Historia lubi się powtarzać (#54205).
Lubię pływać.. a wczoraj był naprawdę ładny dzień. Na tyle ładny żeby przestać kisić się na basenie i w końcu popróbować na wodzie otwartej.
Tym bardziej że przez zimę kupiłem trochę nowego sprzętu i aż się prosiło żeby przetestować.
Podjechałem nad wodę (rowerem), kąpielisko jeszcze nie wytyczone, wakeboard zamknięty, akwen prawie pusty. Prawie - bo jakieś 150m w prawo przy pomoście ratownicy ćwiczą z psami. Jest dobrze, ja wchodzę z plaży, płynę w przeciwną stronę, nie ma opcji żebyśmy sobie przeszkadzali.
Woda jest jeszcze zimna, więc mimo pianki trzeba wejść i od razu płynąć żeby się rozgrzać. Euforia. Słońce, wiatr, woda, i piękna pomarańczowa bojka pneumatyczna- ślicznie się komponuje z otoczeniem. Jeden kurs poprzez akwen i z powrotem, chwila odpoczynku i drugi - w sumie może z 1,5km. Na koniec drugiego kursu - ZONK. Na plaży Policja, machają że mam wyjść. Nie ma lekko, wyszedłem, marznę, pytam o co chodzi.
No i się zaczyna. Zgłoszono że pływam tam gdzie nie wolno. A że i tak mają patrole na deptaku, to ich skierowano. Z sakwy przy rowerze wyciągnąłem zalaminowaną ustawę (tak, po wszystkich perturbacjach, na pływanie zabieram ze sobą wydruk ustawy, wersja z 9 kwietnia 2015), i tłumaczę punkty po kolei. Że jeśli znak nie stoi, to wolno, że znak musi być określony itd. W międzyczasie przyszła osoba która zgłosiła sprawę - ratownik. Policjanci obejrzeli akwen, stwierdzili brak znaków, przyznali rację. Ratownik zaczął coś tam brzęczeć- że szkolenie, że nie wolno, i że mam mieć kartę pływacką. Ręce mi opadły po raz kolejny. Potem puściły mi nerwy (może dlatego że zmarzłem stojąc).
Stwierdziłem, że jeżeli kolokwialnie mówiąc się ode mnie nie odp()ą, to korzystając z obecności mundurowych, zgłoszę doniesienie o popełnieniu przez niego czynu z par 160kk. Bo skoro uważa się za administratora obiektu, a twierdzi że pływanie na akwenie jest niebezpieczne (wręcz śmiertelne), to zgodnie z ustawą, ma teren odpowiednio oznakować. Nie robiąc tego "poprzez zaniechanie, naraża osoby na utratę życia lub zdrowia". To był blef grubymi nićmi szyty, ale chłopina zdębiał i odpuścił. Ja też odpuściłem, bo ostatnia rzecz na jaką mam ochotę, to kolejna wizyta w sądzie.
Najbardziej ok byli policjanci bo życzyli wszystkim miłego dnia i doradzili żebyśmy się dogadali ze sobą. Wszystko jednak wskazuje na to że na tym akwenie się nie dogadam.
Gdzie piekielność? Tam gdzie dwa lata temu. W chęci rządzenia wszystkimi wokół i w braku znajomości przepisów. W tym że jest to jedyny akwen, gdzie coś takiego się zdarza.
Nie wiem, czemu tak im przeszkadza że ktoś poza nimi sobie pływa? Czyżbym podebrał im część publiczności? Może porwałem się na jakąś świętość, którą jest prawo do pływania?
Nie potrafię tego ogarnąć.
Jezioro
Historia zaiste piekielna, zwłaszcza że o zapalenie płuc nie łatwo. Być może ratownicy chcieli, żebyś zaniechał pływania na ich terenie albo w trakcie szkoleń. Zapewne oni by odpowiadali, jakby Tobie się coś stało.
Odpowiedz@Zlodziej_Fistaszka: Myślę, że w tym rzecz. Zamiast móc spokojnie trenować, musieli zwracać uwagę na autora opowieści.
