dziewczynki przesiedziały w specjalnym pokoiku prawie całą imprezę. Nie pomogły ich prośby, groźby, płacz, wrzaski, rzucanie się na podłogę. Obie z koleżanką byłyśmy niewzruszone.

Po upłynięciu ok 30 minut cała gromada zmęczona tym przedstawieniem zwyczajnie się uspokoiła. Cud nad cuda! Mało tego, dziewczynki naradziły się miedzy sobą i co prawda nie przeprosiły ale grzecznie zapytały czy zdążą zobaczyć chociaż jedną atrakcję. Zdążyły, nawet dwie. Do końca imprezy były już grzeczne. Może nie anielsko, ale jak na taką grupę naprawdę przyzwoicie.

A wystarczyło tylko postawić się małej terrorystce i jej napadom szału.

I w cale nie uważam, że w tej historii piekielne było dziecko. To rodzice tak ją wychowali więc tak się zachowywała. Szanownej Pani matce sama chętnie nagadałabym kilka słów ale jak wiadomo mogłam jedynie grzecznie acz dosadnie poinformować ją co sprawiło, że jej dziecko nagle potrafiło się uspokoić.
Po tamtej historii zapamiętałam sobie raz na zawsze, że za piekielnym dzieckiem stoi jeszcze bardziej piekielny rodzic.

Co zabawne kilka miesięcy po całej imprezie kiedy miałam zmianę (ale nie miałam prowadzić urodzinek) napadło na mnie w trakcie pracy całe stadko dziewczynek. Wszystkie rzuciły się mnie przytulać i dopytywać czy teraz też ja i Pani Ania będziemy prowadzić imprezę. Tak to były te same dziewczynki.

Tak cudownie się wtedy bawiły, że teraz inna z grupy wybrała sobie urodziny w kinie bo chciały zobaczyć resztę atrakcji. Co było robić, szybko zmieniliśmy grafik i jako, że tym razem grupa była naprawdę grzeczna, za zgoda kierownika pokazałyśmy dziewczynkom trochę więcej niż robimy to normalnie.

kino urodzinki dzieci diabełki

by PannaMi
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Wilga
32 32

Ja już kilka razy zauważyłam że dzieciaki bardziej szanują i lubią tego kto im nie pozwoli wejść sobie na głowę niż tego co na wszystko pozwala.

Odpowiedz
avatar Jango_Fett
11 11

Quo vadis dzisiejsi rodzice

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
9 9

@Jango_Fett: vaditis* - łacińskie grammar nazi ;)

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
5 29

Już samo świętowanie urodzin jest oznaką biedy umysłowej. Ludzie płodzą kolejne byty, nadają im niewinne imiona a na końcu i tak zawsze czeka śmierć gdyż entropia wszechświata nieuchronnie wzrasta. Co też wynika z drugiej zasady termodynamiki. Sprowadzają dzieci na ten padół łez gdzie i tak istnieje duże prawdopodobieństwo że umrą na raka, będą mobbingowane w robocie albo skończą w pierdlu z wyrokiem za alimenty, względnie wstąpią do PSL. Prawdopodobieństwo tego że w życiu się nie powiedzie jest większe niżby się powiodło bo na sukces trzeba pracować a nieszczęście może przyjść nagle z dupy, zarazisz się jakimś syfem nawet nie wiesz kiedy. Najlepiej to trzeci aksjomat, żadnych dzieci i kobiet, dążyć do osobistego szczęścia w duchu Ayn Rand i nie zwiększać entropii jeśli się nie musi.

Odpowiedz
avatar misiafaraona
7 7

Entropia rośnie ale za to entarpia maleje.

Odpowiedz
avatar flake92
3 3

@Drill_Sergeant: Antynatalizm zawsze na propsie.

Odpowiedz
avatar przemenciusz
1 1

@misiafaraona: Chyba entalpia. Entalpia maleje :)

Odpowiedz
avatar paski
17 17

ad 1 - za tym musi stać jakaś grubsza sprawa bo nie wierzę aby wszystkie dzieciaki nagle nie mogły przyjść. ad 2 - też słyszałam o takiej agentce. Nie spodobał jej się podobno prezent od jednego chłopca bo nie był z motywem z jakiejś tam bajki więc kilkukrotnie nazwała prezent "gównem" i rzuciła na podłogę. Za karę nie pozwalała chłopcu dotykać zabawek ani poczęstunku i próbowała sadzać go do kąta. On się oczywiście stawiał więc zaczęła go popychać i kopać w asyście innych dzieci aż doszło do szarpaniny. Rodzice zareagowali stanowczym "Julciu nie bądź niemiła".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 kwietnia 2016 o 14:32

avatar archeoziele
12 12

@thebill: Opiekun bez wsparcia rodzica nie ma szans na zdyscyplinowanie dziecka. Dla kilkulatka rodzic zawsze będzie najwiekszym autorytetem.