Odpowiedz@mjjm: Właśnie o to chodzi, oni odpowiadają za twoje zdrowie. Mimo że plaża nie jest oficjalnie otwarta. Jeśli się utopisz to oni będą się w sądzie tłumaczyć. Czemu nie pójdziesz na nie publiczne kompielisko. Sam unikniesz problemów i innym nie narobisz.
Odpowiedz@grruby80: Bo za PUBLICZNE pieniądze ten teren został przygotowany do pływania? Sprawdzone i oczyszczone ?
Odpowiedz@Zlodziej_Fistaszka: @mjjm: @grruby80: Wyjaśnijcie, najlepiej ze wskazaniem odpowiednich przepisów, na jakiej podstawie osoba pracująca zawodowo jako ratownik, jest odpowiedzialna za jakiegoś faceta, który pływa na niestrzeżonym kąpielisku. Bo pierdzielicie od rzeczy tak samo jak ratownicy z historii. Jeżeli na danym terenie nie ma zakazu kąpieli (np. z powodu zanieczyszczeń), a jednocześnie nie jest to czyjaś prywatna działka, to znaczy, że nie ma zakazu i autor może tam pływać ile dusza zapragnie.
Odpowiedz@grupaorkow: ja nie twierdzę że nie może. Chodzi o to że jak zacznie się topić to ratownicy będą musieli mu udzielić pomocy. art. 162 kk: § 1. Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. § 2. Nie popełnia przestępstwa, kto nie udziela pomocy, do której jest konieczne poddanie się zabiegowi lekarskiemu albo w warunkach, w których możliwa jest niezwłoczna pomoc ze strony instytucji lub osoby do tego powołanej. Zrozumcie nie jest ważne czy plaża jest czynna czy nie jeśli jest na niej ratownik wodny to będzie odpowiadał jeśli coś się stanie. Pewnie się wybroni przed sądem, bo informował że plaża jest nie czynna, ale co się na stresuje i na łazi po komedach i sądach to jego. Po co sę utrudniać.
Odpowiedz@Rak77: jest wiele instytucji publicznych, ale jak są zamknięte w nocy lub święta to nie wymagasz żeby cię wypuścili.
Odpowiedzgrruby80 : Artykuł który podałeś tyczy się każdego człowieka, nie tylko ratownika. Udzielenie pomocy to niekoniecznie rzucenie się na ratunek, już sam telefon do straży pożarnej jest wystarczający. Nikt też nie będzie po sądach ciągał ratownika, który w danej chwili nie był w pracy na konkretnym obiekcie. Bo jeżeli nie jest zatrudniony/oddelegowany, to jest osobą postronną tak jak Ty czy Ja. I gdyby był tam faktyczny zakaz kąpieli, tak samo łamałby prawo. Właścicielem akwenu jest miasto, nie wopr. Choćby z tego powodu, nie mogą sobie rościć prawa do przeganiania kogokolwiek. Naprawdę polecam lekturę stosownych przepisów. Dzięki temu unika się mandatów, i nie pozwala innym wchodzić sobie na głowę.
Odpowiedz@marcel_S: Nie studiuję prawa, więc chętnie się wypowiem na ten temat (bo mam brata - ratownika wodnego) :) . Od kilku (chyba 3-4) lat, żeby odświeżyć uprawnienia WOPRowskie (tak, wiem - nie tylko WOPR się tym zajmuje) musi odbyć kwalifikowany kurs pierwszej pomocy. To powoduje, że mając profesjonalne kwalifikacje do ratowania życia ludzkiego - musi je ratować bez względu na to czy jest akurat w pracy, na służbie, czy ma wolne - na równi z lekarzem, ratownikiem medycznym, pielęgniarką. (Tylko bycie pod wpływem alkoholu zwalnia go z tego obowiązku, a właściwie zabrania mu podejmowania akcji ratowniczej). Jak ciekawostkę dodam, że podczas takiej akcji przysługują mu uprawnienia (i ochrona) funkcjonariusza publicznego na służbie z możliwością np. zajęcia pojazdu innej osoby do celów odtransportowania rannej osoby do szpitala. W przypadku jeśli nie podejmie działań ratowniczych w sytuacji zagrożenia zdrowia/życia innej osoby - ponosi również daleko bardziej idące konsekwencje niż "zwykła" osoba, która tej pomocy nie udzieliła. Tyle wiem z braterskich opowiadań, ale jak zaznaczyłem na wstępie...
Odpowiedz@przemenciusz: Też nie studiuję prawa, więc ci odpowiem. Ratownik/lekarz/policjant ma ratować życie tak samo jak Ja czy Ty. Natomiast szczególna odpowiedzialność, występuje w chwili kiedy jest na służbie.
OdpowiedzStawiki?
OdpowiedzAż musiałem się zarejestrować... Wykazałeś się TURBO nieodpowiedzialnością. Jako wieloletni ratownik takie kozactwo działa na mnie jak płachta na byka. Lubisz pływać? Robisz to dobrze (czyt. bezpiecznie) WYRÓB sobie zółtą kartę pływacką (aka żółty czepek). Uprawnia ona do pływania po za wyznaczonymi punktami oraz z oznaczeniem. Każdy w taki "rejsik" bierze sobie bojkę SP w "razie W". Chcesz popływać i widzisz ratowników? Idź do nich, poinformuj, że umiesz, że płyniesz tam i z powrotem... w razie jakby się coś działo ich podejście będzie całkiem inne. Skąd taki ratownik ma wiedzieć, że nie jesteś na gazie i nie zamierzasz się utopić bez asysty...
Odpowiedz@Docenty: Karta pływacka do niczego nie uprawnia. To dokument niewymagany. Ot, taka karta kolekcjonerska.
Odpowiedz@archeoziele: Docenty pisał o ŻÓŁTEJ karcie pływackiej, a to już nie jest taka karta kolekcjonerska. https://pl.wikipedia.org/wiki/Specjalna_karta_p%C5%82ywacka
Odpowiedz@przemenciusz: Wikipedia nie stanowi prawa. W tym przypadku prawo stanowi : Dz.U. 2011 nr 208 poz. 1240. Ustawa z dnia 18 sierpnia 2011 r. o bezpieczeństwie osób przebywających na obszarach wodnych. Z nowelizacją w 2015. archeoziele ma racje - to tylko karteczka kolekcjonerska.
Odpowiedz@przemenciusz: Ale nadal jest to dokument wewnętrzny WOPR.
Odpowiedz@archeoziele: Tak, w WOPR jest wymagane. Natomiast zwykłemu Kowalskiemu nie daje NIC. Ba, od chwili uwolnienia zawodu ratownika - można robić kurs RW nie w WOPR tylko np. w MSW, albo innej zarejestrowanej organizacji i wtedy SKP jest zbędna.