Odpowiedz
avatar xpert17
8 8

zawsze się zastanawiam jaki jest sens w podobnych sytuacjach brać od kogoś na piśmie zaświadczenie, że odpowiada za szkody wyrządzone przez siebie (albo osoby pozostające pod jego opieką) a jak nie napisze takie oświadczenia to co? kodeks cywilny nagle przestanie działać?

Odpowiedz
avatar paski
5 5

@xpert17: Niektórzy są za głupi, żeby myśleć o konsekwencjach. A potem płacz i wielkie zdziwienie, bo jak to, trzeba płacić. A taki papierek może sprawić, że idiota przemyśli swoje zachowanie i pozwoli to uniknąć szkód.

Odpowiedz
avatar elda24
13 15

W pierwszej historii jako rodzic bym się chyba poplakala, bo wiem jak dziecko się cieszy na taką imprezę swoją a tu nikt się nie pojawił. Strasznie to smutne. Rodzice tych dzieciaków co się nie pojawiły powinni się wstydzić do końca życia. Wstrętne zachowanie.

Odpowiedz
avatar Kinderek
0 0

@elda24: Nie wierzę to, że nagle wszystkie dzieci nie przyszły bo tak. Musiał być jakiś powód. Może dziecko nie było lubiane? Może źle się zachowywało? A może rodzice kłamali, że mają potwierdzenie, aby oczernić tamtych rodziców, a oczyścić siebie? Nigdy nie można ocenić cudzego zachowania słuchając jednej strony, która sama do końca nie wie jak było. To czyste spekulacje.

Odpowiedz
avatar Czarnechmury
7 7

ad 1 strasznie smutne..

Odpowiedz
avatar LoonaThic
1 1

Ad.2. Mamusia ewidentnie chciała odpocząć :) Ad.1. Nie przyszło Wam do głowy, że własnie dziecko było podobne do Ad.2. i po "pokazie" z poprzednich lat rodzice postanowili solidarnie, że dadzą nauczkę mamusi i synkowi?

Odpowiedz
avatar PannaMi
0 0

@LoonaThic: Dla wyjaśnienia i rozwiania wątpliwości. Chłopiec z pierwszej części był przemiłym bardzo spokojnym dzieckiem, trochę zamkniętym w sobie i z tego co pamiętam prymusem. Rozumiem, że mógł odstawiać w grupie i nie mieć wielu kolegów. Do dzisiaj jednak nie wiem dlaczego rodzice zaproszonych dzieci potwierdzali obecność swoich pociech i wiedząc, że impreza jest w kinie narażali rodziców solenizanta na koszta.

Odpowiedz
avatar Kinderek
0 0

@PannaMi: To, ze chłopiec taki był w obecności rodziców, dorosłych o niczym jeszcze nie świadczy. W podstawówce byłam terroryzowana przez prymuskę. Tak, uwaga PRYMUSKĘ [!]. Przy rodzicach, dorosłych była aniołkiem, miła, grzeczna, moje skargi były zbywane "Ale Paulinka taka grzeczna jest, wymyślasz". W tym wszystkim musiała być grubsza sprawa, z którejś strony zatajona prawda. Może nawet i rodzice kłamali na temat potwierdzenia aby oczernić nieprzybyłych? Sama tez byłam dzieckiem, które nie przyszło po potwierdzeniu zaproszenia. Raz jedynie. Dlaczego? Miałam "przyjaciółkę" ogólnie byłam dzieckiem cichym, nieśmiałym, dlatego nie miałam za dużo koleżanek. Za tą "przyjaciółką" nie przepadałam, traktowała mnie źle, wykorzystywała, obgadywała, ale nie miałam nikogo innego. Zaprosiła mnie na urodziny. Nie chciałam iść, wiedziałam, że będzie tam grono, które potem będzie komentowało każdy mój krok. Z braku odwagi powiedziałam, że będę. Miałam w planie iść, ale rodzice znając sytuację powiedzieli, ze jeśli nie chcę nie mam obowiązku. Nie poszłam. Wyszło na dobre, nie byłam kozłem ofiarnym. Sytuacje są różne, ale skoro nagle wszyscy nie przyszli coś na rzeczy musi być.

Odpowiedz
avatar mikmas
0 0

Druga historia piekielna, ale jednak zakończyła się happy endem. W przypadku pierwszej aż mnie złapało za serce. Sam jestem ojcem 2 malutkich chłopców i nie wyobrażam sobie ten ból i smutek dziecka, który tak się zawiódł. Gruby plusik za historię.

Odpowiedz
Udostępnij