OdpowiedzPo kolei. mjjn - mogli sobie spokojnie trenować, ja nie przeszkadzałem im, oni mnie. Kąpielisko jeszcze nie jest rozstawione, nie ma służby ratowniczej, nie mieliby obowiązku mnie ratować. grruby80 - o tej porze roku nie ma otwartych kąpielisk. Poza tym na to co pływam, kąpielisko o długości 100 czy 200m (czyli duże) będzie oznaczało że zrobię kilkadziesiat kółek, a to nudne. Rak77 - nie jest ani przygotowane, ani wyczyszczone - jest jeszcze przed sezonem. Docent - kulą w płot. Miałem obie wersje karty pływackiej, tą zwykłą i "żółty czepek", do tego papiery RW(stary system), patent na motorówkę, 573 nurkowania i zaliczone dystanse 10/15/17/20km wpław cięgiem. Bojek asekuracyjnym mam kilka i nie uważam pamelki za najlepszą. W tym roku używam ZONE3 - ona bije pamelkę o kilka długośći. Zawsze pływam z bojką. Nie mam też obowiązku 'odmeldowywać' się u kogokolwiek. Przy okazji - skoro jesteś wieloletnim ratownikiem, to powienieneś wiedzieć o nowelizacji przepisów z 2011 roku, kiedy to wykreślono zakaz pływania poza miejscami wyznaczonymi, zlikwidowano przywileje wynikające z posiadania żółtego czepka, i wykreślono termin "karta pływacka" oraz "specjalna karta pływacka". Więc dokument o którym mówisz - na dzień dzisiejszy- nie uprawnia nikogo do niczego. BTW w 2015 była kolejna nowela, zajrzałeś do niej? le_szek - na razie akwen zatrzymam dla siebie. Nerwy po wczorajszym już mi przeszły - dziś też byłem popływać. A w następnych tygodniach spróbuję dogadać całą sprawę z jakimiś władzami wopr.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 kwietnia 2016 o 20:10
@marcel_S: Jaka byłaby reakcja ludzi, gdybyś się utopił pływając nieopodal trenujących ratowników? Na pewno większość ze zrozumieniem odniosłaby się do argumentu, że nie mieli obowiązku prawnego Cię ratować. A lokalne media oraz "szanowni internauci" nie zamieniliby ich żyć w piekło. Dlatego z ich punktu widzenia, najbezpieczniej jest Cię przegonić, mimo iż nie ma ku temu żadnych podstaw prawnych.
Odpowiedz@mjjm: ale to jest już ich problem, nie marcela. Nie mogą zabronić mu korzystania z publicznego akwenu bo mają jakieś dziwne lęki. To tak jakby policja zabraniała komuś spacerowania nocą w okolicy komisariatu, bo jeszcze go napadną i jak to będzie wyglądało.
Odpowiedz@marcel_S: "Nie mam też obowiązku 'odmeldowywać' się u kogokolwiek." Faktycznie obowiązku nie masz, ale MOŻESZ (poinformować, nie prosić o pozwolenie) - co zaoszczędzi Tobie nerwów.
Odpowiedz@mjjm: : Równie dobrze to on im mógłby zabronić pływać z dokładnie tego samego powodu. A co by było jakby się potopili pływając nieopodal niego?
OdpowiedzMusisz bardzo lubić pływać skoro pływasz o tej porze roku, nawet biorą pod uwagę piankę. Brawo Ty.
OdpowiedzWg mnie to relikt z czasów PRL. Obywatel miał się słuchać władzy; w zamian władza "dbała o obywatela" więc: * żeby się nie utopił - karta pływacka; * żeby nie wpadł po auto - karta rowerowa; * żeby się nie przejadł - kartki na cukier i mięso; (Oj, chyba się zagalopowałem). A tak na poważnie - każdy kto dostanie kawałek władzy chce udowodnić sobie i innym, ze jego władza jest trochę ważniejsza i większa niż jest w rzeczywistości. Jedyne wyjście to walczyć o swoje, czyli traktowanie dorosłego człowieka jako osoby odpowiedzialnej a nie jak krowy na pastwisku, którą trzeba trzymać na postronku, bo wejdzie w szkodę.
OdpowiedzHej kolego, a jak to jest z Pogorią? Bo widziałam że w poprzedniej historii o niej wspomniałeś. Mówię o Pogorii w Dąbrowie Górniczej, oczywiście. Zdarzało mi się wielokrotnie pływać po Pogorii III i do dziś się zastanawiam czy to legalne... Podobnie z Chechłem. :p
Odpowiedz@InuKimi: Na P3 są trzy znaki zakazu kąpieli. Pierwszy przy przystani jachtowej w północno-wschodnim narożniku. Drugi przy łączniku między P3 a P4 - niemal na środku północnego brzegu. Trzeci przy odpływie - południowy-zachód. Do tego jest jeszcze plaża strzeżona. Poza tym - można pływać. Ten akwen ma jeszcze dwa plusy - rozsądne służby. Podpłyną, spytają, życzą miłego dnia.
Odpowiedz